czwartek, 25 lipca 2013

#Urywek dziewiąty.

When you're gone
The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.
*

Ludzie kłócą się z rodziną z różnych powodów. Z powodu spadku, z powodów moralnych czy różnic charakterów. Rodziny się nie wybiera, z nią jedynie dobrze wychodzi się na zdjęciach. Coś w tym było. Rodzina zawsze chce szczęścia jej członka, najgorsze jest to gdy chce go za wszelką cenę. Gdy zataja pewne fakty chcąc to pominąć mimochodem. Gdy nie są szczerzy i nie patrzą na twoje szczęści tylko na swoje. Bo przecież matka zaprzeczająca w zupełności temu co działo się w twoim życiu i próbująca swatać cię z byłym chłopakiem za czasów licealnych na pewno nie pragnie twojego szczęścia. Pragnie jedynie zmanipulować cię i podporządkować sobie. Pragnie ułożyć twoje własne życie tak jakby ona sama tego chciała. A przecież nie przeżyje za ciebie życia. Siostra nie mająca kompletnie własnego zdania, zupełnie podległa decyzjom matki również nie jest dobrym doradcą. Jedynym rozsądnym głosem wydaje ci się być twój ojciec głęboko znużony działaniami swojej małżonki, mający serdecznie dość jej apodyktyczności. Wcale nie zdziwiło cię to gdy pewnego dnia zadzwonił i poprosił o spotkanie. Nie zdziwił cię fakt ,że oznajmił ci iż z matką są w separacji i prawdopodobnie dojdzie do rozwodu. Po tylu latach wreszcie zrozumiał co ona z nim zrobiła. Choć kochałaś ją bo była twoją matką byłaś zupełnie inna aniżeli ona i twoja siostra. Rzadko się zgadzałyście ze sobą chociażby dlatego ,że twoja matka musiała zawsze wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze do każdej najbardziej błahej sprawy twojego życia. I gdy nadarzyła się okazja by cię znów podporządkować znów próbowała. I znów jej nie wyszło.
 -Nie dziwię się ,że znów się nie odzywacie. Ale chcę Ala byś mimo wszystko pamiętała ,że to wciąż twoja matka.-dodaje ojciec
 -Pamiętam.-odpowiadasz- Choć zupełnie nie pojmuję jej światopoglądu to w dalszym ciągu była i jest mi bliska. Jednak najbardziej w tym wszystkim boli mnie to ,że nie mówi mi prawdy.
 -Po prostu nie może przeboleć ,że jej córka sama układa sobie życie, bez jej pomocy. Po tym wypadku myślała ,że uda jej się znów cię zjednać.
 -Zataiła przede mną najważniejsze fakty z mojego życia. Próbowała wmówić mi ,że nie była szczęśliwa kiedy tak właśnie było. To nie jest normalne.-odpowiadasz.
Dziwiłaś się jak taki mężczyzna jak twój ojciec mógł wytrzymać z kimś takim aż tyle lat. Zamiast odejść od niej i być szczęśliwym trwał przy niej by jego córki miały jak najlepiej. Dopiero teraz zobaczyłaś jak przez te kilkanaście lat się dla was poświęcał tkwiąc w toksycznym związku z twoją matką. Nie wyobrażałaś sobie jak można tyle wytrwać bez żadnego słowa. Byłaś pełna podziwu. Ty nie potrafiłabyś dusić się z kimś dla dobra innego człowieka. Nie potrafiłabyś żyć z kimś wobec kogo nie czujesz zupełnie nic, gdy uczucie ulotniłoby się już dawno temu. Z letargu wyrywa cię pukanie do drzwi za którymi stoi kurier z pokaźnym bukietem kwiatów. Dość niepewnie odbierasz je i zaczynasz czytać liścik. "Najcudowniejszej z cudownych." Wydaje ci się to jakimś żartem. Nie masz pojęcia kto ci go przysłał, ale doskonale wiedział ,że uwielbiasz frezje. Nie mija pół godziny, a w swoich skromnych progach gościsz bruneta nie mnie zaskoczonego prezentem od nieznajomego. I po chwili doznajesz olśnienia. Jest jeden osobnik, który zawzięcie o ciebie zabiega i bynajmniej nie chodzi ci o bruneta.
 -On cię podrywa.-rzuca
 -Ale kto?-pytasz mrużąc oczy
 -Lotman.-odpowiada
 -Czemu tak sądzisz?
 -Widzę jak na ciebie patrzy i to mi wystarczy. Nie powiesz mi ,że tak nie jest?
 -Chyba nie sądzisz ,że mam z nim romans.-odpowiadasz wnioskując z jego wypowiedzi
 -Ja tak nie powiedziałem.-przeczy
 -Ale pomyślałeś. Jak do cholery mogłeś tak pomyśleć?!-podnosisz ton głosu- Myślisz ,że pieprzyłabym się z tym odzyskiwaniem wspomnień i przede wszystkim ciebie i na boku miała kogoś innego?
 -Nie to chciałem powiedzieć Ala.-mówi spokojnie próbując załagodzić jakkolwiek sytuację- Chciałem powiedzieć ,że nie podoba mi się to ,że koło niego mieszkasz. Nie podoba mi się to jak na ciebie patrzy. Nie podoba mi się to ,że o własną żonę muszę konkurować z jakimś innym gościem.
 -Nie konkurujesz.-przeczysz
 -Mnie wydaje się inaczej. Nie jestem ślepy.
 -Znów wracamy do punktu wyjścia?-pytasz bez zbędnych ceregieli- Znów sugerujesz ,że między mną ,a nim coś jest na rzeczy. A nie jest i nie będzie.
 -Więc skąd te kwiaty?
 -Będziesz mi robił wyrzuty o jakieś pieprzone kwiaty? Skąd mam wiedzieć!-niemalże krzyczysz- Z przeleceniem mnie jakoś nie miałeś takich problemów.-prychasz i stajesz wpatrując się przez okno ,a po chwili słyszysz trzaśnięcie drzwiami. Pokłóciliście się. Nie masz zielonego pojęcia skąd przyszło mu do głowy to ,że mogłabyś mieć z nim romans. Owszem, może i działał na ciebie jego urok, ale to nie jego darzyłaś uczuciem. To nie Lotman był twoim mężem. Kiedy wszystko wydawało się obierać dobry kierunek nagle się spieprzyło przez zazdrość i dziwne domysły bruneta. Nie zamierzałaś odzywać się pierwsza. Nie byłaś winna i to nie ty powinnaś przepraszać. Pod tym względem byliście dobrani idealnie. Minął tydzień i żadno się nie odezwało do drugiego. Obydwoje szliście w zaparte z nadzieją na to ,że drugie zmądrzeje i wyciągnie rękę. Obydwoje byliście okropnie uparci co było widać.
 -Długo jeszcze zamierzacie się do siebie nie odzywać?-pyta Gabriela sącząc kawę
 -Ja nie zamierzam przepraszać bo nic nie zrobiłam.
 -Ale musiałaś dać mu powód do tego by tak pomyślał.-dodaje
 -Oszalałaś? Owszem może i Paul jest przystojny, ale nie jestem kretynką. Mało obchodzi mnie gość, któremu chodzi tylko o to by zaliczyć kolejną panienkę.-odpowiadasz na jej zarzuty
 -To tym bardziej powinnaś wyperswadować Grześkowi to wszystko. Nie pomyślałaś może ,że to Lotman się mści za to ,że nie mu się opierasz?
W życiu nie pomyślałabyś ,że sympatyczny Amerykanin byłby w stanie posunąć się do tego. Nie podejrzewałaś, ale nikt inny nie mógłby czegoś takiego zrobić. Gdy wreszcie wybija zbawienna godzina piętnasta pędem gnasz do domu zbierając po drodze resztę pracy do domu. Wrzucasz zbędne papiery do przedpokoju i niemiłosiernie zła walisz w drzwi sąsiada. Po kilku chwilach otwiera z szerokim uśmiechem.
 -Kogo ja widzę.-szczerzy się- Czyżbyś wreszcie była wolna i gotowa?
 -Jedynie jaka jestem to wkurwiona. Myślisz ,że jak podrzucisz Grześkowi jakąś idiotyczną plotkę na temat romansu jego żony myślisz ,że przekonasz mnie tym do siebie? Mylisz się.
Odwracasz się na pięcie po czym schodzisz na dół. Wyciągasz telefon i wybierasz numer bruneta. Dzwonisz kilka razy i ani razu nie raczy odebrać. Kiedy po kilku minutach próbujesz dobijać się do drzwi również nie przynosi to upragnionego skutku. Wreszcie wyciągasz od Lotmana godzinę ich treningu. Siadasz na murku przy hali po czym cierpliwie czekasz na godzinę osiemnastą gdy ci zakończą treningi. Po owej godzinie widzisz wychodzących z hali zawodników. Kiedy wreszcie dostrzegasz posturę bruneta zamierasz i bynajmniej nie z powodu jego osoby. Zamierasz widząc go rozmawiającego z jakąś tlenioną blondynką i do tego niezwykle zadowolonego. Twoja złość osiąga apogeum. Masz ochotę wybuchnąć i zacząć wrzeszczeć. Ale nie, nie potrafisz. Odwracasz się na pięcie i szybko znikasz z terenu hali i idziesz w bliżej nieznanym kierunku. Siadasz na parkowej ławce przyciągając kolana do siebie. Mimowolnie po twoim policzku zaczynają spływać łzy. Płaczesz jak małe dziecko i nie potrafisz tego powstrzymać. Dlaczego tobie zaczął robić wyrzuty? Chciał zwalić winę na ciebie ,a sam ma kogoś? Wiesz ,że nie możesz osądzać go na podstawie jednego widzianego obrazka, jednak nie wydawało ci się by blondyna była dla niego jakąś koleżanką czy fanką. Dlaczego jest ci przykro? Bo naprawdę go pokochałaś. Sprawił ,że to uczucie odżyło w tobie, a teraz brutalnie je skopał swoimi oskarżeniami. Kiedy dzwonił odrzucałaś połączenia. Nie miałaś ochoty z nim rozmawiać. Nie miałaś zupełnej ochoty go widzieć.
