niedziela, 4 sierpnia 2013

#Urywek ostatni.

And now,
I miss everything about you
Can't believe that I still want you
and after all the things we've been through
I miss everything about you
Without you.
*

Twoje życie przez ostatnie lata było zupełnie nie takie jakbyś chciała. Stało się takie jakim nigdy nie miało się stać. Rzuciłaś się w wir pracy. Pięłaś się po szczeblach kariery, osiągając mniejsze i większe sukcesy w swojej branży. Przy życiu trzymały cię jedynie kolejne projekty domów młodych, zakochanych ludzi, czy szczęśliwych małżeństw z gromadką dzieci. W swojej branży byłaś szanowaną i cenioną panią architekt. Wiele osób mogło z pewnością zazdrościć ci takiej stabilizacji i z pewnością zazdrościło. Bo kto nie zazdrościłby bycia szefową międzynarodowej firmy znanej niemal na całym świecie z idealnego wykonywania projektów. Bo kto nie zazdrościłby sporej sumki pieniędzy na koncie. Bo kto nie zazdrościłby tak atrakcyjnej kobiecie masy adoratorów dookoła. Jednak była jedna, jedyna rzecz jakiej ty zazdrościłaś. Była jedna, jedyna rzecz jakiej ty zazdrościłaś większości z kobiet w twoim wieku. Szczerze zazdrościłaś swoim rówieśniczkom ukochanego mężczyzny u boku, wspaniałych dzieci i przede wszystkim cudownego życia rodzinnego. Zazdrościłaś po cichu. Dlaczego? Bo sama skazałaś się na takie życie. Sama uciekłaś od niego, nie dałaś mu szansy. Po prostu pozwoliłaś my ułożyć sobie życie na nowo, z kimś innym. Do tej pory nie wiesz dlaczego tak postąpiłaś. Dopiero po tych kilku latach zrozumiałaś naprawdę jak wielki błąd popełniłaś. Chciałabyś cofnąć czas, jednak to nie możliwe. Wybrałaś tak, a nie inaczej. Czasem w życiu każdy z nas jest stawiany przed różnego rodzaju wyborami. Jedni wybierają między karierą, a rodziną, inni między kochankiem, a współmałżonkiem, inni po prostu trudzą się nad wyborem farby by przemalować pokój. I często bywa tak ,że pod wpływem niezdrowych emocji dokonujemy wyboru najgorszego z możliwych. Dokonujemy wyboru przez który potem cierpimy, o tyle fizycznie co psychicznie. Wyboru, którego za nic w świecie nie możemy cofnąć. Na każdym kroku jesteśmy doświadczani przez życie, między innym przez takie wybory. W życiu każdego z nas pojawiają się mniejsze lub większe przeszkody. Niektórzy potykają się o nie przez całe życie, inni tylko prze chwilę by po niej omijać je szerokim łukiem. Jedno jest pewne. W życiu nigdy nie ma łatwo. Na co dzień musimy zmagać się z różnymi sytuacjami zaproponowanymi przez najwyższego z najwyższych reżyserów sztuki życia. Owszem, czasem musimy się w życiu potknąć nawet i miliony razy by ten jeden, jedyny raz dokonać prawidłowego wyboru. Tobie wydawało się ,że w swoim blisko trzydziestoletnim życiu potykałaś się miliony razy. Wydawało ci się ,że ten na górze musi mieć niezły ubaw z ciebie. Momentami czułaś się jakbyś grała główną rolę w jakiejś mało śmiesznej komedii.
Minęło cztery lata. Długie cztery lata. Cztery lata przez które wiele w twoim życiu się zmieniło, ale też wiele rzeczy pozostało niezmiennych. Niezmiennych jak uczucie ,którym go darzyłaś. Niezmiennych jak tęsknota. Jednak szczerze sobie na to wszystko zasłużyłaś bo to ty położyłaś temu wszystkiemu kres, nie on. Mieliście jeszcze szansę, którą ty sromotnie zdeptałaś. Zdeptałaś swoją głupotą i cholerną dumą ,której nie potrafiłaś schować do kieszeni.
*
Minęło cztery miesiące. Cztery miesiące ,które dłużyły ci się niemiłosiernie. Cztery miesiące pełne pracy i przede wszystkim rozmyślań. Rozmyślań nad tym co mu powiesz, jak rozwiążesz tę sprawę. Kiedy wydawało ci się ,że całą przemowę masz idealnie ułożoną w głowie ta w jednej sekundzie runęła w gruzach. Runęła gdy zobaczyłaś jego. I to nie samego. Z dokładnie tą samą osobą co wtedy przed halą. 
 -Nie porozmawiamy?-słyszysz jego głos gdy po trzeciej nad ranem opuszczasz salę gdzie odbywało się przyjęcie weselne twojej przyjaciółki
 -Nie sądzę byśmy mieli o czym rozmawiać.-odpowiadasz beznamiętnie
- Czyli ty już przesądziłaś?
 -Nie, ty to zrobiłeś.-odpowiadasz
 -Ja?!-podnosi ton głosu- Nie bądź śmieszna
 -Nie jestem.-odpowiadasz z przekąsem
 -Jesteśmy małżeństwem, czy tego chcesz czy nie.
 -Byliśmy.
 -Czyli dla ciebie to już wszystko skończone, tak?
 -Można tak powiedzieć.-odpowiadasz- Nie potrafiliśmy się dogadać, więc musimy jakoś nauczyć się żyć bez siebie.
 -I mówisz to tak po prostu?
 -Szczęścia z nową koleżanką.-dodajesz po czym odchodzisz. 
Mówiąc to wszystko zrobiłaś mu na złość? Pewnie tak, ale nie tylko jemu. Również i sobie.
*
Mimo swojego względnego oburzenia, nie powstrzymywał cię specjalnie. Ba, wasz kontakt zupełnie się urwał. Od czasu do czasu dostawałaś od Gabi jakieś nowinki na temat jego i jego blondwłosej koleżanki. Z czasem jednak przestawało cię to obchodzić. Z czasem również i  twoja przyjaźń z blondynką nieuchronnie zmierzała ku końcowi.
*
 -Jesteś moją przyjaciółką i może to co ci zaraz powiem nie będzie za przyjemne, ale ktoś musi to zrobić.-wypala blondynka zupełnie znudzona twoimi wywodami
 -Wal śmiało, dobijaj mnie.-odpowiadasz z przekąsem
 -Obwiniasz jego za to wszystko, ale nie dostrzegasz pewnej rzeczy. Owszem, może i Grzesiek nie powinien był wierzyć w te bzdury o romansie, ale ty też nie jesteś tutaj bez winy moja droga. Nie popełnił nie wiadomo jakiej zbrodni by się na niego tak śmiertelnie obrażać. Ba, by uciekać jak największy tchórz świata na drugi koniec świata. Dałaś mu wolną rękę i dziwisz się ,że stara się jakoś odbić od dna? Ty czujesz się ja największa pokrzywdzona w tym wszystkim, a pomyślałaś co może czuć on? Owszem, może faceci czasem nie dostrzegają pewnych rzeczy, ale ty mu tego nie ułatwiałaś. Utrudniałaś mu to do maksimum, a na dodatek na koniec dobiłaś idiotycznym wyjazdem i śmiesznym wywodami w liście. Zachowałaś się niczym nieodpowiedzialna nastolatka,więc nie sądzę byś to ty miała powód do wywodów. 
 -Tak, stawaj teraz w jego obronie! Dobra z ciebie przyjaciółka.
 -Obydwoje jesteście moimi przyjaciółmi.-odgryza się- Ale nie mogę już wytrzymać twojego użalania i robienia z niego najgorszego drania. On nic nie zrobił, to ty wszystko schrzaniłaś Ala. 
 -Nie zachowujesz się jak przyjaciółka.
 -Bo powiedziałam ci prawdę bo nikt inny nie miał odwagi? Ktoś musiał.-odparła po czym trzasnęła drzwiami. I na tym wasz kontakt się zakończył.
*
Wigilia. Niby nic nadzwyczajnego. Coroczny spęd w rodzinnym gronie. Co roku masa rodziny zupełnie podekscytowanej świętami będącej amoku związanym z przygotowaniem tejże wieczerzy. Ciebie ta atmosfera nigdy nie ekscytowała i nigdy ekscytować raczej nie będzie. Zarówno wigilia jak i reszta dni świąt w rodzinnej atmosferze minęła ci okropnie szybko i nijako. Nijako tak jak i większość dni w roku. Dwudziestego ósmego dnia grudnia szczelnie opatulona wybrałaś się na spacer. Przemierzałaś Katowice w bliżej nieokreślonym kierunku. Puch przyjemniej skrzypiał po ciężarem twojego ciała, a śnieżnobiałe płatki śniegu opadały na kruczoczarne włosy. Pod przypływem chwili postanowiłaś odwiedzić swoją ulubioną katowicką kawiarenkę, którą odwiedzałaś niemal co dziennie będąc jeszcze studentką. Na ulicach nie minęłaś ani żywej duszy. Pomimo delikatnej wichury dotarłaś na miejsce gdzie zastała cię kartka "nieczynne do odwołania". Już miałaś odchodzić gdy coś, a właściwie ktoś przykuł twoją uwagę.
 -Cześć.-słyszysz po czym momentalnie się odwracasz i rozpoznajesz osobnika doszczętnie opatulonego szalikiem
 -Cześć.-odpowiadasz
 -Dawno się nie widzieliśmy.-rzuca brunet
 -Ze cztery lata.-odpowiadasz beznamiętnie wodząc wzrokiem po białym puchu
 -Co u ciebie?
 -Nic specjalnego. Pracuję w międzynarodowej firmie, swoje udziały w naszej wspólnej firmie odsprzedałam Gabi. A u Ciebie?-pytasz
 -Też nic ciekawego. Mecze, dom, zgrupowania i tak w kółko.-wzrusza ramionami.
Przez dłuższą chwilę stoicie w nieprzyzwoitej ciszy. W takcie jej trwania czujesz się co najmniej niezręcznie.
 -Słyszałem, że .. kogoś masz.-rzuca niepewnie
 -Nie, to nieaktualny temat.-wzdychasz-A ty? Masz kogoś?
 -Nie.-kręci głową- Ponoć nie mam czasu na takie rzeczy.
 -Ponoć?-cicho chichoczesz- Ja ponoć nie mam uczuć.
 -A ja nie umiem się angażować i jestem okropnym kucharzem.-uśmiecha się nieznacznie
 -Polemizowałabym.
 -Z czym?-unosi brew do góry
 -Z tym drugim.-odpowiadasz- W zasadzie z tym pierwszym... też.

Kiedy wydawało ci się ,że do końca życie będziesz już sama nagle na twojej drodze pojawił się ktoś zupełnie nie spodziewany. Ktoś kto sprawił ,że znów zaczęłaś się uśmiechać. Ktoś kto sprawił ,że praca nie była już dla ciebie rzeczą najważniejszą. Sprawił ,że znów miałaś ochotę żyć. Twoje dni znów nabrały kolorów. Po ośmiu godzinach w pracy nie wracałaś jak za karę do pustego domu. Gnałaś do niego jak szalona nie mogą się doczekać spotkania go. Bo nigdy nie jest powiedziane ,że swoją jedyną miłość spotykamy gdy mamy te dwadzieścia parę lat. Miłość nie wybiera. Można się zakochać mając te naście, czy kilkadziesiąt lat. Bo nigdy nie wiadomo kiedy spotkamy tą wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju osobę. Bo przez całe życie potrafimy spotykać miliony osób, ale w pewnym jego momencie pojawia się ta jedna. Ta zupełnie wyjątkowa. Osoba wywracająca nasze życie do góry nogami. Osoba bez której po jakimś czasie nie potrafimy żyć. Osoba od której uzależniamy się tak samo jak narkoman od białej ścieżki. Osoba będąca naszym powietrzem, naszym lekiem na wszelkie zło tego świata. Osoba u boku ,której nie straszne nam jest zupełnie nic. Można być szczęśliwym mając ciepłą posadkę, ogromny dom, najnowszy samochód i całkiem pokaźną sumkę na koncie. Jednak prawdziwe pojęcia szczęścia człowiek poznaje dopiero wtedy kocha i jest kochanym. Bo żadne materialne przyjemności nie są w stanie zastąpić bliskiej osoby. Tej ,która będzie z nami na dobre i na złe. Tej ,która kocha bezgranicznie i zawsze kochać będzie, bez względu na wszystko. Tej ,która daje nam ogromne poczucie bezpieczeństwa, ciepło i przede wszystkim miłość. Tej ,która jest dla nas oparciem w trudnych chwilach. Tej ,która cieszy się wraz z nami naszych sukcesów i smuci z porażek. Tej ,która jest i już na zawsze będzie. Do końca życia.
 -Mamusiu!-słyszysz wołanie swojego małego szczęścia dochodzące z głębi ogrodu
 -Co się stało słoneczko?-marszczysz brwi i kucasz tuż obok małej
 -Nie mogę znaleźć tatusia.-boczy się mała szatynka
 -Szukałaś wszędzie?-pytasz na co ona kiwa główką- Poszukaj jeszcze raz, jestem pewna ,że będzie w altance.-śmiejesz się dostrzegając swojego ukochanego próbującego ukrywać się właśnie we wskazanym przez ciebie miejscu. Wracasz na swój leżak po czym bacznie obserwujesz poczynania małej. Oli będącej niemal kopią twoją i jego. Te same kruczoczarne włosy i te same, ogromne czekoladowe oczy. Ten sam uśmiech. Nie potrafisz się napatrzeć na nią. Nie potrafisz się napatrzeć na tą dwójkę gdy mała wreszcie odnajduje swoją zgubę i bawią się w najlepsze. Patrzysz na największe szczęścia w swoim życiu. Szczęścia których o mały włos mogłoby nie być.
 -Ona mnie wykończy.-śmieje się gdy siada obok ciebie
 -Czyżbyś miał dość?-uśmiechasz się
 -Nigdy.-odwzajemnia uśmiech- A tego szkraba jak nazwiemy?-pyta wskazując na twój już całkiem pokaźnych rozmiarów brzuszek
 -Zdaję się na twoją inwencję twórczą kochanie.-śmiejesz się
 -W takim razie... Grzegorz junior!-mówi, na co ty wybuchasz niepohamowanym śmiechem
 -Wybacz, ale nie pozwolę ci skrzywdzić własnego syna.
 -Skrzywdzić?-udaje obrażonego
 -Nie to chciałam powiedzieć.-chichoczesz przytulając się do niego by po chwili dostać całusa w policzek.

Nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko ma jakiś głębszy sens, który możemy czasem zrozumieć po kilku latach. Tak samo było w tym przypadku. Gdy myśleli ,że już nigdy się nie spotkają los chciał inaczej. Znów postawił ich sobie na drodze. Choć potrzebowali czasu by znów dotrzeć do siebie, udało im się to. Pomimo sromotnego rozstania przed kilkoma laty uczucie łączące tą dwójkę nie wygasło. To spotkanie, pewnego grudniowego dnia było impulsem. Impulsem ,że w ich życiu jeszcze może zawitać słońce. Impulsem to tego, by ich osobne drogi życia znów się skrzyżowały. Z początku niewinne smsy przerodziły się w niezobowiązujące spotkania, a te w niemal codzienne schadzki. W życiu można zakochać się naprawdę tylko raz w życiu. Ale nie jest powiedziane ,że nie można na nowo zakochać się w tej samej osobie. Po wielu dramatach ich życia, wielu kłótniach i długich rozstaniach jedno można stwierdzić. Miłość przetrzyma wszystko. Miłość jest niewiarygodnie mocną więzią od której uciec się nie da. Ich miłość została poddana wielu ciężkim próbom. Z lepszymi i gorszym skutkami zakończyła się większość z nich. Lecz ten najtrudniejszy, dramatyczny test jakiemu została poddana ich więź zdali. Udowodnili jak wielką siłę posiada miłość. Czasem trzeba okazać tylko trochę cierpliwości i wszystko jest możliwe. Bo jeśli się kocha, nie liczy się nic. Bo jeśli się kocha, można czekać latami na ten dzień. Dzień w którym znów poczuje się ciepło tej jedynej osoby. Dzień w którym szara codzienność znów nabiera kolorytu, który nie zniknie już nigdy. 

KONIEC
~*~
Tak oto dobrnęliśmy do końca tej historii. Z początku miała być dłuższa, jednak 'w praniu' wyszło inaczej. Nie będę pisać o tym ,że nie jestem jakoś oszołomiona jakością tego epilogu bo zaraz pewnie mnie zganicie.  Jednak, nie jest on idealny. Trochę akcję przyśpieszyłam, bo przyznaję, nie potrafiłam nijak ubrać w słowa tych czterech lat, był jedynie jakiś pomysł na epilog, więc pomyślałam: czemu nie?
Cóż, koniec jest czasem podsumowań, więc podsumujmy.
Zaczynając tą historię siedemnastego maja nie spodziewałam się paru rzeczy. Nie spodziewałam się ,że spotka się ona z tak wielkim zainteresowaniem z Waszej strony i to od samego jego początku. Nie spodziewałam się ,że uda mi się utrzymać do końca zamysł tego opowiadania. Nie spodziewałam się tak dużej liczby wejść i komentarzy. Może nie każdy urywek był idealny, może nie każdy był arcydziełem i pisarskim majstersztykiem, ale wiem jedno. Starłam się by było ono jak najlepsze. By Wam sprawiało przyjemność czytanie go, a mi pisanie. Może i wiele rozdziałów zepsułam, bądź też Was rozczarowałam, więc za to przepraszam. Cały czas się uczę i mam nadzieję ,że z rozdziału na rozdział było to widać, było widać jakiś postęp. Kończąc to opowiadanie zamykam kolejny etap w swoim życiu, kończę kolejne swoje 'pisarskie dziecko' i jest mi cholernie smutno. Jednak, wszystko musi mieć swój początek i koniec. Dalej możecie mnie spotkać na dwóch moich pozostałych blogach i kto wie, czy moja chora wyobraźnia nie zmusi mnie do założenia kolejnego.
Dziękuję Wam za wszystko. 
Za każdy komentarz.
Za każde pojedyncze wejście tutaj i zmarnowaną minutę życia na czytanie.
Za każdą szczerą opinię.
Dziękuję Wam ,że byłyście, bez Was to opowiadanie nie byłoby takie jakim jest bo to Wy napędzałyście mnie do dalszego pisania.
DZIĘKUJĘ! i przepraszam za to jeśli którymś swoim rozdziałem Was rozczarowałam (jak np. zapewne ten epilog! :D)
Nie potrafię się żegnać, wiem, bo zaraz się rozklejam i tak jest tym razem.
Na początku pisałam ,że zainspirował mnie pewien film i jedna z ulubionych książek. 
Otóż, tym poniekąd wzorem było dzieło Nicholasa Sparks'a "I ,że cię nie opuszczę". Gratulacje dla tych ,które zgadły :)
PS. Prosiłaby każdą ,która czytała o mały komentarz, chciałbym wiedzieć do jakiej 'widowni' dotarłam :)
Eh, wiem, nie potrafię pisać epilogów :c

piątek, 2 sierpnia 2013

#Urywek dziesiąty.

I shot for the sky
I'm stuck on the ground
so why do I try
I know I'm gonna fall down
I thought I could fly
so why did I drown
I'll never know why it's coming down down down.
*

Wierzyć czy nie wierzyć? Zaufać czy nie? Zrobiłeś to. Uwierzyłeś mu. Zazdrość wzięła górę. Zniszczyłeś to co zbudowaliście dotychczas. Znów się oddaliła. Znów była okropnie daleko. Znów stałeś nad przepaścią. Nad przepaścią między tym co czujesz, a myślisz. Dlaczego właściwie mu uwierzyłeś? Przecież nie miał głębszych dowodów na to co ci powiedział, a mimo to uwierzyłeś. Widziałeś jak ogromny cios zadajesz jej swoją nieufnością. Skrzywdziłeś ją? Po części pewnie tak. A kiedy chciałeś to naprawić ona po prostu cię unika. I choć w dalszym ciągu nie wiesz kto z nich ma prawdę to chciałbyś z nią porozmawiać. Wiesz ,że mogła cię za to znienawidzić. Mogła i pewnie to zrobiła. Dlaczego nie próbowałeś potem się z nią skontaktować? Chyba wiesz. Twoja duma ci na to nie pozwalała. Choć czułeś się winny nie potrafiłeś nic zrobić. A przez to wasza relacja ,którą budowaliście w tak ogromny trudzie wróciła do punktu wyjścia. Zapewne ona nie chce się widzieć, nie chce cię znać. Dopiero wtedy zrozumiałeś dlaczego tak bardzo ją to zabolało. To wtedy dotarło do ciebie to wszystko. Dotarło do ciebie to ,że stało się to o co tak długo walczyłeś. Poczuła wreszcie do ciebie coś więcej aniżeli przyjaźń, a ty to tak po prostu zdeptałeś. Tak po prostu przez swoją głupotę. Dalej zastanawiasz się jak mogłeś tego nie dostrzec? Jak mogłeś nie zauważyć czegoś tak oczywistego? Nie zauważyłeś ,że nie patrzyła już na ciebie jak na przyjaciela, nie zachowywała się już jak znajoma. Nie zauważyłeś ,że wzrok pełen nieufności zamienił się we wzrok pełen ciepła i uczucia. Najzwyczajniej w świecie tego nie dostrzegłeś. Teraz ją straciłeś i nie wiesz czy aby nie na dobre. Czujesz się z tym fatalnie.
 -Ona wyjeżdża.-rzuca Gabriela pojawiając się w drzwiach wejściowych domu
 -Jak to?-pytasz zaszokowany
 -Nie dość ,że oskarżyłeś ją o zdradę to jeszcze dobiłeś widokiem z jakąś blondynką. Wróci dopiero za pół roku o ile w ogóle to zrobi. I nie wiem czy wtedy będzie jeszcze co ratować. Ona cię kocha, naprawdę tego nie zauważyłeś? Dlaczego wy faceci jesteście aż tak niedomyślni? Jeśli nie chcesz jej stracić rób coś zanim będzie za późno. Zamierzasz teraz odpuścić, gdy udało wam się już tak wiele? Po tylu latach zamierzasz po prostu dać jej odejść?
Zostawia cię w zupełnym osłupieniu przed wyjściem dając jakiś świstek papieru. Dlaczego sam nie potrafisz się zmotywować do działania? Dlaczego musi robić to za ciebie ktoś inny? Kochasz ją, a dajesz jej odejść. Kochasz ją, a oskarżasz o coś takiego. Kochasz, a zamiast jej wierzysz ledwo znanemu koledze z boiska. Kochasz. No właśnie, kochasz, a nie robisz nic? Po prostu zrywasz się na równe nogi i pędem gnasz na osiedle. Osiedla na którym mieszka z nadzieją ,że jeszcze uda ci się ją zastać. Jedyne co zastajesz puste mieszkanie. Głuchą pustkę jaka panuje również i w twoim sercu. Szukasz jej dosłownie wszędzie jednak na marne. Kiedy siadasz zrezygnowany w parku wyjmujesz z kieszeni to co dała ci przyjaciółka.
*
Grzesiek,
Nie mam zielonego pojęcia dlaczego mu uwierzyłeś. Nie mam pojęcia dlaczego tak postąpiłeś. Nie mam pojęcia dlaczego mi nie ufałeś. Nie mam pojęcia dlaczego zamiast porozmawiać, ty wyciągnąłeś wnioski. Możesz mi nie wierzyć, ale nie zrobiłabym ci tego. Dlaczego? Może to dziwnie zabrzmi ,ale nie potrafiłabym. Ostatnimi czasy zbyt dużo zacząłeś dla mnie znaczyć by wyrządzić Ci coś takiego. Tym bardziej nie rozumiem Twojego postępowania. Tym bardziej to wszystko boli. Może od początku nie było łatwo, ale Ty nie dawałeś za wygraną, walczyłeś gdy ja już nie chciałam. Walczyłeś jak lew za nas dwoje. No właśnie walczyłeś, a teraz odpuściłeś. Najzwyczajniej w świecie zostawiłeś jakby przestało Ci na tym zależeć. Nie wiem czy tak aby na pewno jest, ale chcę byś wiedział jedno. Twoja walka wcale nie była bezowocna. Może szło mi to dość opornie, ale z czasem zaczęłam się do Ciebie przekonywać. Z każdym kolejnym spotkaniem, każdą kolejną wspólnie spędzoną minutą, każdym kolejnym uśmiechem, z każdym kolejnym gestem sprawiałeś ,że to co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się mi być jakimś kompletnym absurdem naprawdę zaczynało się dziać. Choć z początku nie potrafiłam określić tego co to było, tak teraz już wiem. Pojęłam ten fenomen. Fenomen jakim była wielka miłość, Twoja i tamtej Ali. Miłości ,która gdzieś tam głęboko schowana tkwiła wewnątrz mnie. Miłości ,którą potrafiłeś we mnie wzbudzić. Zakochałam się w Tobie. Naprawdę tak się stało i nic na to nie poradzę. Z dnia na dzień stałeś się dla mnie ważny. Z dnia na dzień ujrzałam w Tobie kogoś więcej niż przyjaciela. Może i faktycznie Lotman jest przystojny i szarmancki i na pewno nie jednej kobiecie potrafiłby zawrócić w głowie, jednak nie mi. Zupełnie nie wzruszały i wzruszać nie będą jego zaloty. Wiesz czego? Bo moje serce jest już zajęte przez kogoś wyjątkowego. 
Tak samo jak Ty oskarżyłeś mnie o coś na podstawie tego co usłyszałeś, a może zobaczyłeś tak samo mogłam zrobić i ja. Ale nie zrobię tego. Nie wiem kim ona jest dla Ciebie. Nie wiem już kim jestem dla Ciebie ja. Już nic nie wiem. Czy będzie jeszcze dobrze? Nie wiem. Życie pisze różne scenariusze. Rzadko mają one szczęśliwe zakończenie, a jak będzie w naszym przypadku tego nie wiem. Wiem jednak jedno. Może i znów uciekam. Może i jestem tchórzem bo nie potrafię poradzić sobie z własnym życiem. Ale jestem tylko i aż człowiekiem. To za wiele jak dla mnie. To pół roku nie jest tylko dla mnie. Ono jest dla nas obojga. Obydwoje będziemy mogli to wszystko przemyśleć. Obydwoje będziemy mogli ochłonąć i zastanowić się nad sensem tego wszystkiego. Bo jeśli Ty nie jesteś w stanie mi zaufać to nie może się udać. Każdy zdrowy związek opiera się na zaufaniu, a Ty najwyraźniej takiego wobec mnie nie masz. Być może przez te pół roku zapomnimy o sobie, nauczymy się żyć oddzielnie nie znajdując już miejsca w swoim życiu dla tego drugiego. Być może już nigdy się nie spotkamy. Być może znajdziemy szczęście gdzieś indziej. Ale też być może przez to pół roku będziemy nieustannie o sobie myśleć. Być może zatęsknimy za sobą. Być może za te pół roku będzie jeszcze dobrze. Jednak jedno jest pewne. Po tym wszystkim co nas spotkało obydwoje zasługujemy na szczęście. Bo jeśli nie razem to oddzielnie. Bo jeśli Ty będziesz szczęśliwy to ja też będę musiała. Nie karzę Ci zapomnieć, bo nie wiem czy to jest w ogóle możliwe. Nie każę Ci nic. Bądź po prostu szczęśliwy. I nie ważne czy to szczęście będzie wiązać się ze mną czy też nie. Po prostu żyj. Być może komuś zaufasz bardziej aniżeli mi. 
