czwartek, 27 czerwca 2013

Ważna informacja!

Piszę do Was z pewną informacją. Jak wiecie wyjeżdżam w poniedziałek na całe dwa tygodnie do Włoch i wracam dopiero w okolicach czternastego lipca. Jako ,że nie chcę Was zostawiać na dwa tygodnie bez rozdziału napisałam ich kilka do przodu. Nie wiem jak będzie z moim dostępem do internetu tj. wifi, choć ratuje mnie pakiet internetu nie wiem w jakich dniach będę one dodawane. Wszystko zależy już od mojej dyspozycyjność. Postaram się przez ten okres dodać ze trzy rozdziały. Jednak nie będę miała możliwości Was informować, więc tyle ,że będziecie musiały same tu od czasu do czasu zaglądać. Nie wiem czy przed wyjazdem pojawi się tu jeszcze jakiś rozdział. Wszystko zależy czy uda mi się jeszcze stworzyć z jeden, lecz nie obiecuję. Więc jeśli nie odezwę się do końca tego tygodnia to już dziś chcę życzyć wam cudownych wakacji i przede wszystkim dobrej pogody od przyszłego tygodnia.

Ściskam, wingspikerr.

PS. Jeśli byłaby jedna osoba chętne mi troszeczkę pomóc przez ten okres prosiłabym o kontakt pod tym postem :)

piątek, 21 czerwca 2013

#Urywek szósty.

On one more story left untold
One more sunset that won't turn gold
This lonely is killing me
Don't see what I can't quite reach
I won't be able to come to shore when I'm
Lost floating like a boat in the ocean
The midnight starlight won't shine anymore.
  *

Nie było dnia byś nie biła się z myślami. Kiedy wydawało ci się ,że wyszłaś na prostą, że teraz w twoim życiu wszystko będzie dziać się tak jak powinno nagle wszystko zwariowało. Zwariowało, ale głównie twoje serce, które toczyło zaciętą walkę z rozumem. Każdy z tych narządów popychał cię do czegoś innego. Każdy podsuwał inne rozwiązanie tej fatalnej sytuacji. Nie wiedziałaś który ma racje. Nie wiedziałaś co masz robić. Nie chciałaś żyć w tym błędnym kole. Musiałaś coś wreszcie zrobić jednak nie potrafiłaś. Kiedy wydawać się mogło ,że już podjęłaś decyzję najlepszą z możliwych nagle zjawiał się któryś z nich. Nie powiesz co właściwie czułaś do jednego i drugiego i czy w ogóle istniało jakieś uczucie jakim ich darzyłaś, ale na pewien sposób każdy z nich był w pewnym sensie dla ciebie ważny. Każdy wnosił w twoje życie coś ważnego. Doskonale wiedziałaś ,że nie czynisz dobrze wodząc jednego i drugiego. Wiedziałaś ,że musisz się zdecydować. Tylko nie do końca wiedziałaś na co. Nie wiedziałaś czy brnąć w życie tamtej Ali, czy za wszelką cenę próbować jakoś egzystować przy brunecie, czy może zacząć pisać swoją kartę życia zupełnie na nowo, z kimś kogo pokochasz. Nie miałaś jednak żadnej gwarancji ,że nie pokochasz Grzegorza, ale również nie miałaś jej na to ,że go pokochasz. Jakiej decyzji byś nie podjęła wiązała się z poważnymi zmianami. Przysięgłaś sobie i tamtej Ali, że zawalczysz do samego końca o to co kiedyś było między tobą, a brunetem, że choć spróbujesz. Kiedy wydawało ci się ,że to zmierza w dobrym kierunku nagle zjawił się w twoim życiu ni stąd ni zowąd szatyn. W zasadzie nie wiedziałaś czy któregokolwiek z nich darzysz jakimś uczuciem, a jeśli tak to jakim? Byłaś zupełnie skołowana, a co gorsze bałaś się o tym z kimkolwiek porozmawiać. Zdajesz sobie sprawę ,że gdybyś wyjawiła ten cały mętlik Gabrieli zdrowo by cię zbeształa za to co właśnie robisz, jednak to wszystko jest silniejsze od ciebie, nie potrafisz przestać. Nic nie poradzisz na to ,że gdy tylko zjawia się szatyn masz jeszcze większy mętlik w głowie. Choć starasz się z całych sił go unikać i tak na niego wpadasz, jakby na złość jeszcze częściej. Kiedy już otwierasz usta żeby powiedzieć mu ,że to nie ma sensu, on cię uprzedza obdarowując jakimś komplementem, który od razu miesza ci w głowie. Nic nie poradzisz ,że tak na ciebie działa. Nic nie poradzisz ,że zupełnie intryguje cię jego postać. Nic nie poradzisz kiedy chcesz by brunet zaczął wreszcie coś robić prócz odwiedzin od czasu do czasu i błahej wiadomości tekstowej i jakoś zaprzestał temu ,że zamiast być bliżej niego oddalasz się. Zupełnie tego nie rozumiesz, ale chyba nigdy nie zrozumiesz mężczyzn, a ponoć to kobiety są skomplikowanymi stworzeniami. Dlaczego nie mógł tak o ciebie zabiegać jak szatyn? Dlaczego dotychczas tak walczył, a teraz nagle tego zaprzestał. Nie rozumiałaś tego w zupełności.
 -Grzesiek się odzywał?-pyta blondynka dopijając czarny napój w filiżance
 -Rzadko to robi.-odpowiadasz wzruszając obojętnie ramionami
 -Ty żartujesz?-pyta zupełnie zdziwiona
 -Nie.-kręcisz głową- Zachowuje się jakby miał daleko gdzieś to wszystko i przede wszystkim mnie.
 -Wiesz ,że tak nie jest.-dodaje ciągle będąc z niemałym szoku
 -A może jest?-pytasz- Może uznał ,że nie warto?
 -Trudno ci o to go spytać?
 -Nie chcę mu się narzucać.-odpierasz- Jeśli woli żyć po nowemu nic nie poradzę.
 -Mówisz jakbyś...-urwała przyglądając ci się przez chwilę- Nie powiesz mi chyba ,że ten rozdział już zakończyłaś.
Przez następne dwadzieścia minut wywodziła się na temat jakie to nieodpowiedzialne i dziecinne. Szczerze powiedziawszy nie słuchałaś do końca tego co mówiła. Patrzyłaś tępo przed siebie. Dopiero po tym ,że czasie zauważyła ,że masz głęboki gdzieś jej wywód i ucichła mierząc cię siarczystym wzrokiem. Nie patrzyła przyjaźnie jak dotychczas, na jej twarzy malował się wyraźny niepokój. Za dobrze cię znała by dała się zwieść kiedy zapytała czy aby na pewno wszystko w porządku. Zbyt dobrze cię znała by nie zauważyć twojego wewnętrznego rozdarcia.
 -Masz kogoś.-nagle rzuca na co ty przeczysz kręcąc głową.- Spodobał ci się ktoś, mam rację?-na to już pytanie musiałaś odpowiedzieć twierdząco. Nie spodziewałaś się takiej reakcji z jej strony. Nie krzyczała, nie błagała, nie była nawet zła. Westchnęła cicho patrząc gdzieś daleko przed siebie. Po kilku dłuższych chwilach ciszy wstała bez słowa i wyszła z mieszkania. W zupełnym osłupieniu siedziałaś jeszcze blisko pół godziny. Nie wiedziałaś po prostu co ze sobą zrobić. Nie potrafiłaś się na niczym skupić, a właściwie przecież nic ci nie powiedziała. I to chyba właśnie było najgorsze. Ta cisza i jej wzrok. To mówiło wszystko. Czułaś się fatalnie. Chciało ci się w jednej chwili płakać ze złości, a z drugiej z bezsilności. Zbyt wiele na ciebie spadło. Zbyt wiele na twoje wątłe barki do uniesienia. Zbyt wiele myśli, zbyt wiele wszystkiego. Przytłaczało cię to i przerastało kilkukrotnie. Byłaś bezsilna wobec własnego życia.

