poniedziałek, 22 lipca 2013

#Urywek ósmy.

I dare you to let me be you, one and only,
Promise I', worth it,
To hold in your arms,
So come on and give me a chance,
To prove I am the one who can walk that mile,
Until the end starts.
*

Czym w dzisiejszych czasach jest pojęcie szczęścia? Czy szczęściem jest pełen etat w pracy i przypływ gotówki na konto? A może szczęściem jest posiadanie przy sobie ukochanej osoby, która sama w sobie jest naszym szczęściem? Czy jednak gonienie nieustanne przed siebie za pragnieniami i marzeniami? Zapewne każde po trochu. Dla jednych szczęściem jest gdy wypłaty starcza do pierwszego każdego kolejnego miesiąca, dla innych nowa torebka czy samochód. A czym było szczęście dla ciebie bo niebagatelnie takie czułaś po raz pierwszy od bardzo dawna. Choć dalej miałaś setki kłębiących się pytań w głowie to czułaś szczęście. Choć bałaś się ,że nieprzewidziany ruch zakochanego w tobie szatyna może zburzyć to wszystko co dotychczas sobie zbudowałaś to właśnie tak było. Żyłaś chwilą. Nie wybiegałaś daleko w przyszłość. A na chwilę obecną wreszcie nie czułaś ,że życie ucieka ci przez palce. Po raz pierwszy poczułaś ,że żyjesz pełnią życia. Po raz pierwszy czułaś się kochana i ,że... sama kochasz. Bynajmniej tak ci się wydawało. Dałaś mu szansę i w żadnym wypadku tego nie żałowałaś. Choć wasza relacja była dość trudna i nie można nazwać było tego związkiem to każde z was starało się dać coś od siebie, włożyć w to cząstkę siebie. Zdecydowanie nie ułatwiał ci tego szatyn ,który nie odpuszczał sobie walki o ciebie. Napierał niemożliwie na twoją osobę. W ciągu dnia potrafiłaś go spotkać niemożliwą ilość razy. Miałaś tego serdecznie dosyć. I choćby nie wiesz jak byś próbowała go zniechęcić do swojej osoby i tak przynosiło to odwrotny skutek.
 -Mam tego dość.-podnosisz ton głosu gdy widzisz go w progu swoich drzwi
 -Udajesz strasznie niedostępną Ala, podoba mi się to.-uśmiecha się ponętnie i doskonale wie ,że ten uśmiech na ciebie działa
 -Jakbyś nie zauważył poniekąd taka jestem, mam męża i jakbyś zapomniał jest twoim kolegą z drużyny Paul.-odpowiadasz z przekąsem
 -Przecież on nie musi o niczym wiedzieć.-odpowiada po czym niebezpiecznie zbliża się do ciebie, a ty nie potrafisz mu tego przerwać. Dopiero kiedy zbliża swoją twarz niebezpiecznie blisko twojej w porę przytomniejesz i odpychasz go od siebie. On zamiast sobie odpuścić powtórnie zbliża się i pomimo twoich protestów wpija się w twoje usta. Z ogromnym trudem przerywasz ową sytuację.
 -Wyjdź.-podnosisz głos i spoglądasz na niego- Wypieprzaj nie słyszałeś?
Kiedy opuszcza twoje mieszkanie osuwasz się wzdłuż ściany siadając tym sposobem na podłodze. Dotykasz ust na których on kilka minut temu złożył pocałunek. Nie był to pocałunek pełny miłości. Był on pełen pożądania. Choć wiedziałaś ,że chodzi mu tylko i wyłącznie o to by cię zaliczyć niezwykle nie wiedzieć czemu cię to pociągało. W tej chwili zdałaś sobie sprawę ,że jesteś okropną egoistką. Nie myślałaś o tym co mógłby poczuć twój wciąż mąż gdybyś to zrobiła. Szukałaś tylko i wyłącznie własnej przyjemności, którą mógłby dać ci przystojny sąsiad. Powoli zaczynały przerażać cię własne myśli. Żeby ostudzić swoje myśli i przemyśleć to wszystko poszłaś na spacer. Twoje myśli nieustannie krążyły wokół dwóch osób. Wokół dwóch mężczyzn mających wobec ciebie wyraźne zamiary. Wiedziałaś ,że nie mogłaś oscylować w tym dziwnym trójkącie zabawiając się ich kosztem. Wiedziałaś ,że musisz się w końcu zdecydować. Ale mimo to nie potrafiłaś. Kiedy wydawało ci się ,że się zdecydowałaś na kontynuowanie życia