niedziela, 26 maja 2013

#Urywek drugi.

"A jeśli dzieli nas
Od przepaści krok
Chcę tylko czuć, że cię mam przy sobie
Chcę wtedy mieć cię przy sobie
Bo gdy przy sobie cię mam
Wierzę ,że zamiast się stoczyć
Kolejny raz uda się nam."

                                   


Widzisz za szybą samochodu zupełnie nieznane miasto, nieznane budynki, ulice i ludzi. Po kilku minutach jazdy samochód staje. Widzisz przed sobą uroczy jednopiętrowy domek z kremowymi ścianami i brązowawą dachówką. Dookoła dostrzegasz dosyć pokaźny, a zarazem bardzo zadbany ogród. Za chwilę szatyn jak prawdziwy gentleman przepuszcza cię w drzwiach. Twoim oczom ukazuje się całkiem sporej wielkości salon w ciepłych, pastelowych kolorach i kuchnia ,której pozazdrościć mogłaby nie jedna pani domu.
 -Mogę?-pytasz nieśmiało spoglądając w jego kierunku
 -Jeszcze pytasz?-odpiera z uśmiechem.
Zabierasz się za zwiedzanie niemal każde zakątka ponad stumetrowego domu. Z ogromną dokładnością oglądasz każdy nawet najmniejszy pokój. Aż wreszcie docierasz do pomieszczenia na poddaszu. Od razu przykuwa twoją uwagę. A zwłaszcza jasno zielona wykładzina i białe meble, a do tego jedna pistacjowa ściana wyróżniająca się na tle innych koloru śmietankowego. Na dość sporym biurku leży sterta papierów i projektów. Jednak twoją uwagę w tym momencie przykuła komoda, a dokładniej trzy zdjęcia w ramkach ,które na niej stały. Podchodzisz bliżej i bez problemu rozpoznajesz postaci znajdujące się na fotografiach. Na jednej z nich widzisz dwie jakże szczęśliwe osoby, a jedną z nich jesteś właśnie ty. Nie masz wręcz wątpliwości co do tego czy byłaś szczęśliwa. Do tego ,że obydwoje byliście. I wnioskujesz to z zaledwie paru waszych wspólnych fotografii. Za chwilę udajesz się w kierunku biurka. Siadasz na fotelu. Delikatnie odkładasz przeszkadzające papiery na bok odkrywając przygnieciony wręcz nimi laptop. Odpalasz go. Na pulpicie widnieje jego zdjęcie z meczu. Na pulpicie dostrzegasz folder zatytułowany "fotografia". Od razu klikasz w ikonkę w owym podpisem. Twoim oczom ukazuje się kilkanaście folderów z przeróżnymi nazwami. Odpalasz pierwszy lepszy. Z zapartym tchem przeglądasz każde kolejne zdjęcie. Mija godzina, a ty nie jesteś nawet w połowie.
 -Tu jesteś.-pojawia się w drzwiach z uśmiechem
 -Zgaduję ,że ten pokój należał do mnie?-pytasz, a on kiwa na potwierdzenie głową
 -To takie twoje małe królestwo. Jak gdzieś znikałaś, zawsze wiedziałem gdzie cię szukać. Zaszywałaś się tu czasem nawet na parę godzin i pracowałaś.
 -Czyli gdzieś pracowałam?-pytasz z delikatnym uśmiechem
 -Masz własną firmę. Razem z Gabi.-odpiera-Pamiętasz ją?
 -Pamiętam.-przytakujesz-Byłam... w tym dobra?
 -Dobra? Nawet bardzo. Jakaś włoska firma chciała żebyś zaprojektowała im siedzibę.
Byłaś zdumiona jego słowami. Fakt, byłaś jedną z lepszych studentek, ale nie wydawało ci się żebyś była w tym co robisz wybitnie genialna. A teraz dowiadujesz się ,że masz dobrze prosperującą firmę i sama jesteś uznanym architektem.
 -Prócz pracy, miałam jakieś hobby prawda?
 -Miałaś.-przytakuje- Jak pewnie zdążyłaś już zauważyć uwielbiałaś fotografować i byłaś w tym całkiem niezła. Prócz tego byłaś wyśmienitą kucharką i uwielbiałaś podróżować.
 -Stąd tyle zdjęć z różnych krajów?
 -Dokładnie tak.-uśmiecha się- Co roku odwiedzaliśmy jakieś ciekawe miejsca.
 -Przepraszam ,że cię tak męczę pytaniami.-dodajesz po chwili
 -Nie męczysz.-zaprzecza- Mógłbym o Tobie opowiadać godzinami.
Uśmiechasz się nieco speszona. Za chwilę kontynuujecie rozmowę. Ta jednak nie trwa za długo bo szatyn musi iść na trening. Obiecuje wrócić jak najszybciej po czym wychodzi. Powracasz do swojej poprzedniej czynności jaką było oglądanie zdjęć. Po ponad półtorej godziny oglądasz ostatnie zdjęcie. Czułaś jakbyś oglądała zdjęcia zupełnie obcej osoby. Jednak widziałaś na nich siebie. Rozpromienioną, szczęśliwą i przede wszystkim szalenie zakochaną siebie. Siebie, którą tak bardzo pragniesz sobie przypomnieć. Żeby nie snuć się bez celu po bliżej ci nie znanym domu idziesz do kuchni. W jakąś godzinkę przyrządziłaś brokuły zapiekane z makaronem i sosem serowym.
 -Jestem.-usłyszałaś z przedpokoju za jakieś kilka minut gdy siedziałaś wygodnie na kanapie i oglądałaś wiadomości. Polecasz mu zjedzenie jeszcze ciepłej kolacji co jest dla niego nie lada zaskoczeniem. Z ogromnym apetytem zjada to co przygotowałaś chwaląc przy okazji smak potrawy. Za chwilę nieco nieśmiało siada kilka centymetrów obok ciebie.
 -Teraz przygotuj się na masę pytań.-śmiejesz się
 -W takim razie słucham.-odpowiada z delikatnym uśmiechem
 -Jak mniemam dzieci nie mamy?
 -No nie.-odpiera
 -A.. planowaliśmy?-pytasz nieco speszona
 -W zasadzie to.. tak. Chciałaś tylko skończyć studia.
Wzdychasz głęboko i dopiero po chwili ciszy znów zabierasz głos.
 -Pytam o teraźniejsze rzeczy, a nawet nie wiem do końca jak to się stało ,że jesteśmy małżeństwem.