*
Dlaczego byłeś tak obojętny wobec niej? Dlaczego po tym wszystkim gdy masz szanse na nowo sprawić by cie pokochała nie robisz nic? Dlaczego nie walczysz o miłość swojego życia? Doskonale wiesz ,że nagle sama z siebie cię nie pokocha,a do tego nie ułatwiasz jej tego. Wręcz przeciwnie. Masz poczucie ,że zamiast być bliżej oddalasz się od niej tracąc wszelaką szansę na to ,że jeszcze będzie jak kiedyś. Potrafiłeś się nie odzywać do niej po kilka dni, a potem wysilałeś się jedynie na głupiego i mało treściwego smsa. Nie wiedziałeś dlaczego tak postępujesz. Marzyłeś o tym by jeszcze kiedykolwiek móc trzymać ją w swoich objęciach, by kiedyś poczuć znów cudowny smak jej malinowych ust, by znów mieć ją przy sobie. Jednak na chwilę obecną to tylko sfera odległych marzeń. Kiedy wydawało ci się, że wszystko jest na dobrej drodze musiałeś wyjechać na mistrzostwa Europy. Po tym wydarzeniu wszystko to co przyszło ci czy raczej wam z tak wielkim trudem wróciło do poprzedniej formy. Boli cię to ,że tak właśnie się stało i widzisz ,że ją również. Nie potrafisz się zebrać do kupy od dnia kiedy spytała cię kim właściwie jesteś. Jesteś wrakiem psychicznym człowieka, twoje życie towarzyskie powoli umierało śmiercią naturalną ,a ty zamiast walczyć o kobietę ,którą kochasz z całego serca siedzisz bezczynnie oczekując na cud. A wiesz ,że ten cud może nie nastać nigdy, a potem będziesz żałował ,że nie zrobiłeś w zupełności nic. Jakoś nie potrafisz się w żaden sposób zmotywować do działania. A wiesz czym to może zaskutkować. Możesz ją stracić, na zawsze.
 -Jesteś idiotą, wiesz o tym?-wita cię w drzwiach blondynka
 -Mi też cię miło widzieć.-odpowiadasz
 -Kretynie zamiast tu siedzieć i się obijać powinieneś być u niej!-podnosi ton
 -Do czegoś zmierzasz?-pytasz
 -Byłam dopiero u niej. I jeśli do cholery nie zaczniesz czegoś robić stracisz ją Grzesiek, na zawsze.-odparła- Naprawdę tego chcesz?
To śmieszne, że powtórnie do walki o własną żonę motywuje cię przyjaciółka i sam nie potrafisz tego zrobić.  Gotuje się w tobie gdy dowiadujesz się od niej ,że kogoś poznała. Masz ochotę wybuchnąć ze złości. Ale nie ze złości na nią, na samego siebie. Właśnie doprowadzasz sam do istnej katastrofy i realizacji najczarniejszego scenariusza.
 -Błagam cię, zrób coś bo tracisz ją na własne życzenie.-dodała wychodząc i klepiąc cię pokrzepiająco po ramieniu. Obiecałeś jej walczyć, a tymczasem co robisz? Zachowujesz się jak ostatni kretyn pozwalając jej na ułożenie sobie życia w którym powoli brakuje dla ciebie miejsca. To była ostatnia rzecz do jakiej chciałbyś doprowadzić. Pod wpływem impulsu dość niewyjściowy dres zamieniasz na nieco lepsze odzienie i wychodzisz z domu. Kiedy stoisz pod jej blokiem czujesz niemały strach. Bierzesz głęboki oddech i wchodzisz na drugie piętro i pukasz do drzwi o numerze dwanaście. Po krótkiej chwili otwiera je ona. Nawet lekko rozczochrana w rozciągniętym dresie i przy dużej koszulce niemiłosiernie cię pociąga. Obdarza cię nieco wymuszonym uśmiechem i niemałym zdziwieniem twoją osobą tutaj.
 -Masz jakieś plany na ten wieczór?
 -Właściwie jest popołudnie.-poprawia cię z uśmiechem- Jak widzisz nie.-dodaje po chwili
 -Dasz się gdzieś zaprosić?-pytasz oczekując jej odpowiedzi
 -A dasz mi pięć minut? Góra dwadzieścia.-odpiera na co ty przystajesz i schodzisz na dół i siadasz na ławce oczekując na nią. Zaczynasz nucić coś pod nosem cierpliwie oczekując na brunetkę. Nagle zauważasz znajomą postać mężczyzny idącą nieopodal. Zatrzymuje się on gdy tylko cię dostrzega. Jest nie mniej zaskoczony twoją osobą niż ty.
 -Paul.-wymawiasz wreszcie jego imię podając mu rękę
 -Co tu robisz stary?-pyta poprawną angielszczyzną
 -Czekam na kogoś.-odpowiadasz beznamiętnie
 -Zgaduję ,że na jakąś panią.-śmieje się w charakterystyczny dla siebie sposób
 -Właściwie to tak, na żonę.-odpowiadasz ,a on wygląda na zdziwionego
 -Nie wiedziałem ,że masz żonę.-odpowiada.
Wasza rozmowa ustaje gdy tylko dostrzegasz wychodzącą z klatki schodowej brunetkę. Na twojej twarzy pojawia się uśmiech gdy widzisz jej nieco speszony uśmiech. Dziwisz się gdy wita się z twoim poprzednim rozmówcą, a ten powtórnie wyraża zdziwienie stanem cywilnym z kolej twojej żony. Zupełnie nie podoba ci się fakt ,że pożerał ją wręcz wzrokiem. Gotowało się w tobie gdy widziałeś jak na nią patrzył. Wtedy wiedziałeś zdecydowanie ,że ma on wobec kobiety twojego życia jakieś plany tylko rzecz jasna nie wyrazi ci on ich. Nie pozwolisz by byle kto ci ją zabrał. Nie pozwolisz mu na to za nic w świecie. Kiedy wreszcie twój kolega z drużyny odchodzi brunetka pyta gdzie ją zabierasz, a gdy odpowiadasz ,że to niespodzianka wyraża swoje podekscytowanie. Zachowuje się w twoim towarzystwie zupełnie naturalnie. Nie ma już tych sztywnych, sztampowych odpowiedzi i wymuszonego uśmiechu na twarzy. Rozmawia z tobą jak z przyjacielem, widzisz ,że nie peszy jej już twoje towarzystwo. Kiedy przepraszasz ją za to ,że nie odzywałeś się do niej ona najzwyczajniej w świecie stwierdza ,że nic się nie stało. Zabierasz ją do miejsca dla was niegdyś wyjątkowego, do miejsca gdzie zabrałeś ją po raz pierwszy gdy przeprowadziliście się już wspólnie do Rzeszowa już jako mąż i żona. Kiedy wchodzicie do środka miejsca wyglądającego jak wyjęte rodem z lat młodości waszych rodziców stwierdza ,że jest tu fenomenalnie. Zamawiacie to samo co wtedy. Siedzicie też w dokładnie tym samym miejscu co wtedy. Nawet rozmawiacie zupełnie jak wtedy. Przez moment wydaje ci się ,że ten wypadek był jedynie chorym wymysłem twej wyobraźni. Mógłbyś godzinami przyglądać się jej przyglądać. Obserwować jak się uśmiecha, jak niesforne kruczoczarne kosmyki włosów przesłaniają jej twarz. Uwielbiasz nawet kiedy żadne z was nie zabiera tylko toczycie walkę na spojrzenia i gdy wygrywasz, ona okropnie uroczo się peszy. Kiedy idziecie obok siebie parkową alejką masz ogromną ochotę tak po prostu zamknąć ją w swoim uścisku nie wypuszczać. Spoglądasz na nią ukradkiem i widzisz ,że ona robi to samo.
 -Nie chcę żebyś pomyślała ,że mi nie zależy.-wypalasz nagle
 -Dlaczego tak sądzisz?-marszczy brwi wyglądając przy tym niezmiernie uroczo
 -Bo nie odzywałem się za często. Po prostu dla mnie ta całą sytuacja jest równie trudna co dla ciebie i cały czas staram się z tym oswoić. Nie wiem czy ty w dalszym ciągu tego chcesz, ale chcę by było jak kiedyś.
 -Nie wiem jak było kiedyś, ale nie bój się, obiecałam ,że spróbuję, więc właśnie to robię.-uśmiecha się łagodnie co powoduje ,że czujesz w pewnym sensie ulgę. Bo w pewnym sensie wiesz ,że nie zamknęła wasze wspólnego rozdziału, choć nie masz pewności ,że nie ulega wdziękom Amerykanina. Doskonale wiesz ,że musisz właśnie teraz działać. Musisz po prostu przypomnieć jej sercu to czego nie pamięta rozum. Musisz sprawić by pokochała cię na nowo, a nie żyć złudną nadzieją, że odzyska pamięć bo liczysz się z tym ,że to nie nastąpi za szybko bądź też w ogóle. Próbujesz i w dalszym ciągu będziesz próbował ocucić w niej te uczucie. Będziesz walczył o nią jak lew, nie pozwolisz by kumple z drużyny zabrał ci to co masz w życiu najcenniejszego.
 -Wierzysz w to ,że się uda?-pyta cicho
 -Wierzę i to bardzo.-odpowiadasz posyłając jej uśmiech
 -A w to,że jeszcze.. sobie przypomnę?
 -Szczerze mówiąc sam nie wiem. Chciałbym, ale zdaję sobie sprawę z tego, że to może nie nastąpić.-odpowiadasz, a ona kiwa głową. Przez resztę spaceru właściwie nie wiele rozmawiacie. Jeśli już to padają jakieś pojedyncze, błahe słowa. Nie potrafisz oderwać od niej wzroku. Mimo to peszysz się nie mniej niż ona gdy opuszki waszych palców stykają się. Czujesz się jakby było to wasza pierwsze spotkanie, jak wasza pierwsza randka. W zasadzie można uznać to za waszą drugą pierwszą randkę. I masz ogromną nadzieję ,że nie ostatnią. Tuż po dwudziestej drugiej odprowadzasz ją pod ten sam blok pod którym spotkałeś Paul'a. Stoicie dłuższą chwilę nie wypowiadając ani słowa. Najpierw wypowiada ciche 'dziękuję', a potem niemiernie urocze 'dobranoc'. Odwraca się na pięcie i już ma zniknąć za drzwiami klatki kiedy po prostu łapiesz ją za rękę. Chwilę stoi bezruchu, po czym odwraca się delikatnie się uśmiechając. Powtórnie wypowiada 'dobranoc' zdecydowanie szerzej się przy tym uśmiechając i delikatnie puszcza twoją dłoń. Zanim całkowicie znika z twojego pola widzenia jeszcze raz odwraca się spoglądając w twoją stronę. Dopiero po dłuższej chwili odchodzisz w kierunku domu. Z ust nie schodzi ci uśmiech. Po tym wieczorze odzyskujesz zupełną wiarę ,że jeszcze będzie dobrze, zupełnie jak dawniej..
*
Wchodzisz do domu, ściągasz buty i dokładnie analizujesz wszystko to co się stało. Analizujesz każde jego słowo, każdy jego najdrobniejszy gest wraz z tym ostatnim. Dalej ogromnie mu na tobie zależy, dalej walczył. I doskonale wiedziałaś ,że nie przestanie, że teraz nie da ci o sobie zapomnieć. Gdy myślałaś ,że to zupełny koniec stanął przed twoimi drzwiami. Znów zasiał w tobie pewną nadzieję. Nadzieję na to ,że to on jest tym z którym powinnaś wiązać przyszłość, nie szatyn. Jednak takową zasiał w tobie równie i sąsiad, który okazał się być kolegą z drużyny twojego męża. Po tym wieczorze jesteś jeszcze bardziej zdezorientowana między tym co czujesz, a tym co myślisz. W zasadzie nie potrafisz odróżnić tych dwóch rzeczy. Zamiast coś się rozjaśnić jeszcze gorzej namieszało ci w głowie. Wydawało ci się ,że Grzesiek jest ci zupełnie obojętny tak teraz nie jest. Nie czujesz przy nim żadnego skrępowania, zupełnie swobodnie ci się z nim rozmawia, zupełnie dobrze czujesz się jego towarzystwie. Zupełnie cię.. oczarował sobą. Uległaś im obydwóm. To był układ najgorszy z możliwych. Nie wiedziałaś ,którego tak naprawdę darzysz jakimkolwiek uczuciem, nie wiedziałaś z którym będziesz naprawdę szczęśliwa, nie wiedziałaś ,który jest tym jedynym. Więcej nie wiedziałaś niż wiesz. Własny stan emocjonalny był dla ciebie jedną wielką zagadką. Skoro umysł kobiety dla niej samej był nieprzebytą drogą to co mieli powiedzieć osobnicy płci przeciwnej? Nie mieli nawet zielonego pojęcia co właśnie przechodzisz, co siedzi w twojej głowie. Żadnego.
__________________________________________________________
Jeszcze tylko i aż tydzień do wakacji. Oceny wystawione, średnia już również pewna. Za tydzień skończę pewien etap w swoim życiu jakim jest etap jak to mówią 'gimbazy' i rozpoczęcia od września nowego. Jak to dziwnie brzmi ,że od września będę już nie gimbazjalistką, a... licealistką. Wydawać się mogło ,że dopiero zaczęło się gimnazjum ,a tu już jego koniec. Średnia zadowalająca, równe pięć zero, gorzej z wynikami testów jednak jak to mówią, zawsze trzeba szukać pozytywów i mogło być gorzej. 
W tym rozdziale o wiele więcej perspektywy Grzesia, może i trochę zepsułam rozdział dodając ja na to opowiadanie rekordową ilość dialogów, ale nie samymi przemyśleniami człowiek żyje, nie? :> Następny przewiduję między niedzielą ,a poniedziałkiem. Na ten weekend postanawiam się o rozpiskę w której umieszczę dni regularnego dodawania rozdziałów (chciało by się rzec wreszcie!).
Jeszcze 2 h i kto wygra mecz i dlaczego Polska? :)
#GoTeamPoland
Pozdrawiam z 34 stopniowym upałem, wingspiker.
PS. Prosiłabym aby Ci którzy chcą być na bieżąco informowani wpisywali się w nowej zakładce TU.

niedziela, 16 czerwca 2013

#Urywek piąty.


I die everytime you walk away
Don't leave me alone with me
See, I'm afraid
Of the darkness and my demons
And the voices, sayin' nothing's gonna be okaj, Heeyyy
I feel it in my heart soul, mind that I'm losing
You, me, you're abusing
Every reason I have left to live.
.