Wieczorami topiłaś smutki w szklaneczce whisky. Miałaś głęboko gdzieś ,że wydzwaniał do ciebie po kilka razy i próbował zastać się w pracy czy w mieszkaniu. Nawet jeśli tam się znajdowałaś robiłaś wszystko aby nie doszło do waszego spotkania. Było ci już zupełnie obojętne co stanie się z wami. Było ci obojętne czy dacie sobie szansę. Ostatnimi czasy wszystko było ci obojętne na czele z życiem. Zaczęłaś pracować po godzinach, zamiast po piętnastej wracałaś grubo po dwudziestej drugiej. Żyłaś tylko i wyłącznie pracą. Wszystko inne zeszło na dalszy plan. Już nawet nie pamiętasz kiedy wyszłaś na kawę, czy po prostu na miasto. Nie potrafiłaś na tą chwilę inaczej. Praca była dla ciebie odskocznią od problemów życia codziennego. Praca pozwalała ci choć na chwilę zapomnieć. Jednak nawet podczas robienia głupich projektów nie mogłaś oderwać myśli od niego. Kiedy stało się to o co tak walczył od kilku miesięcy nagle zniknął. Żyłaś tylko pracą przez co nawet nie zorientowałaś się gdy nastał świąteczny szał. Nie zorientowałaś się nim opuściłaś dobrze znane miasto i nim siedziałaś w swoim rodzinnym domu popijając kubek gorącej herbaty. I bez separacji rodziców te święta były dla ciebie beznadziejne. Straciły one dla ciebie już dawno ten blask. Kiedyś co roku czekałaś do dwudziestego czwartego dnia grudnia, a teraz? Teraz chcesz aby tylko jak najszybciej to wszystko minęło. Tęskniłaś za tą magiczną atmosferą jaka im zawsze towarzyszyła. Teraz bez ojca te święta w zupełności straciły blask. Z resztą straciły go dobre kilka lat temu. Męczyło cię towarzystwo rodziny. Zwłaszcza tej części ,która wypytywała o twojego męża. Jakimś cudem wytrzymałaś trzy dni świąt zasypywana całą masą pytań. Nie miałaś też ochoty wysłuchiwać chorych tłumaczeń matki ani jej błagań żeby została. A jak spędziłaś Sylwestra? Nijak. Nie miałaś najmniejszej ochoty na świętowanie. Choć znajomi w tym i Gabriela wyciągali cię na zabawę ty wymigiwałaś się wyimaginowaną chorobą. Byłaś okazem zdrowia, nie miałaś po prostu nastroju by świętować rozpoczęcie kolejnego roku. Dzień ten nie był dla ciebie w żadnym calu wyjątkowy. Wieczorem wypiłaś jedynie dwie lampki wina ,a przed północą położyłaś się spać. Następne dni nowego roku były nijakie w twoim wykonaniu. W dalszym ciągu nie odzywałaś się do bruneta, a on także zaprzestał wszelakiej próby kontaktu. Dalej harowałaś od rana do nocy. Egzystowałaś tylko dzięki kilku mocnym kawom i kilkoma kawałkami sałatki jedzonej w biegu.
 -Ala zwolnij trochę, nie wyglądasz najlepiej.-mówi blondynka stając we framudze drzwi
 -Nie potrzebuję zwalniać. Jest dobrze jak jest.-mówisz nie odrywając wzroku od projektu
 -Tylko nie przesadzaj z tą pracą okej?-pyta siadając naprzeciw ciebie. Przez dłuższą chwilę panuje cisza. Słyszysz tylko jej oddech. Dopiero po dłuższej chwili podnosisz głowę znad projektu. Napotykasz jej spojrzenie pełne obawy i troski.
 -Ja nie potrafię inaczej. Muszę coś robić żeby o tym wszystkim nie myśleć.
 -Naprawdę nie chcesz dać mu szansy?
 -Oskarżył mnie bezpodstawnie o zdradę. Ja nie mam za co go przepraszać. Z resztą wydaje mi się ,że już znalazł sobie pocieszycielkę.
 -O czym ty mówisz?-pyta zupełnie zdziwiona
 -Widziałam go z jakąś blondyną.
 -Ala, chyba nie sądzisz ,że on...
 -Skoro on posądził mnie o zdradę, to czemu ja nie mogę?-pytasz nieco ironicznym tonem głosu.
Dlaczego to ty miałabyś wyciągać rękę ku niemu skoro to on wymyślił sobie to wszystko? Nie byłaś niczego winna. To nie ty powinnaś zabiegać o to by cię wysłuchał. To on powinien uganiać się za tobą. Nie miałaś za co go przepraszać i nie zamierzałaś tego robić. Przez kilka dni tliła się w tobie nadzieja ,że oprzytomnieje, jednak gdy zobaczyłaś go wtedy na hali nie wierzyłaś w to. Nadzieję straciłaś już całkowicie gdy kilkakrotnie widziałaś go z nią. Choć w zasadzie nie mogłaś być pewna czy aby na pewno jest coś między nimi na rzeczy czułaś ogromny ból gdy tylko przywoływałaś te obrazki. Ogromny ból sprawiało ci myślenie o nim. Wtedy już byłaś pewna ,że czujesz do niego coś więcej, że jest to coś trwałego. Ale wtedy też o ile fizycznie nie było po tobie widać tak psychicznie cierpiałaś niemiłosiernie. Widząc zakochanych na ulicach odwracałaś głowę, a już widząc kobiety w ciąży całkowicie zbierało ci się na płacz. Zostałaś z tym wszystkim sama. Ta cała sytuacja znów zupełnie cię przytłaczała. Chciałaś aby był to tylko zły sen z którego po prostu się obudzisz i będzie już dobrze. Jednak taka była twoja rzeczywistość. Zastanawiałaś się dlaczego w życiu musisz mieć tak pod górę? Dlaczego ty musisz obrywać od losu? Dlaczego jak coś zaczyna się w życiu psuć, to potem sypie się niczym domek z kart?
 -Co to jest?-pyta zdumiona blondynka gdy kładziesz na jej biurku kartkę
 -Chcę wyjechać.-odpowiadasz
 -Jak to?-pyta zszokowana
 -Na zlecenie od tej włoskiej firmy. Na pół roku, może krócej.
Mimo jej próśb nie zgadasz się zostać. Potrzebujesz ochłonąć. Potrzebujesz zmienić otoczenie. Potrzebujesz na spokojnie przemyśleć to wszystko. Potrzebujesz czasu. Obydwoje go potrzebujecie. Chociaż dobrze wiesz, że gdy wrócisz może nie być co już ratować. Być może przez ten czas nauczycie się żyć bez siebie. Poznacie kogoś. Być może zapomnicie o sobie. Ale też może być też tak ,że wcale nie zapomnicie. Może być tak ,że to pół roku będzie najgorsze z możliwych. Możliwe ,że przez te pół roku zatęsknicie za sobą. Przez te pół roku może zdarzyć się wszystko. Nie wiesz właściwie czemu to robisz, ale jakiś cichy głos w twojej głowie podpowiada ci ,że to dobra decyzja. I chcesz by była ona najlepsza z możliwych. Choć twoje serce kraja się na myśl o brunecie wiesz ,że musisz. Bo jeśli naprawdę uwierzył to ,że w byłaś w stanie mu to zrobić to nie chcesz zagradzać mu drogi do szczęścia. Chcesz by był szczęśliwy. Chcesz tego jak niczego innego. Wiesz ,że obydwoje zasługujecie na szczęście. I choć nie wiesz czy szczęście będzie waszą wspólną drogą chcesz by tak było. Nawet jeśli stanie się to czego nie chcesz, nawet jeśli on o tobie zapomni. Jeśli znajdzie szczęście w ramionach kogoś innego. Nie będziesz mieć mu tego za złe. Kochasz go, tamta Ala kochał go nad życie i już chyba zawsze będziesz. Bo jeśli kocha się drugą osobę pragnie się jej szczęścia, nawet jeśli niekoniecznie oznacza ono nasze własne. Bo jeśli się kocha czasem trzeba dać odejść. Trzeba dać mu spróbować życia bez siebie. Być może gdy tego zaczerpnie wróci, a być może gdy zachłyśnie się innym życiem nie znajdzie w nim już miejsca dla ciebie.
___________________________________________________
Wiem, że pojawia się co raz więcej dialogów, ale bez nich chyba nie potrafiłabym. Może nie jest to jakiś wybitny rozdział, ale mam nadzieję ,że jest w miarę przyzwoity. 
Dzisiaj nie będzie rozwiniętego komentarza za co przepraszam. Pytacie ile do końca? Z początku pisałam o ok.20 rozdziałach i już teraz wiem ,że prawdopodobnie tylu ich nie będzie, przepraszam. Ale spokojnie, jeszcze chwilę, choć nie ukrywam, w wakacje ono się zakończy w bliżej nie znanym terminie gdyż czeka na mnie kolejne zobowiązanie, czyli Nieulotne.
Ściskam, wingspiker.
Tak, lubię mieszać, to powoli moja dewiza ;-)
Kiedy następny? Chciałabym go dodać jak najszybciej. Niedziela/poniedziałek, w zależności od tego czy wyjadę na weekend ;-)
PS. Zapraszam na twittera, gdzie również się pojawiłam :)
twitter.com/wingspikerr