 -Wiesz oświadczyny i te sprawy.
 -To akurat wiem.-zaśmiałaś się.
Za chwilę zaczął może i nieco przydługawą, ale jakże piękną historię. Gdyby usłyszał ją ktoś zupełnie obcy mógłby śmiało stwierdzić ,że to scenariusz jakiegoś amerykańskiego romansidła.
Kiedy widziałaś z jakim błyskiem w oku opowiadał o tym wszystkim, o waszym pierwszym spotkaniu, pierwszej randce, oświadczynach zrobiło ci się niewyobrażalnie przykro. Choć wiedziałaś ,że ten zanik pamięci nie był twoją winą i tak czułaś się winna. Ta sytuacja dla ciebie była wyjątkowo niezręczna i męcząca to co mówić o nim. Nawet nie wyobrażałaś sobie jak musiał się czuć. Z jednej strony cieszył się ,że w ogóle żyjesz, że się ocknęłaś, chciałby zapewne cię przytulić, pocałować, dotknąć, ale wie ,że to niemożliwe. Umiera z fizycznej tęsknoty. Choć tego nie mówi, widzisz to. Widzisz jak sam ze sobą walczy ,aby nie zrobić czegoś by cię nie wystraszyć. Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić jakie to musi być paskudne uczucie mieć przy sobie kogoś kogo kocha się z całego serca, a nie można nawet go dotknąć.
 -Mogę cię teraz ja o coś zapytać?-pyta niepewnie
 -Nie oczekuj zbyt wiele, nie pamiętam za dużo.-dodajesz
 -Cieszę się ,że wróciłaś ze mną do domu, ale nie rozumiem pewnej rzeczy. Dlaczego nie wróciłaś z rodzicami do Katowic, ich pamiętasz, a wróciłaś z zupełnie obcym gościem do obcego miasta.
 -Szczerze mówiąc.. sama nie wiem.-westchnęłaś- Po prostu czułam ,że jeśli chcę sobie przypomnieć cokolwiek z ostatnich czterech lat swojego życia muszę tu wrócić bo powrót do Katowic nie dałby mi nic. Czułam ,że jestem to winna, sobie, tobie czy po prostu nam. Chcę spróbować, ale nie wymagaj ode mnie cudów. Po prostu nie chcę potem żałować ,że nawet nie próbowałam wrócić do swojego poprzedniego życia.
Widziałaś ,że twoja wypowiedź była dla niego nie małym szokiem. Na tyle go to zaskoczyło ,że przez co najmniej kwadrans milczał bijąc się z myślami.
 -Wiem ,że to dla ciebie trudne.-rzucasz widząc jego niewyraźną minę
 -Tobie jest trudniej. To musi być okrutne nie pamiętać czterech lat swojego życia.
 -I jest. I to cholernie. Czuję jakbym nie znała samej siebie. Patrzę w lustro i niby widzę siebie, ale zupełnie inną niż pamiętam.-twoje oczy momentalnie nie wiedzieć czemu zaszkliły się.
Nie chciałaś się rozpłakać, walczyłaś sama ze sobą. Musiałaś być silna, choć dostałaś solidnego kopniaka od życia. Musisz walczyć choćby było niewyobrażalnie ciężko. Nienawidzisz i przeklinasz tego przez którego nic nie pamiętasz. Przeklinasz dzień wypadku i jego sprawcę. Choć powinnaś się cieszyć ,że w ogóle egzystujesz po tak ciężkim wypadku i stanie śmierci klinicznej to nie cieszysz się. Wolałabyś umrzeć niż żyć tak jak żyjesz teraz. W zasadzie nie możesz tego w ogóle nazwać życiem. Wegetujesz w obcym domu, z obcym facetem, w obcym mieście w obcym sobie żywocie. Najbardziej na świecie pragniesz przypomnieć sobie wszystko co do minuty, a za cholerę nie możesz. Czujesz się jak więzień we własnym żywocie. Chce ci się płakać, ze złości i z bezradności. Wszystkie uczucia kumulują się w twoim środku. Nie przypominasz sobie żebyś tak reagowała na cokolwiek. Jednak nie chcesz mu okazywać słabości i grzecznie się żegnasz i wędrujesz na górę. Bierzesz długi prysznic chcąc zmyć z siebie wydarzenia dnia mijającego. Wygrzebujesz jakąś piżamę i po osuszeniu ciała ją wkładasz. Człapiesz ku wygodnemu łożu. Wygodnie układasz się przyciągając kolana do siebie. Nie wiedzieć czemu zaczynasz cicho szlochać. Chciałabyś by ktoś teraz cię przytulił, żeby po prostu był, ale doskonale wiesz ,że to niemożliwe. Pociągasz nosem. Czujesz się zupełnie beznadziejnie. Za chwilę słyszysz jak drzwi się uchylają. Szybko ocierasz pojedyncze łzy spływające po twoim bladym policzku po czym podnosisz się.
-Spokojnie, nie zamierzam tu spać. Wiem ,że czułabyś się mało powiedziane niezręcznie. Przyszedłem tylko po jakieś wygodne wdzianko do spania.-od razu usprawiedliwia swoje wtargnięcie do pokoju i zatrzymuje wzrok na twojej opuchniętej od szlochów twarzy- Coś nie tak?
 -Wszystko.-mamroczesz pociągając nosem- Nie radzę sobie z tym, po prostu nie radzę, to wszystko mnie przerasta.
Za chwilę czujesz jak łóżko delikatnie ugina się pod jego ciężarem i siada koło ciebie niebezpiecznie blisko.
 -Wiem ,że to zupełnie beznadziejna sytuacja, że masz dość wszystkiego ,że nie płaczesz bo ci się tu nie podoba, że pewnie w duchu przeklinasz sprawcę tego całego zdarzenia, że najchętniej rzuciłabyś to wszystko i wyjechała gdzieś na Dominikanę, ale wiem doskonale ,że tego nie zrobisz. Dlaczego? Sama pewne tego nie wiesz. Ale nie jest powiedziane ,że będzie łatwo, że od razu sobie wszystko przypomnisz. Musisz być silna, chociaż próbować i się nie dawać.