Patrzysz w jego brązowe tęczówki. Znów widzisz w nich ogromną tęsknotę, ogromny ból. Najgorsze jest to ,że czego byś nie zrobiła i tak będą wyrażać to samo. Źle się czujesz z tym ,że uciekłaś, ale też źle czułaś się zadając mu codziennie kolejne ciosy poprzez swoją niepamięć. Nie dość ,że nie wiesz co robić to nie masz zielonego pojęcia kim właściwie jesteś. Jesteś zupełnie zdezorientowana. Nie wiesz komu wierzyć, komu ufać. Wszyscy zamiast próbować ci pomóc to próbują przekonać do siebie i swoich racji. Nie wiesz już co jest w twoim życiu prawdą i kłamstwem. Nie potrafisz tego odróżniać. Nie potrafisz też odróżnić kto chce abyś sobie przypomniała, a kto chce żebyś żyła według jego mniemania. Nawet własna rodzona matka ci nie pomaga. Utrudnia ci powrót do normalnego życia w maksymalnym stopniu. Próbuje ci wmawiać ,że nie byłaś szczęśliwa kiedy ty słyszysz coś zupełnie nowego. Próbuje zaplanować ci życie od nowa według własnych zasad. Próbuje tobą sterować jak jakąś marionetką. Masz powoli dość tego wszystkiego i wszystkich. Masz ochotę rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać jak najdalej stąd. Zostawić wszelkie problemy, zmartwienia za sobą i żyć po swojemu. Choć masz nieodpartą chęć aby każdego dnia po prostu spakować walizki i zniknąć wiesz ,że nie możesz tego zrobić. Nie mogłabyś im tego zrobić. Choć krzywdzą cię niektórymi swoim słowami i czynami to wiesz ,że skrzywdziłabyś ich o wiele bardziej robiąc im coś tak okropnego. Ten plan uznałaś za ostateczną ostateczność.
 -Przyjechałeś.-rzuciłaś odzywając się po dłuższej chwili krępującej ciszy rzucając spojrzenie w kierunku bruneta ,który wyraźnie ci się przyglądał.
 -Obiecałem ci coś.-odparł.
Gdzieś w głębi duszy czułaś ,że przyjedzie. Czułaś ,że nie da ci o sobie zapomnieć. Czułaś ,że dotrzyma danego słowa. Wiedziałaś ,że nie był typem faceta ,który by po prostu odpuścił i nie walczył. Widziałaś jak bardzo cię kochał, widziałaś jak każdego dnia patrzył na ciebie tęsknym spojrzeniem. Po prostu widziałaś jak bardzo mu na tobie zależy. Wtedy właśnie postanowiłaś zrobić coś zupełnie wbrew własnej rodzinie. Choć miałabyś znów z bliżej nie znanych ci powodów ich stracić to chciałaś w pewnym stopniu odwdzięczyć się brunetowi za walkę o wasz związek i dawną Alę. Byłaś mu to w pewnym sensie winna.
 -Co dalej zamierzasz?-pyta wbijając w ciebie wzrok
 -Chcę dowiedzieć się kim jestem. Wiem ,że mogę już nigdy nie odzyskać wspomnień. Nie mogę jednak tkwić do końca życia w tym martwym punkcie. Chcę po prostu zacząć żyć, choć spróbować odnaleźć samą siebie. Chcę przeżyć swoje życie tak żebym kiedyś kiedy będę stara była zadowolona, a nie bym żałowała ,że nie zrobiłam zupełnie nic. Coś w głębi duszy popycha mnie do działania, nie pozwala mi siedzieć bezczynnie. Wiem ,że jeśli nie podejmę walki o samą siebie nie będzie dobrze. Już nigdy. Doskonale zdaję sobie sprawę ,że możesz mieć dosyć tej całej kuriozalnej sytuacji, ale proszę cię, musisz mi pomóc bo sama nie poradzę sobie z tym wszystkim. Jednak ja nie chcę zaczynać od punktu wyjścia. Chcę zacząć od nowa, rozumiesz prawda?
Rozumiał. Doskonale rozumiał. Wiedział ,że najgorsze co teraz dla ciebie może być to nacisk z jego strony. Chciałaś zacząć od punktu zerowego. Na nowo zbudować system wartości jakim będziesz się kierować, na nowo poznać miejsca i ludzi, na nowo się zakochać. Chociaż nie wiesz czy ci się to uda, czy go znów pokochasz, ale wiesz jedno. Brunet będzie o ciebie walczył, będzie próbował ocucić w tobie wszelkie wspomnienia i uczucia. Nie potrafisz mu powiedzieć ,że nie ma miejsca dla niego w twoim nowym życiu. Nie powiesz mu tego bo wiesz ,że byłoby to kłamstwem. Jakiś cichy głosik wewnątrz ciebie karze ci dać mu szansę. Bo przecież tamta Ala pokochała go całym sercem, była z nim najszczęśliwsza na świecie, więc czemu ty nie miałabyś być? Choć jesteś w tym momencie zupełnie inną osobą, wierzysz z całych sił ,że choć w drobnym stopniu uda ci się powrócić do normalności. Wierzysz ,że podjęłaś dobrą decyzję. Choć i może się trochę wahałaś to wiesz ,że tak będzie najlepiej dla ciebie. Nie łudzisz się już ,że kiedyś odzyskasz pamięć. Przestałaś w to wierzyć. Każdego dnia wiara to malała, aż wreszcie ją straciłaś. Chyba nikt nie wierzył w to ,że będziesz taka jak dawniej. Może i dla pewnych osób było to na rękę. Nie pamiętałaś ich błędów, mogli przekonać cię do siebie na nowo.
Jeszcze przez dłuższą chwilę rozmawiałaś z brunetem. Rozumiał cię. Chyba on jedyny nie wymagał od ciebie niemożliwego. I chyba on jedyny starał ci się naprawdę pomóc odnaleźć. Nie sugerował ci jak twoja matka powrotu do starego życia. Zaoferował ci swoją pomoc. I chyba wtedy po raz pierwszy dostrzegłaś w jego spojrzeniu coś innego niż tylko ból i strach. Dostrzegłaś promyk nadziei. Wierzył. Wierzył ,że jeszcze uda mu się cię odzyskać. Kiedy ty miałaś miliony chwil zwątpienia, on dalej nie dopuszczał do siebie myśli ,że mógłby cię stracić.
 -Dziecko, zastanów się.-mówiła błagalnym tonem twoja matka kiedy nazajutrz stałaś z walizką w przedpokoju
 -Zastanowiłam się.-warczysz-Więc albo mnie odwieziesz to tego pieprzonego Rzeszowa, albo pojadę stopem.
 -Oszalała.-machnęła ręką- Tadeusz! Rób coś!
 -Niech jedzie. Jest dorosła, nie możesz przeżyć życia za nią.-odburknął po czym wrócił do czytania porannej prasy.
 -Nigdzie nie jedziesz.-dodała
 -No wyobraź sobie ,że jednak jadę. Pa.-dodałaś po czym z całych sił trzasnęłaś drzwiami. Niemiłosiernie zła powoli zmierzałaś w kierunku dworca. Dotarłaś na niego kilka minut po dziesiątej. Sprawdziłaś pociągi do Rzeszowa. Czekały cię trzy godziny czekania. W sumie było ci to zupełnie obojętne. Usiadłaś skulona na ławeczce. Nie mogłaś przestać myśleć o tym co miało miejsce rano. Nie mogłaś pojąć dlaczego tak się zachowała. Dlaczego własna matka nie chce twojego szczęścia. Dlaczego musi wchodzić z butami w twoje życie. Dlaczego próbuje przeżyć je za ciebie. Wcale ci nie pomaga. Jesteś w niemal krytycznej sytuacji, a ona jeszcze bardziej wszystko ci komplikuje. Właściwie to dzięki niej nie potrafisz się teraz odnaleźć w otaczającej cię rzeczywistości. Stałaś się cieniem człowieka. Kiedy widzisz mijających cię szczęśliwych ludzi, zakochane pary czujesz dziwny ścisk w żołądku. Dlaczego? Bo wiesz ,że to mogłabyś być ty. Ten wypadek zniszczył wszystko. Twoje idealna jak mniemasz życie zamienił w koszmar. Czasami masz ochotę żeby to po prostu był okropny sen. Jednak gdy co dzień budzisz się rano uderza szara rzeczywistość. To się dzieje naprawdę. Co dzień stajesz przed lustrem i zadajesz sobie pytanie kim właściwie jesteś. Bo prócz tego jak masz na imię i nazwisko nie wiesz o sobie za wiele. Potem jest ogromna pustka. Nagle z letargu wyrywa cię męski głos. Wymawia on twoje imię. Podnosisz natychmiast wzrok. Nie masz pojęcia co on tu robi. Nie masz pojęcia skąd wiedział ,że tu jesteś.
 -Twoja matka..-urwał biorąc haust powietrza- Kazała mi cię przekonać żebyś została w Katowicach. Ale nie zrobię tego. Może mnie za to już do końca znienawidzić, ale nie mogę tego zrobić. Po prostu.
 -Nie zamierzam tu zostawać. Mam serdecznie dość jej pomocy. To żadna pomoc. Stara się kierować moim życiem przekonując do czegoś co nie będzie dla mnie dobre.
 -Więc wracasz?-zapytał z nadzieją w głosie na co ty kiwasz twierdząco głową- Jeśli chcesz.. ja też wracam do Rzeszowa.-podrapał się po karku
 -Chcę.-odpowiadasz blado się uśmiechając.
Przez blisko trzygodzinną dowiadujesz się o sobie samej chyba więcej niż przez ostatnie tygodnie. Przede wszystkim dowiadujesz się więcej o nim. Dzięki czemu nie jest ci już zupełnie obcy. Czujesz ,że możesz mu ufać. Doskonale wiesz ,że ma dobre intencje. Wbrew wszelaki pozorom przez te trzy godziny całkiem miło wam się rozmawiało. Nie byłaś już taka speszona i cicha. Twoje odzywanie nie ograniczało się już tylko do pytań o swoją osobę. Potrafiłaś momentami mówić jak najęta, a on tego z ogromną uwagą słuchał. I chyba po raz pierwszy się uśmiechnęłaś w jego towarzystwie. I nie było to wcale wymuszony, sztuczny uśmiech. Był to najszczerszy uśmiech od bardzo dawna. W tym momencie wiedziałaś ,że to była dobra decyzja. Zostawiłaś toksyczną matką zatruwającą twoje życie, postanowiłaś żyć po swojemu. Czy z brunetem przy boku? Nie wiesz tego, ale nie zamierzasz go skreślać. Był ogromnie ważny dla tamtej Ali i chciałabyś by również dla ciebie taki się stał. Wiesz ,że trzeba czasu na to byś odnalazła się w rzeczywistości. Teraz czas działa na twoją korzyść. Nie zamierasz niczego przyśpieszać, ani opóźniać. Po prostu chcesz by twoje życie toczyło się swoim własnym tempem.