poniedziałek, 22 lipca 2013

#Urywek ósmy.

I dare you to let me be you, one and only,
Promise I', worth it,
To hold in your arms,
So come on and give me a chance,
To prove I am the one who can walk that mile,
Until the end starts.
*

Czym w dzisiejszych czasach jest pojęcie szczęścia? Czy szczęściem jest pełen etat w pracy i przypływ gotówki na konto? A może szczęściem jest posiadanie przy sobie ukochanej osoby, która sama w sobie jest naszym szczęściem? Czy jednak gonienie nieustanne przed siebie za pragnieniami i marzeniami? Zapewne każde po trochu. Dla jednych szczęściem jest gdy wypłaty starcza do pierwszego każdego kolejnego miesiąca, dla innych nowa torebka czy samochód. A czym było szczęście dla ciebie bo niebagatelnie takie czułaś po raz pierwszy od bardzo dawna. Choć dalej miałaś setki kłębiących się pytań w głowie to czułaś szczęście. Choć bałaś się ,że nieprzewidziany ruch zakochanego w tobie szatyna może zburzyć to wszystko co dotychczas sobie zbudowałaś to właśnie tak było. Żyłaś chwilą. Nie wybiegałaś daleko w przyszłość. A na chwilę obecną wreszcie nie czułaś ,że życie ucieka ci przez palce. Po raz pierwszy poczułaś ,że żyjesz pełnią życia. Po raz pierwszy czułaś się kochana i ,że... sama kochasz. Bynajmniej tak ci się wydawało. Dałaś mu szansę i w żadnym wypadku tego nie żałowałaś. Choć wasza relacja była dość trudna i nie można nazwać było tego związkiem to każde z was starało się dać coś od siebie, włożyć w to cząstkę siebie. Zdecydowanie nie ułatwiał ci tego szatyn ,który nie odpuszczał sobie walki o ciebie. Napierał niemożliwie na twoją osobę. W ciągu dnia potrafiłaś go spotkać niemożliwą ilość razy. Miałaś tego serdecznie dosyć. I choćby nie wiesz jak byś próbowała go zniechęcić do swojej osoby i tak przynosiło to odwrotny skutek.
 -Mam tego dość.-podnosisz ton głosu gdy widzisz go w progu swoich drzwi
 -Udajesz strasznie niedostępną Ala, podoba mi się to.-uśmiecha się ponętnie i doskonale wie ,że ten uśmiech na ciebie działa
 -Jakbyś nie zauważył poniekąd taka jestem, mam męża i jakbyś zapomniał jest twoim kolegą z drużyny Paul.-odpowiadasz z przekąsem
 -Przecież on nie musi o niczym wiedzieć.-odpowiada po czym niebezpiecznie zbliża się do ciebie, a ty nie potrafisz mu tego przerwać. Dopiero kiedy zbliża swoją twarz niebezpiecznie blisko twojej w porę przytomniejesz i odpychasz go od siebie. On zamiast sobie odpuścić powtórnie zbliża się i pomimo twoich protestów wpija się w twoje usta. Z ogromnym trudem przerywasz ową sytuację.
 -Wyjdź.-podnosisz głos i spoglądasz na niego- Wypieprzaj nie słyszałeś?
Kiedy opuszcza twoje mieszkanie osuwasz się wzdłuż ściany siadając tym sposobem na podłodze. Dotykasz ust na których on kilka minut temu złożył pocałunek. Nie był to pocałunek pełny miłości. Był on pełen pożądania. Choć wiedziałaś ,że chodzi mu tylko i wyłącznie o to by cię zaliczyć niezwykle nie wiedzieć czemu cię to pociągało. W tej chwili zdałaś sobie sprawę ,że jesteś okropną egoistką. Nie myślałaś o tym co mógłby poczuć twój wciąż mąż gdybyś to zrobiła. Szukałaś tylko i wyłącznie własnej przyjemności, którą mógłby dać ci przystojny sąsiad. Powoli zaczynały przerażać cię własne myśli. Żeby ostudzić swoje myśli i przemyśleć to wszystko poszłaś na spacer. Twoje myśli nieustannie krążyły wokół dwóch osób. Wokół dwóch mężczyzn mających wobec ciebie wyraźne zamiary. Wiedziałaś ,że nie mogłaś oscylować w tym dziwnym trójkącie zabawiając się ich kosztem. Wiedziałaś ,że musisz się w końcu zdecydować. Ale mimo to nie potrafiłaś. Kiedy wydawało ci się ,że się zdecydowałaś na kontynuowanie życia z brunetem nagle zjawił się szatyn i cały twój plan legł w gruzach. To możliwe byś darzyła uczuciem jednego ,a pożądała drugiego? Popadłaś w jakieś błędne koło własnych uczuć i nijak nie potrafiłaś z niego wyplątać. Nie chodziło już o to z którym z nich chciałabyś być bo to już wiesz. Większy problem tkwił w tym ,że miałaś okropne myśli mogące być w skutkach niemal tragiczne. Miałaś niewyobrażalną ochotę ulec pokusie, ale gdy tylko znajdowałaś się w zasięgu czekoladowych tęczówek bruneta nie potrafiłaś. Każdy z nich działał na ciebie i to niewyobrażalnie. Byłaś zdesperowana jak nastolatka. Niestabilna uczuciowo nie mniej niż twoja młodsza siostra.
 -Stało się coś?-pyta brunet widząc twoje zamyślenie kiedy spacerujecie po Rzeszowie, a ty kręcisz w zaprzeczeniu głową uśmiechając się delikatnie. Przez ostatnie kilka tygodni zbliżyliście się do siebie. Kiedy tylko próbowałaś myśleć o Paulu natychmiast dusiłaś tą myśl w zarodku przywołując tego ,który darzy cię prawdziwym uczuciem i tego ,któremu warto poświęcić swój czas, a nie mężczyźnie ,który ma ochot tylko i wyłącznie się z tobą przespać bo jesteś atrakcyjną brunetką.
*
Jeszcze te kilka miesięcy temu kiedy patrzyła na ciebie nieufnym wzrokiem pełnym strachu gdyby ktoś powiedział ci ,że szansa na to ,że będziecie jeszcze kiedyś razem odżyje nie uwierzyłbyś. Przez te kilka miesięcy miałeś chwile zwątpienia. Przestawałeś wierzyć w to ,że jeszcze kiedykolwiek odzyskasz swoją kochaną Alę. Jednak z każdym kolejny spotkaniem, każdym jej kolejnym uśmiechem czy drobnym gestem wierzyłeś co raz bardziej. Dotychczas twoje serce umierało z fizycznej tęsknoty za tą cudowną brunetką, tęskniło za jej cudownym uśmiechem, za jej ciepłem, za jej bliskością. Ale po ostatnich wydarzeniach to uległo zmianie. Miałeś ją przy sobie. Mogłeś poczuć zapach jej perfum, jej niewyobrażalną bliskość i przede wszystkim smak malinowych ust. Wydawało ci się wtedy ,że śnisz. Jednak to nie był sen. To co między wami zaszło wydarzyło się naprawdę. I wydarzenie to wcale nie było przypadkiem. Z dnia na dzień widywaliście się co raz to częściej. Spędzaliście ze sobą co raz więcej czasu. Byliście ze sobą co raz bliżej choć nie tak blisko jakbyś tego pragnął. Ale nie chciałeś jej pośpieszać. Wiedziałeś ,że najgorsze co teraz możecie zrobić to pośpiech. Musieliście od nowa i cierpliwie budować to wszystko co was łączyło. Szczerze wierzyłeś w to ,że jeszcze będzie jak kiedyś. Wierzyłeś ,że jeszcze będziecie wspólnie szczęśliwi. Nie żyłeś już złudną nadzieją ,że ona odzyska pamięć. Bo żyjąc nią o mało jej nie straciłeś. Teraz walczysz o to by znowu się w tobie zakochała, zupełnie jak przed laty. To może brzmieć nieco dziwnie bo próbujesz rozkochać w sobie własną żonę, ale tak w rzeczywistości jest.
 -Chcieliśmy mieć dzieci?-pyta brunetka przeglądając album ze zdjęciami gdy podajesz jej kubek gorącej herbaty.
 -Ty chciałaś mieć dwójkę, ja trójkę. I tu mieliśmy konflikt.-uśmiechasz się siadając obok niej
 -Najlepiej trzech chłopców?
 -No może jedną córkę, jeśli odziedziczyłaby po tobie urodę to w przyszłości musiałby zainwestować w coś do odganiania adoratorów.-mówisz, a brunetka wybucha cichym śmiechem i  dalszym ciągu zagłębia się w przeglądaniu fotografii. Widzisz ,że długo wpatruje się w zdjęcia z waszego ślubu i podróży poślubnej. Z ogromną uwagę jej się przyglądasz.
 -O ślubie też niewiele wiem.-mówi wpatrując się w ciebie. Odwzajemniasz jej uśmiech po czym przez chwilę zbierasz myśli i zaczynasz opowieść. Mówisz jej o każdym szczególe ,który znać powinna. Nie możesz już dłużej zatajać przed nią fragmentów jej życia. Musisz powiedzieć jej to właśnie ty bo nikt inny tego nie zrobi za ciebie. To tobie ufa, więc nie możesz jej zawieść.