Mimo wszystko wciąż jesteśmy małżeństwem. Jeśli po tych sześciu miesiącach nasze drogi się rozejdą nie unikniemy tego. Nie chcę Cię ograniczać. Jeśli po tych sześciu miesiącach nie stanie się zupełnie nic po prostu się rozstaniemy. Zaczniemy po prostu pisać dalszą historię swojego życia bez siebie. 
Przepraszam jeśli dałam Ci powód do tego byś posądził mnie o zdradę. 
Przepraszam ,że pokochałam, teraz łatwiej byłoby odejść.
Przepraszam ,że dzięki Tobie uwierzyłam.
Przepraszam.
Ala.
*
Nie potrafisz zebrać myśli w nic sensownego. Nie potrafisz myśleć o niczym innym niż o niej. Zniszczyłeś ją. Może nie fizycznie, ale psychicznie. I to zupełnie nieświadomie, pod wpływem impulsu jakim była zazdrość. Naprawdę cię pokochała. Naprawdę cię opuściła. A bynajmniej miała taka zamiar. Wtedy do głowy przyszło ci jedno, jedyne miejsce o jakim nie pomyślałeś. Ostatnie miejsce gdzie mógłbyś ją spotkać. Podrywasz się z ławki i w te pędy gnasz na rzeszowskie lotnisko. Kiedy tylko na nie wpadasz niemal od razu dostrzegasz jej posturę. Niemal natychmiast gnasz w jej kierunku. Widzisz ogromne zdziwienie na jej twarzy. Jednak nie widzisz na niej tego cudownego uśmiechu jakim cię zawsze obdarzała. Widzisz smutną twarz nie wyrażającą niczego innego niż bólu i smutku.
 -Błagam cię, nie wyjeżdżaj.-wypalasz niemalże od razu
 -Myślisz ,że jak nagle zjawisz się tutaj to nagle zmienię swoją decyzję?
 -Jesteś dla mnie okropnie ważna. Nie wiem dlaczego mu uwierzyłem. Nie wiem dlaczego nie spytałem cię o to czy to prawda. Skrzywdziłem cię i teraz to wiem.
 -Jestem dla ciebie ważna, ale mi nie ufasz?-pyta z dość ironicznym tonem- Nie zmienię decyzji.
 -Proszę cię. Nie rób tego.-mówisz błagalnym tonem nieprzerwanie wpatrując się w jej smutne, zielone oczy.
 -Twoje błagania nic nie zmienią. Musimy obydwoje od siebie odpocząć. Może po prostu to wszystko potoczyło się za szybko? Może po prostu nie jest dane nam być razem? 
 -Nie mów tak.-mówisz
 -A jak mam mówić?-podnosi głos- Mam nadzieję ,że znajdziesz kogoś komu będziesz ufał. 
 -Ala!-krzyczysz gdy ta zaczyna się oddalać. Odwraca się. Widzisz łzy w jej oczach.-Przecież wiesz jak jest. Kocham cię.
 -Do zobaczenia za pół roku.-mówi łamiącym się głosem. Nie wytrzymujesz po czym podbiegasz do niej i mimo jej szarpania przytulasz ją. Przytulasz ją jakbyście widzieli się po raz ostatni w życiu. Przytulasz jak ją jakby świat miał się zaraz skończyć. Słyszysz jak ona zaczyna po cichu szlochać. Uspokajasz ją.
 -Nie jedź, proszę cię nie jedź.-szepczesz jej do ucha- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam Ala. 
 -Tak będzie lepiej.-mówi cicho
 -Dla kogo? Na pewno nie dla mnie.-odpowiadasz- Nie puszczę cię. 
 -Dla nas. Odpoczniemy od siebie. 
 -Tylko dlaczego chcesz wyjechać tak daleko i na tak długo? 
 -To moja praca.-odpowiadasz- Nawet nie zauważysz ,że mnie nie ma.
 -Nie zauważę? Nie ma dnia bym o tobie nie myślał, nie ma minuty bym nie myślał. 
 -Proszę cię, puść mnie.-mówi, ale ty nie zamierzasz tego robić. Nie chcesz by wyjeżdżała. Nie chcesz jej stracić. Nie zniesiesz sześciu miesięcy bez niej. Nie zniesiesz tego ,że przez własną głupotę ją straciłeś. Nie zniesiesz życia bez niej. -Proszę, puść.-szepcze. A ty zamiast ją puścić całujesz ją. Całujesz tak zachłannie i tak czule jakby to miał być wasz ostatni pocałunek w życiu. Jakby wyjeżdżała i już nigdy miałbyś jej nie zobaczyć.
 -Naprawdę jesteś tego pewna?
 -Nie.-przeczy- Ale wiem ,że muszę. Za cztery miesiące jest ślub Gabi. Będę na nim i mam nadzieję ,że ty również. Wtedy się zastanowimy.
 -Obiecujesz?-pytasz, a ona kiwa głową. Ponownie ją przytulasz. Tym razem jednak nie protestuje. Za chwilę jednak wyrywa ci się z objęć po czym idzie przed siebie. Tym razem nie zatrzymujesz jej. Widzisz jak jeszcze raz odwraca się w twoją stronę. W dalszym ciągu widzisz jej smutne spojrzenie. Tkwisz dalej w tym samym miejscu jeszcze przez chwilę. Dopiero po dłuższej chwili zbierasz się do kupy i odchodzisz. Czujesz jakby wraz z jej odejściem odeszła jakaś część ciebie. Czujesz jakby coś się w twoim życiu skończyło. Nie potrafisz się skupić na niczym innym. Na treningu, na meczu, w kościele, podczas spaceru, gdy leżysz wieczorem w łóżku. Cały czas o niej myślisz. I wiesz ,że ona robi dokładnie to samo. Mimo wszystko chcesz wierzyć w to ,że te miesiące tylko umocnią to co was łączy, a nie rozdzielą. Bywają takie dni ,że ogromnie przygnębiony uciekasz się do alkoholu. Bywają takie dni kiedy nie masz ochoty by w ogóle żyć. Bywają takie dni ,że potrafisz oglądać się za innym kobietami. Bywają takie ,że dajesz się wyciągnąć niedawno poznanej dziennikarce na kawę. Bywają takie ,że zaczyna ci się ona podobać. Bywają ,że kiedy patrzysz na nią widzisz Alę. Bywają ,że kiedy spotykasz ją co raz częściej wydaje ci się ,że spotykasz brunetkę. Starasz się załatać tą ogromną wyrwę jaka powstała w twoim sercu po jej wyjeździe. Starasz się, lecz nie za dobrze ci to wychodzi. Czujesz jakbyś ją zdradzał, a de facto przecież tego nie robisz. Nie jest ona dla ciebie kimś szczególnym ,a brniesz w to bo czujesz się ogromnie samotny. Nie chcesz jej nikim zastąpić, a robisz to. Wiesz ,że nie będzie to możliwe. Po prostu wdając się w znajomość z blondynką starasz się zapomnieć o niej, choć wiesz ,że to nie będzie nigdy możliwe. Goryczy dodaje fakt gdy po miesiąc dowiadujesz się od Gabrieli ,że kogoś tam poznała. Wtedy już zupełnie starasz się nie myśleć o niej. Wtedy już zupełnie starasz się żyć od nowa. Żyć by w każdej minucie nie myśleć o niej. Skrzywdziłeś ją i wiesz o tym bardzo dobrze. Liczyłeś się z tym ,że może kogoś tam spotkać. Liczyłeś się z tym ,że może ułożyć sobie życie tam, bez ciebie. Życie w którym miejsca na twoją osobę ewidentnie zabraknie. W zasadzie wiedziałeś ,że to może zadziałać w obie strony. Z tą różnicą, że ty wiesz ,że nie kochasz i nie pokochasz nikogo bardziej niż ją. I choćby wydawało ci się ,że jesteś szczęśliwy w związku z kimś innym to tak nie będzie. Człowiek tylko raz w życiu się rodzi. Raz w życiu stawia pierwszy krok. Raz w życiu wypowiada pierwsze słowo. Raz w życiu idzie po raz pierwszy do szkoły. Raz w życiu zawiązuje pierwsze szkolne przyjaźnie trwające lata. Raz w życiu doznaje pierwszego zauroczenia. Raz w życiu zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Raz w życiu ślubuje ukochanej osobie wierność i uczciwość. Raz w życiu kocha naprawdę. Raz w życiu umiera. Ale za to wiele razy popełnia błędy o których cofnięciu się marzy. Wiele razy upada, by po tym się podnieść. Potrafi wiele razy popełniać ten sam błąd. Potrafi wiele razy ufać osobom ,którym nie powinien. Przez całe życie spotyka setki, a może tysiące osób. Aż wreszcie spotyka tą jedyną. Tą jedyną ,która odmienia jego życie na zawsze. Osobę ,która staje się całym światem. Osoba ,która staje się naszym powietrzem. Osoba bez której nie potrafi funkcjonować. I tylko raz w życiu ją spotykamy. Więc albo wykorzystamy swoją szansę na miłość, tą jedyną, niepowtarzalną albo będziemy żałować do końca życia. Ty spotkałeś tą jedyną. Przeszliście ze sobą tak wiele. Wiele razy ten górze wystawiał was na próbę. I kiedy wydawało ci się ,że nic nie może wam przeszkodzić nagle przeszkadza. Rujnuje to wszystko jednym głupim słowem, jedną głupią zazdrością. Tą jedyną ,która już być może nigdy nie będzie twoja. Teraz już nie zależy od ciebie. Teraz możesz już tylko czekać. Czekać aż dostaniesz pozew rozwodowy. Albo czekać aż spotkasz ją za cztery miesiące i dalej będzie twoja. Czekanie. To jedyne co ci pozostało. Nie wiesz co główny scenarzysta życia jakim jest Bóg napisał dla waszej dwójki. Nie wiesz jaka rola pozostała wam do odegrania w tym wielki teatrze jakim jest życie. Nie wiesz czy wasze role jeszcze kiedykolwiek będą  miały wspólny epizod. Nie wiesz czy wasza historia nie zmierza ku końcowi. Nie wiesz czy ta historia ma szczęśliwe zakończenie niczym nie jeden amerykański film romantyczny, czy może nieszczęśliwe jak dramat, a może pełne napięcia i dramatyczne zakończenie aniżeli w filmach Hitchcock'a. Wolałbyś w tym wypadku zakończenie pierwsze, mimo iż nienawidzisz romansideł. Jednak teraz jedyne co możesz zrobić to czekać. Cierpliwie czekać. Czekać na kulminacyjny moment waszego wspólnego przedstawienia. Przedstawienia ,które może mieć równie szczęśliwy co brutalny koniec...
___________________________________
Uspokoję, koniec jest jeszcze w nieco dalszej perspektywie, ale nie będę Was czarować, widać go na horyzoncie. To na pewno jeszcze nie koniec ich historii. Obiecałam coś i muszę słowa dotrzymać. Rozdział w całości z perspektywy Grzegorza, takich nie wiem czy będzie jeszcze za wiele. Bardziej skupimy się na osobie Ali.
No i stało się. Wyjechała. Kiedy wydawało się ,że nic nie zburzy tego co zmierza w dobrym kierunku musiało się coś stać. Zwykły ludzka zazdrość potrafi naprawdę dużo. Co stanie się przez następne miesiące? Zapomną o sobie? Zaczną życie z kimś innym? 
Tego i wiele innych, dowiecie się już niebawem ;)
Tak, wiem ,że zapewne Was rozczarowałam tym ,że wyjechała, jednak to było zaplanowane od samego początku i już nie chciałam zmieniać tego co sobie założyłam na początku tego opowiadania. To musiało się stać. 
Pozdrawiam cieplutko , wingspiker.