Minął tydzień. Od tygodnia nie odbierasz telefonów ani od matki ani od siostry. Masz serdecznie dość ich idiotycznych porad. Potrzebujesz od nich odpocząć, a potem porozmawiać bez większych emocji bo pod ich wpływem mogłabyś zrobić coś, czego mogłabyś potem żałować. Od tygodnia też wdrażasz swój plan jakim jest zaczęcie wszystkiego od nowa. Niebagatelną rolę w tym procesie odgrywa blond włosa przyjaciółka i brunet. Obydwoje bardzo ci pomagają. Pomogli nawet znaleźć mieszkanie. Chciałaś zacząć od nowa, nie wykluczasz powrotu do waszego domu, jednak na tą chwilę nie potrafiłabyś się w nim odnaleźć. Był ci obcy tak samo jak on. Najpierw chciałaś przekonać się w zupełności co do Grześka, a potem podejmować następne kroki. Jedyne co wydarzyło się przez ten tydzień to to ,że zapałałaś do niego tylko i aż sympatią. Choć była okropnie nieufna wobec ludzi, jemu ufałaś. Naprawdę się starał żeby polepszyć wasze relacje. Odbyłaś z nim sporo rozmów. Nie był wielką gwiazdą sportu jaką mógłby być. Był zupełnie zwyczajnym facetem, gdyby nie wzrost nie powiedziałabyś ,że jest sportowcem. Był okropnie otwarty i niewyobrażalnie sympatyczny. Nie dziwiłaś się ,że potrafił w jednej chwili zjednywać sobie ludzi, jednak zupełnie nie rozumiałaś faktu dlaczego twoja matka go nie lubiła. I to w zupełności. On sam nie za bardzo chciał na ten temat rozmawiać. Wiedziałaś ,że nie w nim leży wina. Wiedziałaś ,że to twoja matka musiała robić problem którego nie było. Powoli wracałaś do normalnego życia. Znowu pracowałaś.To było zaskakujące. Choć twój umysł nie pamiętał to twoje dłonie same prowadziły cię do działań. Potrafiłaś skończyć zaczęte projekty. Jakimś dziwnym zrządzeniem w niewielkim stopniu wiedziałaś o co chodzi w zleceniach. Twoje życie towarzyskie zaczynało wreszcie odżywać. Nie przesiadywałaś w czterech ścianach pracując do późnej nocy. Dość często wychodziłaś z przyjaciółką, wróciłaś nawet to fitnessu ,który razem uprawiałyście. Wszystko wydawało się zmierzać w dobrym kierunku.
Jak co dzień grubo po dwudziestej wpadałaś do osiedlowego spożywczaka. Zgarniasz po drodze potrzebne rzeczy wrzucając je do koszyka. Przeciskasz się między wyjątkowo zatłoczonym alejkami. Nieopatrznie wpadasz na jakiegoś mężczyznę. Twój ekwipunek ląduje w całości na posadzce.Spoglądasz w górę i zatrzymujesz na oczach.
 -Przepraszam.-wyduszasz z siebie przy czym próbujesz wymusić uśmiech
 -Tak pięknej kobiecie nie sposób wybaczyć.-mówi w pięknej angielszczyźnie z uroczym uśmiechem po czym pomaga ci zebrać twoje zakupy. W trybie natychmiastowym podążasz do kasy. Płacisz za zakupu nieprzyjemnej kasjerce i wychodzisz ze sklepu. Słyszysz jednak za sobą czyjeś kroki. Natychmiast się odwracasz. Znów widzisz tego samego mężczyznę. Uśmiecha się na twój widok. Wreszcie też poznajesz imię tajemniczego. Jak się okazuje jest twoim sąsiadem. Pozwalasz mu sobie potowarzyszyć w drodze powrotnej. Nie mówi za wiele o sobie. Głównie niemiłosiernie czaruje cię swoją osobą, a z drugiej pyta o to czym się zajmujesz i czy długo mieszkasz w Rzeszowie. Jak się okazuje mieszka on dokładnie naprzeciwko ciebie. Nie pozwala ci o sobie szybko zapomnieć. W ramach przeprosin za wytrącenie ekwipunku proponuje ci kawę. Chociaż nie dość przekonana zgadzasz się.
Nie czujesz się dobrze z tym ,że się zgodziłaś. Mimo wszystko masz męża ,który cię kocha. Choć wiesz ,że to nie żadna randka, tylko zwykłe spotkanie masz uczucie ,że nowo poznano znajomemu zależy na czymś więcej. Nie wiesz co cię podkusiło żeby się zgodzić. Przyrzekasz sama sobie ,że to pierwsze i ostatnie spotkanie z nim. Wiesz ,że nie możesz dać się oczarować ani skokietować. Widziałaś wyraźnie ,że to robił. Nie możesz mu ulec. Bo jeśli to zrobisz to wpadniesz i zatracisz wszystko to w co wierzysz. Po prostu nie możesz tego zrobić brunetowi. Choć na chwilę obecną trudno mówić o jakimkolwiek uczuciu z twojej strony, wiesz ,że nie możesz. Nie chcesz zniszczyć ani sobie ani jemu życia. Bo widzisz jak walczy o ciebie każdego dnia, a wiesz ,że nie robi tego bo musi. Bo przecież gdyby chciał mógłby zostawić cię na pastwę losu ,a tego nie zrobił. Momentami wychodził z siebie by tylko zjednać sobie ciebie. Ogromnie doceniałaś to co robił, ale teraz nie mogłaś wyrzucić z głowy przystojnego sąsiada i jutrzejszego spotkania. Sama przyłapywałaś się na tych myślach i sama starałaś się je tłumić choć wiedziałaś ,że za moment i tak o nim pomyślisz. Przerażały cię własne myśli. Nie wiedziałaś co się z tobą dzieje. Postanowiłaś zdusić tą znajomość w zarodku. Dla własnego dobra i dobra bruneta. Jednak kiedy tylko się odezwał w twoim kierunku nie potrafiłaś niczego takiego powiedzieć. Siedziałaś jak zaklęta słuchając jego komplementów i różnorakich opowieści. Dziś to on mówił. A ty dokładnie analizowałaś każde jego słowa, każdy ruch, każdą emocję pojawiającą się na jego twarzy. Cały twój misterny plan legł w gruzach. A przekreślił go jeden, jedyny uśmiech. Zapierałaś się rękami i nogami, bez skutku. Jego urok niestety na ciebie zadziałał. Ale chyba nie ma kobiety na świecie na która by nie podziałał. Miałaś ochotę stamtąd uciec i zakończyć tą farsę jednak ciało odmawiało posłuszeństwa. Znów toczyłaś wewnętrzną walkę z samą sobą. Doskonale zdawałaś sobie sprawę ,że jeśli pozwolisz mu dalej działać możesz potem czegoś ogromnie żałować. Wiedziałaś ,że możesz kogoś przez to zranić. Wiedziałaś, a jednak to robiłaś. Pozwalałaś mu działaś. Pozwalałaś się czarować, komplementować, kokietować. Miałaś ochotę strzelić sobie porządnie w twarz. Kiedy patrzyłaś w lustro czułaś się nie wiedzieć czemu winna. Dlaczego właściwie to robiłaś? Czułaś się skończoną suką. Wiedziałaś ,że nie skończy się na jednym spotkaniu. Wiedziałaś ,że nie będziesz w stanie mu odmówić. Wiedziałaś też ,że jeśli to zajdzie za daleko nie będziesz potrafiła tego nijak zakończyć. Męczyły cię tak ogromne wyrzuty sumienia po tym spotkaniu ,że miałaś ochotę sama na siebie nawrzeszczeć, samą siebie porządnie zbesztać i zwyzywać. Myślisz jedno, robisz drugie. Zupełnie jak typowa kobieta nie wiesz czego, a raczej kogo chcesz.  Umysł jedno, serce drugie, a zdrowy rozsądek trzecie. Tylko któro ma racje? Za cholerę nie wiedziałaś. Nie chcesz z żadnym z nich pogrywać. Nie chcesz nikogo oszukiwać. Ale jeśli nie pokochasz Grześka? Co wtedy? Będziesz tkwić w tym wszystkim z jego względu? Będziesz udawać do końca życia ,że jest dobrze? Znów w twojej głowie narodziło się tysiące pytań bez odpowiedzi. Chcesz za wszelką cenę żyć, cieszyć się każdym kolejnym dniem jakby miał być ostatnim. Chcesz za wszelką cenę być szczęśliwa. Tylko jaki obraz ma szczęście w twoim wypadku? Czy szczęściem będzie dla ciebie życie u boku bruneta ,który kocha cię nad życie i pragnie byś była blisko czy szatyna, który cię zaintrygował swoją osobowością? Czy szczęście musi być tak trudne? W twoim wypadku nawet najdrobniejsze gesty nie są łatwe. Zwykłe 'dziękuję' stało się trudnym słowem ledwo wychodzącym przez twoje usta, a już mówienie i swoich uczuciach stało się wyczynem równym wejściu na Mount Everest. Nigdy nie potrafiłaś i nie będziesz potrafić wyrażać tego co czujesz w sposób bezpośredni. Jedyną osobą której bez skrępowania o tym mówisz jest filigranowa blondynka, a nawet obecnego dylematu boisz się jej powierzyć. Boisz się jej reakcji. Boisz się dalej brnąć w to wszystko. Boisz się wykonać jakikolwiek ruch. Boisz się. Strach stał się na porządku dziennym. Strach jest twoim dziennym towarzyszem ziemskiej wędrówki. Strach stał się twoim przyjacielem i złym doradcą. Chciałabyś choć raz otworzyć powieki i nie czuć jego obecności. Choć jeden jedyny raz. Chcesz wyrwać się z jego piekielnych objęć, lecz nie potrafisz. Zakleszczył się głęboko i nie chce odejść. Nie daje ci racjonalnie myśleć, nie daje ci postępować tak jakbyś tego chciała. Strach. Okropna, złowieszcza bestia, której szczerze nienawidzisz. Stałaś się niemu zupełnie uległa. To on przejął kontrolę na twoim życiem. Walczysz z nim na wszelkie możliwe sposoby, starasz się być silna, ale mimo to on góruje.
Chcesz by odszedł. Po prostu zniknął wraz z wszelkimi problemami. Tylko czy gdy on zniknie będziesz potrafiła żyć bez żadnego strachu ? Podejmować decyzje bez niego? Tak Alicjo, twoje życie emocjonalne uległo zupełnemu rozstrojeniu. I za żadną cholerę nie umiesz go wrócić o na ten właściwi tor. Jak żyć? No właśnie jak...
____________________________________________________
To chyba najgorszy rozdział z możliwych, przepraszam. Trochę pomieszałam, namanipulowałam. Mało w nim Grzesia, przepraszam. Jednak jego więcej będzie niebawem o tym Was zapewniam. 
Ala podjęła radykalny krok w swoim życiu. Powoli przekonuje się do Grześka, ale do 'wyścigu' włącza się ktoś zupełnie niespodziewanie. A któż to taki? Doskonale Wam znany, umieszczony w bohaterach pan. Nie ukrywam, namiesza on, co więcej, nie mogę zdradzić.
Mimo wszystko mam nadzieję ,że będziecie w stanie dobrnąć do końca tego wywodu, chyba aż za bardzo filozoficznego.
Ani nie wzrusza, ani zachwyca.
Chyba dopada mnie kryzys twórczy, ehh..
Ściskam, wingspiker.
PS. Mam nadzieję ,że nowy wygląd przypadł/przypadnie Wam do gustu :)
Edit: Jeśli chcecie być informowane na bieżąco proszę wpiszcie się w zakładce 'czytelnik', to znacznie ułatwi mi sprawę :)