Otworzyłaś usta ze zdumienia. Powiedział dokładnie to co myślałaś. Nie spodziewałaś się ,że aż tak dobrze cię znał.
 -Gdzie zamierzasz spać? Bo chyba nie na kanapie?-zmieniasz temat
 -W gościnnym.-odpiera
 -Wydaje mi się ,że tamto łóżko jest dla ciebie nieco przymałe.-marszczysz brwi- Zamieńmy się.
 -Nie.-protestuje- Jest w porządku.
 -Na pewno?
 -Tak.-kiwa głową- A jak z tobą?
 -Szału nie ma.-mruczysz- Ale jest lepiej.
 -Ja zmykam bo już późno. Jakby co wiesz gdzie mnie szukać.-uśmiecha się  po czym obdarowuje cię czarującym "Dobranoc. Śpij dobrze." i wychodzi. Układasz głowę na poduszce i odpływasz. Rano budzisz się i zerkasz na zegarek ,który wskazuje ósmą minut czterdzieści dwie. Leniwie przeciągasz się i wkładasz kapcie na nogi. Schodzisz na dół. Od samego salonu w twoje nozdrza uderza intensywny zapach świeżo zaparzonej kawy. Siadasz przy kuchennej wysepce. Za chwilę szatyn obdarowuje cię promiennym uśmiechem i szarmanckim "Dzień dobry." W odpowiedzi blado się uśmiechasz. Za chwilę podstawia pod twój nos talerz z naleśnikami i kubek czarnej kawy. Pochłonęłaś całą zawartość w mgnieniu oka, byłaś okropnie głodna.
 -Mam pewien pomysł, potrzebuję tylko twojej zgody.-rzucił
 -Jaki pomysł?-marszczysz brwi
 -A tego ci nie zdradzę.
 -Mam się zgodzić na coś co wymyśliłeś i nie chcesz mi o tym powiedzieć?
 -Dokładnie tak.-odparł zadowolony
 -Zwariowałeś?-pytasz
 -To już dawno. Przyzwyczajaj się.-uśmiechnął się
 -Co mi tam.-machnęłaś ręką.
Powlokłaś się do łazienki ówcześnie zabierając pierwsze lepsze ubranie z całkiem sporych rozmiarów garderoby. Zebrałaś się w rekordowym tempie bo zajęło ci to zaledwie piętnaście minut. Kiedy opuszczasz łazienkę widzisz czekającego w salonie szatyna. Kiedy cię dostrzega od razu się podnosi. Za chwilę opuszczacie dom szczelnie zamykając zamki. Jak prawdziwy gentleman otwiera ci drzwi do samochodu. Wsiadasz. Za chwilę odpala silnik i odjeżdżacie w bliżej nie znanym kierunku. W zasadzie mógłby cię wywieźć wszędzie i powinnaś się trochę bać, jednak w pewnym sensie mu ufasz. Ufasz bo kochał tamtą Alę i zrobiłby dla niej wszystko, a teraz stara się ci pomóc. Poniekąd stara się odzyskać tą starą Alę. Jednak wiesz ,że fizycznie jesteś dalej tą samą osobą, to psychicznie nigdy już nie będziesz taka sama. Z każdym dniem co raz bardziej wątpisz w to ,że jeszcze kiedyś będzie normalnie, ,że będziesz pamiętać. Z każdym kolejnym dniem tracisz nadzieję na normalne życie. Z każdym kolejny dniem stajesz się sobie jeszcze bardziej obca. Musisz powoli przyzwyczajać się do swojej obecnej koegzystencji w dziwnym układzie i bliżej nie znanym życiu. Zamiast z zapałem oczekiwać dnia następnego ty się go najzwyczajniej w świecie boisz. Boisz się co przyniesie los. Co raz bardziej zaczynasz się godzić z myślą ,że nie będzie już dobrze. Godzisz się z tym ,że nigdy nie odzyskasz ostatnich czterech lat. Nawet z tym ,że możesz go nie pokochać tak jak on kochał, czy dalej cię kocha. Boisz się ,że zawiedziesz jego, rodziców, czy po prostu samą siebie. Strach staje się twoją codziennością. Staje się twoim dziennym towarzyszem bliżej nieznanej ci ziemskiej wędrówki. Co wieczór modlisz się do Boga o to żeby oddał ci wspomnienia i co dziennie rano budzisz się z wiązanką przekleństw ,że tak się nie dzieje. Życie bywało okrutne, dostawałaś mniejsze lub większe kopniaki od niego właśnie ,ale ten jest wyraźnym ciosem poniżej pasa. Łudzisz się ,że to jakiś cholerny sen, cholerny koszmar z którego jak gdyby nigdy nic wybudzisz się i będzie zupełnie normalnie, zupełnie jak dawniej. Łudzisz się ,że jeszcze jest szansa, że jeszcze wszystko wróci. Łudzisz się ,że twoje życie jeszcze będzie godne nazwanie go życiem ,a nie marną wegetacją między tym co pamiętasz, a tym co próbujesz sobie przypomnieć...
_________________________________________________________
Pewnie zauważyliście nie będzie tutaj oszałamiającej ilości dialogów, ale uwielbiam sobie czasem pofilozofować co zapewne widać. Próbuje choć w ten sposób oddać walkę myśli naszej Alicji. Nasza bohaterka trochę się dowiedziała, jednak dalej jest więcej znaków zapytanie niż odpowiedzi. Dopada ją kryzys, jest roztargniona i nie wie dokąd zmierza jej życie, ale chyba każdy z nas będąc w takiej sytuacji miałby dokładnie takie same odczucia. Zastanawiacie się nad rolą rodziców, o nich głębiej w następnym rozdziale.
Jesteśmy po dwóch sparingach z Serbią. Pierwszy dobry, przyznam ,że nie spodziewałam się takiej formy po chłopakach, zwłaszcza Bartek dzielił i rządził. W drugim spotkaniu choć przegranym widać było plusy, dobry mecz Wojtka Włodarczyka i Dawida, Fabian też kilka ciekawych rozwiązań nam zaprezentował. Teraz nic jak tylko czekać na mecz z Brazylią bo mimo wszystko to co chłopcy zaprezentowali napawa optymizmem :)
Następny urywek zapewne na dniach gdyż nadchodzi wolne i będzie choć troszeczkę luzu.
Pozdrawiam, wingspiker.