*
Po długich namysłach i jeszcze dłuższych przygotowaniach nadszedł długo wyczekiwany przed nich dzień. Dzień trzynastego marca, oku dwu tysięcznego dziesiątego. Pogoda byłą idealna. Wszystko dookoła budziło się z zimowego letargu. Temperatura sięgała ponad dwudziestu stopni. Godzina czternasta w kościele Mariackim w rodzinnym mieście obojga jakim są Katowice. Brunet stoi przyodziany w dopasowanym smokingu nanosząc ostatnie poprawki na niesforną muchę. Po chwili oczy wszystkich zgromadzonych przenoszą się ku wejściu do świątyni w których pojawia się szeroko uśmiechnięta brunetka w białej sukni. Powoli pod ramię z równie szczęśliwym ojcem zmierza ku niemu. Po chwili ojciec przekazuje swoją najstarszą córkę jej ukochanemu ,który nie może oderwać od niej wzroku. 
 -Ja Grzegorz biorę Ciebie Alicjo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.- odmawia słowa małżeńskiej przysięgi po czym te same powtarza jego ukochana. Po dłuższej chwili nadchodzi punkt kulminacyjny całej liturgii jakim jest nałożenie obrączek.
 -Alicjo przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.-mówi po czym nasuwa na jej serdeczny palec obrączkę, a po chwili ona robi dokładnie to samo. Po zakończonej liturgii, przyjęciu wszelakich życzeń i prezentów już jako mąż i żona odbywają  swój pierwszy taniec. Delikatnie ujmuje jej dłoń i jej pas po czym w rytm ulubionej piosenki Aerosmith rozpoczynają taniec. Cało wesele mija niezmiernie szybko, tak samo jak tradycyjne już oczepiny. Obydwoje wychodzą grubo po czwartej nad ranem. Jednak nie od razu idą spać. Konsumują zawarty przez siebie związek badając swoje już tak dobrze znane ciała. Delektują się sobą, swoją bliskością. Jeszcze tego samego dnia po dziesiątej wracają na tradycyjne już poprawiny. Po ślubnym szaleństwie i zakończonym przez bruneta pierwszym sezonie w barwach rzeszowskiego klubu wyjeżdżają na całe dwa tygodnie z dala od wszystkich tylko we dwoje na Kretę. Na całe czternaście dni mieli siebie na wyłączność. Zwiedzali, wypoczywali, kochali. Byli po prostu ze sobą szczęśliwi. Żadno z nich niezapomnie nigdy najpiękniejszego dnia jakim był ich ślub. Ale też na długo zapamiętają drugą połowę lipca . Pewien lipcowy dzień ,który na długo zapadnie w ich pamięci.
 -Coś nie tak?-pyta widząc jej niewyraźną minę
 -Nie, wręcz przeciwnie.-uśmiecha się pogodnie- Muszę ci coś powiedzieć.
 -Co takiego?-pyta przenosząc na nią wzrok gdy ta siada tuż obok
 -Będziemy rodzicami.
Brunet nie posiadał się z radości. Dziecko był czymś o czym obydwoje niebagatelnie marzyli. Było spełnieniem ich najskrytszych marzeń. Z dumą obserwował promieniejącą żonę i jej wyraźnie rysujący się brzuch. Cieszył się na samą myśl o nim, ale chyba jeszcze bardziej na myśl ,że będzie to syn. Według lekarza prowadzącego ciąża przebiegała prawidłowo. Według niego. A z miesiąca na miesiąc ona czuła się co raz gorzej. W listopadzie, w drugim trymestrze ciąży i na dwa miesiące przed rozwiązaniem trafiła do szpitala. Miała silne bóle brzucha. Brunet był przerażony. Już dawno nie bał się tak bardzo. Bał się zarówno o żonę jak i o dziecko. Po długich czekaniach, zamartwianiu się wreszcie zjawia się lekarz.
 -Pan Kosok prawda?-pyta na co brunet przytakuje- Przykro mi, nie udało się nam uratować malucha.-mówi ze smutną miną- Ale może pan wejść do żony.
To był cios. Niewyobrażalny cios od życia. Jednak dla niej jeszcze większy. Długo nie mogła pozbierać się po tym co się wydarzyło. Zapewne gdyby nie jego wsparcie nie poradziłaby sobie z tym. Był dla niej ogromnym wsparciem w tych trudnych chwilach choć i jemu nie było łatwo. Choć byli w dalszym ciągu szczęśliwi ona nie chciała dziecka. Za dużo kosztowała ją poprzednia strata choć była ona przyczyną błędu lekarza nie jej choroby. Choć pragnął mieć dziecko nie naciskał na nią. Wiedział ,że potrzebowała czasu. Kiedy wydawało się ,że obydwoje tego pragną zdarzył się ten nieszczęsny wypadek, który przekreślił wszystko.
*
Doskonale widziałeś ,że to co powiedziałeś jej przed chwilą wprawiło ją w zdumienie i niemały w szok. Przez dłuższą chwilę milczała wyraźnie próbując zebrać myśli. Jednak przez dłuższą chwilę nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Wiedziałeś ,że jej matka nie wyznała jej tego. Byłeś tego niemal pewien. Wiedziałeś też ,że nie możesz tego przed nią ukrywać, że po prostu musisz być z nią szczery.
 -Ja.. Ja nie wiedziałam...-urywa spuszczając wzrok w dół ,a po chwili widzisz pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. Natychmiast siadasz tuż obok i obejmujesz ją. Ocierasz jej łzę i nieśmiale przytulasz ją do siebie. Siedzieliście tak dłuższą chwilę dopóki się uspokoiła.
 -Ty jedyny jesteś ze mną szczery. Moja matka nawet nie wspomniała ani słowem o tym ,że chcieliśmy być rodzicami. Twierdziła ,że chcieliśmy się rozwieść.-powiedziała ocierając łzy
 -Nie chciałbym byś znowu traciła kontakt z matką, ale nie było tak. Naprawdę byliśmy szczęśliwi. I to bardzo.
 -Wierzę ci.-odpowiada blado się uśmiechając po czym powtórnie zamykasz ją w swoich objęciach. Widzisz ,że cię teraz potrzebuje. Widzisz jak cierpi ,że jej własna rodzina nie pomaga jej w tej sytuacji w jakiej się znalazła. Wiesz ,że jesteś jej jedynym oparciem. Wiesz, że ci ufa. I nie chcesz jej zawieść. Właściwie nawet nie zauważasz kiedy zmęczona tym wszystkim zasypia w twoich ramionach. Zupełnie rozczulony jej widokiem bierzesz ją na ręce po czym niesiesz do sypialni. Tak kładziesz ją delikatnie na łóżku i przykrywasz kocem. 
 -Zasnęłam?-słyszysz jej zachrypnięty głos za sobą gdy tylko zmierzasz ku wyjściu. Odwracasz się w jej kierunku i kiwasz głową.
 -Śpij. To też twój dom.-uśmiechasz się
 -Zostaniesz?-pyta cicho. Zupełnie nie spodziewałeś się takiego pytania z jej strony. Jednak wiesz ,że nie chce być teraz sama. Nie po dawce takich informacji z własnego życia. Bez namysłu zgadzasz się i układasz się obok niej. Delikatnie wodzisz dłonią po jej kruczoczarnych włosach jak gdyby chcąc ją uspokoić. Wciąż nie możesz uwierzyć w to ,że jest i to tuż obok. Nie wierzysz wręcz jak blisko niej jesteś. Nie wierzysz ,że masz ją w swoich objęciach. Mógłbyś godzinami jej się przyglądać. Była tak spokojna i bezbronna. Okropnie za tym tęskniłeś. Momentami już przestawałeś wierzyć ,że kiedykolwiek jeszcze ta chwila nastąpi. A jednak myliłeś się. Choć była teraz tak blisko wiedziałeś ,że cały czas musisz walczyć. Nie mogłeś teraz odpuścić bo choć byliście ze sobą blisko miałeś na uwadze to ,że jej sąsiad, a zarazem twój klubowy kolega niezmiernie interesuje się jej osobą. Nie mogłeś pozwolić by zniszczył to co w takim trudzie i niemal w bólach budowaliście. Nie mogłeś pozwolić by ktokolwiek ci ją zabrał, a już na pewno nie on. Nie teraz gdy wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Nie teraz gdy szczęście jest już tak blisko. Była dla ciebie całym światem i nie pozwolisz by ktoś go zniszczył. Nie pozwolisz by ktoś pozbawił cię największego szczęścia w twoim życiu jakie cię spotkało. Za długo walczyłeś o to wszystko by pozwolić komuś to zabrać.