z brunetem nagle zjawił się szatyn i cały twój plan legł w gruzach. To możliwe byś darzyła uczuciem jednego ,a pożądała drugiego? Popadłaś w jakieś błędne koło własnych uczuć i nijak nie potrafiłaś z niego wyplątać. Nie chodziło już o to z którym z nich chciałabyś być bo to już wiesz. Większy problem tkwił w tym ,że miałaś okropne myśli mogące być w skutkach niemal tragiczne. Miałaś niewyobrażalną ochotę ulec pokusie, ale gdy tylko znajdowałaś się w zasięgu czekoladowych tęczówek bruneta nie potrafiłaś. Każdy z nich działał na ciebie i to niewyobrażalnie. Byłaś zdesperowana jak nastolatka. Niestabilna uczuciowo nie mniej niż twoja młodsza siostra.
 -Stało się coś?-pyta brunet widząc twoje zamyślenie kiedy spacerujecie po Rzeszowie, a ty kręcisz w zaprzeczeniu głową uśmiechając się delikatnie. Przez ostatnie kilka tygodni zbliżyliście się do siebie. Kiedy tylko próbowałaś myśleć o Paulu natychmiast dusiłaś tą myśl w zarodku przywołując tego ,który darzy cię prawdziwym uczuciem i tego ,któremu warto poświęcić swój czas, a nie mężczyźnie ,który ma ochot tylko i wyłącznie się z tobą przespać bo jesteś atrakcyjną brunetką.
*
Jeszcze te kilka miesięcy temu kiedy patrzyła na ciebie nieufnym wzrokiem pełnym strachu gdyby ktoś powiedział ci ,że szansa na to ,że będziecie jeszcze kiedyś razem odżyje nie uwierzyłbyś. Przez te kilka miesięcy miałeś chwile zwątpienia. Przestawałeś wierzyć w to ,że jeszcze kiedykolwiek odzyskasz swoją kochaną Alę. Jednak z każdym kolejny spotkaniem, każdym jej kolejnym uśmiechem czy drobnym gestem wierzyłeś co raz bardziej. Dotychczas twoje serce umierało z fizycznej tęsknoty za tą cudowną brunetką, tęskniło za jej cudownym uśmiechem, za jej ciepłem, za jej bliskością. Ale po ostatnich wydarzeniach to uległo zmianie. Miałeś ją przy sobie. Mogłeś poczuć zapach jej perfum, jej niewyobrażalną bliskość i przede wszystkim smak malinowych ust. Wydawało ci się wtedy ,że śnisz. Jednak to nie był sen. To co między wami zaszło wydarzyło się naprawdę. I wydarzenie to wcale nie było przypadkiem. Z dnia na dzień widywaliście się co raz to częściej. Spędzaliście ze sobą co raz więcej czasu. Byliście ze sobą co raz bliżej choć nie tak blisko jakbyś tego pragnął. Ale nie chciałeś jej pośpieszać. Wiedziałeś ,że najgorsze co teraz możecie zrobić to pośpiech. Musieliście od nowa i cierpliwie budować to wszystko co was łączyło. Szczerze wierzyłeś w to ,że jeszcze będzie jak kiedyś. Wierzyłeś ,że jeszcze będziecie wspólnie szczęśliwi. Nie żyłeś już złudną nadzieją ,że ona odzyska pamięć. Bo żyjąc nią o mało jej nie straciłeś. Teraz walczysz o to by znowu się w tobie zakochała, zupełnie jak przed laty. To może brzmieć nieco dziwnie bo próbujesz rozkochać w sobie własną żonę, ale tak w rzeczywistości jest.
 -Chcieliśmy mieć dzieci?-pyta brunetka przeglądając album ze zdjęciami gdy podajesz jej kubek gorącej herbaty.
 -Ty chciałaś mieć dwójkę, ja trójkę. I tu mieliśmy konflikt.-uśmiechasz się siadając obok niej
 -Najlepiej trzech chłopców?
 -No może jedną córkę, jeśli odziedziczyłaby po tobie urodę to w przyszłości musiałby zainwestować w coś do odganiania adoratorów.-mówisz, a brunetka wybucha cichym śmiechem i  dalszym ciągu zagłębia się w przeglądaniu fotografii. Widzisz ,że długo wpatruje się w zdjęcia z waszego ślubu i podróży poślubnej. Z ogromną uwagę jej się przyglądasz.
 -O ślubie też niewiele wiem.-mówi wpatrując się w ciebie. Odwzajemniasz jej uśmiech po czym przez chwilę zbierasz myśli i zaczynasz opowieść. Mówisz jej o każdym szczególe ,który znać powinna. Nie możesz już dłużej zatajać przed nią fragmentów jej życia. Musisz powiedzieć jej to właśnie ty bo nikt inny tego nie zrobi za ciebie. To tobie ufa, więc nie możesz jej zawieść.