sobota, 18 maja 2013

#Urywek pierwszy.


                            

"Jak tu teraz dalej żyć?

Jak masz dalej trwać?
Gdy to, w co wierzyłeś z całych sił
znienacka się rozpadło w drobny mak

I nie ważne już są,
Skończyły swą moc
Słowa, których dni
I tak były policzone."



Ta cała sytuacja zaczęła cię przestać. Wiele ludzi błagało Boga na kolanach aby zapomnieć o pewnych miejscach, zdarzeniach, osobach tymczasem ty oddałabyś dosłownie wszystko by pamiętać ostatnie cztery lata swojego życia. Dałabyś wszystko aby ta cała sytuacja okazała się snem z którego zaraz obudzisz się w dobrze znanym łóżku w dobrze znanym ci pokoju. Nie miałaś już sił. Miałaś dosyć tego wszystkiego.
 -Moi rodzice.. on cię lubili?-zapytałaś szatyna
 -Może szału nie było w naszych relacjach, ale nie było źle.-wzrusza ramionami
 -Pojutrze wychodzę.-rzuciłaś po czym podniosłaś wzrok oczekując jego reakcji
 -Bez względu na to jaką decyzję podejmiesz, uszanuję ją.-powiedział spoglądając ci w oczy.
W tym momencie zupełnie nie wiedziałaś co robić. Z jednej strony wydawało ci się ,że powinnaś wrócić do normalnego życia, choć spróbować , a z drugiej? Z drugiej wydawało ci się ,że powinnaś wrócić do Katowic. Byłaś zupełnie rozdarta.
 -Jak my się poznaliśmy?-zapytałaś
 -To dłuższa historia.-uśmiecha się pod nosem
 -Mamy czas.-wzruszasz ramionami po czym szatyn zabiera się za historię.

Rok dwa tysiące siedem. Maj.
Filigranowa szatynka zmierza ku budynkowi katowickiej uczelni. Siada w kolejce przed dziekanatem oczekując na łaskawy wpis do indeksu. Mija pół godziny ,a kolejka wydaje się wcale nie postępować. Znużona i zdenerwowana całym tym czekaniem głęboko wzdycha i zaczyna czytać wszelkie ogłoszenia wiszące na tablic naprzeciwko niej. Wten przez drzwi prowadzące na korytarz wchodzi wysoki i dość przystojny szatyn. Z początku ona go nie zauważa. On natomiast niemal od razu dostrzega czarnowłosą piękność siedzącą na krześle. Nigdy jej tu nie widział tym bardziej intryguje go jej postać. Zajmuje miejsce obok niej.
 -Ta kolejka w ogóle idzie do przodu?-pyta tajemniczej szatynki na co ona spogląda na niego
 -Przez ostatnie pół godziny nie wydaje mi się.-wzrusza ramionami wyglądając na zupełnie nie zainteresowaną rozmową
 -Co studiujesz?-pyta
 -Architekturę.-odpiera- A ty?-pyta od niechcenia
 -AWF.-odpowiada
 -Nie wyglądasz.
 -Ty też nie.-uśmiecha się
 -To co według ciebie powinnam studiować?-pyta
 -Wyglądasz na studentkę medycyny albo.. na panią prawnik, zdecydowanie.-kiwa głową
 -Ty za to wyglądasz na jakiegoś inżyniera.-śmieje się ,a szatyn zauważa ,że ma niebanalnie piękny uśmiech.
Czekanie mija im na rozmowie. Widzą się pierwszy raz w życiu ,a rozmawiają jak starzy znajomi. Wreszcie nadchodzi kolej szatynki. Bierze wpis po czym udaje się ku wyjściu. Jednak ktoś nie pozwala jej wyjść.
 -Nawet nie wiem jak masz na imię.-zwraca się do niej jej ówczesny rozmówca
 -Ala.-podaje mu rękę z uśmiechem
 -Grzesiek.
 -Miło było cię poznać!-rzuca na odchodne po czym znika za drzwiami. Nadchodzi jego kolej. Gdy ma wychodzić zauważa czyjś indeks leżący na ziemi. Podnosi go. Widzi ,że należy do Alicji Michalak. Wydaje mu się ,że to jakiś dziwny zbieg okoliczności. Zagląda gdzie mieszka właścicielka zguby. Bez problemu dociera na miejsce i puka do drzwi. Po chwili otwiera je ta sama szatynka.
 -Śledzisz mnie?-pyta z uśmiechem
 -Chciałbym.-odpowiada po czym podaje jej indeks- Chyba coś zgubiłaś.
 -Ale ze mnie gapa.-śmieje się- Dziękuję.
 -Nie ma za co. Polecam się na przyszłość.-uśmiecha się po czym odchodzi.
Mijają kolejne dni, a zarówno ona jak i on nie mogą o sobie zapomnieć. Wracają pamięcią do swojej rozmowy analizując każde zachowanie drugiego. Kiedy wydaje im się ,że wszystko wróciło do zupełnej normy znów się spotykają, zupełnie przypadkiem. Ona szuka w bibliotece książki potrzebnej do zaliczenia. Wodzi palcem po grzbietach książek. W pewnym momencie zupełnie przez nieuwagę wpada na jakiegoś mężczyznę.
 -Przepraszam.-rzuca nie spoglądając nawet na owego mężczyznę
 -Ala.-uśmiecha się
 -Znowu na siebie wpadamy.-odpiera
 -Czyżby przeznaczenie?-śmieje się obracając w żart coś o czym myśli od pewnego czasu
 -Nie wierzę w przeznaczenie.
 -Czemu?-marszczy czoło
 -Bo każdą osobę którą spotykamy nie spotykamy jej bez powodu. Każda odegra większą lub mniejszą rolę w naszym życiu. Przypadki nie istnieją.
 -Głębokie jak na studentkę architektury. Powinnaś być psychologiem.
 -Po prostu taka jest moja filozofia.-uśmiecha się.
Filozofia w której zagłębiał się z każdym kolejnym spotkaniem. Już nie przypadkowym. Filozofia ,którą z czasem pokochał...