czwartek, 25 lipca 2013

#Urywek dziewiąty.

When you're gone
The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.
*

Ludzie kłócą się z rodziną z różnych powodów. Z powodu spadku, z powodów moralnych czy różnic charakterów. Rodziny się nie wybiera, z nią jedynie dobrze wychodzi się na zdjęciach. Coś w tym było. Rodzina zawsze chce szczęścia jej członka, najgorsze jest to gdy chce go za wszelką cenę. Gdy zataja pewne fakty chcąc to pominąć mimochodem. Gdy nie są szczerzy i nie patrzą na twoje szczęści tylko na swoje. Bo przecież matka zaprzeczająca w zupełności temu co działo się w twoim życiu i próbująca swatać cię z byłym chłopakiem za czasów licealnych na pewno nie pragnie twojego szczęścia. Pragnie jedynie zmanipulować cię i podporządkować sobie. Pragnie ułożyć twoje własne życie tak jakby ona sama tego chciała. A przecież nie przeżyje za ciebie życia. Siostra nie mająca kompletnie własnego zdania, zupełnie podległa decyzjom matki również nie jest dobrym doradcą. Jedynym rozsądnym głosem wydaje ci się być twój ojciec głęboko znużony działaniami swojej małżonki, mający serdecznie dość jej apodyktyczności. Wcale nie zdziwiło cię to gdy pewnego dnia zadzwonił i poprosił o spotkanie. Nie zdziwił cię fakt ,że oznajmił ci iż z matką są w separacji i prawdopodobnie dojdzie do rozwodu. Po tylu latach wreszcie zrozumiał co ona z nim zrobiła. Choć kochałaś ją bo była twoją matką byłaś zupełnie inna aniżeli ona i twoja siostra. Rzadko się zgadzałyście ze sobą chociażby dlatego ,że twoja matka musiała zawsze wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze do każdej najbardziej błahej sprawy twojego życia. I gdy nadarzyła się okazja by cię znów podporządkować znów próbowała. I znów jej nie wyszło.
 -Nie dziwię się ,że znów się nie odzywacie. Ale chcę Ala byś mimo wszystko pamiętała ,że to wciąż twoja matka.-dodaje ojciec
 -Pamiętam.-odpowiadasz- Choć zupełnie nie pojmuję jej światopoglądu to w dalszym ciągu była i jest mi bliska. Jednak najbardziej w tym wszystkim boli mnie to ,że nie mówi mi prawdy.
 -Po prostu nie może przeboleć ,że jej córka sama układa sobie życie, bez jej pomocy. Po tym wypadku myślała ,że uda jej się znów cię zjednać.
 -Zataiła przede mną najważniejsze fakty z mojego życia. Próbowała wmówić mi ,że nie była szczęśliwa kiedy tak właśnie było. To nie jest normalne.-odpowiadasz.
Dziwiłaś się jak taki mężczyzna jak twój ojciec mógł wytrzymać z kimś takim aż tyle lat. Zamiast odejść od niej i być szczęśliwym trwał przy niej by jego córki miały jak najlepiej. Dopiero teraz zobaczyłaś jak przez te kilkanaście lat się dla was poświęcał tkwiąc w toksycznym związku z twoją matką. Nie wyobrażałaś sobie jak można tyle wytrwać bez żadnego słowa. Byłaś pełna podziwu. Ty nie potrafiłabyś dusić się z kimś dla dobra innego człowieka. Nie potrafiłabyś żyć z kimś wobec kogo nie czujesz zupełnie nic, gdy uczucie ulotniłoby się już dawno temu. Z letargu wyrywa cię pukanie do drzwi za którymi stoi kurier z pokaźnym bukietem kwiatów. Dość niepewnie odbierasz je i zaczynasz czytać liścik. "Najcudowniejszej z cudownych." Wydaje ci się to jakimś żartem. Nie masz pojęcia kto ci go przysłał, ale doskonale wiedział ,że uwielbiasz frezje. Nie mija pół godziny, a w swoich skromnych progach gościsz bruneta nie mnie zaskoczonego prezentem od nieznajomego. I po chwili doznajesz olśnienia. Jest jeden osobnik, który zawzięcie o ciebie zabiega i bynajmniej nie chodzi ci o bruneta.
 -On cię podrywa.-rzuca
 -Ale kto?-pytasz mrużąc oczy
 -Lotman.-odpowiada
 -Czemu tak sądzisz?
 -Widzę jak na ciebie patrzy i to mi wystarczy. Nie powiesz mi ,że tak nie jest?
 -Chyba nie sądzisz ,że mam z nim romans.-odpowiadasz wnioskując z jego wypowiedzi
 -Ja tak nie powiedziałem.-przeczy
 -Ale pomyślałeś. Jak do cholery mogłeś tak pomyśleć?!-podnosisz ton głosu- Myślisz ,że pieprzyłabym się z tym odzyskiwaniem wspomnień i przede wszystkim ciebie i na boku miała kogoś innego?
 -Nie to chciałem powiedzieć Ala.-mówi spokojnie próbując załagodzić jakkolwiek sytuację- Chciałem powiedzieć ,że nie podoba mi się to ,że koło niego mieszkasz. Nie podoba mi się to jak na ciebie patrzy. Nie podoba mi się to ,że o własną żonę muszę konkurować z jakimś innym gościem.
 -Nie konkurujesz.-przeczysz
 -Mnie wydaje się inaczej. Nie jestem ślepy.
 -Znów wracamy do punktu wyjścia?-pytasz bez zbędnych ceregieli- Znów sugerujesz ,że między mną ,a nim coś jest na rzeczy. A nie jest i nie będzie.
 -Więc skąd te kwiaty?
 -Będziesz mi robił wyrzuty o jakieś pieprzone kwiaty? Skąd mam wiedzieć!-niemalże krzyczysz- Z przeleceniem mnie jakoś nie miałeś takich problemów.-prychasz i stajesz wpatrując się przez okno ,a po chwili słyszysz trzaśnięcie drzwiami. Pokłóciliście się. Nie masz zielonego pojęcia skąd przyszło mu do głowy to ,że mogłabyś mieć z nim romans. Owszem, może i działał na ciebie jego urok, ale to nie jego darzyłaś uczuciem. To nie Lotman był twoim mężem. Kiedy wszystko wydawało się obierać dobry kierunek nagle się spieprzyło przez zazdrość i dziwne domysły bruneta. Nie zamierzałaś odzywać się pierwsza. Nie byłaś winna i to nie ty powinnaś przepraszać. Pod tym względem byliście dobrani idealnie. Minął tydzień i żadno się nie odezwało do drugiego. Obydwoje szliście w zaparte z nadzieją na to ,że drugie zmądrzeje i wyciągnie rękę. Obydwoje byliście okropnie uparci co było widać.
 -Długo jeszcze zamierzacie się do siebie nie odzywać?-pyta Gabriela sącząc kawę
 -Ja nie zamierzam przepraszać bo nic nie zrobiłam.
 -Ale musiałaś dać mu powód do tego by tak pomyślał.-dodaje
 -Oszalałaś? Owszem może i Paul jest przystojny, ale nie jestem kretynką. Mało obchodzi mnie gość, któremu chodzi tylko o to by zaliczyć kolejną panienkę.-odpowiadasz na jej zarzuty
 -To tym bardziej powinnaś wyperswadować Grześkowi to wszystko. Nie pomyślałaś może ,że to Lotman się mści za to ,że nie mu się opierasz?
W życiu nie pomyślałabyś ,że sympatyczny Amerykanin byłby w stanie posunąć się do tego. Nie podejrzewałaś, ale nikt inny nie mógłby czegoś takiego zrobić. Gdy wreszcie wybija zbawienna godzina piętnasta pędem gnasz do domu zbierając po drodze resztę pracy do domu. Wrzucasz zbędne papiery do przedpokoju i niemiłosiernie zła walisz w drzwi sąsiada. Po kilku chwilach otwiera z szerokim uśmiechem.
 -Kogo ja widzę.-szczerzy się- Czyżbyś wreszcie była wolna i gotowa?
 -Jedynie jaka jestem to wkurwiona. Myślisz ,że jak podrzucisz Grześkowi jakąś idiotyczną plotkę na temat romansu jego żony myślisz ,że przekonasz mnie tym do siebie? Mylisz się.
Odwracasz się na pięcie po czym schodzisz na dół. Wyciągasz telefon i wybierasz numer bruneta. Dzwonisz kilka razy i ani razu nie raczy odebrać. Kiedy po kilku minutach próbujesz dobijać się do drzwi również nie przynosi to upragnionego skutku. Wreszcie wyciągasz od Lotmana godzinę ich treningu. Siadasz na murku przy hali po czym cierpliwie czekasz na godzinę osiemnastą gdy ci zakończą treningi. Po owej godzinie widzisz wychodzących z hali zawodników. Kiedy wreszcie dostrzegasz posturę bruneta zamierasz i bynajmniej nie z powodu jego osoby. Zamierasz widząc go rozmawiającego z jakąś tlenioną blondynką i do tego niezwykle zadowolonego. Twoja złość osiąga apogeum. Masz ochotę wybuchnąć i zacząć wrzeszczeć. Ale nie, nie potrafisz. Odwracasz się na pięcie i szybko znikasz z terenu hali i idziesz w bliżej nieznanym kierunku. Siadasz na parkowej ławce przyciągając kolana do siebie. Mimowolnie po twoim policzku zaczynają spływać łzy. Płaczesz jak małe dziecko i nie potrafisz tego powstrzymać. Dlaczego tobie zaczął robić wyrzuty? Chciał zwalić winę na ciebie ,a sam ma kogoś? Wiesz ,że nie możesz osądzać go na podstawie jednego widzianego obrazka, jednak nie wydawało ci się by blondyna była dla niego jakąś koleżanką czy fanką. Dlaczego jest ci przykro? Bo naprawdę go pokochałaś. Sprawił ,że to uczucie odżyło w tobie, a teraz brutalnie je skopał swoimi oskarżeniami. Kiedy dzwonił odrzucałaś połączenia. Nie miałaś ochoty z nim rozmawiać. Nie miałaś zupełnej ochoty go widzieć.
Wieczorami topiłaś smutki w szklaneczce whisky. Miałaś głęboko gdzieś ,że wydzwaniał do ciebie po kilka razy i próbował zastać się w pracy czy w mieszkaniu. Nawet jeśli tam się znajdowałaś robiłaś wszystko aby nie doszło do waszego spotkania. Było ci już zupełnie obojętne co stanie się z wami. Było ci obojętne czy dacie sobie szansę. Ostatnimi czasy wszystko było ci obojętne na czele z życiem. Zaczęłaś pracować po godzinach, zamiast po piętnastej wracałaś grubo po dwudziestej drugiej. Żyłaś tylko i wyłącznie pracą. Wszystko inne zeszło na dalszy plan. Już nawet nie pamiętasz kiedy wyszłaś na kawę, czy po prostu na miasto. Nie potrafiłaś na tą chwilę inaczej. Praca była dla ciebie odskocznią od problemów życia codziennego. Praca pozwalała ci choć na chwilę zapomnieć. Jednak nawet podczas robienia głupich projektów nie mogłaś oderwać myśli od niego. Kiedy stało się to o co tak walczył od kilku miesięcy nagle zniknął. Żyłaś tylko pracą przez co nawet nie zorientowałaś się gdy nastał świąteczny szał. Nie zorientowałaś się nim opuściłaś dobrze znane miasto i nim siedziałaś w swoim rodzinnym domu popijając kubek gorącej herbaty. I bez separacji rodziców te święta były dla ciebie beznadziejne. Straciły one dla ciebie już dawno ten blask. Kiedyś co roku czekałaś do dwudziestego czwartego dnia grudnia, a teraz? Teraz chcesz aby tylko jak najszybciej to wszystko minęło. Tęskniłaś za tą magiczną atmosferą jaka im zawsze towarzyszyła. Teraz bez ojca te święta w zupełności straciły blask. Z resztą straciły go dobre kilka lat temu. Męczyło cię towarzystwo rodziny. Zwłaszcza tej części ,która wypytywała o twojego męża. Jakimś cudem wytrzymałaś trzy dni świąt zasypywana całą masą pytań. Nie miałaś też ochoty wysłuchiwać chorych tłumaczeń matki ani jej błagań żeby została. A jak spędziłaś Sylwestra? Nijak. Nie miałaś najmniejszej ochoty na świętowanie. Choć znajomi w tym i Gabriela wyciągali cię na zabawę ty wymigiwałaś się wyimaginowaną chorobą. Byłaś okazem zdrowia, nie miałaś po prostu nastroju by świętować rozpoczęcie kolejnego roku. Dzień ten nie był dla ciebie w żadnym calu wyjątkowy. Wieczorem wypiłaś jedynie dwie lampki wina ,a przed północą położyłaś się spać. Następne dni nowego roku były nijakie w twoim wykonaniu. W dalszym ciągu nie odzywałaś się do bruneta, a on także zaprzestał wszelakiej próby kontaktu. Dalej harowałaś od rana do nocy. Egzystowałaś tylko dzięki kilku mocnym kawom i kilkoma kawałkami sałatki jedzonej w biegu.
 -Ala zwolnij trochę, nie wyglądasz najlepiej.-mówi blondynka stając we framudze drzwi
 -Nie potrzebuję zwalniać. Jest dobrze jak jest.-mówisz nie odrywając wzroku od projektu
 -Tylko nie przesadzaj z tą pracą okej?-pyta siadając naprzeciw ciebie. Przez dłuższą chwilę panuje cisza. Słyszysz tylko jej oddech. Dopiero po dłuższej chwili podnosisz głowę znad projektu. Napotykasz jej spojrzenie pełne obawy i troski.
 -Ja nie potrafię inaczej. Muszę coś robić żeby o tym wszystkim nie myśleć.
 -Naprawdę nie chcesz dać mu szansy?
 -Oskarżył mnie bezpodstawnie o zdradę. Ja nie mam za co go przepraszać. Z resztą wydaje mi się ,że już znalazł sobie pocieszycielkę.
 -O czym ty mówisz?-pyta zupełnie zdziwiona
 -Widziałam go z jakąś blondyną.
 -Ala, chyba nie sądzisz ,że on...
 -Skoro on posądził mnie o zdradę, to czemu ja nie mogę?-pytasz nieco ironicznym tonem głosu.
Dlaczego to ty miałabyś wyciągać rękę ku niemu skoro to on wymyślił sobie to wszystko? Nie byłaś niczego winna. To nie ty powinnaś zabiegać o to by cię wysłuchał. To on powinien uganiać się za tobą. Nie miałaś za co go przepraszać i nie zamierzałaś tego robić. Przez kilka dni tliła się w tobie nadzieja ,że oprzytomnieje, jednak gdy zobaczyłaś go wtedy na hali nie wierzyłaś w to. Nadzieję straciłaś już całkowicie gdy kilkakrotnie widziałaś go z nią. Choć w zasadzie nie mogłaś być pewna czy aby na pewno jest coś między nimi na rzeczy czułaś ogromny ból gdy tylko przywoływałaś te obrazki. Ogromny ból sprawiało ci myślenie o nim. Wtedy już byłaś pewna ,że czujesz do niego coś więcej, że jest to coś trwałego. Ale wtedy też o ile fizycznie nie było po tobie widać tak psychicznie cierpiałaś niemiłosiernie. Widząc zakochanych na ulicach odwracałaś głowę, a już widząc kobiety w ciąży całkowicie zbierało ci się na płacz. Zostałaś z tym wszystkim sama. Ta cała sytuacja znów zupełnie cię przytłaczała. Chciałaś aby był to tylko zły sen z którego po prostu się obudzisz i będzie już dobrze. Jednak taka była twoja rzeczywistość. Zastanawiałaś się dlaczego w życiu musisz mieć tak pod górę? Dlaczego ty musisz obrywać od losu? Dlaczego jak coś zaczyna się w życiu psuć, to potem sypie się niczym domek z kart?
 -Co to jest?-pyta zdumiona blondynka gdy kładziesz na jej biurku kartkę
 -Chcę wyjechać.-odpowiadasz
 -Jak to?-pyta zszokowana
 -Na zlecenie od tej włoskiej firmy. Na pół roku, może krócej.
Mimo jej próśb nie zgadasz się zostać. Potrzebujesz ochłonąć. Potrzebujesz zmienić otoczenie. Potrzebujesz na spokojnie przemyśleć to wszystko. Potrzebujesz czasu. Obydwoje go potrzebujecie. Chociaż dobrze wiesz, że gdy wrócisz może nie być co już ratować. Być może przez ten czas nauczycie się żyć bez siebie. Poznacie kogoś. Być może zapomnicie o sobie. Ale też może być też tak ,że wcale nie zapomnicie. Może być tak ,że to pół roku będzie najgorsze z możliwych. Możliwe ,że przez te pół roku zatęsknicie za sobą. Przez te pół roku może zdarzyć się wszystko. Nie wiesz właściwie czemu to robisz, ale jakiś cichy głos w twojej głowie podpowiada ci ,że to dobra decyzja. I chcesz by była ona najlepsza z możliwych. Choć twoje serce kraja się na myśl o brunecie wiesz ,że musisz. Bo jeśli naprawdę uwierzył to ,że w byłaś w stanie mu to zrobić to nie chcesz zagradzać mu drogi do szczęścia. Chcesz by był szczęśliwy. Chcesz tego jak niczego innego. Wiesz ,że obydwoje zasługujecie na szczęście. I choć nie wiesz czy szczęście będzie waszą wspólną drogą chcesz by tak było. Nawet jeśli stanie się to czego nie chcesz, nawet jeśli on o tobie zapomni. Jeśli znajdzie szczęście w ramionach kogoś innego. Nie będziesz mieć mu tego za złe. Kochasz go, tamta Ala kochał go nad życie i już chyba zawsze będziesz. Bo jeśli kocha się drugą osobę pragnie się jej szczęścia, nawet jeśli niekoniecznie oznacza ono nasze własne. Bo jeśli się kocha czasem trzeba dać odejść. Trzeba dać mu spróbować życia bez siebie. Być może gdy tego zaczerpnie wróci, a być może gdy zachłyśnie się innym życiem nie znajdzie w nim już miejsca dla ciebie.
___________________________________________________
Wiem, że pojawia się co raz więcej dialogów, ale bez nich chyba nie potrafiłabym. Może nie jest to jakiś wybitny rozdział, ale mam nadzieję ,że jest w miarę przyzwoity. 
Dzisiaj nie będzie rozwiniętego komentarza za co przepraszam. Pytacie ile do końca? Z początku pisałam o ok.20 rozdziałach i już teraz wiem ,że prawdopodobnie tylu ich nie będzie, przepraszam. Ale spokojnie, jeszcze chwilę, choć nie ukrywam, w wakacje ono się zakończy w bliżej nie znanym terminie gdyż czeka na mnie kolejne zobowiązanie, czyli Nieulotne.
Ściskam, wingspiker.
Tak, lubię mieszać, to powoli moja dewiza ;-)
Kiedy następny? Chciałabym go dodać jak najszybciej. Niedziela/poniedziałek, w zależności od tego czy wyjadę na weekend ;-)
PS. Zapraszam na twittera, gdzie również się pojawiłam :)
twitter.com/wingspikerr

poniedziałek, 22 lipca 2013

#Urywek ósmy.