sobota, 8 czerwca 2013

#Urywek czwarty.



"We're fallin apart and coming
Together again and again
We're growing apart but we're pulling together
Pulling together, together
Don't let me go."



W dalszym ciągu nie wiesz czy dobrze zrobiłaś po prostu wyjeżdżając. Nie wiesz czy też zrobiłaś źle. W dalszym ciągu nie wiesz nic. Dalej twoja głowa pełna jest setki pytań na których brak ci odpowiedzi. Chociaż nieustanie szukasz tych odpowiedzi nie znajdujesz ich. Każdego kolejnego dnia pojawiają się co raz to nowe i nowe pytania. Co, dlaczego i jak. Tak okrutnie chciałabyś znać odpowiedź choć na jedno, najważniejsze z nich ,które nurtuje cię od dobrych kilku tygodni. Chciałabyś wiedzieć dlaczego to wszystko się stało. Nigdy nie wierzyłaś w przypadki, na pewno nie takie. Zawsze sądziłaś ,że wszystko co dzieje się w naszym życiu ma jakiś głęboko ukryty sens i przekaz. Tak i teraz, wierzysz ,że ten wypadek jest ukrytą lekcją życia dla ciebie, choć jeszcze nie odkryłaś jaką.
Przechadzasz się po dobrze znanym ci domu, po dobrze znanych ci zakątkach Katowic. Choć znasz doskonale te wszystkie miejsca dziwnie się tu czujesz. Czujesz jakbyś nie była tu co najmniej kilka lat. Czujesz jakby czas dla ciebie się zatrzymał, a wszystko dookoła pognało w zastraszająco szybkim tempie. Choć defacto tak było. Bo mijasz te same twarze choć inne. Spotykasz masę znajomych osób ,które tylko zewnętrznie są sobą. Zadają ci masę pytań o twoje życie, a ty nie potrafisz na nie odpowiedzieć. Zazwyczaj po prostu łżesz ,że wszystko w porządku. A w twoim życiu nic w zupełności nie jest w porządku. Nie dajesz sobie z tym wszystkim rady. Płaczesz z bezsilności. Krzyczysz z bezsilności. Nienawidzisz siebie za tą bezsilność z którą nie potrafisz nic zrobić. Czujesz jakbyś ktoś zakpił sobie z ciebie i twojego życia. Ten ktoś zniszczył całe twoje życie. Wymazał z niego najważniejsze momenty pozostawiając jedynie błahe wspomnienia. Wiele oddałabyś by pamiętać ostatnie cztery lata, zamiast okropnych czasów studenckich czy licealnych. Wiele oddałabyś by po prostu pamiętać. Właściwie, oddałabyś wszystko. Jeszcze chyba nigdy nie pragnęłaś niczego bardziej jak tego by pamiętać, chociaż jego.
 -Tu jesteś.-rzuca filigranowy blondynka siadając tuż obok- Błagam cię, czy ty musisz się dalej tym zadręczać?
 -A co mam robić?-pytasz tłumiąc łzy
 -Może ten wypadek to jest po prostu druga szansa dla ciebie?
 -Szansa?-prychnęłaś
 -Może dostajesz szansę na to by przeżyć swoje życie inaczej.
 -Nie chcę inaczej. Chcę żyć tak jak kiedyś.-odpierasz
 -Nie wiem czy byś chciała.-dodała z ironią
 -Co masz na myśli?-marszczysz brwi i spoglądasz na blondynkę
 -To ,że znowu byśmy straciły kontakt. Znowu weszłabyś do tej samej rzeki i znowu nie byłabyś szczęśliwa.
 -Słyszałam co innego.-mówisz
 -To chyba źle słyszałaś.-ironizuje- Zastanów się czy aby na pewno chcesz znów pakować się w to wszystko. Znów stracić rodzinę.
 -Jak to stracić?
 -To on ci nie powiedział?-zaśmiała się dość ironicznie- No dalej, spytaj go.
Faktycznie miałaś nieodparte wrażenie ,że o czymś ci nie mówił, z resztą nie tylko on. Miałaś wrażenie ,że wszyscy nie mówią ci do końca wszystkiego chcąc przekonać do siebie. Nie wiedziałaś już co myśleć. Nie wiedziałaś co robić. Magda dostarczyła ci zupełnie sprzecznych wiadomości w stosunku do tych ,które usłyszałaś w Rzeszowie. Teraz w zupełności byłaś zdezorientowana. Miałaś ochotę po prostu niczym małe dziecko usiąść i się rozpłakać i przeczekać to wszystko. Choć wszyscy obiecywali pomóc ci w odzyskaniu wspomnień tak naprawdę jeszcze bardziej to wszystko utrudniali. Nie wiedziałaś komu wierzyć. Czy wierzyć  rodzicom i Magdzie, czy Grześkowi i Gabi. Wiedziałaś ,że rodzina nie okłamałaby cię, ale wiesz również ,że nie zrobiłaby tego najlepsza przyjaciółka. W tej chwili masz po prostu dość wszystkiego i wszystkich. Czujesz ,że coś ci ucieka, a życie mija jak pejzaż za oknem pędzącego samochodu. Wszystko co się dzieje jest jakby poza tobą, za szklaną ścianą. W głowie kumulują się miliony myśli, uczuć, marzeń. Masz dość tej monotonii, masz dość tego jak wszyscy skaczą wokół ciebie traktując jak jakiś specjalny przypadek. Chcesz zacząć żyć. Chcesz zacząć żyć w pełni i czerpać z niego jak najwięcej. Chcesz, ale się boisz. Boisz się bo nie wiesz czy to życie ,którego nie pamiętasz było życiem z którego byłabyś zadowolona. W twoim życiu zaczął dominować strach. Stał się nieodłączną częścią każdego dnia. Co dzień, budzisz się ze strachem ,że już nigdy sobie nie przypomnisz. Budzisz się i po prostu boisz się co przyniesie nowy dzień. Kiedyś nie mogłaś się doczekać każdego kolejnego dnia, a dziś? Dziś jesteś zagubioną we własnym życiu dwudziestopięciolatką bojącą się każdego kolejnego wschodu i zachodu słońca. W porównaniu z sobą jaką byłaś kilka lat temu stałaś się diametralnie inną osobą. Z pewnej siebie i wiedzącej czego chce kobiet stałaś się zgubioną i cichą Alą nie potrafiącą okazywać większych emocji. Stałaś się osobą jaką stać się nie chciałaś. Stałaś się cieniem samej siebie. Jakąś śmieszną wersją Ali. Mimo wszystko wiesz ,że nie możesz zacząć ignorować tych ,którzy cię kochają i pragną ci pomóc. Bo pewnego dnia możesz sobie zdać sprawę ,że podczas łapania gwiazd jakimi są wspomnienia stracisz księżyc jakim jest to co kochasz.
Powoli zaczyna przerażać cię fakt ,że każde okazywanie mniejszych emocji przychodzi ci z tak ogromną trudnością, nawet względem osób ,które pamiętasz doskonale i jesteś pewna relacji z nimi. Czujesz się poniekąd przez nich osaczona i przytłoczona tym wszystkim co dzieje się dookoła. Każdy sugeruje ci według siebie najlepsze rozwiązanie nie do końca zważając czy jest to dobre rozwiązanie dla ciebie. Miałaś nieodpartą ochotę wyjechać w cholerę daleko i zacząć żyć po swojemu. Jednak wiesz ,że nie powinnaś. Obiecałaś sobie ,że będziesz próbować do upadłego i słowa musisz dotrzymać.
 -Słoneczko nie zamartwiaj się już tak.-powiedziała ciepło mama siadając obok ciebie i okrywając cię kocem.
 -Nie potrafię.-odpowiadasz
 -Teraz możesz przeżyć wszystko na nowo. Znaleźć ciekawszą pracę, nową miłość, miejsce zamieszkania. Właśnie nadszedł czas na zmiany.
 -Mówisz jakbyś wcale nie chciała mi pomóc. Ja nie chcę do cholery nic zmieniać! Chcę żyć jak wcześniej.-uniosłaś się
 -Ala, dziecko. Nic nie dzieje się bez powodu. Po prostu dostałaś szansę o jakiej marzą inni ludzie.
 -Ja szczerze kurwa dziękuję za taką szansę.-burczysz
 -Wyrażaj się.-gani cię natychmiastowo- Nie dramatyzuj. Masz tutaj znajomych, nawet Tomek dalej tu mieszka i w dodatku chyba jest wolny.-puszcza ci oczko. Patrzysz na nią z niedowierzaniem w to co właśnie powiedziała i niemal natychmiast podrywasz się z miejsca i wręcz biegiem opuszczasz się jej towarzystwo i kierujesz się w bliżej nieznanym kierunku. Po prostu przed siebie. Twoje oczy zachodziły od płaczu, ale nie zamierzałaś ich kryć. Zalana łzami siedziałaś w parku z którym wiązało się kilka fajnych wspomnień, tych które pamiętałaś. Z kolanami przyciągniętymi do brody siedziałaś szlochając jak małe dziecko. Byłaś bezradna. Zupełnie. I do tego choć otaczała cię masa osób czułaś się okrutnie samotna.


Codziennie wracasz struty do cholernie pustego domu. Jesteś ostatnimi dniami zupełnie nie do życia. Nie uśmiechasz się już jak kiedyś. Nie widzisz powodu. Twój powód do szczęścia jest teraz daleko. Co wieczór siedząc z butelką piwa w ręku zastanawiasz się czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczysz. Czy jeszcze kiedykolwiek ujrzysz jej cudowny uśmiech, który tak uwielbiasz, czy zobaczysz ten charakterystyczny błysk w jej oku, czy jeszcze kiedykolwiek będzie jak dawniej. Przechadzając cię po pustym domu wszędzie ją widzisz. Szwendając się po mieście w różnorakich celach wszędzie widzisz jej twarz oczyma wyobraźni. Chociaż doskonale wiesz ,że to nie jest ta sama Ala okrutnie za nią tęsknisz. Bywają takie dni kiedy wręcz z jej powodu szalejesz. Nie potrafisz bez niej żyć. Twoje życie z jej udziałem było niewyobrażalnym cudem, dawało cię ogrom szczęścia. Gdy zniknęła, stało się szare i straciło wszelakie barwy. Przytłacza cię monotonia w której powoli zaczynasz funkcjonować. Niezliczoną ilość razy marzyłeś ,że wrócisz do domu ,a ona będzie na ciebie czekać. Marzyłeś ,że zadzwoni, napisze, po prostu da jakikolwiek znak. Tymczasem odkąd wyjechała nie masz pojęcia co się z nią dzieje. Nie zadzwonisz przecież do swoich jakże uszczypliwych teściów ,którzy nie przepadają za tobą z pytaniem co u niej. Doskonale wiesz jaką odpowiedź byś uzyskał. Zapewne kazali by ci ją zostawić w spokoju bo i tak wystarczająco zmarnowałeś jej życie, a raczej kazała. O tyle z jej ojcem żyłeś w całkiem przyzwoitych relacjach tak z jej matką nie potrafiłeś rozmawiać. Tak naprawdę nigdy cię nie lubiła i nie polubi. W zasadzie z wzajemnością. Po pierwszym spotkaniu z nią zastanawiałeś się jakim cudem tak cudowna kobieta ma tak okropną matkę. Jednak po trochu rozumiałeś jej niechęć wobec siebie. Wiedziałeś ,że ona wolałaby aby jej ukochana córka wyszła za co najmniej doktora prawa, a nie jakiegoś tak siatkarzynę studiującego na AWFie. Sam byłeś szczerze zdumiony pewnymi decyzjami Ali. Nie obchodziło jej kim jesteś, ani ilo-cyfrową liczbę masz na koncie. Ją obchodziło tylko uczucie jakim cię darzyła i nic innego. Bywało ,że potrafiła wygarnąć własnej matce. Bywało ,że nie odzywały się po pół roku, a ty źle się z tym czułeś. Doskonale zdawałeś sobie sprawę z tego ,że to poniekąd przez ciebie twoja żona przestała utrzymywać kontakty z własną matką. Wiedziałeś też jakim autorytetem była kiedyś dla niej matka i nie chciałeś tego teraz psuć wyjawiając jej prawdy. Nie chciałeś by znów niszczyła ten kontakt, jednak czułeś ,że musi się o tym dowiedzieć. Nie czułeś się dobrze z tym ,że to poniekąd zatajałeś przed nią co skutecznie wykorzystywała jej matka próbując ją zniechęcić do ciebie. Bałeś się ,że niestety jej się to uda. Bałeś się ,że ją stracisz i nie będziesz mógł na to nic poradzić. Z letargu wyrwało cię pukanie do drzwi. Niechętnie podnosisz się z kanapy i wędrujesz ku drzwiom. Twoim oczom ukazuje się dobrze znana blondynka. Gestem ręki zapraszasz ją do środka. 
 -Musimy pogadać i to na poważnie.-rzuca usadawiając się przy stole. Siadasz naprzeciw niej i kiwasz głową na zgodę. -Wytłumacz mi dlaczego dałeś jej wyjechać?
 -Nie mogłem nic zrobić. Jej matka przyjechała tutaj jak byłem na treningu. Jedyne co zastałem jak wróciłem to list.
 -Grzesiek, naprawdę chcesz pozwolić na to by ta kobieta zabrała ci Alę? Naprawdę chcesz na to pozwolić? Doskonale wiesz ,że ona nie cofnie się przed niczym.
 -A co mam zrobić? Nie pamięta mnie. Boi się mnie.-odpierasz wbijając wzrok w blat stołu
 -Kochasz ją?-pyta
 -Jak nikogo innego.-odpowiadasz niemal natychmiast
 -To do cholery zrób coś! Jedź tam, porozmawiaj z nią. Przecież nie może odpuścić, nie teraz gdy tak długo walczyliście o tą miłość. Błagam cię..-urwała, a jej oczy zaszkliły się
 -Gabi, ale powiedz mi co ja mam zrobić? On mi nie ufa, ja też nie wierzyłbym nieznajomemu gościowi mówiącemu mi ,że jest moim mężem.
 -Czy wy faceci wszyscy musicie tak łatwo odpuszczać? I co, odpuścisz teraz i do końca życia będziesz umierał z tęsknoty? Tego chcesz?-zasypała cię masą pytań po czym po prostu wstała i za chwilę wyszła. Zostawiła cię w stanie zupełnego osłupienia. Dlaczego dopiero teraz ktoś musiał przemówić ci do rozsądku? Spoglądasz na zegarek, który wskazuje godzinę piętnastą z minutami. Nie możesz usiedzieć spokojnie na miejscu. Za chwilę zrywasz się z miejsca. Wrzucasz do torby pierwsze lepsze ubrania i za chwilę pośpiesznie zamykasz drzwi i wsiadasz do samochodu. Obiecałeś jej ,że nie pozwolisz jej odejść. Obiecałeś i zamierzasz dotrzymać słowa. Nie zważasz na wszelakie przepisy i ograniczenia, gnasz ponad sto sześćdziesiąt na godzinę w kierunku swojego rodzinnego miasta. Masz tylko nadzieję ,że nie stało się to czego się najbardziej obawiasz. Masz nadzieję ,że jeszcze masz dla kogo tam jechać.

