sobota, 1 czerwca 2013

#Urywek trzeci.

If you can hear me now
I'm reaching out

To let you know that you're not alone

And you can't tell

I'm scared as hell
Cause I can't get you on the telephone
So just close your eyes
Well honey here comes a lullaby
Your very own lullaby

                                              

Choć w zasadzie powinnaś się bać bo teoretycznie obcy mężczyzna wiezie cię w nieznane w głębi twojej duszy nie ma niepokoju. Wręcz przeciwnie, jesteś okrutnie spokojna. Choć go nie pamiętasz w pewnym sensie mu ufasz. Może to wydać się dziwne, ale tak jest. Jakaś drobna część ciebie szepcze ci w myślach żebyś była spokojna, żebyś się nie bała. Wlepiając wzrok za szybę widziałaś jak mijacie bliżej nieznane ci rzeszowskie budynki, ulice, ludzi, miejsca, a także jak mijacie tablicę oznajmiającą koniec miasta. Po kilku minutach samochód zatrzymuje się. Kiedy wysiadasz i rozglądasz się dookoła nie dostrzegasz niczego prócz zielonych drzew wokół. Stoisz lekko zdezorientowana nie mając pojęcia w jakim celu cię tu przywiózł.
 -Chodź, musimy kawałek przejść.-rzuca z uśmiechem i gestem ręki nakazuje ci podążać za sobą. Idziesz krok w krok z szatynem w dalszym ciągu próbując wydedukować gdzie się znajdujesz. Po przebytych kilku metrach twoim oczom ukazał się widok ,który wprawił cię w osłupienie. Ujrzałaś mniej więcej czteroarową działkę z uroczą, śnieżnobiałą altaną, tuż obok niej znajdował się niewielki stawik ,a na nim mostek w tym samym kolorze co altana, a do tego na całej działce można było dostrzec różnokolorowe wręcz zachwycająco piękne kwiaty, krzewy. Kiedy wyszłaś z zachwytu szatyn już otworzył furtkę działki i gestem zaprosił cię do środka. 
 -To twój taki azyl. Zawsze lubiłaś tutaj przyjeżdżać i popracować, pomyśleć czy po prostu odpocząć.-rzucił spoglądając w twoim kierunku
 -I ja to wszystko tutaj sama zaaranżowałam?-zapytałaś zdumiona
 -Zupełnie sama.-przytaknął- Tak samo jak dom.
 -Muszę przyznać ,że miałam.. całkiem dobry gust.-odparłaś nie wychodząc z zachwytu
 -Dobry? W życiu bym tego lepiej nie wymyślił.-zaśmiał się cicho.
Zaczęłaś penetrować każdy centymetr działki. I każdy z tych centymetrów kompletnie cię czarował. Momentami nie wierzyłaś ,że powołałaś do życia coś tak cudownego. Przesuwając dłonią bo dębowym mostku natrafiłaś na małą żółtą karteczkę. Z pisma wydedukowałaś ,że nie mogła napisać tego kobieta, była to raczej sprawka męskiego osobnika. Odczytałaś tekst. "Jestem straszną optymistką." Wzrokiem szukasz bruneta. Dostrzegasz go przekopującego rządek za altaną. Natychmiast udajesz się w jego kierunku.
 -Co to?-pytasz wymachując mu kartką przed oczyma
 -Właściwa część niespodzianki i retrospekcji.-odpowiada- Na całej działce jest kilkanaście takich karteczek i na każdej z nich jest jakiś fakt o tobie czy o nas.
Pokiwałaś głową i zaraz zabrałaś się za powtórne przemierzanie działki, z tym detalem ,że większą uwagę zwracałaś na te drobne karteczki. Czytając każdą kolejną dowiadywałaś się często dość nie pasujących do Ali z okresu życia studenckiego rzeczy. Śmiało mogłaś wywnioskować ,że stałaś się zupełnie inną osobą. Przede wszystkim pewną siebie i życia kobietą. I nawet głupi wiedział ,że takie zmiany w życiu nie zachodzą od tak. Doskonale wiedziałaś ,że coś się musiało stać co zmusiło cię do takiej zmiany. Doskonale wiedziałaś ,że nie dowiesz się tego od niego. Wiedziałaś ,że musisz szukać dalej. I od razu na myśl przyszła ci zaufana osoba. Osoba ,która zna cię od zawsze i od zawsze z tobą jest. Osobo ,której w tej chwili możesz zaufać w stu procentach. Wygrzebałaś z kieszeni spodni rzekomo należący do ciebie telefon komórkowy. Wcisnęłaś ikonkę kontaktów i gorączkowo przeglądałaś osoby pod literą 'g'. Wiedziałaś ,że tam ją znajdziesz. Skoro masz jej numer i do tego macie razem firmę musi znaczyć ,że dalej się przyjaźnicie. Zbierając resztę karteczek ,których treści nie doczytałaś odszukałaś bruneta krzątającego się po altance.
 -Zawieziesz mnie do Gabi?-pytasz przełykając ślinę
 -Jasne.-odpiera.
Za chwilę siedzisz w range roverze i zmierzacie ku miastu. Po piętnastu minutach jazdy samochód staję. Odwracasz wzrok i widzisz dość ładną kamienicę i na niej szyld "Michalak, Tomaszewska & Architects". Dziękujesz brunetowi za podwiezienie i za moment wysiadasz. Niepewnie wchodzisz do kamienicy. Zmierzasz na drugie piętro. Kiedy widzisz podobną tabliczkę na drzwiach jak tą ,którą widziałaś na budynku naciskach klamkę i wchodzisz do środka. Dość niepewnym krokiem wchodzisz w głąb. Kilka osób z nienaturalną radością wita cię, mówiąc jak dobrze cię widzieć, albo pytając kiedy wracasz. Sztucznie uśmiechasz się do obcych ci ludzi i idziesz dalej. Coś podświadomie prowadzi cię właśnie w tamtą stronę. Zatrzymujesz się i przez otwarte drzwi widzisz dobrze znaną ci blondynkę. Delikatnie pukasz w drzwi. Od razu podnosi wzrok i promienieje. Za chwilę rzuca ci się na szyję.
 -Matko Ala nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakowało.-mówi tłumiąc łzy- Pamiętasz mnie prawda?
 -Jakbym mogła cię nie pamiętać?-pytasz- Znamy się dłużej niż cztery lata, więc pamiętam doskonale.
Zajmujesz wskazane przez drobną blondynkę miejsce na kanapie. Siada zaraz obok podając ci kubek czarnego napoju. Nie mówi nic, ty zaczynasz. Wyrzucasz z siebie wszystko, wszelkie wątpliwości, obawy, cały swój strach. Całą nienawiść do losu za to wszystko co cię spotkało. Z ogromną uwagą wsłuchuje się w każde twoje słowo ani razu ci nie przerywając. Po blisko pół godziny kończysz swój wywód targany różnymi emocjami. Dłuższą chwilę towarzyszy wam cisza. Widzisz jak Gabrysia zbiera myśli i ubiera je w odpowiednie słowa.