I dare you to let me be you, one and only,
Promise I', worth it,
To hold in your arms,
So come on and give me a chance,
To prove I am the one who can walk that mile,
Until the end starts.
*

Czym w dzisiejszych czasach jest pojęcie szczęścia? Czy szczęściem jest pełen etat w pracy i przypływ gotówki na konto? A może szczęściem jest posiadanie przy sobie ukochanej osoby, która sama w sobie jest naszym szczęściem? Czy jednak gonienie nieustanne przed siebie za pragnieniami i marzeniami? Zapewne każde po trochu. Dla jednych szczęściem jest gdy wypłaty starcza do pierwszego każdego kolejnego miesiąca, dla innych nowa torebka czy samochód. A czym było szczęście dla ciebie bo niebagatelnie takie czułaś po raz pierwszy od bardzo dawna. Choć dalej miałaś setki kłębiących się pytań w głowie to czułaś szczęście. Choć bałaś się ,że nieprzewidziany ruch zakochanego w tobie szatyna może zburzyć to wszystko co dotychczas sobie zbudowałaś to właśnie tak było. Żyłaś chwilą. Nie wybiegałaś daleko w przyszłość. A na chwilę obecną wreszcie nie czułaś ,że życie ucieka ci przez palce. Po raz pierwszy poczułaś ,że żyjesz pełnią życia. Po raz pierwszy czułaś się kochana i ,że... sama kochasz. Bynajmniej tak ci się wydawało. Dałaś mu szansę i w żadnym wypadku tego nie żałowałaś. Choć wasza relacja była dość trudna i nie można nazwać było tego związkiem to każde z was starało się dać coś od siebie, włożyć w to cząstkę siebie. Zdecydowanie nie ułatwiał ci tego szatyn ,który nie odpuszczał sobie walki o ciebie. Napierał niemożliwie na twoją osobę. W ciągu dnia potrafiłaś go spotkać niemożliwą ilość razy. Miałaś tego serdecznie dosyć. I choćby nie wiesz jak byś próbowała go zniechęcić do swojej osoby i tak przynosiło to odwrotny skutek.
 -Mam tego dość.-podnosisz ton głosu gdy widzisz go w progu swoich drzwi
 -Udajesz strasznie niedostępną Ala, podoba mi się to.-uśmiecha się ponętnie i doskonale wie ,że ten uśmiech na ciebie działa
 -Jakbyś nie zauważył poniekąd taka jestem, mam męża i jakbyś zapomniał jest twoim kolegą z drużyny Paul.-odpowiadasz z przekąsem
 -Przecież on nie musi o niczym wiedzieć.-odpowiada po czym niebezpiecznie zbliża się do ciebie, a ty nie potrafisz mu tego przerwać. Dopiero kiedy zbliża swoją twarz niebezpiecznie blisko twojej w porę przytomniejesz i odpychasz go od siebie. On zamiast sobie odpuścić powtórnie zbliża się i pomimo twoich protestów wpija się w twoje usta. Z ogromnym trudem przerywasz ową sytuację.
 -Wyjdź.-podnosisz głos i spoglądasz na niego- Wypieprzaj nie słyszałeś?
Kiedy opuszcza twoje mieszkanie osuwasz się wzdłuż ściany siadając tym sposobem na podłodze. Dotykasz ust na których on kilka minut temu złożył pocałunek. Nie był to pocałunek pełny miłości. Był on pełen pożądania. Choć wiedziałaś ,że chodzi mu tylko i wyłącznie o to by cię zaliczyć niezwykle nie wiedzieć czemu cię to pociągało. W tej chwili zdałaś sobie sprawę ,że jesteś okropną egoistką. Nie myślałaś o tym co mógłby poczuć twój wciąż mąż gdybyś to zrobiła. Szukałaś tylko i wyłącznie własnej przyjemności, którą mógłby dać ci przystojny sąsiad. Powoli zaczynały przerażać cię własne myśli. Żeby ostudzić swoje myśli i przemyśleć to wszystko poszłaś na spacer. Twoje myśli nieustannie krążyły wokół dwóch osób. Wokół dwóch mężczyzn mających wobec ciebie wyraźne zamiary. Wiedziałaś ,że nie mogłaś oscylować w tym dziwnym trójkącie zabawiając się ich kosztem. Wiedziałaś ,że musisz się w końcu zdecydować. Ale mimo to nie potrafiłaś. Kiedy wydawało ci się ,że się zdecydowałaś na kontynuowanie życia z brunetem nagle zjawił się szatyn i cały twój plan legł w gruzach. To możliwe byś darzyła uczuciem jednego ,a pożądała drugiego? Popadłaś w jakieś błędne koło własnych uczuć i nijak nie potrafiłaś z niego wyplątać. Nie chodziło już o to z którym z nich chciałabyś być bo to już wiesz. Większy problem tkwił w tym ,że miałaś okropne myśli mogące być w skutkach niemal tragiczne. Miałaś niewyobrażalną ochotę ulec pokusie, ale gdy tylko znajdowałaś się w zasięgu czekoladowych tęczówek bruneta nie potrafiłaś. Każdy z nich działał na ciebie i to niewyobrażalnie. Byłaś zdesperowana jak nastolatka. Niestabilna uczuciowo nie mniej niż twoja młodsza siostra.
 -Stało się coś?-pyta brunet widząc twoje zamyślenie kiedy spacerujecie po Rzeszowie, a ty kręcisz w zaprzeczeniu głową uśmiechając się delikatnie. Przez ostatnie kilka tygodni zbliżyliście się do siebie. Kiedy tylko próbowałaś myśleć o Paulu natychmiast dusiłaś tą myśl w zarodku przywołując tego ,który darzy cię prawdziwym uczuciem i tego ,któremu warto poświęcić swój czas, a nie mężczyźnie ,który ma ochot tylko i wyłącznie się z tobą przespać bo jesteś atrakcyjną brunetką.
*
Jeszcze te kilka miesięcy temu kiedy patrzyła na ciebie nieufnym wzrokiem pełnym strachu gdyby ktoś powiedział ci ,że szansa na to ,że będziecie jeszcze kiedyś razem odżyje nie uwierzyłbyś. Przez te kilka miesięcy miałeś chwile zwątpienia. Przestawałeś wierzyć w to ,że jeszcze kiedykolwiek odzyskasz swoją kochaną Alę. Jednak z każdym kolejny spotkaniem, każdym jej kolejnym uśmiechem czy drobnym gestem wierzyłeś co raz bardziej. Dotychczas twoje serce umierało z fizycznej tęsknoty za tą cudowną brunetką, tęskniło za jej cudownym uśmiechem, za jej ciepłem, za jej bliskością. Ale po ostatnich wydarzeniach to uległo zmianie. Miałeś ją przy sobie. Mogłeś poczuć zapach jej perfum, jej niewyobrażalną bliskość i przede wszystkim smak malinowych ust. Wydawało ci się wtedy ,że śnisz. Jednak to nie był sen. To co między wami zaszło wydarzyło się naprawdę. I wydarzenie to wcale nie było przypadkiem. Z dnia na dzień widywaliście się co raz to częściej. Spędzaliście ze sobą co raz więcej czasu. Byliście ze sobą co raz bliżej choć nie tak blisko jakbyś tego pragnął. Ale nie chciałeś jej pośpieszać. Wiedziałeś ,że najgorsze co teraz możecie zrobić to pośpiech. Musieliście od nowa i cierpliwie budować to wszystko co was łączyło. Szczerze wierzyłeś w to ,że jeszcze będzie jak kiedyś. Wierzyłeś ,że jeszcze będziecie wspólnie szczęśliwi. Nie żyłeś już złudną nadzieją ,że ona odzyska pamięć. Bo żyjąc nią o mało jej nie straciłeś. Teraz walczysz o to by znowu się w tobie zakochała, zupełnie jak przed laty. To może brzmieć nieco dziwnie bo próbujesz rozkochać w sobie własną żonę, ale tak w rzeczywistości jest.
 -Chcieliśmy mieć dzieci?-pyta brunetka przeglądając album ze zdjęciami gdy podajesz jej kubek gorącej herbaty.
 -Ty chciałaś mieć dwójkę, ja trójkę. I tu mieliśmy konflikt.-uśmiechasz się siadając obok niej
 -Najlepiej trzech chłopców?
 -No może jedną córkę, jeśli odziedziczyłaby po tobie urodę to w przyszłości musiałby zainwestować w coś do odganiania adoratorów.-mówisz, a brunetka wybucha cichym śmiechem i  dalszym ciągu zagłębia się w przeglądaniu fotografii. Widzisz ,że długo wpatruje się w zdjęcia z waszego ślubu i podróży poślubnej. Z ogromną uwagę jej się przyglądasz.
 -O ślubie też niewiele wiem.-mówi wpatrując się w ciebie. Odwzajemniasz jej uśmiech po czym przez chwilę zbierasz myśli i zaczynasz opowieść. Mówisz jej o każdym szczególe ,który znać powinna. Nie możesz już dłużej zatajać przed nią fragmentów jej życia. Musisz powiedzieć jej to właśnie ty bo nikt inny tego nie zrobi za ciebie. To tobie ufa, więc nie możesz jej zawieść.
*
Po długich namysłach i jeszcze dłuższych przygotowaniach nadszedł długo wyczekiwany przed nich dzień. Dzień trzynastego marca, oku dwu tysięcznego dziesiątego. Pogoda byłą idealna. Wszystko dookoła budziło się z zimowego letargu. Temperatura sięgała ponad dwudziestu stopni. Godzina czternasta w kościele Mariackim w rodzinnym mieście obojga jakim są Katowice. Brunet stoi przyodziany w dopasowanym smokingu nanosząc ostatnie poprawki na niesforną muchę. Po chwili oczy wszystkich zgromadzonych przenoszą się ku wejściu do świątyni w których pojawia się szeroko uśmiechnięta brunetka w białej sukni. Powoli pod ramię z równie szczęśliwym ojcem zmierza ku niemu. Po chwili ojciec przekazuje swoją najstarszą córkę jej ukochanemu ,który nie może oderwać od niej wzroku. 
 -Ja Grzegorz biorę Ciebie Alicjo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.- odmawia słowa małżeńskiej przysięgi po czym te same powtarza jego ukochana. Po dłuższej chwili nadchodzi punkt kulminacyjny całej liturgii jakim jest nałożenie obrączek.
 -Alicjo przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.-mówi po czym nasuwa na jej serdeczny palec obrączkę, a po chwili ona robi dokładnie to samo. Po zakończonej liturgii, przyjęciu wszelakich życzeń i prezentów już jako mąż i żona odbywają  swój pierwszy taniec. Delikatnie ujmuje jej dłoń i jej pas po czym w rytm ulubionej piosenki Aerosmith rozpoczynają taniec. Cało wesele mija niezmiernie szybko, tak samo jak tradycyjne już oczepiny. Obydwoje wychodzą grubo po czwartej nad ranem. Jednak nie od razu idą spać. Konsumują zawarty przez siebie związek badając swoje już tak dobrze znane ciała. Delektują się sobą, swoją bliskością. Jeszcze tego samego dnia po dziesiątej wracają na tradycyjne już poprawiny. Po ślubnym szaleństwie i zakończonym przez bruneta pierwszym sezonie w barwach rzeszowskiego klubu wyjeżdżają na całe dwa tygodnie z dala od wszystkich tylko we dwoje na Kretę. Na całe czternaście dni mieli siebie na wyłączność. Zwiedzali, wypoczywali, kochali. Byli po prostu ze sobą szczęśliwi. Żadno z nich niezapomnie nigdy najpiękniejszego dnia jakim był ich ślub. Ale też na długo zapamiętają drugą połowę lipca . Pewien lipcowy dzień ,który na długo zapadnie w ich pamięci.
 -Coś nie tak?-pyta widząc jej niewyraźną minę
 -Nie, wręcz przeciwnie.-uśmiecha się pogodnie- Muszę ci coś powiedzieć.
 -Co takiego?-pyta przenosząc na nią wzrok gdy ta siada tuż obok
 -Będziemy rodzicami.
Brunet nie posiadał się z radości. Dziecko był czymś o czym obydwoje niebagatelnie marzyli. Było spełnieniem ich najskrytszych marzeń. Z dumą obserwował promieniejącą żonę i jej wyraźnie rysujący się brzuch. Cieszył się na samą myśl o nim, ale chyba jeszcze bardziej na myśl ,że będzie to syn. Według lekarza prowadzącego ciąża przebiegała prawidłowo. Według niego. A z miesiąca na miesiąc ona czuła się co raz gorzej. W listopadzie, w drugim trymestrze ciąży i na dwa miesiące przed rozwiązaniem trafiła do szpitala. Miała silne bóle brzucha. Brunet był przerażony. Już dawno nie bał się tak bardzo. Bał się zarówno o żonę jak i o dziecko. Po długich czekaniach, zamartwianiu się wreszcie zjawia się lekarz.
 -Pan Kosok prawda?-pyta na co brunet przytakuje- Przykro mi, nie udało się nam uratować malucha.-mówi ze smutną miną- Ale może pan wejść do żony.
To był cios. Niewyobrażalny cios od życia. Jednak dla niej jeszcze większy. Długo nie mogła pozbierać się po tym co się wydarzyło. Zapewne gdyby nie jego wsparcie nie poradziłaby sobie z tym. Był dla niej ogromnym wsparciem w tych trudnych chwilach choć i jemu nie było łatwo. Choć byli w dalszym ciągu szczęśliwi ona nie chciała dziecka. Za dużo kosztowała ją poprzednia strata choć była ona przyczyną błędu lekarza nie jej choroby. Choć pragnął mieć dziecko nie naciskał na nią. Wiedział ,że potrzebowała czasu. Kiedy wydawało się ,że obydwoje tego pragną zdarzył się ten nieszczęsny wypadek, który przekreślił wszystko.
*
Doskonale widziałeś ,że to co powiedziałeś jej przed chwilą wprawiło ją w zdumienie i niemały w szok. Przez dłuższą chwilę milczała wyraźnie próbując zebrać myśli. Jednak przez dłuższą chwilę nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Wiedziałeś ,że jej matka nie wyznała jej tego. Byłeś tego niemal pewien. Wiedziałeś też ,że nie możesz tego przed nią ukrywać, że po prostu musisz być z nią szczery.
 -Ja.. Ja nie wiedziałam...-urywa spuszczając wzrok w dół ,a po chwili widzisz pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. Natychmiast siadasz tuż obok i obejmujesz ją. Ocierasz jej łzę i nieśmiale przytulasz ją do siebie. Siedzieliście tak dłuższą chwilę dopóki się uspokoiła.
 -Ty jedyny jesteś ze mną szczery. Moja matka nawet nie wspomniała ani słowem o tym ,że chcieliśmy być rodzicami. Twierdziła ,że chcieliśmy się rozwieść.-powiedziała ocierając łzy
 -Nie chciałbym byś znowu traciła kontakt z matką, ale nie było tak. Naprawdę byliśmy szczęśliwi. I to bardzo.
 -Wierzę ci.-odpowiada blado się uśmiechając po czym powtórnie zamykasz ją w swoich objęciach. Widzisz ,że cię teraz potrzebuje. Widzisz jak cierpi ,że jej własna rodzina nie pomaga jej w tej sytuacji w jakiej się znalazła. Wiesz ,że jesteś jej jedynym oparciem. Wiesz, że ci ufa. I nie chcesz jej zawieść. Właściwie nawet nie zauważasz kiedy zmęczona tym wszystkim zasypia w twoich ramionach. Zupełnie rozczulony jej widokiem bierzesz ją na ręce po czym niesiesz do sypialni. Tak kładziesz ją delikatnie na łóżku i przykrywasz kocem. 
 -Zasnęłam?-słyszysz jej zachrypnięty głos za sobą gdy tylko zmierzasz ku wyjściu. Odwracasz się w jej kierunku i kiwasz głową.
 -Śpij. To też twój dom.-uśmiechasz się
 -Zostaniesz?-pyta cicho. Zupełnie nie spodziewałeś się takiego pytania z jej strony. Jednak wiesz ,że nie chce być teraz sama. Nie po dawce takich informacji z własnego życia. Bez namysłu zgadzasz się i układasz się obok niej. Delikatnie wodzisz dłonią po jej kruczoczarnych włosach jak gdyby chcąc ją uspokoić. Wciąż nie możesz uwierzyć w to ,że jest i to tuż obok. Nie wierzysz wręcz jak blisko niej jesteś. Nie wierzysz ,że masz ją w swoich objęciach. Mógłbyś godzinami jej się przyglądać. Była tak spokojna i bezbronna. Okropnie za tym tęskniłeś. Momentami już przestawałeś wierzyć ,że kiedykolwiek jeszcze ta chwila nastąpi. A jednak myliłeś się. Choć była teraz tak blisko wiedziałeś ,że cały czas musisz walczyć. Nie mogłeś teraz odpuścić bo choć byliście ze sobą blisko miałeś na uwadze to ,że jej sąsiad, a zarazem twój klubowy kolega niezmiernie interesuje się jej osobą. Nie mogłeś pozwolić by zniszczył to co w takim trudzie i niemal w bólach budowaliście. Nie mogłeś pozwolić by ktokolwiek ci ją zabrał, a już na pewno nie on. Nie teraz gdy wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Nie teraz gdy szczęście jest już tak blisko. Była dla ciebie całym światem i nie pozwolisz by ktoś go zniszczył. Nie pozwolisz by ktoś pozbawił cię największego szczęścia w twoim życiu jakie cię spotkało. Za długo walczyłeś o to wszystko by pozwolić komuś to zabrać.