 *
Nie wiesz ile dokładnie już tu siedzisz, jednak nie masz ochoty wracać do domu. Dalej siedzisz skulona na parkowej ławce zalewając się łzami. Przechodzi obok ciebie setka osób, a nikt nie reaguje. Z resztą nie oczekujesz tego od siebie bo zapewne skarciłabyś taką osobę ,że śmie ingerować w twoje sprawy. Po prostu potrzebujesz pobyć sama ze sobą. Pobić się sama ze swoimi myślami. Bo ostatnimi czasy już nie wiesz komu wierzyć. Czujesz się jakbyś stała na rozstaju dróg i której drogi byś nie wybrała to ktoś będzie miał ci za złe. Chciałabyś mieć w kimś oparcie, chciałabyś mieć komu wypłakać się w ramię tymczasem nie możesz nawet nikomu zaufać. Nie wiesz już co masz myśleć. Może to matka ma rację z tym ,że to szansa na nowe życie? A może to brunet ma rację? Nie potrafisz przychylić się do żadnej opcji. Po prostu. Nie ufasz już ani własnej rodzinie ,która karmi cię sprzecznymi informacjami, ani brunetowi bo ukrył pewien istotny fakt przed tobą. Minęło już trochę czasu, a twojego życia dalej nie można nazwać życiem. Dalej wegetujesz, dalej życie przechodzi obok ciebie. Dalej stoisz w miejscu i nie potrafisz ruszyć do przodu. Zamiast tego czujesz jakbyś cofała się w tył. Życie ucieka ci przez palce. Osoby w twoim wieku mają już za sobą studia, spotkanie tej jedynej osoby, małżeństwo, dzieci, dostanie życie. A ty? Możliwe ,że takie miałaś. Możliwe ,że byłaś strasznie szczęśliwa. Możliwe ,że tak było, jednak nie jesteś tego w stu procentach pewna. Niczego w tym cholernym życiu nie jesteś pewna. Niepewność w twoim przypadku jest już codziennością. Co dzień spoglądasz w lustro i widzisz siebie. Ale czy aby na pewno siebie którą znasz? Widzisz znajomą twarz choć inną. Ostatnimi czasy wyglądasz jak siedem nieszczęść. Masz podkrążone i opuchnięte od płaczu oczy, bladą twarz, a w twoich oczach nie ma nic. Nie maluje się w nich żadne uczucie, żadna troska. Nic zupełnie. Jest to spojrzenie bez zupełnego wyrazu. Przeraża cię to jaką osobą powoli się stajesz. Stajesz się nieczuła, zamknięta w swoim świecie, a do tego nie potrafisz już nawet spokojnie porozmawiać z własną matką bez wybuchu gniewu. Stajesz jakimś bliżej nieznanym ci potworem. Nie chcesz tego, ale po prostu nie kontrolujesz pewnych swoich zachowań. Nie potrafisz już inaczej. Nie potrafisz sobie z tym wszystkim co zwaliło się na twoją głowę poradzić.
Dopiero po paru godzinach podnosisz się z ławki. Zdążyło się już porządnie ściemnić. Wracasz powoli w kierunku domu. Ledwo przekraczasz próg domu, a matka rzuca ci się na szyję. Mówi coś  kompletnym amoku. Nie do końca rozumiesz co mówi. Jednak przeprasza cię za to ,że cię zdenerwowała, przeprasza za jakieś bezsensowne rzeczy. Wysłuchujesz jej wykładu na temat swojego jakże nieodpowiedniego zachowania po czym znikasz w swoim pokoju nie mając ochoty na rozmowy z resztą rodziny. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca w pokoju, przewracając się z boku na bok na łóżku schodzisz na ganek i z kubkiem herbaty siadasz na krześle. Delektujesz się chwilą spokoju bo rodzice opuścili wasze rodzinne gniazdko i udali się w bliżej nieznanym ci celu.
 -Ala, ktoś do ciebie.-słyszysz szorstki głos swojej siostry i odwracasz się w owym kierunku. Nie ukrywasz swego zdumienia widokiem tejże osoby. Jednak gdzieś w głębi duszy czekałaś na jego wizytę. Wiedziałaś ,że twój list nie pozwoli mu o tobie zapomnieć. Właściwie nie wiesz dlaczego go napisałaś. Coś podświadomie ci kazało. Czyży to było to głęboko uśpione uczucie? Nie wiesz tego, jednak nie dowiesz się gdy po raz kolejny stchórzysz. Nie dowiesz się gdy nie spróbujesz. I choćby strach brał górę to wiesz ,że musisz próbować. Jesteś niemalże pewna ,że tamta Ala nie pozwoliłaby na to byś się poddała. Jesteś pewna ,że kazałby ci walczyć choć nie do końca znasz stawkę. Czujesz się jak marionetką w teatrze życia. Ten z góry pociąga za sznurki, to on wie co cię czeka, to on sprawił ,że teraz nie wiesz kim jesteś, to on decyduje o wszystkim. To on pociąga za sznurki, to on kieruje wszelakimi decyzjami w naszym życiu. I to on wie kiedy to przedstawienie się zakończy i pora będzie zejść ze sceny. A jeśli już zejść, to tylko niepokonanym. Niepokonanym i z poczuciem ,że zrobiło się wszystko aby przeżyć jak najlepiej swoje życie choć czasem główny reżyser rzucał niewyobrażalne kłody pod nogi. Nie robi on tego bez powodu, pragnie byśmy byli jak najlepszymi aktorami w jego teatrze. W teatrze ,którego koniec może nastąpić równie niespodziewanie co przeszkody i najważniejsze sceny życiowe do odegrania...
_____________________________________________________________
Mamy czwóreczkę, przepraszam ,że tak długo, ale szkoła nie daje żyć. Odniosę się do pewnego komentarza pod poprzednim postem. Nie czytam opowieści szanownej Vesper, nie mam zielonego pojęcia o czym jest. Po drugie, wspominałam iż swoją inspirację poniekąd czerpię z książki, a do tych każdy ma dostęp. Po trzecie, powstało już masę takich opowiadań, więc chyba trudno by choć jeden element się nie powtarzał. Dziękuję Wam za wszelakie reakcje w tej sprawie, to naprawdę budujące. 
W tym rozdziale może więcej dialogów niż do tego przyzwyczaiłam jednak mam nadzieję ,że nie zepsuje to niczego w nim. Jak zwykle dużo przemyśleń i rozważań bohaterów.  A tego założę się nie ma u pani powyżej. 
Poniekąd odkryłam pewne sekrety, chociażby niechęć matki Ali wobec Grześka, takową podejrzewałyście i brawo. A także odkryłam czubek góry lodowej, jakim jest tajemniczy konflikt Ali z matką. Czego on dokładnie dotyczył? Co go spowodowało i jakie miał skutki? O tym, niebawem.
Muszę przyznać ,że ten rozdział nie wyszedł tak jakbym tego chciała, więc przepraszam :<
Ściskam, wingspiker.

PS. Po 28 czerwca zapraszam TU, na razie tylko bohaterowie.

sobota, 1 czerwca 2013

#Urywek trzeci.