 -Rozumiem wszystko.-odpowiada- Jedyne co ci mogę w tej chwili powiedzieć to ,że niezależnie jaką decyzję podejmiesz, niezależnie gdzie będzie czy w Rzeszowie czy w Katowicach to zawsze będziesz mogła liczyć na moje wsparcie. Zawsze z tobą byłam, jestem i zawsze będę. Kocham cię jak siostrę i chcę ci naprawdę pomóc, wam pomóc. Nie zasłużyliście sobie na to wszystko co was spotkało. Zwłaszcza ty.
 -Musisz mi pomóc.
 -Powiedz tylko jak.-mówi
 -Opowiedz mi wszystko. Dosłownie wszystko, nawet największą bzdurę związaną z moim życiem. Ostatnie cztery lata. Każdy mi mówi co innego, zatajają przede mną pewne rzeczy choć nie mówią o tym głośno. Tylko tobie potrafię zaufać w stu procentach bo wiem ,że mnie nie okłamiesz. Wiem ,że powiesz prawdę.
Widzisz jej zaszklone, ale jednocześnie szczęśliwe oczy. Zaczyna od początku, od roku dwa tysiące siedem. Z zapartym tchem wsłuchujesz się w każde jej słowo, chłoniesz je jak gąbka. Mija godzina, a ona nawet nie jest przy następnym roku. Ta sytuacja wydaje ci się zupełnie kuriozalna. O twoim własnym życiu mówi ci ktoś inny, nie rodzina, nie mąż, tylko przyjaciółka. Choć to są twoje wspomnienia, twoje przeżycia to czujesz się jakbyś była tylko nausznym świadkiem przygód jakiejś serialowej bohaterki lub zupełnie obcej kobiety. Nie czujesz żeby one należały do ciebie, a przecież tak jest. Nie zauważasz nawet kiedy dookoła robi się ciemno, a gwar w firmie ustaje. Dopiero po dwudziestej pierwszej blondynka przerywa spoglądając na zegarek. Umawiacie się na jutro na dokończenie tej jakże ważnej cząstki z twojego życia. Przyjaciółka oferuje się ,że odwiezie cię do domu. Nie protestujesz. Jednak w drodze powrotnej nurtuje cię jedno pytanie, jednak w odpowiednim czasie gryziesz się w język i zostawiasz je na dzień jutrzejszy. Dziękujesz jej za podwiezienie i żegnasz się. Wchodzisz do domu. Bruneta zastajesz na kanapie z butelką piwa w ręku oglądającego jakiś mecz. Przenosi wzrok na ciebie kiedy tylko pojawiasz się w salonie. Kiedy pyta czy nie masz ochoty na kolację, odpowiadasz ,że nie masz apetytu i ,że pójdziesz się położyć. Tak naprawdę nie masz ochoty spędzać tego wieczora z nim siedząc w nieprzyzwoitej ciszy od czasu do czasu zadręczając go pytaniami o swoje życie. To zabawne bo rzekomo jesteście małżeństwem, a ty rzez to cholerne zrządzenie losu nie możesz z nim poruszyć żadnego tematu na jaki powinno rozmawiać małżeństwo. Patrzysz na niego i nie czujesz zupełnie nic. Jakbyś widziała zupełnie obcego faceta, a tak de facto w pewnym sensie było choć za cholerę nie powinno. Czujesz ,że go ranisz i to okropnie. Niby zewnętrznie jesteś tą samą kobietą ,którą okropnie kochał to wewnętrznie jesteś zupełnie kimś innym. Widzisz jak patrzy na ciebie tęsknym wzrokiem, widzisz w jego oczach tą nieodpartą chęć poczucia twojego dotyku, widzisz ,że boi się cokolwiek zrobić, cokolwiek powiedzieć bo boi się ,że cię speszy. Sama czujesz się fatalnie w tej sytuacji, ale nie czujesz nawet w jedne czwartej tego co musi czuć on. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką okrutną karą musi być posiadanie przy swoim boku osoby o którą umieraliśmy ze strachu przez ponad dwa miesiące, której udało się wyjść bez szwanku z tego wszystkiego, osoby ,którą kochasz nad życie i ,która jest tak blisko ,a zarazem tak daleko. Choć go nie pamiętasz czujesz się beznadziejnie widząc co mu robisz, choć nieświadomie. Za wszelką cenę chciałabyś pewnego dnia popatrzeć na niego takim samym wzrokiem jakim on patrzy na ciebie. Każdego dnia o niczym innym nie marzysz, i każdego kolejnego dni rozczarowujesz się. Bo patrzysz na niego i widzisz tylko nieznajomego mężczyznę.
Kiedy budzisz się rano i schodzisz na dół nie widzisz go nigdzie. Zastajesz jedynie kartkę na stole z informacją ,że będzie dopiero wieczorem. Nie wzrusza cię to specjalnie, choć przez tyle nie będziesz musiała bić się w pierś ,że go ranisz. Bez zbędnego pośpiechu konsumujesz śniadanie. Następnie idziesz do garderoby, starannie wybierasz ubranie. Wybór pada na zwiewną, perłoworóżową sukienkę. Od razu przykuła twoją uwagę. Twój spokój zakłóciło pukanie do drzwi. Spojrzałaś na zegarek. Myślałaś ,że to Gabriela, ale nie mogła być aż tak wcześnie. Schodzisz na dół i otwierasz drzwi. Widzisz posturę swojej matki. Nie ukrywasz zdziwienia jej wizytą. Bez zbędnych ceregieli wchodzi do środka.
 -Przypomniałaś sobie?-wypala ,a ty spuszczasz wzrok i kręcisz głową.- Jesteś tu szczęśliwa?
Spoglądasz na nią smutnym wzrokiem. Nie potrafisz jej odpowiedzieć twierdząco bo najzwyczajniej w świecie byłoby to kłamstwem.
 -Trudno nazwać szczęściem chęć życia nieznanym sobie dotąd życiem.-wzdychasz
 -Wróć ze mną do Katowic, odpoczniesz i przemyślisz to wszystko.-zaproponowała
 -Myślisz ,że to dobry pomysł?-pytasz bez przekonania
 -Oczywiście.-odpowiada natychmiast.
Nie wiesz co masz robić. Czujesz się więźniem własnego losu, a do tego go krzywdzisz. Każdy dzień zamiast cudem jest ogromnym ciężarem. Nienawidzisz tego życia. Nienawidzisz tej życiowej wegetacji. Nienawidzisz siebie samej. Spoglądasz w lustro i brzydzisz się własnego widoku. Czy tego chciałaby tamta Ala? Z pewnością nie. O wiele bardziej wolałabyś wtedy umrzeć niż żyć tak jak żyjesz teraz. Bluzgasz na tego na górze, który sobie z ciebie zakpił robiąc ci to paskudztwo. Zastanawiasz się dlaczego nie pozwolił ci umrzeć? Dlaczego karze ci żyć? Dlaczego nienawidzisz własnego życia? O ileż prościej byłoby gdybyś odeszła. Ale zaraz przychodzi myśl. Nie byłoby prościej, może dla ciebie. Zadałbyś im jeszcze więcej bólu. Choć i teraz zadajesz im bardzo bolesne ciosy.