 -To na pewno nie scenariusz jakiegoś romansidła?-pytasz
 -Nie.-przeczy- Naprawdę się tak poznaliśmy.
 -Pamiętam ,że miałam chłopaka. Mateusz. Wiesz coś o nim?
 -Wspominałaś.-odpowiada
 -Wiesz dlaczego się rozstaliśmy?-pytasz
 -Nie bardzo.
 -Nie interesowało cię to?-pytasz zaskoczona
 -Wiem tyle ,że się pokłóciliście.
Kończysz nie do końca zjadliwi pokarm i wychodzisz w jego towarzystwie ze stołówki. Dalej jesteś pełna nieodpowiedzianych pytań i zagadek swojego życia. I dalej nie wiesz co ze swoim życie począć.
 -Pójdę już.-mówi kiedy zbliżacie się do twojej sali na co ty kiwasz głową i odchodzi.
 -Grzesiek.-wyduszasz z siebie na co szatyn odwraca się- Przyjdziesz jutro?
 -A chcesz?-pyta
 -Proszę.-mówisz cicho na co on kiwa głową i za chwilę znika w drzwiach wyjściowych. Nie wiesz dlaczego właściwie poprosiłaś go o to żeby przyszedł. Może po prostu chcesz dowiedzieć się jak najwięcej o swoim życiu. Wieczorem zostajesz poproszona do gabinetu doktor Szymańskiej.
 -Z panią jest wszystko w jak najlepszym porządkiem, więc nie widzę przeciwwskazań aby pani wyszła do domu.
 -To już wiem.-mówisz
 -Zaprosiłam tu panią bo chce z panią porozmawiać, ale nie jako lekarz ,a jako psycholog.
Kiwasz głową pozwalając jej na kontynuowanie monologu.
 -Wie pani gdzie pani się uda po wyjściu ze szpitala?
 -Nie mam pojęcia.-wzruszasz ramionami
 -Myślę ,że jeśli chce pani odzyskać wspomnienia powinna pani spróbować żyć jak przed wypadkiem. Może to w jakimś stopniu pomoże pani odzyskać choć fragment wspomnień.
 -Tak pani sądzi?
 -Dokładnie tak. Chyba ,że nie chce pani wracać do swojego życia i zacząć od nowa.
 -Jeśli tak to czy to mi pomoże?
 -Szczerze?-zapytała na co skinęłaś głową- Zaczęcie od nowa wszystkiego daje pani mniejsze szanse na to ,że pamięć wróci.
 -A jakie są szanse ,że w ogóle wróci?
 -Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt.-mówi- Może ona wrócić jutro, za tydzień, za dwa miesiące, za rok, dwa czy dziesięć. Mózg ludzki to dalej dla nas lekarzy ogromna zagadka.
 -Czy jest taka ewentualność ,że ona.. nie wróci w ogóle?-pytasz przełykając głośno ślinę
 -Niestety, jest.-mówi pochmurniejąc- Ale trzeba walczyć o to żeby tak się nie stało. Nie wiem jaką decyzję pani podejmie, ale zawsze może pani do mnie zadzwonić. Jestem do pani dyspozycji.