*
Po długich namysłach i jeszcze dłuższych przygotowaniach nadszedł długo wyczekiwany przed nich dzień. Dzień trzynastego marca, oku dwu tysięcznego dziesiątego. Pogoda byłą idealna. Wszystko dookoła budziło się z zimowego letargu. Temperatura sięgała ponad dwudziestu stopni. Godzina czternasta w kościele Mariackim w rodzinnym mieście obojga jakim są Katowice. Brunet stoi przyodziany w dopasowanym smokingu nanosząc ostatnie poprawki na niesforną muchę. Po chwili oczy wszystkich zgromadzonych przenoszą się ku wejściu do świątyni w których pojawia się szeroko uśmiechnięta brunetka w białej sukni. Powoli pod ramię z równie szczęśliwym ojcem zmierza ku niemu. Po chwili ojciec przekazuje swoją najstarszą córkę jej ukochanemu ,który nie może oderwać od niej wzroku. 
 -Ja Grzegorz biorę Ciebie Alicjo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.- odmawia słowa małżeńskiej przysięgi po czym te same powtarza jego ukochana. Po dłuższej chwili nadchodzi punkt kulminacyjny całej liturgii jakim jest nałożenie obrączek.
 -Alicjo przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.-mówi po czym nasuwa na jej serdeczny palec obrączkę, a po chwili ona robi dokładnie to samo. Po zakończonej liturgii, przyjęciu wszelakich życzeń i prezentów już jako mąż i żona odbywają  swój pierwszy taniec. Delikatnie ujmuje jej dłoń i jej pas po czym w rytm ulubionej piosenki Aerosmith rozpoczynają taniec. Cało wesele mija niezmiernie szybko, tak samo jak tradycyjne już oczepiny. Obydwoje wychodzą grubo po czwartej nad ranem. Jednak nie od razu idą spać. Konsumują zawarty przez siebie związek badając swoje już tak dobrze znane ciała. Delektują się sobą, swoją bliskością. Jeszcze tego samego dnia po dziesiątej wracają na tradycyjne już poprawiny. Po ślubnym szaleństwie i zakończonym przez bruneta pierwszym sezonie w barwach rzeszowskiego klubu wyjeżdżają na całe dwa tygodnie z dala od wszystkich tylko we dwoje na Kretę. Na całe czternaście dni mieli siebie na wyłączność. Zwiedzali, wypoczywali, kochali. Byli po prostu ze sobą szczęśliwi. Żadno z nich niezapomnie nigdy najpiękniejszego dnia jakim był ich ślub. Ale też na długo zapamiętają drugą połowę lipca . Pewien lipcowy dzień ,który na długo zapadnie w ich pamięci.
 -Coś nie tak?-pyta widząc jej niewyraźną minę
 -Nie, wręcz przeciwnie.-uśmiecha się pogodnie- Muszę ci coś powiedzieć.
 -Co takiego?-pyta przenosząc na nią wzrok gdy ta siada tuż obok
 -Będziemy rodzicami.
Brunet nie posiadał się z radości. Dziecko był czymś o czym obydwoje niebagatelnie marzyli. Było spełnieniem ich najskrytszych marzeń. Z dumą obserwował promieniejącą żonę i jej wyraźnie rysujący się brzuch. Cieszył się na samą myśl o nim, ale chyba jeszcze bardziej na myśl ,że będzie to syn. Według lekarza prowadzącego ciąża przebiegała prawidłowo. Według niego. A z miesiąca na miesiąc ona czuła się co raz gorzej. W listopadzie, w drugim trymestrze ciąży i na dwa miesiące przed rozwiązaniem trafiła do szpitala. Miała silne bóle brzucha. Brunet był przerażony. Już dawno nie bał się tak bardzo. Bał się zarówno o żonę jak i o dziecko. Po długich czekaniach, zamartwianiu się wreszcie zjawia się lekarz.
 -Pan Kosok prawda?-pyta na co brunet przytakuje- Przykro mi, nie udało się nam uratować malucha.-mówi ze smutną miną- Ale może pan wejść do żony.