If you can hear me now
I'm reaching out

To let you know that you're not alone

And you can't tell

I'm scared as hell
Cause I can't get you on the telephone
So just close your eyes
Well honey here comes a lullaby
Your very own lullaby

                                              

Choć w zasadzie powinnaś się bać bo teoretycznie obcy mężczyzna wiezie cię w nieznane w głębi twojej duszy nie ma niepokoju. Wręcz przeciwnie, jesteś okrutnie spokojna. Choć go nie pamiętasz w pewnym sensie mu ufasz. Może to wydać się dziwne, ale tak jest. Jakaś drobna część ciebie szepcze ci w myślach żebyś była spokojna, żebyś się nie bała. Wlepiając wzrok za szybę widziałaś jak mijacie bliżej nieznane ci rzeszowskie budynki, ulice, ludzi, miejsca, a także jak mijacie tablicę oznajmiającą koniec miasta. Po kilku minutach samochód zatrzymuje się. Kiedy wysiadasz i rozglądasz się dookoła nie dostrzegasz niczego prócz zielonych drzew wokół. Stoisz lekko zdezorientowana nie mając pojęcia w jakim celu cię tu przywiózł.
 -Chodź, musimy kawałek przejść.-rzuca z uśmiechem i gestem ręki nakazuje ci podążać za sobą. Idziesz krok w krok z szatynem w dalszym ciągu próbując wydedukować gdzie się znajdujesz. Po przebytych kilku metrach twoim oczom ukazał się widok ,który wprawił cię w osłupienie. Ujrzałaś mniej więcej czteroarową działkę z uroczą, śnieżnobiałą altaną, tuż obok niej znajdował się niewielki stawik ,a na nim mostek w tym samym kolorze co altana, a do tego na całej działce można było dostrzec różnokolorowe wręcz zachwycająco piękne kwiaty, krzewy. Kiedy wyszłaś z zachwytu szatyn już otworzył furtkę działki i gestem zaprosił cię do środka. 
 -To twój taki azyl. Zawsze lubiłaś tutaj przyjeżdżać i popracować, pomyśleć czy po prostu odpocząć.-rzucił spoglądając w twoim kierunku
 -I ja to wszystko tutaj sama zaaranżowałam?-zapytałaś zdumiona
 -Zupełnie sama.-przytaknął- Tak samo jak dom.
 -Muszę przyznać ,że miałam.. całkiem dobry gust.-odparłaś nie wychodząc z zachwytu
 -Dobry? W życiu bym tego lepiej nie wymyślił.-zaśmiał się cicho.
Zaczęłaś penetrować każdy centymetr działki. I każdy z tych centymetrów kompletnie cię czarował. Momentami nie wierzyłaś ,że powołałaś do życia coś tak cudownego. Przesuwając dłonią bo dębowym mostku natrafiłaś na małą żółtą karteczkę. Z pisma wydedukowałaś ,że nie mogła napisać tego kobieta, była to raczej sprawka męskiego osobnika. Odczytałaś tekst. "Jestem straszną optymistką." Wzrokiem szukasz bruneta. Dostrzegasz go przekopującego rządek za altaną. Natychmiast udajesz się w jego kierunku.
 -Co to?-pytasz wymachując mu kartką przed oczyma
 -Właściwa część niespodzianki i retrospekcji.-odpowiada- Na całej działce jest kilkanaście takich karteczek i na każdej z nich jest jakiś fakt o tobie czy o nas.
Pokiwałaś głową i zaraz zabrałaś się za powtórne przemierzanie działki, z tym detalem ,że większą uwagę zwracałaś na te drobne karteczki. Czytając każdą kolejną dowiadywałaś się często dość nie pasujących do Ali z okresu życia studenckiego rzeczy. Śmiało mogłaś wywnioskować ,że stałaś się zupełnie inną osobą. Przede wszystkim pewną siebie i życia kobietą. I nawet głupi wiedział ,że takie zmiany w życiu nie zachodzą od tak. Doskonale wiedziałaś ,że coś się musiało stać co zmusiło cię do takiej zmiany. Doskonale wiedziałaś ,że nie dowiesz się tego od niego. Wiedziałaś ,że musisz szukać dalej. I od razu na myśl przyszła ci zaufana osoba. Osoba ,która zna cię od zawsze i od zawsze z tobą jest. Osobo ,której w tej chwili możesz zaufać w stu procentach. Wygrzebałaś z kieszeni spodni rzekomo należący do ciebie telefon komórkowy. Wcisnęłaś ikonkę kontaktów i gorączkowo przeglądałaś osoby pod literą 'g'. Wiedziałaś ,że tam ją znajdziesz. Skoro masz jej numer i do tego macie razem firmę musi znaczyć ,że dalej się przyjaźnicie. Zbierając resztę karteczek ,których treści nie doczytałaś odszukałaś bruneta krzątającego się po altance.
 -Zawieziesz mnie do Gabi?-pytasz przełykając ślinę
 -Jasne.-odpiera.
Za chwilę siedzisz w range roverze i zmierzacie ku miastu. Po piętnastu minutach jazdy samochód staję. Odwracasz wzrok i widzisz dość ładną kamienicę i na niej szyld "Michalak, Tomaszewska & Architects". Dziękujesz brunetowi za podwiezienie i za moment wysiadasz. Niepewnie wchodzisz do kamienicy. Zmierzasz na drugie piętro. Kiedy widzisz podobną tabliczkę na drzwiach jak tą ,którą widziałaś na budynku naciskach klamkę i wchodzisz do środka. Dość niepewnym krokiem wchodzisz w głąb. Kilka osób z nienaturalną radością wita cię, mówiąc jak dobrze cię widzieć, albo pytając kiedy wracasz. Sztucznie uśmiechasz się do obcych ci ludzi i idziesz dalej. Coś podświadomie prowadzi cię właśnie w tamtą stronę. Zatrzymujesz się i przez otwarte drzwi widzisz dobrze znaną ci blondynkę. Delikatnie pukasz w drzwi. Od razu podnosi wzrok i promienieje. Za chwilę rzuca ci się na szyję.
 -Matko Ala nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakowało.-mówi tłumiąc łzy- Pamiętasz mnie prawda?
 -Jakbym mogła cię nie pamiętać?-pytasz- Znamy się dłużej niż cztery lata, więc pamiętam doskonale.
Zajmujesz wskazane przez drobną blondynkę miejsce na kanapie. Siada zaraz obok podając ci kubek czarnego napoju. Nie mówi nic, ty zaczynasz. Wyrzucasz z siebie wszystko, wszelkie wątpliwości, obawy, cały swój strach. Całą nienawiść do losu za to wszystko co cię spotkało. Z ogromną uwagą wsłuchuje się w każde twoje słowo ani razu ci nie przerywając. Po blisko pół godziny kończysz swój wywód targany różnymi emocjami. Dłuższą chwilę towarzyszy wam cisza. Widzisz jak Gabrysia zbiera myśli i ubiera je w odpowiednie słowa.
 -Rozumiem wszystko.-odpowiada- Jedyne co ci mogę w tej chwili powiedzieć to ,że niezależnie jaką decyzję podejmiesz, niezależnie gdzie będzie czy w Rzeszowie czy w Katowicach to zawsze będziesz mogła liczyć na moje wsparcie. Zawsze z tobą byłam, jestem i zawsze będę. Kocham cię jak siostrę i chcę ci naprawdę pomóc, wam pomóc. Nie zasłużyliście sobie na to wszystko co was spotkało. Zwłaszcza ty.
 -Musisz mi pomóc.
 -Powiedz tylko jak.-mówi
 -Opowiedz mi wszystko. Dosłownie wszystko, nawet największą bzdurę związaną z moim życiem. Ostatnie cztery lata. Każdy mi mówi co innego, zatajają przede mną pewne rzeczy choć nie mówią o tym głośno. Tylko tobie potrafię zaufać w stu procentach bo wiem ,że mnie nie okłamiesz. Wiem ,że powiesz prawdę.
Widzisz jej zaszklone, ale jednocześnie szczęśliwe oczy. Zaczyna od początku, od roku dwa tysiące siedem. Z zapartym tchem wsłuchujesz się w każde jej słowo, chłoniesz je jak gąbka. Mija godzina, a ona nawet nie jest przy następnym roku. Ta sytuacja wydaje ci się zupełnie kuriozalna. O twoim własnym życiu mówi ci ktoś inny, nie rodzina, nie mąż, tylko przyjaciółka. Choć to są twoje wspomnienia, twoje przeżycia to czujesz się jakbyś była tylko nausznym świadkiem przygód jakiejś serialowej bohaterki lub zupełnie obcej kobiety. Nie czujesz żeby one należały do ciebie, a przecież tak jest. Nie zauważasz nawet kiedy dookoła robi się ciemno, a gwar w firmie ustaje. Dopiero po dwudziestej pierwszej blondynka przerywa spoglądając na zegarek. Umawiacie się na jutro na dokończenie tej jakże ważnej cząstki z twojego życia. Przyjaciółka oferuje się ,że odwiezie cię do domu. Nie protestujesz. Jednak w drodze powrotnej nurtuje cię jedno pytanie, jednak w odpowiednim czasie gryziesz się w język i zostawiasz je na dzień jutrzejszy. Dziękujesz jej za podwiezienie i żegnasz się. Wchodzisz do domu. Bruneta zastajesz na kanapie z butelką piwa w ręku oglądającego jakiś mecz. Przenosi wzrok na ciebie kiedy tylko pojawiasz się w salonie. Kiedy pyta czy nie masz ochoty na kolację, odpowiadasz ,że nie masz apetytu i ,że pójdziesz się położyć. Tak naprawdę nie masz ochoty spędzać tego wieczora z nim siedząc w nieprzyzwoitej ciszy od czasu do czasu zadręczając go pytaniami o swoje życie. To zabawne bo rzekomo jesteście małżeństwem, a ty rzez to cholerne zrządzenie losu nie możesz z nim poruszyć żadnego tematu na jaki powinno rozmawiać małżeństwo. Patrzysz na niego i nie czujesz zupełnie nic. Jakbyś widziała zupełnie obcego faceta, a tak de facto w pewnym sensie było choć za cholerę nie powinno. Czujesz ,że go ranisz i to okropnie. Niby zewnętrznie jesteś tą samą kobietą ,którą okropnie kochał to wewnętrznie jesteś zupełnie kimś innym. Widzisz jak patrzy na ciebie tęsknym wzrokiem, widzisz w jego oczach tą nieodpartą chęć poczucia twojego dotyku, widzisz ,że boi się cokolwiek zrobić, cokolwiek powiedzieć bo boi się ,że cię speszy. Sama czujesz się fatalnie w tej sytuacji, ale nie czujesz nawet w jedne czwartej tego co musi czuć on. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką okrutną karą musi być posiadanie przy swoim boku osoby o którą umieraliśmy ze strachu przez ponad dwa miesiące, której udało się wyjść bez szwanku z tego wszystkiego, osoby ,którą kochasz nad życie i ,która jest tak blisko ,a zarazem tak daleko. Choć go nie pamiętasz czujesz się beznadziejnie widząc co mu robisz, choć nieświadomie. Za wszelką cenę chciałabyś pewnego dnia popatrzeć na niego takim samym wzrokiem jakim on patrzy na ciebie. Każdego dnia o niczym innym nie marzysz, i każdego kolejnego dni rozczarowujesz się. Bo patrzysz na niego i widzisz tylko nieznajomego mężczyznę.
Kiedy budzisz się rano i schodzisz na dół nie widzisz go nigdzie. Zastajesz jedynie kartkę na stole z informacją ,że będzie dopiero wieczorem. Nie wzrusza cię to specjalnie, choć przez tyle nie będziesz musiała bić się w pierś ,że go ranisz. Bez zbędnego pośpiechu konsumujesz śniadanie. Następnie idziesz do garderoby, starannie wybierasz ubranie. Wybór pada na zwiewną, perłoworóżową sukienkę. Od razu przykuła twoją uwagę. Twój spokój zakłóciło pukanie do drzwi. Spojrzałaś na zegarek. Myślałaś ,że to Gabriela, ale nie mogła być aż tak wcześnie. Schodzisz na dół i otwierasz drzwi. Widzisz posturę swojej matki. Nie ukrywasz zdziwienia jej wizytą. Bez zbędnych ceregieli wchodzi do środka.
 -Przypomniałaś sobie?-wypala ,a ty spuszczasz wzrok i kręcisz głową.- Jesteś tu szczęśliwa?
Spoglądasz na nią smutnym wzrokiem. Nie potrafisz jej odpowiedzieć twierdząco bo najzwyczajniej w świecie byłoby to kłamstwem.
 -Trudno nazwać szczęściem chęć życia nieznanym sobie dotąd życiem.-wzdychasz
 -Wróć ze mną do Katowic, odpoczniesz i przemyślisz to wszystko.-zaproponowała
 -Myślisz ,że to dobry pomysł?-pytasz bez przekonania
 -Oczywiście.-odpowiada natychmiast.
Nie wiesz co masz robić. Czujesz się więźniem własnego losu, a do tego go krzywdzisz. Każdy dzień zamiast cudem jest ogromnym ciężarem. Nienawidzisz tego życia. Nienawidzisz tej życiowej wegetacji. Nienawidzisz siebie samej. Spoglądasz w lustro i brzydzisz się własnego widoku. Czy tego chciałaby tamta Ala? Z pewnością nie. O wiele bardziej wolałabyś wtedy umrzeć niż żyć tak jak żyjesz teraz. Bluzgasz na tego na górze, który sobie z ciebie zakpił robiąc ci to paskudztwo. Zastanawiasz się dlaczego nie pozwolił ci umrzeć? Dlaczego karze ci żyć? Dlaczego nienawidzisz własnego życia? O ileż prościej byłoby gdybyś odeszła. Ale zaraz przychodzi myśl. Nie byłoby prościej, może dla ciebie. Zadałbyś im jeszcze więcej bólu. Choć i teraz zadajesz im bardzo bolesne ciosy.