_______________________________________
Przepraszam za krótki rozdział :c Ale nie byłam już wstanie nic z siebie wycisnąć. Pojawia się trochę retrospekcji, dużo nowych, nieznanych dotąd faktów z życia państwa Kosoków.  Wiem, zapewne zastrzeliłam Was jednym z nich i to dosłownie. Jest też dawno nie widziana perspektywa Grzegorza. Wiem, że jest więcej dialogów niż to miałam w zwyczaju, ale mam nadzieję ,że nie psują one całości. 
Ocenę tego rozdziału pozostawiam już Wam bo jak dla mnie nie jest dobry, ale chyba mógł być też gorszy.
Pozdrawiam, wingspiker.
PS. Następny postaram się dodać w tym tygodniu, wszystko zależy ,że tak to ujmę od mojej dyspozycyjności, muszę też nanieść w nim kilka poprawek.
Przepraszam za obsuwę, ale oglądanie po nocach ligi światowej nie za dobrze wpłynęło na moje funkcjonowanie, uwierzcie. Teraz jednak powracam do żywych :)

poniedziałek, 15 lipca 2013

#Urywek siódmy

Just give me a reason,
Just a little bit's enough,
Just a second, we're not broken, just bent
And we can learn to love again
It's in the stars,
It's been written in the scars on our hearts
We're not broken, just bent
And we can learn to love again!
*