To był cios. Niewyobrażalny cios od życia. Jednak dla niej jeszcze większy. Długo nie mogła pozbierać się po tym co się wydarzyło. Zapewne gdyby nie jego wsparcie nie poradziłaby sobie z tym. Był dla niej ogromnym wsparciem w tych trudnych chwilach choć i jemu nie było łatwo. Choć byli w dalszym ciągu szczęśliwi ona nie chciała dziecka. Za dużo kosztowała ją poprzednia strata choć była ona przyczyną błędu lekarza nie jej choroby. Choć pragnął mieć dziecko nie naciskał na nią. Wiedział ,że potrzebowała czasu. Kiedy wydawało się ,że obydwoje tego pragną zdarzył się ten nieszczęsny wypadek, który przekreślił wszystko.
*
Doskonale widziałeś ,że to co powiedziałeś jej przed chwilą wprawiło ją w zdumienie i niemały w szok. Przez dłuższą chwilę milczała wyraźnie próbując zebrać myśli. Jednak przez dłuższą chwilę nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Wiedziałeś ,że jej matka nie wyznała jej tego. Byłeś tego niemal pewien. Wiedziałeś też ,że nie możesz tego przed nią ukrywać, że po prostu musisz być z nią szczery.
 -Ja.. Ja nie wiedziałam...-urywa spuszczając wzrok w dół ,a po chwili widzisz pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. Natychmiast siadasz tuż obok i obejmujesz ją. Ocierasz jej łzę i nieśmiale przytulasz ją do siebie. Siedzieliście tak dłuższą chwilę dopóki się uspokoiła.
 -Ty jedyny jesteś ze mną szczery. Moja matka nawet nie wspomniała ani słowem o tym ,że chcieliśmy być rodzicami. Twierdziła ,że chcieliśmy się rozwieść.-powiedziała ocierając łzy
 -Nie chciałbym byś znowu traciła kontakt z matką, ale nie było tak. Naprawdę byliśmy szczęśliwi. I to bardzo.
 -Wierzę ci.-odpowiada blado się uśmiechając po czym powtórnie zamykasz ją w swoich objęciach. Widzisz ,że cię teraz potrzebuje. Widzisz jak cierpi ,że jej własna rodzina nie pomaga jej w tej sytuacji w jakiej się znalazła. Wiesz ,że jesteś jej jedynym oparciem. Wiesz, że ci ufa. I nie chcesz jej zawieść. Właściwie nawet nie zauważasz kiedy zmęczona tym wszystkim zasypia w twoich ramionach. Zupełnie rozczulony jej widokiem bierzesz ją na ręce po czym niesiesz do sypialni. Tak kładziesz ją delikatnie na łóżku i przykrywasz kocem. 
 -Zasnęłam?-słyszysz jej zachrypnięty głos za sobą gdy tylko zmierzasz ku wyjściu. Odwracasz się w jej kierunku i kiwasz głową.
 -Śpij. To też twój dom.-uśmiechasz się
 -Zostaniesz?-pyta cicho. Zupełnie nie spodziewałeś się takiego pytania z jej strony. Jednak wiesz ,że nie chce być teraz sama. Nie po dawce takich informacji z własnego życia. Bez namysłu zgadzasz się i układasz się obok niej. Delikatnie wodzisz dłonią po jej kruczoczarnych włosach jak gdyby chcąc ją uspokoić. Wciąż nie możesz uwierzyć w to ,że jest i to tuż obok. Nie wierzysz wręcz jak blisko niej jesteś. Nie wierzysz ,że masz ją w swoich objęciach. Mógłbyś godzinami jej się przyglądać. Była tak spokojna i bezbronna. Okropnie za tym tęskniłeś. Momentami już przestawałeś wierzyć ,że kiedykolwiek jeszcze ta chwila nastąpi. A jednak myliłeś się. Choć była teraz tak blisko wiedziałeś ,że cały czas musisz walczyć. Nie mogłeś teraz odpuścić bo choć byliście ze sobą blisko miałeś na uwadze to ,że jej sąsiad, a zarazem twój klubowy kolega niezmiernie interesuje się jej osobą. Nie mogłeś pozwolić by zniszczył to co w takim trudzie i niemal w bólach budowaliście. Nie mogłeś pozwolić by ktokolwiek ci ją zabrał, a już na pewno nie on. Nie teraz gdy wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Nie teraz gdy szczęście jest już tak blisko. Była dla ciebie całym światem i nie pozwolisz by ktoś go zniszczył. Nie pozwolisz by ktoś pozbawił cię największego szczęścia w twoim życiu jakie cię spotkało. Za długo walczyłeś o to wszystko by pozwolić komuś to zabrać.