                              ♫


Nie spałaś pół nocy rozmyślając nad tym co ci powiedziała. Pół nocy myślałaś nad decyzją jaką musiałaś podjąć. Zacząć żyć od nowa od Katowic czy wrócić do życia w Rzeszowie ,którego kompletnie nie znałaś? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Zasnęłaś dopiero nad ranem. Tradycyjnie już pielęgniarka zrobiła ci pobudkę o szóstej rano. Standardowo już zmierzyła ci temperaturę i podała masę proszków. Teraz czekałaś z utęsknieniem do jedenastej na wypis. Za razem miałaś pięć godzin na dokładnie przemyślenie swojej decyzji. Podjęłaś ją, lecz nie wiedziałaś czy jest do końca słuszna. Po godzinie dziesiątej wpadli do sali rodzice.
 -To wracamy do Katowic!-zarządziła matka
 -Daj zaniosę twoje rzeczy do samochodu.-dodał ojciec
 -Spytaliście mnie chociaż o zdanie? Czy nie mam już do powiedzenia?-wybuchnęłaś
 -Tak będzie dla ciebie najlepiej.-pogłaskała cię po ramieniu
 -Skąd taka pewność?-pytasz
 -Jestem twoją matką, wiem takie rzeczy.
 -Mamo, ale ja potrafię sama podejmować decyzję.-odparłaś
 -Po prostu nie chcemy cię znowu stracić.
 -Jak to znowu?-pytasz zaskoczona
 -Dowiesz się w swoim czasie słoneczko. To jak?
 -Nie wracam z wami.-kręcisz głową
 -No chyba sobie żartujesz ,że chcesz tu zostać. Z obcym mężczyzną.-prychnęła
 -Mamo może go nie pamiętam, ale jest moim mężem. Chcę sobie przypomnieć wszystko i spróbować żyć tak jak wcześniej choć tego nie pamiętam.
Matka zaczęła kręcić z niedowierzania głową. Zaczęli coś szeptać między sobą.
 -Jak tylko zmienisz zdanie zadzwoń.-rzuciła z lekko wymuszonym uśmiechem ,który spowodowała reakcja na moją decyzję. Kiedy wychodzili widziałam ,że na korytarzu minęli się z Grzegorzem. Jedyne co usłyszałam z ich krótkiej rozmowy to "Dbaj o nią." ojca oraz "Gratulację, udało ci się ją namówić." nieco ironicznym tonem matki. Za chwilę nieco oszołomiony reakcją moich rodziców wpadł do sali i popatrzył na mnie pytająco.
 -Podjęłam decyzję.-wydusiłaś z siebie
 -Zdążyłem to wywnioskować.-odparł siadając na krześle- Dlaczego nie wracasz z nimi?
 -Bo jeśli chcę przypomnieć sobie ostatnie cztery lata swojego życia muszę spróbować żyć tak jak wcześniej.-zatrzymałaś się na chwilę przełykając ślinę- Choć ja cię nie znam, nie pamiętam, proszę, musisz mi w tym pomóc.
 -Pomogę.-kiwa głową nieznacznie się przy tym uśmiechając.
Za chwilę opuszczasz szpitalne mury idąc ramię w ramię z nim. Za moment jedziecie w kierunku waszego domu. Domu który teoretycznie jest wasz, ale go nie pamiętasz. Kompletnie nie znasz miasta. Kompletnie nie znasz tej samej siebie. Tej nowej siebie. Nie wiesz czy byłabyś zadowolona z osoby którą byłaś przez ostatnie cztery lata. Nie wiesz czy wiodłaś szczęśliwy żywot, czy byłaś spełniona u bok mężczyzny który siedzi obok. Jesteś pełna obaw. Przez moment chciałaś się wycofać. Jednak nie zrobiłaś tego bo pewien wewnętrzny głos ci na to nie pozwolił. Czyżby to był rozsądek?  Nie masz zielonego pojęcia. Najbardziej jesteś przerażona faktem ,że równie dobrze możesz sobie nigdy nie przypomnieć niczego. I co wtedy zrobisz? Jak będzie wyglądać twoje życie? Jesteś chodzącą zagadką. Wiesz o sobie mniej niż ludzie ,którzy cię otaczają. Nie wiesz o nich praktycznie nic, jeśli już coś wiesz to niewiele. Przeklinasz w myślach dzień w którym wydarzył się ten cholerny wypadek. Przeklinasz tego na górze ,że zrobił ci takie świństwo. Przeklinasz samą siebie ,że nie pamiętasz ,a chciałabyś z całych sił. Wiesz ,że nic już nie będzie takie samo.  Wiesz ,że twoje życie to dla ciebie samej ogromna zagadka. Czujesz jakbyś układała układankę jaką jest życie, a nagle ktoś odebrał ci kilka brakujących puzzli ,których nijak nie możesz znaleźć i zmienić obrazka w jedną spójną całość...
________________________________________________
Tak oto mamy pierwszy wątek. Coś się wyjaśniło, coś skomplikowało. Ala dalej nie wie co zrobić ze swoim życie, podejmuje trudne decyzje w nadziei ,że to pomoże jej odzyskać utracone wspomnienia. Jakie skutki będą miały jej decyzje? O tym, niebawem. 
Kiedy następny rozdział? Nie mam pojęcia. Do tygodnia.
Czołem, wingspiker.

piątek, 17 maja 2013

Prolog.