Czujesz się jak rozdarta emocjonalnie nastolatka. Masz dwadzieścia pięć lat, a momentami zachowujesz się tak irracjonalnie jak gdybyś miała te kilkanaście. Jesteś tak roztargniona emocjonalnie ,że nie wiesz nawet co podpowiada ci rozum ,a co serce. Te narządy toczą ze sobą wewnętrzny konflikt ,który ty drastycznie odczuwasz. Chodzisz struta. Nie czujesz się dobrze w tej całej sytuacji. O twoje względy zabiega dwóch jakże atrakcyjnych mężczyzn ,a ty nijak żadnemu z nich nie potrafisz odmówić. Nie potrafisz oprzeć się wdziękowi żadnemu z nich. Choć nie pasuje ci ten układ i za wszelką cenę chciałabyś się z niego wyplątać jednak nie potrafisz. Gdy już myślisz ,że powiesz 'dość' szatynowi to on zjawia się ze swoim cudownym uśmiechem i cała twoją starannie poukładana w głowie formułka obraca się w gruz. Wystarcza jedne, najdrobniejszy gest któregokolwiek z nich i masz kolana jak z waty. W zasadzie nie wiesz czy któregoś kochasz, nie wiesz czy w ogóle darzysz uczuciem. Jednak wiesz jedno. Obiecałaś coś sobie i wiesz ,że musisz słowa dotrzymać. Masz w końcu męża. To on zasługuje na szansę, nie przypadkowo poznany Amerykanin. Widzisz jak bardzo się stara byś nie stała się w jego życiu tylko i wyłącznie wspomnieniem. Widzisz jak walczy o to by ocucić uśpione głęboko w tobie uczucie. Widzisz jak każdego dnia walczy o to byś znów patrzyła na niego spojrzeniem pełnym uczucia, pełnym miłości, zupełnie tym samym jakim on patrzy na ciebie. Zdajesz sobie sprawę ,że jego walka nie idzie na marne. Nie patrzysz już na niego jak na nieznajomego gościa. Patrzysz na niego jak na kogoś zupełnie bliskiego. Tylko pytanie, czy aż tak bliskiego? Nie chciałaś przekreślać tego wszystkiego o co tak długo zabiegał jakąś toksyczną znajomością. Jednak chcieć to niemal przeciwieństwo w twoim wypadku do móc. Choćbyś nie wiesz jak starała się unikać Amerykanina to i tak wpadałaś na niego ogromną liczbę razy.
 -Ala, może dasz się zaprosić na kawę?-pyta gdy mijasz go na klatce schodowej jedynie blado się uśmiechając
 -Przepraszam cię Paul, ale nie mogę. Mam dużo pracy.-odparłaś. To ostatnio stało się twoją stała wymówką wobec jego osoby, ale nie potrafiłaś niczego bardziej sensownego wymyślić. Nie czułaś się dobrze okłamując go jednak wiedziałaś ,ze tak będzie w zupełności lepiej, zarówno dla ciebie jak i dla niego. Czym prędzej wyszłaś z klatki schodowej. Biorąc haust zimnego, jesiennego powietrza skierowałaś się w kierunku miejsca swojej pracy. Miałaś jednak nieodparte wrażenie ,że ktoś za tobą idzie. Gdy ty przyśpieszałaś kroku, owa osoba również, gdy zwalniałaś nieznajomy robił to samo. Po chwili wreszcie gdy zbierasz się na odwagę nie kryjesz zaskoczenia jego widokiem.
 -Paul mówiłam, mam pracę.-mówisz widząc jego osobę
 -Dlaczego mnie unikasz?-pyta bez zbędnych ceregieli wprawiając w lekkie zakłopotanie- Nie zaprzeczaj ,że tak nie jest.
 -Bo boje się ,że to za daleko zajdzie.-odpowiadasz również bez większych skrupułów co wywołuje delikatny uśmiech na jego twarzy.
 -Dlaczego się boisz? Przecież to nic złego.-wzrusza ramionami
 -Bo nie mogę.-dodajesz- Mam męża.
 -Męża można zawsze zmienić.-uśmiecha się zawadiacko.
Dziwi cię w zupełności jego bezpośredniość. Dziwi, a zarazem intryguje. Pewnie brnęłabyś w to dalej, ale w twojej głowie zapaliła się w odpowiedniej chwili czerwona lampka. Dość chłodno żegnasz się z nim po czym znikasz za rogiem. Nie potrafisz skupić się na pracy. Kiedy ty próbujesz zniechęcić go do siebie jego ciągnie do ciebie jeszcze bardziej. Nawet fakt ,że twoim mężem jest jego kolega z drużyny wydaje mu się wcale nie przeszkadzać. Boisz się do czego on będzie w stanie się posunąć. A wiesz ,że nie cofnie się przed niczym dopóki wreszcie nie dostanie tego czego chce. Czuje to ,że nie potrafisz mu się oprzeć i perfidnie to wykorzystuje. Wykorzystuje twoją słabość do jego osoby, twoją uległość. To śmieszne jak uległym stworzeniem jest człowiek. Ulega różnego rodzaju pokusom, zachciankom, uczuciom, pożądaniu. Nie wyobrażasz sobie ,że mogłabyś oddać się pokusie jaką jest sama jego osoba. Choć niemiłosiernie cię kręcił, choć nie raz fantazjowałaś o nim ,wiesz ,że musisz tego zaprzestać. I wtedy przed oczami pojawia się uśmiechnięty brunet. Fantazjowanie o dwóch mężczyznach nie wydaje ci się być do końca normalnie. Czujesz się jak jakaś pieprzona nimfomanka wodząc ich dwóch za nos. I to dosłownie. Doskonale widzisz jak obydwaj na ciebie patrzą, Z tym wyjątkiem ,że twojemu sąsiadowi wydaje się ,że będziesz panienką do łóżka i nic poza tym, a temu drugiemu naprawdę na tobie zależy. Chciałabyś by tobie zależało na którymś z nich równie mocno, wtedy nie było by w tobie tyle niepewności.
 -On cię pożera wzrokiem.-zauważa Gabriela kiedy siedzicie na trybunach hali Podpromie
 -Kto taki?-mrużysz oczy
 -Jeden i drugi.-chichocze- Ale proszę cię, nie rób tego Grześkowi. Wiem ,że Paul to naprawdę przystojny i pociągający mężczyzna, ale pamiętaj ,że wciąż masz męża ,któremu na tobie zależy. Daj mu szansę.
Gdyby wiedziała co tak naprawdę siedzi w twojej głowie. Widzisz jak Grzesiek się stara o twoje względy, widzisz jak o ciebie walczy. Jednak z drugiej strony masz okrutnie pociągającego Amerykanina ,który momentami pożera cię niewyobrażalnie wzrokiem. Kiedy po meczu podchodzisz do band reklamowych żeby przywitać się z brunetem czujesz wzrok szatyna na sobie. Uciekasz od jego spojrzenia bo wiesz ,że to nie mogłoby skończyć się za dobrze. Chcąc uciec od spotkania jego osoby gdy brunet proponuje ci spotkanie bez zastanowienie zgadzasz się.