_______________________________________
Przepraszam za krótki rozdział :c Ale nie byłam już wstanie nic z siebie wycisnąć. Pojawia się trochę retrospekcji, dużo nowych, nieznanych dotąd faktów z życia państwa Kosoków.  Wiem, zapewne zastrzeliłam Was jednym z nich i to dosłownie. Jest też dawno nie widziana perspektywa Grzegorza. Wiem, że jest więcej dialogów niż to miałam w zwyczaju, ale mam nadzieję ,że nie psują one całości. 
Ocenę tego rozdziału pozostawiam już Wam bo jak dla mnie nie jest dobry, ale chyba mógł być też gorszy.
Pozdrawiam, wingspiker.
PS. Następny postaram się dodać w tym tygodniu, wszystko zależy ,że tak to ujmę od mojej dyspozycyjności, muszę też nanieść w nim kilka poprawek.
Przepraszam za obsuwę, ale oglądanie po nocach ligi światowej nie za dobrze wpłynęło na moje funkcjonowanie, uwierzcie. Teraz jednak powracam do żywych :)

24 komentarze:

  1. No zaskoczyłaś dziewczyno i to bardzo. Nie spodziewałam się, że dowiemy się o stracie dziecka przez Alicję. Szkoda strasznie dziewczyny, bo nie ma lekko w życiu. Rozdział świetny, fajnie piszesz;) Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastrzeliłaś mnie, to świetne określenie. Nigdy bym się nie spodziewała takiego czegoś :o To musiało być okropne zdarzenie, chyba najgorsze w całym ich dotychczasowym życiu. Jedyny pozytyw to to, że mogą mieć w sobie wsparcie, a Ala na nowo zaufała i obdarzyła uczuciem Grześka.
    To strasznie, że w takich chwilach bohaterka nie ma wręcz żadnego wsparcia w rodzinie, co jest kompletnym nieporozumieniem. Naprawdę ich nie rozumiem, ale dobrze, że Kosok jest zawsze przy niej.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejne :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tegoż się też po części spodziewałam, ale jednak jak się ma chorą wyobraźnię można się spodziewać wszystkiego.

      :*

      Usuń
  3. Jeden urywek gdzieś mi umknął, ale już jestem, nadrobiła wszystko i O KURDE!
    Po pierwsze pocałunek Grześka i Ali, to było cś na co czekałam i dziękuję Ci za to. Po drugie, wtf LOTMAN?? Odwal się i znajdź sobie swoją kobietę, a nie biegasz za Alą, widać na kilometr, że chcesz ją tylko przelecieć, a to sprawi, że będzie mieć jeszcze większy mętlik w głowie, niż ma do tej pory o ile to w ogóle możliwe..
    Po drugie. Grzesiu, Grzesiu. Prywatnie Cię uwielbiam, tu Cię uwielbiam, czego chcieć więcej? Taki facet, który z takim zaangażowaniem, miłością i spokojem brnąłby przez te wszystkie trudności, to skarb. Facet, który nie zważając na przeciwności, ciągle stara się o powrót swojej ukochanej...Kurka. No żyć, nie umierać.

    Strasznie mi się smutno zrobiło, jak przeczytałam o tym, że ona była w ciąży i straciła to dziecko, że musieli przejść przez coś takiego..Masakra jakaś. Mam tylko nadzieję, że teraz będzie z górki, choć widzę, że Ala się mega waha, jeśli chodzi o Lotka. On ją pociąga w czysto fizycznym aspekcie, a to jest dobre na chwilę, a Grzesiek.. Tu widać dojrzałość i w ogóle. No. Ale zanudziłam, cholera jasna. Liczę tylko na to, że Lotman się ogarnie i przestanie traktować Alę, jak pierwszą lepszą laskę i że w ogóle przestanie się nią interesować!
    Ściskam i zapraszam w wolnej chwili do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie zanudziłaś, na pewno nie mnie ;) To fakt, Ala nie wie co robić, jest zupełnie rozdarta pomiędzy tym co czuje i myśli, ale miejmy nadzieję ,że podejmie właściwą decyzję :)