Budzisz się. Czujesz jakbyś spała co najmniej kilka dni. Każdy oddech przychodzi z trudem. Rozglądasz się po ciemnej sali. Nie masz pojęcia gdzie jesteś. Nie przypomina to twojej sypialni, ani pokoju. Z trudem dostrzegasz cokolwiek dookoła. Próbujesz się poruszyć. Każdy ruch sprawia ci ogromny kłopot i ból. Jednak zmuszasz zastane mięśnie do współpracy. Z ogromnym trudem siadasz na brzegu łóżka. Chcesz iść dalej ,ale ograniczają cię kabelki przypięte do twojego ciała. Po omacku błądzisz dłonią po stoliku znajdującym się obok. Wreszcie znajdujesz włącznik światła i po jego użyciu staje się jasność. Po chwili dedukcji dochodzisz wreszcie gdzie jesteś. Sterylna sala. Lekko bielone ściany z nieco odpadającym tynkiem. Szpitalne niewygodne łóżko. Obok masa przyrządów sprawdzających funkcje życiowe. Dalej nie wiesz co tutaj robisz. Masz cichą nadzieję ,że ktoś zupełnie przypadkiem wpadnie do sali i wytłumaczy ci o co chodzi. Mija kilka minut ,a tobie wydaje się ,że co najmniej wieczność. Spoglądasz na tykający zegar wiszący na ścianie. Wskazuje szóstą minut piętnaście. Zniecierpliwiona czekaniem szukasz pretekstu żeby ktoś tutaj zajrzał. Wreszcie dostrzegasz pilot zawiadamiający obsługę. Wciskasz go bez namysłu. Czekasz siedząc na brzegu łóżko frywolnie poruszając nogami.
 -Musiało być jakieś spięcie bo przecież to niemożliwe...-słyszysz głos wchodzącego lekarza ,który zamiera na twój widok. To samo robi drugi. Stoją w osłupieniu dłuższą chwilę, a ty przyglądasz im się nie wiedząc o co chodzi.
 -Wie pani jak się nazywa?-pyta jeden z lekarzy siadając koło mnie
 -Alicja Michalak.-odpowiadasz bez namysłu
 -Kto jest prezydentem?
 -Kaczyński.-mówisz
 -Wie pani gdzie jesteśmy?-pyta
 -Jak mniemam w szpitalu.-ironizujesz.
Zaczynają skrzętnie badać twoje funkcje życiowe. Po około piętnastu minutach oglądania cię niemal jak okazu w zoo zaczynają coś między sobą uzgadniać. W ten do sali wpada jakiś mężczyzna. Szeroko uśmiecha się na twój widok po czym zamyka cię w szczelnym uścisku.
 -Nawet nie wiesz jak się cieszę.-szepcze.
Nie masz pojęcia kim jest owy szatyn, a tym bardziej dlaczego cię ściska. Kiedy wyswobadza cię ze swojego uścisku bierze cię za dłoń.
 -Ala nie wiesz jak bardzo się o ciebie bałem.-mówi ,a ty patrzysz na niego przerażona.
 -Przepraszam, my się znamy?-wreszcie wydobywasz z siebie
 -Ala, nie żartuj sobie.
 -Ale ja nie żartuję. Nie znam cię.-bronisz się
 -Jak to nie znasz?-pyta z ogromnym przerażeniem w oczach- Jesteśmy małżeństwem.
 -Słucham?-robisz wielkie oczy
 -Od prawie dwóch lat.-kontynuuje
 -Niemożliwe.-kręcisz głową- Który dzisiaj?
 -Siedemnasty sierpnia.
 -Którego roku?
 -Dwa tysiące jedenaście.
Kręcisz głową. Przecież to nie może być prawdą co mówi szatyn. Masz męża? To wydaje ci się jakąś abstrakcją, zupełną głupotą.
 -Ala błagam cię ty mnie musisz pamiętać.-mówi niemalże błagalnym głosem.
Dalej jesteś w szoku bo zupełnie obcy mężczyzna właśnie powiedział ci ,że jest twoim mężem. I to od blisko dwóch lat. Kręcisz niedowierzając głową. Za chwilę ów osobnik wychodzi z sali. Przez niedomknięte drzwi doskonale go widzisz i słyszysz.
 -Ona mnie nie pamięta.-mówi w kierunku lekarza
 -Panie Grzegorzu pańska żona ma zanik pamięci.
 -Jak długo to potrwa?-pyta
 -Ta pamięć powinna stopniowo wracać. Jednak nie jestem w stanie powiedzieć kiedy to nastąpi. Może za kilka dni, tygodni, miesięcy, ale też może nigdy nie wrócić.
Lekarz odchodzi od szatyna. Ten stoi w korytarzy wbijając smutny wzrok w twoim kierunku. Nagle w sali zjawia się jak mniemasz jakaś lekarka.
 -Dzień dobry pani Alicjo, nazywam się doktor Szymańska. Muszę sprawdzić jak duże ma pani braki w pamięci. Zgoda?
 -A mam inne wyjście?-pytasz retorycznie
 -Co pani wie na swój temat.-zaczyna
 -Studiuję. -zatrzymałaś- Architekturę, w Katowicach. Mieszkam tam z rodzicami i siostrą.
 -Na którym roku studiów jest pani?-pyta
 -Drugim.-mówisz z przekonaniem
 -Ile lat ma pani?
 -Dwadzieścia.. jeden?-pytasz
Pani doktor wszystko skrzętnie notuje. Chwilę zastanawia się nad swoimi zapiskami po czym przewraca na drugą stronę i wygląda jakby coś porównywała. Zapisuje coś na nowej stronie. Nie jesteś w stanie tego odczytać.
 -Pani Alicjo.-zaczyna poważnym tonem.- Ma pani dwadzieścia pięć lat i kończy pani architekturę, ale w Rzeszowie. Nie mieszka pani w Katowicach, tylko w stolicy podkarpacia. Od siedemnastu miesięcy jest pani mężatką.
To co właśnie powiedziała ci doktor Szymańska jest dla ciebie ogromnym szokiem. Przecież niemożliwe żebyś nie pamiętała takich rzeczy.
 -Dlaczego tu jestem?-pytasz zdesperowana