 -Ala, spotkamy się?-słyszysz dźwięczny głos szatyna za sobą gdy wychodzisz sali
 -Przepraszam Paul, ale nie mogę.-odpowiadasz po czym odwracasz się na pięcie i wychodzisz z sali. W oczekiwaniu na osobę Grześka nerwowo przestępujesz z nogi na nogę nie chcąc spotkać szatyna. Serce wali ci jak oszalałe gdy widzisz go wyłaniającego się z sali i idącego w twoim kierunku. Odczuwasz ogromną ulgę gdy ubiega go brunet po czym udajecie się w kierunku jego auta. Jak prawdziwy gentleman otwiera ci drzwi. Może nie udajecie się na żadną wytrawną kolację, ale jego kuchnia w zupełności cię satysfakcjonuje.
 -W zasadzie jeszcze nie wiem niemal najważniejszej rzeczy z naszego życia.-rzucasz gdy kosztujecie czerwonego wina na salonowej kanapie
 -Pytaj o co tylko chcesz.-odpowiada
 -Zakładam ,że to ty oświadczyłeś się mi nie na odwrót.
 -Tak też było.-śmieje się
 -Opowiesz mi jak to wyglądało?-pytasz na co on przytakuje głową i zaczyna opowieść.
*
Pomimo napiętego grafiku szatyna udaje im się wyjechać choć na chwilę. Uciec od rzeczywistości, nacieszyć się tylko sobą. Nie są to może za wyszukane wakacje. Ich wybór pada na polskie morze, które ona szczerze uwielbia. Mają cały tydzień tylko dla siebie. Tydzień niezwykłej bliskości. Żadno z nich nie ma złudzeń ,że to te jedyne. Są w sobie zakochani po uszy. Nie ma minuty by nie jedno nie myślało o tym drugim. Są ze sobą niewyobrażalnie szczęśliwi. Pomimo upływu już kilku wspólnych lat w dalszym ciągu darzą się ogromnym uczuciem. Wszyscy dookoła wróżą im wspaniałe wspólne życie. Wszyscy od dawna wróżą im wspólną przyszłość, cudowny ślub i dzieci. Obydwoje są pewni w stu procentach ,że chcą spędzić ze sobą resztę życia. Tylko do tegoż faktu brakuje im jednego. Brakuje im  niezwykle poważnego kroku bruneta ku temu by jego ukochana została jego żoną. Nigdy w życiu tak nikogo nie kochał, a mimo to nie wiedzieć czego boi się. Postanawia wreszcie zebrać się na odwagę. Postanawia wreszcie zrobić to na co zapewne ona tylko czeka. Ileż razy grał mecze o wysoką stawkę, a nie potrafi oświadczyć swojej dozgonnej miłości kobiecie swojego życia. 
Jednego z ostatnich dni spędzonych w Sopocie, wieczorem spacerują nieprzerwanie trzymając się za ręce po słynnym sopockim molo. Jak zwykle ona mówi jak najęta, zachwycając się okolicą, a ona uważnie słucha. Uwielbiał jej słuchać, mógł robić to godzinami. Choć była okropną gadułą to właśnie w niej uwielbiał. 
 -Coś się stało?-pyta brunetka gdy ten zatrzymuje się
 -Właściwie to.. tak.-odpowiada po czym ujmuje jej dłoń- Ala chcę żebyś wiedziała ,że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Każdy kolejny dzień spędzony z tobą jest cudowny, a każdy spędzony z dala od ciebie jest udręką. Chcę codziennie budzić się u twojego boku. Chcę wspierać cię tak samo jak ty wspierasz mnie w tym co robię. Cieszyć się i smucić razem z tobą. Chcę dawać ci ogromną siłę jaką dajesz mi ty. Chcę z tobą być, chce się z tobą zestarzeć. Nie potrafię bez ciebie funkcjonować. Kocham cię, najbardziej na świecie. Ala..-uklęka na kolano przed zupełnie zszokowaną brunetką- Zostaniesz moją żoną?
Na odpowiedź nie musi czekać długo. Otrzymuje ją niemal natychmiast. Otrzymuje ją w postaci czułego pocałunku swojej ukochanej, która wpada w jego ramiona i szepcze mu urocze "Chcę Grzesiu."  Brunet więc tryska szczęściem. Trzyma właśnie w swoich ramionach swoje największe szczęście, swoją największą miłość. Miłość, która sprawiła ,że nawet siatkówka będąca wielką częścią życia zeszła na dalszy plan. Liczyła się tylko i wyłącznie ona. Nie mógł doczekać się kiedy zostanie jego żoną. Trzynastego dnia marca dwa tysiące dziesiątego roku. Dnia w którym stanie się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
*
Gdy widziałaś z jakim uczuciem opowiada ci to wszystko nie wyobrażałaś sobie ,że mogłabyś go w jakikolwiek skrzywdzić. Czułaś ,że jesteś mu coś winna. Kiedy na ciebie spoglądał wzrokiem pełnym miłości i tęsknoty nie czułaś już skruchy. Z każdym kolejnym zamienionym z nim słowem, z każdym kolejnym spojrzeniem, z każdym kolejny nawet najdrobniejszym gestem z jego strony zaczynałaś coś czuć. Nie był już tylko gościem ,który twierdził ,że jest twoim mężem czy znajomym. Właśnie zaczynało się rodzić w tobie uczucie. Nie wiedziałaś czy to aby na pewno to jakim darzy cię on. Ale nie czułabyś ścisku w żołądku za każdym razem kiedy go widzisz gdyby był ci zupełnie obojętny. Wiedziałaś ,że coś na rzeczy musi być. 