_______________________________________
Przepraszam za krótki rozdział :c Ale nie byłam już wstanie nic z siebie wycisnąć. Pojawia się trochę retrospekcji, dużo nowych, nieznanych dotąd faktów z życia państwa Kosoków.  Wiem, zapewne zastrzeliłam Was jednym z nich i to dosłownie. Jest też dawno nie widziana perspektywa Grzegorza. Wiem, że jest więcej dialogów niż to miałam w zwyczaju, ale mam nadzieję ,że nie psują one całości. 
Ocenę tego rozdziału pozostawiam już Wam bo jak dla mnie nie jest dobry, ale chyba mógł być też gorszy.
Pozdrawiam, wingspiker.
PS. Następny postaram się dodać w tym tygodniu, wszystko zależy ,że tak to ujmę od mojej dyspozycyjności, muszę też nanieść w nim kilka poprawek.
Przepraszam za obsuwę, ale oglądanie po nocach ligi światowej nie za dobrze wpłynęło na moje funkcjonowanie, uwierzcie. Teraz jednak powracam do żywych :)

poniedziałek, 15 lipca 2013

#Urywek siódmy

Just give me a reason,
Just a little bit's enough,
Just a second, we're not broken, just bent
And we can learn to love again
It's in the stars,
It's been written in the scars on our hearts
We're not broken, just bent
And we can learn to love again!
*

Czujesz się jak rozdarta emocjonalnie nastolatka. Masz dwadzieścia pięć lat, a momentami zachowujesz się tak irracjonalnie jak gdybyś miała te kilkanaście. Jesteś tak roztargniona emocjonalnie ,że nie wiesz nawet co podpowiada ci rozum ,a co serce. Te narządy toczą ze sobą wewnętrzny konflikt ,który ty drastycznie odczuwasz. Chodzisz struta. Nie czujesz się dobrze w tej całej sytuacji. O twoje względy zabiega dwóch jakże atrakcyjnych mężczyzn ,a ty nijak żadnemu z nich nie potrafisz odmówić. Nie potrafisz oprzeć się wdziękowi żadnemu z nich. Choć nie pasuje ci ten układ i za wszelką cenę chciałabyś się z niego wyplątać jednak nie potrafisz. Gdy już myślisz ,że powiesz 'dość' szatynowi to on zjawia się ze swoim cudownym uśmiechem i cała twoją starannie poukładana w głowie formułka obraca się w gruz. Wystarcza jedne, najdrobniejszy gest któregokolwiek z nich i masz kolana jak z waty. W zasadzie nie wiesz czy któregoś kochasz, nie wiesz czy w ogóle darzysz uczuciem. Jednak wiesz jedno. Obiecałaś coś sobie i wiesz ,że musisz słowa dotrzymać. Masz w końcu męża. To on zasługuje na szansę, nie przypadkowo poznany Amerykanin. Widzisz jak bardzo się stara byś nie stała się w jego życiu tylko i wyłącznie wspomnieniem. Widzisz jak walczy o to by ocucić uśpione głęboko w tobie uczucie. Widzisz jak każdego dnia walczy o to byś znów patrzyła na niego spojrzeniem pełnym uczucia, pełnym miłości, zupełnie tym samym jakim on patrzy na ciebie. Zdajesz sobie sprawę ,że jego walka nie idzie na marne. Nie patrzysz już na niego jak na nieznajomego gościa. Patrzysz na niego jak na kogoś zupełnie bliskiego. Tylko pytanie, czy aż tak bliskiego? Nie chciałaś przekreślać tego wszystkiego o co tak długo zabiegał jakąś toksyczną znajomością. Jednak chcieć to niemal przeciwieństwo w twoim wypadku do móc. Choćbyś nie wiesz jak starała się unikać Amerykanina to i tak wpadałaś na niego ogromną liczbę razy.
 -Ala, może dasz się zaprosić na kawę?-pyta gdy mijasz go na klatce schodowej jedynie blado się uśmiechając
 -Przepraszam cię Paul, ale nie mogę. Mam dużo pracy.-odparłaś. To ostatnio stało się twoją stała wymówką wobec jego osoby, ale nie potrafiłaś niczego bardziej sensownego wymyślić. Nie czułaś się dobrze okłamując go jednak wiedziałaś ,ze tak będzie w zupełności lepiej, zarówno dla ciebie jak i dla niego. Czym prędzej wyszłaś z klatki schodowej. Biorąc haust zimnego, jesiennego powietrza skierowałaś się w kierunku miejsca swojej pracy. Miałaś jednak nieodparte wrażenie ,że ktoś za tobą idzie. Gdy ty przyśpieszałaś kroku, owa osoba również, gdy zwalniałaś nieznajomy robił to samo. Po chwili wreszcie gdy zbierasz się na odwagę nie kryjesz zaskoczenia jego widokiem.
 -Paul mówiłam, mam pracę.-mówisz widząc jego osobę
 -Dlaczego mnie unikasz?-pyta bez zbędnych ceregieli wprawiając w lekkie zakłopotanie- Nie zaprzeczaj ,że tak nie jest.
 -Bo boje się ,że to za daleko zajdzie.-odpowiadasz również bez większych skrupułów co wywołuje delikatny uśmiech na jego twarzy.
 -Dlaczego się boisz? Przecież to nic złego.-wzrusza ramionami
 -Bo nie mogę.-dodajesz- Mam męża.
 -Męża można zawsze zmienić.-uśmiecha się zawadiacko.
Dziwi cię w zupełności jego bezpośredniość. Dziwi, a zarazem intryguje. Pewnie brnęłabyś w to dalej, ale w twojej głowie zapaliła się w odpowiedniej chwili czerwona lampka. Dość chłodno żegnasz się z nim po czym znikasz za rogiem. Nie potrafisz skupić się na pracy. Kiedy ty próbujesz zniechęcić go do siebie jego ciągnie do ciebie jeszcze bardziej. Nawet fakt ,że twoim mężem jest jego kolega z drużyny wydaje mu się wcale nie przeszkadzać. Boisz się do czego on będzie w stanie się posunąć. A wiesz ,że nie cofnie się przed niczym dopóki wreszcie nie dostanie tego czego chce. Czuje to ,że nie potrafisz mu się oprzeć i perfidnie to wykorzystuje. Wykorzystuje twoją słabość do jego osoby, twoją uległość. To śmieszne jak uległym stworzeniem jest człowiek. Ulega różnego rodzaju pokusom, zachciankom, uczuciom, pożądaniu. Nie wyobrażasz sobie ,że mogłabyś oddać się pokusie jaką jest sama jego osoba. Choć niemiłosiernie cię kręcił, choć nie raz fantazjowałaś o nim ,wiesz ,że musisz tego zaprzestać. I wtedy przed oczami pojawia się uśmiechnięty brunet. Fantazjowanie o dwóch mężczyznach nie wydaje ci się być do końca normalnie. Czujesz się jak jakaś pieprzona nimfomanka wodząc ich dwóch za nos. I to dosłownie. Doskonale widzisz jak obydwaj na ciebie patrzą, Z tym wyjątkiem ,że twojemu sąsiadowi wydaje się ,że będziesz panienką do łóżka i nic poza tym, a temu drugiemu naprawdę na tobie zależy. Chciałabyś by tobie zależało na którymś z nich równie mocno, wtedy nie było by w tobie tyle niepewności.
 -On cię pożera wzrokiem.-zauważa Gabriela kiedy siedzicie na trybunach hali Podpromie
 -Kto taki?-mrużysz oczy
 -Jeden i drugi.-chichocze- Ale proszę cię, nie rób tego Grześkowi. Wiem ,że Paul to naprawdę przystojny i pociągający mężczyzna, ale pamiętaj ,że wciąż masz męża ,któremu na tobie zależy. Daj mu szansę.
Gdyby wiedziała co tak naprawdę siedzi w twojej głowie. Widzisz jak Grzesiek się stara o twoje względy, widzisz jak o ciebie walczy. Jednak z drugiej strony masz okrutnie pociągającego Amerykanina ,który momentami pożera cię niewyobrażalnie wzrokiem. Kiedy po meczu podchodzisz do band reklamowych żeby przywitać się z brunetem czujesz wzrok szatyna na sobie. Uciekasz od jego spojrzenia bo wiesz ,że to nie mogłoby skończyć się za dobrze. Chcąc uciec od spotkania jego osoby gdy brunet proponuje ci spotkanie bez zastanowienie zgadzasz się.
 -Ala, spotkamy się?-słyszysz dźwięczny głos szatyna za sobą gdy wychodzisz sali
 -Przepraszam Paul, ale nie mogę.-odpowiadasz po czym odwracasz się na pięcie i wychodzisz z sali. W oczekiwaniu na osobę Grześka nerwowo przestępujesz z nogi na nogę nie chcąc spotkać szatyna. Serce wali ci jak oszalałe gdy widzisz go wyłaniającego się z sali i idącego w twoim kierunku. Odczuwasz ogromną ulgę gdy ubiega go brunet po czym udajecie się w kierunku jego auta. Jak prawdziwy gentleman otwiera ci drzwi. Może nie udajecie się na żadną wytrawną kolację, ale jego kuchnia w zupełności cię satysfakcjonuje.
 -W zasadzie jeszcze nie wiem niemal najważniejszej rzeczy z naszego życia.-rzucasz gdy kosztujecie czerwonego wina na salonowej kanapie
 -Pytaj o co tylko chcesz.-odpowiada
 -Zakładam ,że to ty oświadczyłeś się mi nie na odwrót.
 -Tak też było.-śmieje się
 -Opowiesz mi jak to wyglądało?-pytasz na co on przytakuje głową i zaczyna opowieść.
*
Pomimo napiętego grafiku szatyna udaje im się wyjechać choć na chwilę. Uciec od rzeczywistości, nacieszyć się tylko sobą. Nie są to może za wyszukane wakacje. Ich wybór pada na polskie morze, które ona szczerze uwielbia. Mają cały tydzień tylko dla siebie. Tydzień niezwykłej bliskości. Żadno z nich nie ma złudzeń ,że to te jedyne. Są w sobie zakochani po uszy. Nie ma minuty by nie jedno nie myślało o tym drugim. Są ze sobą niewyobrażalnie szczęśliwi. Pomimo upływu już kilku wspólnych lat w dalszym ciągu darzą się ogromnym uczuciem. Wszyscy dookoła wróżą im wspaniałe wspólne życie. Wszyscy od dawna wróżą im wspólną przyszłość, cudowny ślub i dzieci. Obydwoje są pewni w stu procentach ,że chcą spędzić ze sobą resztę życia. Tylko do tegoż faktu brakuje im jednego. Brakuje im  niezwykle poważnego kroku bruneta ku temu by jego ukochana została jego żoną. Nigdy w życiu tak nikogo nie kochał, a mimo to nie wiedzieć czego boi się. Postanawia wreszcie zebrać się na odwagę. Postanawia wreszcie zrobić to na co zapewne ona tylko czeka. Ileż razy grał mecze o wysoką stawkę, a nie potrafi oświadczyć swojej dozgonnej miłości kobiecie swojego życia. 
Jednego z ostatnich dni spędzonych w Sopocie, wieczorem spacerują nieprzerwanie trzymając się za ręce po słynnym sopockim molo. Jak zwykle ona mówi jak najęta, zachwycając się okolicą, a ona uważnie słucha. Uwielbiał jej słuchać, mógł robić to godzinami. Choć była okropną gadułą to właśnie w niej uwielbiał. 
 -Coś się stało?-pyta brunetka gdy ten zatrzymuje się
 -Właściwie to.. tak.-odpowiada po czym ujmuje jej dłoń- Ala chcę żebyś wiedziała ,że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Każdy kolejny dzień spędzony z tobą jest cudowny, a każdy spędzony z dala od ciebie jest udręką. Chcę codziennie budzić się u twojego boku. Chcę wspierać cię tak samo jak ty wspierasz mnie w tym co robię. Cieszyć się i smucić razem z tobą. Chcę dawać ci ogromną siłę jaką dajesz mi ty. Chcę z tobą być, chce się z tobą zestarzeć. Nie potrafię bez ciebie funkcjonować. Kocham cię, najbardziej na świecie. Ala..-uklęka na kolano przed zupełnie zszokowaną brunetką- Zostaniesz moją żoną?
Na odpowiedź nie musi czekać długo. Otrzymuje ją niemal natychmiast. Otrzymuje ją w postaci czułego pocałunku swojej ukochanej, która wpada w jego ramiona i szepcze mu urocze "Chcę Grzesiu."  Brunet więc tryska szczęściem. Trzyma właśnie w swoich ramionach swoje największe szczęście, swoją największą miłość. Miłość, która sprawiła ,że nawet siatkówka będąca wielką częścią życia zeszła na dalszy plan. Liczyła się tylko i wyłącznie ona. Nie mógł doczekać się kiedy zostanie jego żoną. Trzynastego dnia marca dwa tysiące dziesiątego roku. Dnia w którym stanie się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
*
Gdy widziałaś z jakim uczuciem opowiada ci to wszystko nie wyobrażałaś sobie ,że mogłabyś go w jakikolwiek skrzywdzić. Czułaś ,że jesteś mu coś winna. Kiedy na ciebie spoglądał wzrokiem pełnym miłości i tęsknoty nie czułaś już skruchy. Z każdym kolejnym zamienionym z nim słowem, z każdym kolejnym spojrzeniem, z każdym kolejny nawet najdrobniejszym gestem z jego strony zaczynałaś coś czuć. Nie był już tylko gościem ,który twierdził ,że jest twoim mężem czy znajomym. Właśnie zaczynało się rodzić w tobie uczucie. Nie wiedziałaś czy to aby na pewno to jakim darzy cię on. Ale nie czułabyś ścisku w żołądku za każdym razem kiedy go widzisz gdyby był ci zupełnie obojętny. Wiedziałaś ,że coś na rzeczy musi być. 
W zasadzie nie zorientowaliście się kiedy nadeszła dwudziesta druga. Kiedy on proponuje ci ,że cię odprowadzi nie masz nic przeciwko. Idziecie obok siebie opustoszałymi już ulicami Rzeszowa. Kątem oka widzisz ,że na ciebie patrzy. W zasadzie ty robisz to samo gdy tylko odwraca wzrok. A kiedy opuszki waszych palców się spotykają obydwoje się peszycie. Zachowujecie się jak zauroczone sobą nastolatki. Kiedy zatrzymujecie się pod twoją klatką nie potrafisz tak po prostu odejść. Kiedy spoglądasz w jego czekoladowe, wesołe oczy zaczynasz w nich tonąć. W zupełności nie wiesz co się z tobą dzieje. Nie potrafisz oderwać od niego wzroku. Nie peszy cię to gdy nieśmiało przysuwa się bliżej ciebie. Wręcz przeciwnie. Gdy znajduje się zaledwie kilka centymetrów od ciebie delikatnie kładziesz swoją dłoń na jego torsie na co ten delikatnie się uśmiecha. Zbliża się do ciebie jeszcze bardziej tak ,że dzielą was milimetry. Czujesz jego oddech na sobie. Chwilę uniesienia przerywa wam powracający nie wiadomo skąd Lotman. Jednak nie odskakujecie od siebie tylko obserwujecie na jego poczynania. Mierz waszą dwójkę wzrokiem. Nie wygląda na zadowolonego z sytuacji w jakiej was zastał. Wymienia krótkie uprzejmości po czym znika w klatce, a ty powtórnie przenosisz wzrok na bruneta. On delikatnie ujmuje swoją dłonią twój policzek. Kiedy próbujesz coś powiedzieć on cię ubiega- Nie mów nic.-mówi cicho. Przymykasz oczy, a po chwili czujesz jego wargi na swoich. Całuje cię tak delikatnie jakby bał się ,że zaraz mu uciekniesz. Ale ty nie zamierzasz uciekać. Za chwilę odprowadza cię pod same drzwi twojego mieszkania. Żegnasz się z nim mówiąc urocze "Dobranoc Grzesiu" po czym przymykasz drzwi. Jednak nie potrafisz wyrzucić tego co między wami zaszło w głowy. Twoje myśli skupiają się wokół jego osoby. Z letargu wyrywa cię ciche pukanie do drzwi. Masz nadzieję ,że nie będzie to twój sąsiad. Gdy tylko otwierasz pojawia się on. Zamyka zwinnym ruchem drzwi po czym przywiera cię do ściany i zaczyna całować. Pocałunek nie jest już tak delikatny jak przed kilkoma minutami. Całuje zachłannie i niezwykle czule. Jest niezwykle spragniony twojej bliskości. 
 -Powiedz ,a przestanę.-mówi, jednak ty nie chcesz by przestawał. W zupełności oddajesz się chwili. 
Kiedy otwierasz nazajutrz oczy widzisz widniejącą na zegarku godzinę ósmą z minutami. Może byłby to dla ciebie normalny poranek gdyby nie jeden fakt. Czułaś czyjąś rękę obejmującą cię w pasie i czyjś oddech na karku. Gdy odwracasz się widzisz pogrążonego w śnie bruneta. Za chwilę jednak przytomniejesz i przypominasz sobie ,że za kilka minut musisz być w pracy. Delikatnie wyswabadzasz się z jego objęć po czym gnasz pędem  kierunku łazienki. W ekspresowym tempie doprowadzasz się do porządku po upojnej nocy i w biegu bierzesz kęsa kanapki i łyka kawy. Na stole zostawiasz kartkę z następującą informacją "Przepraszam ,że uciekłam, ale wiedz ,że nie od Ciebie. Praca wzywa. Dziękuję. Ala."
Po czym wychodzisz do pracy po cichu zamykając drzwi. Na swoje nieszczęście spotykasz Amerykanina witającego cię sztucznym uśmiechem i nie wypowiadającego ani słowa. Zbytnio nie przejmujesz się jego humorami. Równo o dziewiątej wpadasz do biura. Nie uchodzi to uwadze Gabrieli, która niemal natychmiast zjawia się u ciebie w gabinecie.
 -To nie podobne do ciebie żebyś wpadała równo o czasie do pracy. Tak samo jak nieodbieranie telefonu. Z resztą nie tylko ty nie odbierałaś wczorajszego wieczoru.-uśmiecha się licząc na to ,że coś jej opowiesz na temat wczorajszego wieczora. Ty jednak nie wyrzucasz tego z siebie tylko obdarowujesz ją uśmiechem.
 -Po prostu zaspałam.-odpowiadasz gorliwie poszukując jednego z projektów wśród sterty papierów
 -Zapytam wprost. Bo żadne z was wczoraj nie odbierało. Czy wy coś ?-pyta przyjaciółka ,a ty na wspomnienie tych wydarzeń uśmiechasz się sama do siebie. Z początku ona wydaje się nie rozumieć, jednak po chwili dochodzenia pojmuję aluzję z twojej strony i ściska cię z całych sił.
Nie wiesz czy uczucie ,którym pałałaś kiedyś do niego odżyło. Szczerze w to wątpisz. Jednak zaczęło się ono rodzić w tobie na nowo. Jeszcze kilka miesięcy temu nie czułaś tego przyjemnego ścisku w żołądku kiedy był obok, nie uśmiechałaś się na samą myśl o nim. Z każdym kolejnym spotkaniem, z każdym kolejnym gestem, każdym kolejnym uśmiechem czułaś co raz więcej. Obojętność jaką go darzyłaś już dawno poszła w niepamięć. Powoli zaczynałaś odkrywać to za co tamta Ala tak bardzo go pokochała. Powoli zaczynałaś pojmować fenomen waszej wielkiej miłości sprzed wypadku. Bałaś się ,że coś, a właściwie ktoś może zburzyć to co zdążyliście już poukładać. Zburzyć tą małą wieżę jaką wspólnie z ogromnym trudem zbudowaliście. Bałaś się ,że jeden niepożądany ruch może spowodować jej runięcie. Bałaś się ,że znów wrócisz do punktu wyjścia. Bałaś się. Twój nieodzowny towarzysz strach, znów zameldował się i przysłaniał zdrowy rozsądek.
________________________________________________
Przepraszam ,że tyle kazałam Wam czekać na coś nowego, ale zepsute wifi w ośrodku niestety mnie do tego zmusiło. Przykro mi ,że tak wyszło i to bardzo. Jednak powracam do Was z głową pełną nowych pomysłów na nowe rozdziały, więc może i ta przerwa wyjdzie z pożytkiem dla obu stron. Wakacje w Italli uważam za niezmiernie udane, co dzień prawie po 40 stopni, słoneczko, plaża, włoskie specjały, zwiedzanie Rzymu, coś wspaniałego :) Aż żałuję ,że to tak szybko minęło! Ale pora wrócić do rzeczywistości i nadrabiania zaległości :)
Ściskam, wingspiker.
PS. Zapraszam na nowość w moim wykonaniu tutaj.