 -Miała pani wypadek samochodowy. Była pani ponad dwa miesiące w stanie śpiączki. Przyznam ,że szanse na to ,że się pani wybudzi były nikłe.
 -Dlaczego ja nie pamiętam tego wszystkiego co właśnie mi pani powiedziała? Przecież... To nie musi być prawda.-mówisz łamiącym się głosem
 -W czasie wypadku doszło do uszkodzenia mózgu i efektem tego jest utrata pamięci.-mówi zupełnie spokojnie.
Za chwilę zostawia cię zupełnie samą z tym wszystkim. Mało realny wydaje ci się fakt ,że nie pamiętałabyś swojej przeprowadzki, jej powodu czy własnego męża. Wszystko wydaje ci się rodem wyjęte z amerykańskiego filmu. W tej samej chwili drzwi sali uchylają się i wpadają ci dobrze znane twarze.
 -Aluś dziecko, jak my się o ciebie martwiliśmy.-rzuca mama i od razu ściska cię
 -Na szczęście już jest dobrze.-dodaje spokojnie ojciec
 -Co ma być dobrze? Nie pamiętam ostatnich kilku lat swojego życia.-niemalże krzyczysz
 -Ale nas pamiętasz?-dopytuje matka
 -Pamiętam.-przytakujesz ze łzami w oczach
 -Zabierzemy cię do siebie do Katowic, wszystko będzie dobrze.-mówi spokojnym głosem obejmując cię
 -Wszystko pięknie ładnie, ale ja ponoć mam męża.-dodajesz z desperacją w głosie.
 -A tak... Masz.-dodaje nieco pochmurniejąc
 -O co chodzi?
 -Nic, nic.-macha ręką udając ,że nic się nie stało- Pamiętasz go chociaż?
 -Nie pamiętam. Pamiętam wszystko do dwa tysiące ósmego roku. Dalej, pustka.
Widzisz jak matka odwraca się w kierunku twojego ojca i coś szepczą. Krótką konwersację kończą z zadowolonym wyrazami twarzy.
 -Wracasz z nami do Katowic.
 -Ja nie mieszkam z wami.. Chyba powinnam wrócić tam gdzie teraz mieszkam.
 -Ale Aluś u nas odpoczniesz, może wszystko sobie przypomnisz?
W tejże chwili do sali weszła pielęgniarka nakazując rodzicom opuścić salę. Ci posłusznie wychodzą ówcześnie żegnając się z tobą. Owa pielęgniarka podaje ci masę tabletek do połknięcia. Wreszcie zmuszasz swoje obolałe mięśnie do ruchu. Przechodzisz kilka kroków z grymasem bólu na ustach. Postanawiasz udać się na obiad. Kiedy obalała wleczesz się korytarzem ni stąd ni zowąd pojawia się on.
 -Przepraszam.-wyduszasz z siebie
 -Nie twoja wina.-mówi z delikatnym uśmiechem na twarzy
Zajmujesz miejsce przy stoliku odbierając ówcześnie swoją porcję. On nie odstępuje cię na krok siadając naprzeciw.
 -Dobrze.-splatasz ręce.- Nie pamiętam cię, nie mam pewności ,że jesteśmy małżeństwem.
 -Jesteśmy.-mówi obruszony i podaje ci obrączkę z grawerem "Grzegorz i Alicja, 13 marzec 2010."
 -No dobrze, ale czy my.. byliśmy szczęśliwi?
 -Owszem.-uśmiecha się-Czemu pytasz?
 -Ludzie biorą ślub z różnych powodów. Wiesz, dla obywatelstwa na przykład.
 -Jestem z Katowic, tak samo jak ty.-odpiera z lekkim uśmiechem
 -Długo się znamy?
 -Prawie cztery lata.-mówi
 -I po niecałych dwóch latach wzięliśmy ślub?-pytasz zaskoczona własną decyzją
 -Tak wyszło.-wzrusza ramionami
 -Mieszkam.. mieszkamy w Rzeszowie?
 -Zgadza się.-potwierdza
 -Czym się zajmujesz?
 -Jestem sportowcem.
 -Sportowcem?-pytasz i unosisz brwi do góry
 -Siatkarzem.-dodaje
 -I pewnie dlatego tam mieszkam?
 -Dokładnie.-kiwa głową.
Patrzysz na niego i nie pamiętasz. Nie pamiętasz co tak naprawdę was łączyło czy też łączy, nie pamiętasz jak się poznaliście, nie pamiętasz waszej pierwszej randki, pierwszego pocałunku, oświadczyn, ślubu. Nie pamiętasz swojego życia z nim związanego. Czujesz jakbyś ktoś wyciął ci te ostatnie trzy lata życia. Do tego dziwnie zachowujący się rodzice na twoje pytanie o małżonka. Czułaś ,że czegoś ci nie mówią, ale ich pamiętałaś. Im ufałaś bardziej niż jemu. Co zrobisz ze swoim życiem, gdzie się podziejesz gdy za kilka dni będziesz musiała opuścić szpital? Wrócisz do Rzeszowa? Do mieszkania ,którego nie znasz do zupełnie obcego miasta z zupełnie obcym mężczyzną? Nie wiesz tego. Czujesz się jak aktorka w kiepskiej komedii i masz nadzieję ,że ta niedługo się skończy. I że będziesz wiedzieć co zrobić. Będziesz pamiętać wszystko.. Wszystko będzie jak dawniej choć tego nie pamiętasz. Nie pamiętasz czy byłaś szczęśliwa, czy pracowałaś gdziekolwiek. Nie pamiętałaś swojego życia. Nie pamiętałaś siebie...
________________________________________________
Z zupełnej nudy wpadł mi pomysł na opowiadanie może nieco inspirowany pewną genialną książką, jednak nie zdradzę jaką. Nie będzie to opowiadania pokroju moje pierwszego przekraczającego sześćdziesiąt rozdziałów. Będzie ich około dwudziestu. Może mniej, może więcej. Wszystko wyjdzie w tzw. praniu. 
Epizody będą pojawiać się na pewno co tydzień, zdarzy się ,ze częściej. Następny jutro/pojutrze.
Pozdrawiam.