Zrobiłaś to. Niczym największy tchórz spakowałaś rzeczy i uciekłaś. Poddałaś się. Nie dałaś rady. Nie poradziłaś sobie z własnym życiem. To wszystko przerosło cię kilkukrotnie. Nie chcesz być dla nikogo ciężarem, a widzisz ,że dla bruneta takowym jesteś. Nie chcesz go dłużej ranić. Nie pamiętasz i żyjesz tym uczuciem ,którym żywiłaś do niego, ale głęboko wierzysz ,że ono gdzieś w głębi ciebie gdzieś jest ukryte i być może kiedyś wyjdzie. Nie chcesz zadawać mu bólu choćby z tego powodu. Choć przez ten okres ,który z nim spędziłaś poczułaś do niego można by to nazwać sympatię nie okazywałaś mu tego. Byłaś kompletnie nie wzruszona. Byłaś zimna jak ostatnia suka. Na jego miejscu znienawidziłabyś siebie, ale on nie był taki. Dalej cierpliwie czekał. Dalej żywił złudną nadzieję ,że jeszcze kiedyś cię odzyska. Dalej wierzył choć ty już prawie nie potrafisz się łudzić. On jeden walczył o was. Ty się zaczynałaś poddawać i za nic nie potrafiłaś tego zaprzestać. Musiałaś wyjechać. Musiałaś uciec choć na chwilę od tego wszystkiego. Musiałaś wszystko to przemyśleć. Przemyśleć czy aby na pewno to wszystko jest warte. Bałaś się mu powiedzieć tego wszystkiego prosto w oczy. Bałaś się ,że znów go zranisz. To było nieuniknione, ale tego widoku nie zniosłabyś. Wolałaś to napisać. Zostawiłaś całą zapisaną kartkę formatu a cztery na stoliku. Wiedziałaś ,że nie odpuści tak łatwo, że będzie walczył. W tej sytuacji wydawało ci się to jednym sensownym wyjściem. Może jego walka ocuci wspomnienia, ocuci miłość ,która gdzieś tam jest głęboko zakopana...