W zasadzie nie zorientowaliście się kiedy nadeszła dwudziesta druga. Kiedy on proponuje ci ,że cię odprowadzi nie masz nic przeciwko. Idziecie obok siebie opustoszałymi już ulicami Rzeszowa. Kątem oka widzisz ,że na ciebie patrzy. W zasadzie ty robisz to samo gdy tylko odwraca wzrok. A kiedy opuszki waszych palców się spotykają obydwoje się peszycie. Zachowujecie się jak zauroczone sobą nastolatki. Kiedy zatrzymujecie się pod twoją klatką nie potrafisz tak po prostu odejść. Kiedy spoglądasz w jego czekoladowe, wesołe oczy zaczynasz w nich tonąć. W zupełności nie wiesz co się z tobą dzieje. Nie potrafisz oderwać od niego wzroku. Nie peszy cię to gdy nieśmiało przysuwa się bliżej ciebie. Wręcz przeciwnie. Gdy znajduje się zaledwie kilka centymetrów od ciebie delikatnie kładziesz swoją dłoń na jego torsie na co ten delikatnie się uśmiecha. Zbliża się do ciebie jeszcze bardziej tak ,że dzielą was milimetry. Czujesz jego oddech na sobie. Chwilę uniesienia przerywa wam powracający nie wiadomo skąd Lotman. Jednak nie odskakujecie od siebie tylko obserwujecie na jego poczynania. Mierz waszą dwójkę wzrokiem. Nie wygląda na zadowolonego z sytuacji w jakiej was zastał. Wymienia krótkie uprzejmości po czym znika w klatce, a ty powtórnie przenosisz wzrok na bruneta. On delikatnie ujmuje swoją dłonią twój policzek. Kiedy próbujesz coś powiedzieć on cię ubiega- Nie mów nic.-mówi cicho. Przymykasz oczy, a po chwili czujesz jego wargi na swoich. Całuje cię tak delikatnie jakby bał się ,że zaraz mu uciekniesz. Ale ty nie zamierzasz uciekać. Za chwilę odprowadza cię pod same drzwi twojego mieszkania. Żegnasz się z nim mówiąc urocze "Dobranoc Grzesiu" po czym przymykasz drzwi. Jednak nie potrafisz wyrzucić tego co między wami zaszło w głowy. Twoje myśli skupiają się wokół jego osoby. Z letargu wyrywa cię ciche pukanie do drzwi. Masz nadzieję ,że nie będzie to twój sąsiad. Gdy tylko otwierasz pojawia się on. Zamyka zwinnym ruchem drzwi po czym przywiera cię do ściany i zaczyna całować. Pocałunek nie jest już tak delikatny jak przed kilkoma minutami. Całuje zachłannie i niezwykle czule. Jest niezwykle spragniony twojej bliskości. 
 -Powiedz ,a przestanę.-mówi, jednak ty nie chcesz by przestawał. W zupełności oddajesz się chwili. 
Kiedy otwierasz nazajutrz oczy widzisz widniejącą na zegarku godzinę ósmą z minutami. Może byłby to dla ciebie normalny poranek gdyby nie jeden fakt. Czułaś czyjąś rękę obejmującą cię w pasie i czyjś oddech na karku. Gdy odwracasz się widzisz pogrążonego w śnie bruneta. Za chwilę jednak przytomniejesz i przypominasz sobie ,że za kilka minut musisz być w pracy. Delikatnie wyswabadzasz się z jego objęć po czym gnasz pędem  kierunku łazienki. W ekspresowym tempie doprowadzasz się do porządku po upojnej nocy i w biegu bierzesz kęsa kanapki i łyka kawy. Na stole zostawiasz kartkę z następującą informacją "Przepraszam ,że uciekłam, ale wiedz ,że nie od Ciebie. Praca wzywa. Dziękuję. Ala."
Po czym wychodzisz do pracy po cichu zamykając drzwi. Na swoje nieszczęście spotykasz Amerykanina witającego cię sztucznym uśmiechem i nie wypowiadającego ani słowa. Zbytnio nie przejmujesz się jego humorami. Równo o dziewiątej wpadasz do biura. Nie uchodzi to uwadze Gabrieli, która niemal natychmiast zjawia się u ciebie w gabinecie.
 -To nie podobne do ciebie żebyś wpadała równo o czasie do pracy. Tak samo jak nieodbieranie telefonu. Z resztą nie tylko ty nie odbierałaś wczorajszego wieczoru.-uśmiecha się licząc na to ,że coś jej opowiesz na temat wczorajszego wieczora. Ty jednak nie wyrzucasz tego z siebie tylko obdarowujesz ją uśmiechem.
 -Po prostu zaspałam.-odpowiadasz gorliwie poszukując jednego z projektów wśród sterty papierów
 -Zapytam wprost. Bo żadne z was wczoraj nie odbierało. Czy wy coś ?-pyta przyjaciółka ,a ty na wspomnienie tych wydarzeń uśmiechasz się sama do siebie. Z początku ona wydaje się nie rozumieć, jednak po chwili dochodzenia pojmuję aluzję z twojej strony i ściska cię z całych sił.
Nie wiesz czy uczucie ,którym pałałaś kiedyś do niego odżyło. Szczerze w to wątpisz. Jednak zaczęło się ono rodzić w tobie na nowo. Jeszcze kilka miesięcy temu nie czułaś tego przyjemnego ścisku w żołądku kiedy był obok, nie uśmiechałaś się na samą myśl o nim. Z każdym kolejnym spotkaniem, z każdym kolejnym gestem, każdym kolejnym uśmiechem czułaś co raz więcej. Obojętność jaką go darzyłaś już dawno poszła w niepamięć. Powoli zaczynałaś odkrywać to za co tamta Ala tak bardzo go pokochała. Powoli zaczynałaś pojmować fenomen waszej wielkiej miłości sprzed wypadku. Bałaś się ,że coś, a właściwie ktoś może zburzyć to co zdążyliście już poukładać. Zburzyć tą małą wieżę jaką wspólnie z ogromnym trudem zbudowaliście. Bałaś się ,że jeden niepożądany ruch może spowodować jej runięcie. Bałaś się ,że znów wrócisz do punktu wyjścia. Bałaś się. Twój nieodzowny towarzysz strach, znów zameldował się i przysłaniał zdrowy rozsądek.
________________________________________________
Przepraszam ,że tyle kazałam Wam czekać na coś nowego, ale zepsute wifi w ośrodku niestety mnie do tego zmusiło. Przykro mi ,że tak wyszło i to bardzo. Jednak powracam do Was z głową pełną nowych pomysłów na nowe rozdziały, więc może i ta przerwa wyjdzie z pożytkiem dla obu stron. Wakacje w Italli uważam za niezmiernie udane, co dzień prawie po 40 stopni, słoneczko, plaża, włoskie specjały, zwiedzanie Rzymu, coś wspaniałego :) Aż żałuję ,że to tak szybko minęło! Ale pora wrócić do rzeczywistości i nadrabiania zaległości :)
Ściskam, wingspiker.
PS. Zapraszam na nowość w moim wykonaniu tutaj.

środa, 3 lipca 2013

Bardzo ważna informacja!





Wiecie o tym, że wingspiker wybyła na wakacje. Miała dodawać co jakiś czas rozdział na bloga, ale niestety uniemożliwiło Jej to niesprawne WiFi. Dokładnie nie wie kiedy WiFi zostanie naprawione i czy w ogóle tak będzie, dlatego chciała Was bardzo przeprosić i prosić o wytrwałość do czasu aż owy sprzęt zostanie naprawiony lub do Jej powrotu! ;)




Pozdrawiam, inaccessiblegirl