środa, 3 lipca 2013

Bardzo ważna informacja!





Wiecie o tym, że wingspiker wybyła na wakacje. Miała dodawać co jakiś czas rozdział na bloga, ale niestety uniemożliwiło Jej to niesprawne WiFi. Dokładnie nie wie kiedy WiFi zostanie naprawione i czy w ogóle tak będzie, dlatego chciała Was bardzo przeprosić i prosić o wytrwałość do czasu aż owy sprzęt zostanie naprawiony lub do Jej powrotu! ;)




Pozdrawiam, inaccessiblegirl





czwartek, 27 czerwca 2013

Ważna informacja!

Piszę do Was z pewną informacją. Jak wiecie wyjeżdżam w poniedziałek na całe dwa tygodnie do Włoch i wracam dopiero w okolicach czternastego lipca. Jako ,że nie chcę Was zostawiać na dwa tygodnie bez rozdziału napisałam ich kilka do przodu. Nie wiem jak będzie z moim dostępem do internetu tj. wifi, choć ratuje mnie pakiet internetu nie wiem w jakich dniach będę one dodawane. Wszystko zależy już od mojej dyspozycyjność. Postaram się przez ten okres dodać ze trzy rozdziały. Jednak nie będę miała możliwości Was informować, więc tyle ,że będziecie musiały same tu od czasu do czasu zaglądać. Nie wiem czy przed wyjazdem pojawi się tu jeszcze jakiś rozdział. Wszystko zależy czy uda mi się jeszcze stworzyć z jeden, lecz nie obiecuję. Więc jeśli nie odezwę się do końca tego tygodnia to już dziś chcę życzyć wam cudownych wakacji i przede wszystkim dobrej pogody od przyszłego tygodnia.

Ściskam, wingspikerr.

PS. Jeśli byłaby jedna osoba chętne mi troszeczkę pomóc przez ten okres prosiłabym o kontakt pod tym postem :)

piątek, 21 czerwca 2013

#Urywek szósty.

On one more story left untold
One more sunset that won't turn gold
This lonely is killing me
Don't see what I can't quite reach
I won't be able to come to shore when I'm
Lost floating like a boat in the ocean
The midnight starlight won't shine anymore.
  *

Nie było dnia byś nie biła się z myślami. Kiedy wydawało ci się ,że wyszłaś na prostą, że teraz w twoim życiu wszystko będzie dziać się tak jak powinno nagle wszystko zwariowało. Zwariowało, ale głównie twoje serce, które toczyło zaciętą walkę z rozumem. Każdy z tych narządów popychał cię do czegoś innego. Każdy podsuwał inne rozwiązanie tej fatalnej sytuacji. Nie wiedziałaś który ma racje. Nie wiedziałaś co masz robić. Nie chciałaś żyć w tym błędnym kole. Musiałaś coś wreszcie zrobić jednak nie potrafiłaś. Kiedy wydawać się mogło ,że już podjęłaś decyzję najlepszą z możliwych nagle zjawiał się któryś z nich. Nie powiesz co właściwie czułaś do jednego i drugiego i czy w ogóle istniało jakieś uczucie jakim ich darzyłaś, ale na pewien sposób każdy z nich był w pewnym sensie dla ciebie ważny. Każdy wnosił w twoje życie coś ważnego. Doskonale wiedziałaś ,że nie czynisz dobrze wodząc jednego i drugiego. Wiedziałaś ,że musisz się zdecydować. Tylko nie do końca wiedziałaś na co. Nie wiedziałaś czy brnąć w życie tamtej Ali, czy za wszelką cenę próbować jakoś egzystować przy brunecie, czy może zacząć pisać swoją kartę życia zupełnie na nowo, z kimś kogo pokochasz. Nie miałaś jednak żadnej gwarancji ,że nie pokochasz Grzegorza, ale również nie miałaś jej na to ,że go pokochasz. Jakiej decyzji byś nie podjęła wiązała się z poważnymi zmianami. Przysięgłaś sobie i tamtej Ali, że zawalczysz do samego końca o to co kiedyś było między tobą, a brunetem, że choć spróbujesz. Kiedy wydawało ci się ,że to zmierza w dobrym kierunku nagle zjawił się w twoim życiu ni stąd ni zowąd szatyn. W zasadzie nie wiedziałaś czy któregokolwiek z nich darzysz jakimś uczuciem, a jeśli tak to jakim? Byłaś zupełnie skołowana, a co gorsze bałaś się o tym z kimkolwiek porozmawiać. Zdajesz sobie sprawę ,że gdybyś wyjawiła ten cały mętlik Gabrieli zdrowo by cię zbeształa za to co właśnie robisz, jednak to wszystko jest silniejsze od ciebie, nie potrafisz przestać. Nic nie poradzisz na to ,że gdy tylko zjawia się szatyn masz jeszcze większy mętlik w głowie. Choć starasz się z całych sił go unikać i tak na niego wpadasz, jakby na złość jeszcze częściej. Kiedy już otwierasz usta żeby powiedzieć mu ,że to nie ma sensu, on cię uprzedza obdarowując jakimś komplementem, który od razu miesza ci w głowie. Nic nie poradzisz ,że tak na ciebie działa. Nic nie poradzisz ,że zupełnie intryguje cię jego postać. Nic nie poradzisz kiedy chcesz by brunet zaczął wreszcie coś robić prócz odwiedzin od czasu do czasu i błahej wiadomości tekstowej i jakoś zaprzestał temu ,że zamiast być bliżej niego oddalasz się. Zupełnie tego nie rozumiesz, ale chyba nigdy nie zrozumiesz mężczyzn, a ponoć to kobiety są skomplikowanymi stworzeniami. Dlaczego nie mógł tak o ciebie zabiegać jak szatyn? Dlaczego dotychczas tak walczył, a teraz nagle tego zaprzestał. Nie rozumiałaś tego w zupełności.
 -Grzesiek się odzywał?-pyta blondynka dopijając czarny napój w filiżance
 -Rzadko to robi.-odpowiadasz wzruszając obojętnie ramionami
 -Ty żartujesz?-pyta zupełnie zdziwiona
 -Nie.-kręcisz głową- Zachowuje się jakby miał daleko gdzieś to wszystko i przede wszystkim mnie.
 -Wiesz ,że tak nie jest.-dodaje ciągle będąc z niemałym szoku
 -A może jest?-pytasz- Może uznał ,że nie warto?
 -Trudno ci o to go spytać?
 -Nie chcę mu się narzucać.-odpierasz- Jeśli woli żyć po nowemu nic nie poradzę.
 -Mówisz jakbyś...-urwała przyglądając ci się przez chwilę- Nie powiesz mi chyba ,że ten rozdział już zakończyłaś.
Przez następne dwadzieścia minut wywodziła się na temat jakie to nieodpowiedzialne i dziecinne. Szczerze powiedziawszy nie słuchałaś do końca tego co mówiła. Patrzyłaś tępo przed siebie. Dopiero po tym ,że czasie zauważyła ,że masz głęboki gdzieś jej wywód i ucichła mierząc cię siarczystym wzrokiem. Nie patrzyła przyjaźnie jak dotychczas, na jej twarzy malował się wyraźny niepokój. Za dobrze cię znała by dała się zwieść kiedy zapytała czy aby na pewno wszystko w porządku. Zbyt dobrze cię znała by nie zauważyć twojego wewnętrznego rozdarcia.
 -Masz kogoś.-nagle rzuca na co ty przeczysz kręcąc głową.- Spodobał ci się ktoś, mam rację?-na to już pytanie musiałaś odpowiedzieć twierdząco. Nie spodziewałaś się takiej reakcji z jej strony. Nie krzyczała, nie błagała, nie była nawet zła. Westchnęła cicho patrząc gdzieś daleko przed siebie. Po kilku dłuższych chwilach ciszy wstała bez słowa i wyszła z mieszkania. W zupełnym osłupieniu siedziałaś jeszcze blisko pół godziny. Nie wiedziałaś po prostu co ze sobą zrobić. Nie potrafiłaś się na niczym skupić, a właściwie przecież nic ci nie powiedziała. I to chyba właśnie było najgorsze. Ta cisza i jej wzrok. To mówiło wszystko. Czułaś się fatalnie. Chciało ci się w jednej chwili płakać ze złości, a z drugiej z bezsilności. Zbyt wiele na ciebie spadło. Zbyt wiele na twoje wątłe barki do uniesienia. Zbyt wiele myśli, zbyt wiele wszystkiego. Przytłaczało cię to i przerastało kilkukrotnie. Byłaś bezsilna wobec własnego życia.