      Usuń
  4. Dupa, dupa. Wstyd mi, bo mam zaległości i na razie brak czasu na czytanie.
    Informuje tylko, że u mnie na http://i-want-to-hold-your-hand.blogspot.com/ nowy rozdział i obiecuje, że w następnych dniach nadrobię :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://zaslugujesz-na-wiecej.blogspot.com/, a także na kolejny rozdział na:
    http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka informacja dla nas, czytelniczek, to strzał w skroń, a co mówić o Ali. To jest naprawdę straszne. Nosić swoje dziecko kilka miesięcy pod sercem, cieszyć się, że już niedługo zostanie się mamą, a na końcu przeżyć taką tragedię. W dodatku nie ze swojej winy. Cierpi ta kobieta i wszyscy wokół niej. Najważniejsze to mieć wsparcie. I się nie załamać. Trzeba żyć dalej. Wiem coś o tym, bo moja mama straciła dwóch synów, ale była twarda, bo wiedziała, że ma jeszcze córki, które potrzebują jej wsparcia. Dlatego mam nadzieję, że Ala z pomocą Kosy da sobie radę :) A Paul jest niezwykle irytujący. I pociągający, ale przede wszystkim irytujący. Ale wierzę, że Ala nie ulegnie pokusie i pozostanie wierna Grześkowi. I mam nadzieję, że środkowy zadba, aby przyjmujący już nie wpierniczał się w życie jego żony ;)
    Zapraszam na piątkę : http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/
    I nokaut pierwszy : http://znokautowane-uczucia.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, to okropne, sama czegoś takiego doświadczyłam kilka razy w życiu... niestety. Miejmy nadzieję ,że Grzesiek jej pomoże :)

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Świetne!!!
    Brak słów i jeszcze wybrałaś że wyjechali na dwa tygodnie do wspaniałej Krety które jest przepiękna....
    Już nie mogę się doczekać kolejnego....
    Pozdrawiam z gorącej Grecji...

    OdpowiedzUsuń
  8. dobry jest rozdział. kompletnie się tego nie spodziewałam. popłakałam się przy tym fragmencie o jej ciąży.
    czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzruszające i piękne. Uwielbiam jak piszesz. Naprawdę wspaniałe ;-)
    Ściskam i zapraszAm do siebie na szóstkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham Twoje opowiadanie :) Ta historia, coś cudownego, aż się wzruszyłam. Szkoda mi Ali i tego dzieciątka :( Nie lubię Paula, on tylko chce Alę wykorzystać. A Grzesiu to ideał. Mam nadzieję, że nasza bohaterka nie ulegnie Amerykanowi.
    Zapraszam do mnie na nowy ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wyobrażam sobie w jak głębokim szoku była Ala, gdy dowiedziała się o dziecku, które straciła. Zapewne myśl o tym, że teraz mogłaby zobaczyć małą cząstkę siebie spowitą w wątłym ciałku dziecka z pewnością była jedną z bardziej przytłaczających rzeczy, jaka mogła jej się przytrafić w tym małym okresie wspominania. Skoro mnie wprawiło to w takie osłupienie, to co dopiero ją?!
    Mamo, po raz kolejny będę się rozczulać nad Twoim boskim sposobem pisania ;3 też tak chcę!

    Pozdrawiam ciepło i zapraszam na nowy rozdział u siebie;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście ogromne przeżycie dla niej, bo co mówić skoro wywołuje to tak skrajne emocje u osoby czytającej to co mówić u Ali?
      Boskim? Gdzie tam :D

      Usuń
  12. Wpadłam przypadkiem i zostaję ;>
    Pierwszy raz spotykam się z opowiadaniem o tak oryginalnej tematyce i naprawdę, jestem pod wrażeniem Twojego wielkiego talentu do opisywania uczuć bohaterów. :) Poza tym ten rozdział wprowadził mnie w totalne osłupienie, siedzę i zastanawiam się, co mogłabym tu naskrobać i nic nie przychodzi mi do głowy. Po prostu jeśli możesz to informuj mnie o nowościach na gg 37005949. Będę wdzięczna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie Ci dziękuję :) Jasne, nie ma sprawy ;)

      Usuń