Zrobiłaś to. Niczym największy tchórz spakowałaś rzeczy i uciekłaś. Poddałaś się. Nie dałaś rady. Nie poradziłaś sobie z własnym życiem. To wszystko przerosło cię kilkukrotnie. Nie chcesz być dla nikogo ciężarem, a widzisz ,że dla bruneta takowym jesteś. Nie chcesz go dłużej ranić. Nie pamiętasz i żyjesz tym uczuciem ,którym żywiłaś do niego, ale głęboko wierzysz ,że ono gdzieś w głębi ciebie gdzieś jest ukryte i być może kiedyś wyjdzie. Nie chcesz zadawać mu bólu choćby z tego powodu. Choć przez ten okres ,który z nim spędziłaś poczułaś do niego można by to nazwać sympatię nie okazywałaś mu tego. Byłaś kompletnie nie wzruszona. Byłaś zimna jak ostatnia suka. Na jego miejscu znienawidziłabyś siebie, ale on nie był taki. Dalej cierpliwie czekał. Dalej żywił złudną nadzieję ,że jeszcze kiedyś cię odzyska. Dalej wierzył choć ty już prawie nie potrafisz się łudzić. On jeden walczył o was. Ty się zaczynałaś poddawać i za nic nie potrafiłaś tego zaprzestać. Musiałaś wyjechać. Musiałaś uciec choć na chwilę od tego wszystkiego. Musiałaś wszystko to przemyśleć. Przemyśleć czy aby na pewno to wszystko jest warte. Bałaś się mu powiedzieć tego wszystkiego prosto w oczy. Bałaś się ,że znów go zranisz. To było nieuniknione, ale tego widoku nie zniosłabyś. Wolałaś to napisać. Zostawiłaś całą zapisaną kartkę formatu a cztery na stoliku. Wiedziałaś ,że nie odpuści tak łatwo, że będzie walczył. W tej sytuacji wydawało ci się to jednym sensownym wyjściem. Może jego walka ocuci wspomnienia, ocuci miłość ,która gdzieś tam jest głęboko zakopana...

*


Kiedy wydawać się mogło ,że wszystko w twoim życiu jest idealne, nagle wszystko się spieprzyło. Chodziłeś dniami struty, nie nadawałeś się do życia, tym bardziej do rozmów. Częściej wychodziłeś z kumplami na piwo chcąc po prostu uciec choć na chwilę od tego wszystkiego. Dzień kiedy lekarz powiedział ci ,że się obudziła miał być najszczęśliwszym w twoim życiu, jednak stał się koszmarem trwającym po dziś dzień. Patrzysz na nią i widzisz tą samą, cudowną kobietę. Tą samą ,którą kochasz do szaleństwa. Tą samą która czyni cię najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tą samą, a jednak inną. Nie patrzy na ciebie tak jak patrzyła kiedyś. Jej oczy nie mają tego blasku co kiedyś, są pełne troski i strachu. Czujesz ,że jest blisko, a  jednocześnie okropnie daleko. Nie pamięta cię, nie pamięta ,że cię kocha, nie pamięta nic. Z dnia na dzień stałeś się obcym jej facetem. Nie okazujesz jej tego, ale okropnie cierpisz. Psychicznie. Nie raz miałeś ochotę najzwyczajniej w świecie się rozpłakać jak największy mazgaj. Ile razy miałeś ochotę wracając do domu przytulić ją do siebie, pocałować czy po prostu dotknąć, tyle samo razy odchodziłeś od tego wiedząc ,że zraziłbyś ją do siebie. Ile razy marzyłeś o tym bym wrócić styrany do domu i zobaczyć jej cudowny uśmiech i poczuć smak jej ust. Nie było dnia żebyś o tym nie marzył. Nie było dnia abyś nie prosił Boga o to aby oddał ci twoją ukochaną żonę. Nie było dnia byś nie wspominał wszystkich wspólnie spędzonych chwil ledwo powstrzymując łzy. Nie było dnia byś tęsknił... Choć robisz wszystko by ją do siebie przekonać, by odzyskała wspomnienia wydaje ci się ,że to nie działa. Dalej nieufnie na ciebie patrzy. Dalej boi się kiedy jesteś blisko niej. Dalej patrzy na ciebie obcym wzrokiem, nie tym spojrzeniem pełnym miłości. Choć rozsądek przestaje wierzyć to serce dalej mocno wierzy w to ,że jeszcze odzyskasz swoją kochaną Alę. Wierzy ,że jeszcze kiedyś będzie normalnie, zupełnie jak dawniej ,że jeszcze sobie przypomni...
Wchodzisz do domu. Choć wiesz ,że nie przywita cię soczystym buziakiem jak to miała w zwyczaju to nie możesz doczekać się jej widoku. Ten musi ci wystarczyć. Zastaje cię głucha cisza. Sprawdzasz niemalże każde pomieszczenie w domu i nikogo tam nie zastajesz. Dopiero w kuchni na stole dostrzegasz zaadresowaną do siebie kartkę. Od razu rozpoznajesz jej pismo.

Grzegorz,
Pewnie zastanawiasz się gdzie jestem i zdążyłeś przeszukać już pół domu i drugą połowę Rzeszowa. Nie znajdziesz mnie ani w moim pokoju, ani u Gabi, ani w Rzeszowie. Uciekłam. Przyznaję się, jestem okropnym tchórzem. Szczerze nienawidzę się za to ,ale nie potrafię na chwilę obecną inaczej. Gdy czytasz ten list jestem pewnie już w Katowicach, u rodziców. Nie chcę byś myślał ,że uciekłam do ciebie, bo tak nie jest. Uciekłam bo to wszystko wymknęło mi się spod kontroli. Nie kontroluję niczego w swoim życiu, czuję jakby przechodziło gdzieś obok mnie. Widzę też ,że krzywdzę osoby ,których nie powinnam. Choć niczego nie mówisz, widzę ,że cierpisz. Widzę ile zadaję ci bólu, tak bardzo starasz się mi pomóc, a ja nie potrafię się nawet odwdzięczyć błahym 'dziękuję' czy uśmiechem. Naprawdę doceniam to co robisz, mimo iż zachowuję się jak skończona idiotka. Nie myśl ,że nie przynosi to żadnego rezultatu. Może i nie pamiętam w dalszym ciągu, to jestem w stanie Ci zaufać i nie jesteś tym zupełnie obcym gościem co przed kilkoma tygodniami. Nie będę prosić cię byś zapomniał o mnie, spróbował żyć beze mnie bo wiem doskonale ,że nie będziesz potrafił. Widzę jak patrzysz na mnie, widzę ten błysk w oku gdy mówisz o tamtej Ali. Widzę jak bardzo mnie kochasz, a ja nie potrafię ci ofiarować tego samego. Boli mnie to okropnie. Musiałam wyjechać. To zrobi dobrze Tobie i mnie. Obydwoje to przemyślimy, zwłaszcza ja, bo jest trochę rzeczy ,które muszę sobie uporządkować. Wiem ,że możesz i pewnie jesteś zły za to co zrobiłam. Zrozumiem jeśli odpuścisz. Zrozumiem wszystko. 
Jednak proszę Cię o jedno. Nie pozwól mi tak łatwo odejść. Bo dalej wierzę ,że nadejdzie kiedyś taki dzień kiedy przypomnę sobie wszystko i nie chcę żałować czegoś co mogę zrobić nieświadomie. Choćbym nie wiem jak zwątpiła, walcz o mnie, o nas. Błagam. Nie pozwól temu co do mnie czujesz umrzeć śmiercią naturalną. Bo jeśli kochałam cię tak bardzo jak mówiła mi o tym Gabi czy ty sam to tego nie zapomniałam, być może siedzi to gdzieś tam głęboko we mnie uśpione i potrzebuje tylko impulsu. 
I choćby nie wiem co się stało, choćby nie wiem co powiedziała i zrobiła nie pozwól mi... Nie pozwól. Wystarczająco już krzywdzę Cię swoją niepamięcią.

Przepraszam,
Ala.

Teraz nie krył wzruszenia. Kilka łez popłynęło po jego policzku. Siedział wręcz jak zahipnotyzowany na podłodze oparty o kuchenne meble. Czytał ten list kilka razy, za każdym razem z taką samą starannością analizując każde wykaligrafowane słowo. Czytał go tyle razy ,że znał go na pamięć. Gdy nie mógł jej nigdzie znaleźć obawiał się najgorszego. Obawiał się ,że uciekła i nigdy już nie wróci. Obawiał się ,że już nigdy nie pojawi się w jego życiu. Może i w tym liście nie napisała otwarcie ,że wróci, ale czuł to. Czuł też ,że nie może jej zawieść. Czuł ,że nie może tak łatwo dać zniknąć jej z jego życia. Nie pozwoli jej. Za bardzo ją kocha żeby odpuścić. Za bardzo przywiązał się do brunetki. Za bardzo przyzwyczaił się do jej obecności by dać jej zniknąć. Nie pozwoli by chora złośliwość losu zabrała mu to co w życiu ma najcenniejszego. Nie pozwoli by los ich rozdzielił. Nie pozwoli...
_______________________________________________________
Mamy rozdział numer trzy. Od razu pragnę podziękować Judycie, podrzuciła mi zespół The Fray i .. po prostu się w nim zakochałam! Nie mogło więc zabraknąć tutaj ich twórczości, dziękuję Judyta :) 
Wam też moje drogie dziękuję i to ogromnie, gdy zakładałam tego bloga liczyłam na góra trzy komentarze pod postem, nawet nie wiecie jak moje serduszko wielce się raduje widząc taką ilość komentarzy i do tego pochlebnych! O ilości wejść nie wspomnę. To co tworzę, tworzę dla Was i nawet nie wiecie jaką motywację dają mi Wasze opinie. Ogromnie cieszy mnie fakt ,że t historia spotkała się z taką aprobatą. Jest to niebagatelnie coś innego niż mamy przyjemność czytać na innych blogach i nie byłam pewna czy aby ktoś będzie miał ochotę na taki mój wymysł, ale się myliłam.
W tym rozdziale znów więcej przemyśleń niż dialogów, ale chyb taki jego urok. Pojawił się punkt widzenia Grzegorza, mam nadzieję ,że przypadnie Wam do gustu. Przyznaję bez bicia, podczas pisania listu i słuchania kawałka wyżej wspomnianego zespołu normalnie się.. popłakałam. Ale ja już chyba tak mam bo jestem niezmiernie wrażliwą osobą. 
Cóż, koniec wywodów moje drogie. Liczę na Wasze opinię :)
Ściskam, wingspiker.
I jeśli macie jakieś zapytanie do mojej osoby zapraszam tu.