*
Dlaczego byłeś tak obojętny wobec niej? Dlaczego po tym wszystkim gdy masz szanse na nowo sprawić by cie pokochała nie robisz nic? Dlaczego nie walczysz o miłość swojego życia? Doskonale wiesz ,że nagle sama z siebie cię nie pokocha,a do tego nie ułatwiasz jej tego. Wręcz przeciwnie. Masz poczucie ,że zamiast być bliżej oddalasz się od niej tracąc wszelaką szansę na to ,że jeszcze będzie jak kiedyś. Potrafiłeś się nie odzywać do niej po kilka dni, a potem wysilałeś się jedynie na głupiego i mało treściwego smsa. Nie wiedziałeś dlaczego tak postępujesz. Marzyłeś o tym by jeszcze kiedykolwiek móc trzymać ją w swoich objęciach, by kiedyś poczuć znów cudowny smak jej malinowych ust, by znów mieć ją przy sobie. Jednak na chwilę obecną to tylko sfera odległych marzeń. Kiedy wydawało ci się, że wszystko jest na dobrej drodze musiałeś wyjechać na mistrzostwa Europy. Po tym wydarzeniu wszystko to co przyszło ci czy raczej wam z tak wielkim trudem wróciło do poprzedniej formy. Boli cię to ,że tak właśnie się stało i widzisz ,że ją również. Nie potrafisz się zebrać do kupy od dnia kiedy spytała cię kim właściwie jesteś. Jesteś wrakiem psychicznym człowieka, twoje życie towarzyskie powoli umierało śmiercią naturalną ,a ty zamiast walczyć o kobietę ,którą kochasz z całego serca siedzisz bezczynnie oczekując na cud. A wiesz ,że ten cud może nie nastać nigdy, a potem będziesz żałował ,że nie zrobiłeś w zupełności nic. Jakoś nie potrafisz się w żaden sposób zmotywować do działania. A wiesz czym to może zaskutkować. Możesz ją stracić, na zawsze.
 -Jesteś idiotą, wiesz o tym?-wita cię w drzwiach blondynka
 -Mi też cię miło widzieć.-odpowiadasz
 -Kretynie zamiast tu siedzieć i się obijać powinieneś być u niej!-podnosi ton
 -Do czegoś zmierzasz?-pytasz
 -Byłam dopiero u niej. I jeśli do cholery nie zaczniesz czegoś robić stracisz ją Grzesiek, na zawsze.-odparła- Naprawdę tego chcesz?
To śmieszne, że powtórnie do walki o własną żonę motywuje cię przyjaciółka i sam nie potrafisz tego zrobić.  Gotuje się w tobie gdy dowiadujesz się od niej ,że kogoś poznała. Masz ochotę wybuchnąć ze złości. Ale nie ze złości na nią, na samego siebie. Właśnie doprowadzasz sam do istnej katastrofy i realizacji najczarniejszego scenariusza.
 -Błagam cię, zrób coś bo tracisz ją na własne życzenie.-dodała wychodząc i klepiąc cię pokrzepiająco po ramieniu. Obiecałeś jej walczyć, a tymczasem co robisz? Zachowujesz się jak ostatni kretyn pozwalając jej na ułożenie sobie życia w którym powoli brakuje dla ciebie miejsca. To była ostatnia rzecz do jakiej chciałbyś doprowadzić. Pod wpływem impulsu dość niewyjściowy dres zamieniasz na nieco lepsze odzienie i wychodzisz z domu. Kiedy stoisz pod jej blokiem czujesz niemały strach. Bierzesz głęboki oddech i wchodzisz na drugie piętro i pukasz do drzwi o numerze dwanaście. Po krótkiej chwili otwiera je ona. Nawet lekko rozczochrana w rozciągniętym dresie i przy dużej koszulce niemiłosiernie cię pociąga. Obdarza cię nieco wymuszonym uśmiechem i niemałym zdziwieniem twoją osobą tutaj.
 -Masz jakieś plany na ten wieczór?
 -Właściwie jest popołudnie.-poprawia cię z uśmiechem- Jak widzisz nie.-dodaje po chwili
 -Dasz się gdzieś zaprosić?-pytasz oczekując jej odpowiedzi
 -A dasz mi pięć minut? Góra dwadzieścia.-odpiera na co ty przystajesz i schodzisz na dół i siadasz na ławce oczekując na nią. Zaczynasz nucić coś pod nosem cierpliwie oczekując na brunetkę. Nagle zauważasz znajomą postać mężczyzny idącą nieopodal. Zatrzymuje się on gdy tylko cię dostrzega. Jest nie mniej zaskoczony twoją osobą niż ty.
 -Paul.-wymawiasz wreszcie jego imię podając mu rękę
 -Co tu robisz stary?-pyta poprawną angielszczyzną
 -Czekam na kogoś.-odpowiadasz beznamiętnie
 -Zgaduję ,że na jakąś panią.-śmieje się w charakterystyczny dla siebie sposób
 -Właściwie to tak, na żonę.-odpowiadasz ,a on wygląda na zdziwionego
 -Nie wiedziałem ,że masz żonę.-odpowiada.
Wasza rozmowa ustaje gdy tylko dostrzegasz wychodzącą z klatki schodowej brunetkę. Na twojej twarzy pojawia się uśmiech gdy widzisz jej nieco speszony uśmiech. Dziwisz się gdy wita się z twoim poprzednim rozmówcą, a ten powtórnie wyraża zdziwienie stanem cywilnym z kolej twojej żony. Zupełnie nie podoba ci się fakt ,że pożerał ją wręcz wzrokiem. Gotowało się w tobie gdy widziałeś jak na nią patrzył. Wtedy wiedziałeś zdecydowanie ,że ma on wobec kobiety twojego życia jakieś plany tylko rzecz jasna nie wyrazi ci on ich. Nie pozwolisz by byle kto ci ją zabrał. Nie pozwolisz mu na to za nic w świecie. Kiedy wreszcie twój kolega z drużyny odchodzi brunetka pyta gdzie ją zabierasz, a gdy odpowiadasz ,że to niespodzianka wyraża swoje podekscytowanie. Zachowuje się w twoim towarzystwie zupełnie naturalnie. Nie ma już tych sztywnych, sztampowych odpowiedzi i wymuszonego uśmiechu na twarzy. Rozmawia z tobą jak z przyjacielem, widzisz ,że nie peszy jej już twoje towarzystwo. Kiedy przepraszasz ją za to ,że nie odzywałeś się do niej ona najzwyczajniej w świecie stwierdza ,że nic się nie stało. Zabierasz ją do miejsca dla was niegdyś wyjątkowego, do miejsca gdzie zabrałeś ją po raz pierwszy gdy przeprowadziliście się już wspólnie do Rzeszowa już jako mąż i żona. Kiedy wchodzicie do środka miejsca wyglądającego jak wyjęte rodem z lat młodości waszych rodziców stwierdza ,że jest tu fenomenalnie. Zamawiacie to samo co wtedy. Siedzicie też w dokładnie tym samym miejscu co wtedy. Nawet rozmawiacie zupełnie jak wtedy. Przez moment wydaje ci się ,że ten wypadek był jedynie chorym wymysłem twej wyobraźni. Mógłbyś godzinami przyglądać się jej przyglądać. Obserwować jak się uśmiecha, jak niesforne kruczoczarne kosmyki włosów przesłaniają jej twarz. Uwielbiasz nawet kiedy żadne z was nie zabiera tylko toczycie walkę na spojrzenia i gdy wygrywasz, ona okropnie uroczo się peszy. Kiedy idziecie obok siebie parkową alejką masz ogromną ochotę tak po prostu zamknąć ją w swoim uścisku nie wypuszczać. Spoglądasz na nią ukradkiem i widzisz ,że ona robi to samo.
 -Nie chcę żebyś pomyślała ,że mi nie zależy.-wypalasz nagle
 -Dlaczego tak sądzisz?-marszczy brwi wyglądając przy tym niezmiernie uroczo
 -Bo nie odzywałem się za często. Po prostu dla mnie ta całą sytuacja jest równie trudna co dla ciebie i cały czas staram się z tym oswoić. Nie wiem czy ty w dalszym ciągu tego chcesz, ale chcę by było jak kiedyś.
 -Nie wiem jak było kiedyś, ale nie bój się, obiecałam ,że spróbuję, więc właśnie to robię.-uśmiecha się łagodnie co powoduje ,że czujesz w pewnym sensie ulgę. Bo w pewnym sensie wiesz ,że nie zamknęła wasze wspólnego rozdziału, choć nie masz pewności ,że nie ulega wdziękom Amerykanina. Doskonale wiesz ,że musisz właśnie teraz działać. Musisz po prostu przypomnieć jej sercu to czego nie pamięta rozum. Musisz sprawić by pokochała cię na nowo, a nie żyć złudną nadzieją, że odzyska pamięć bo liczysz się z tym ,że to nie nastąpi za szybko bądź też w ogóle. Próbujesz i w dalszym ciągu będziesz próbował ocucić w niej te uczucie. Będziesz walczył o nią jak lew, nie pozwolisz by kumple z drużyny zabrał ci to co masz w życiu najcenniejszego.
 -Wierzysz w to ,że się uda?-pyta cicho
 -Wierzę i to bardzo.-odpowiadasz posyłając jej uśmiech
 -A w to,że jeszcze.. sobie przypomnę?
 -Szczerze mówiąc sam nie wiem. Chciałbym, ale zdaję sobie sprawę z tego, że to może nie nastąpić.-odpowiadasz, a ona kiwa głową. Przez resztę spaceru właściwie nie wiele rozmawiacie. Jeśli już to padają jakieś pojedyncze, błahe słowa. Nie potrafisz oderwać od niej wzroku. Mimo to peszysz się nie mniej niż ona gdy opuszki waszych palców stykają się. Czujesz się jakby było to wasza pierwsze spotkanie, jak wasza pierwsza randka. W zasadzie można uznać to za waszą drugą pierwszą randkę. I masz ogromną nadzieję ,że nie ostatnią. Tuż po dwudziestej drugiej odprowadzasz ją pod ten sam blok pod którym spotkałeś Paul'a. Stoicie dłuższą chwilę nie wypowiadając ani słowa. Najpierw wypowiada ciche 'dziękuję', a potem niemiernie urocze 'dobranoc'. Odwraca się na pięcie i już ma zniknąć za drzwiami klatki kiedy po prostu łapiesz ją za rękę. Chwilę stoi bezruchu, po czym odwraca się delikatnie się uśmiechając. Powtórnie wypowiada 'dobranoc' zdecydowanie szerzej się przy tym uśmiechając i delikatnie puszcza twoją dłoń. Zanim całkowicie znika z twojego pola widzenia jeszcze raz odwraca się spoglądając w twoją stronę. Dopiero po dłuższej chwili odchodzisz w kierunku domu. Z ust nie schodzi ci uśmiech. Po tym wieczorze odzyskujesz zupełną wiarę ,że jeszcze będzie dobrze, zupełnie jak dawniej..
*
Wchodzisz do domu, ściągasz buty i dokładnie analizujesz wszystko to co się stało. Analizujesz każde jego słowo, każdy jego najdrobniejszy gest wraz z tym ostatnim. Dalej ogromnie mu na tobie zależy, dalej walczył. I doskonale wiedziałaś ,że nie przestanie, że teraz nie da ci o sobie zapomnieć. Gdy myślałaś ,że to zupełny koniec stanął przed twoimi drzwiami. Znów zasiał w tobie pewną nadzieję. Nadzieję na to ,że to on jest tym z którym powinnaś wiązać przyszłość, nie szatyn. Jednak takową zasiał w tobie równie i sąsiad, który okazał się być kolegą z drużyny twojego męża. Po tym wieczorze jesteś jeszcze bardziej zdezorientowana między tym co czujesz, a tym co myślisz. W zasadzie nie potrafisz odróżnić tych dwóch rzeczy. Zamiast coś się rozjaśnić jeszcze gorzej namieszało ci w głowie. Wydawało ci się ,że Grzesiek jest ci zupełnie obojętny tak teraz nie jest. Nie czujesz przy nim żadnego skrępowania, zupełnie swobodnie ci się z nim rozmawia, zupełnie dobrze czujesz się jego towarzystwie. Zupełnie cię.. oczarował sobą. Uległaś im obydwóm. To był układ najgorszy z możliwych. Nie wiedziałaś ,którego tak naprawdę darzysz jakimkolwiek uczuciem, nie wiedziałaś z którym będziesz naprawdę szczęśliwa, nie wiedziałaś ,który jest tym jedynym. Więcej nie wiedziałaś niż wiesz. Własny stan emocjonalny był dla ciebie jedną wielką zagadką. Skoro umysł kobiety dla niej samej był nieprzebytą drogą to co mieli powiedzieć osobnicy płci przeciwnej? Nie mieli nawet zielonego pojęcia co właśnie przechodzisz, co siedzi w twojej głowie. Żadnego.
__________________________________________________________
Jeszcze tylko i aż tydzień do wakacji. Oceny wystawione, średnia już również pewna. Za tydzień skończę pewien etap w swoim życiu jakim jest etap jak to mówią 'gimbazy' i rozpoczęcia od września nowego. Jak to dziwnie brzmi ,że od września będę już nie gimbazjalistką, a... licealistką. Wydawać się mogło ,że dopiero zaczęło się gimnazjum ,a tu już jego koniec. Średnia zadowalająca, równe pięć zero, gorzej z wynikami testów jednak jak to mówią, zawsze trzeba szukać pozytywów i mogło być gorzej. 
W tym rozdziale o wiele więcej perspektywy Grzesia, może i trochę zepsułam rozdział dodając ja na to opowiadanie rekordową ilość dialogów, ale nie samymi przemyśleniami człowiek żyje, nie? :> Następny przewiduję między niedzielą ,a poniedziałkiem. Na ten weekend postanawiam się o rozpiskę w której umieszczę dni regularnego dodawania rozdziałów (chciało by się rzec wreszcie!).
Jeszcze 2 h i kto wygra mecz i dlaczego Polska? :)
#GoTeamPoland
Pozdrawiam z 34 stopniowym upałem, wingspiker.
PS. Prosiłabym aby Ci którzy chcą być na bieżąco informowani wpisywali się w nowej zakładce TU.