*


Kiedy wydawać się mogło ,że wszystko w twoim życiu jest idealne, nagle wszystko się spieprzyło. Chodziłeś dniami struty, nie nadawałeś się do życia, tym bardziej do rozmów. Częściej wychodziłeś z kumplami na piwo chcąc po prostu uciec choć na chwilę od tego wszystkiego. Dzień kiedy lekarz powiedział ci ,że się obudziła miał być najszczęśliwszym w twoim życiu, jednak stał się koszmarem trwającym po dziś dzień. Patrzysz na nią i widzisz tą samą, cudowną kobietę. Tą samą ,którą kochasz do szaleństwa. Tą samą która czyni cię najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tą samą, a jednak inną. Nie patrzy na ciebie tak jak patrzyła kiedyś. Jej oczy nie mają tego blasku co kiedyś, są pełne troski i strachu. Czujesz ,że jest blisko, a  jednocześnie okropnie daleko. Nie pamięta cię, nie pamięta ,że cię kocha, nie pamięta nic. Z dnia na dzień stałeś się obcym jej facetem. Nie okazujesz jej tego, ale okropnie cierpisz. Psychicznie. Nie raz miałeś ochotę najzwyczajniej w świecie się rozpłakać jak największy mazgaj. Ile razy miałeś ochotę wracając do domu przytulić ją do siebie, pocałować czy po prostu dotknąć, tyle samo razy odchodziłeś od tego wiedząc ,że zraziłbyś ją do siebie. Ile razy marzyłeś o tym bym wrócić styrany do domu i zobaczyć jej cudowny uśmiech i poczuć smak jej ust. Nie było dnia żebyś o tym nie marzył. Nie było dnia abyś nie prosił Boga o to aby oddał ci twoją ukochaną żonę. Nie było dnia byś nie wspominał wszystkich wspólnie spędzonych chwil ledwo powstrzymując łzy. Nie było dnia byś tęsknił... Choć robisz wszystko by ją do siebie przekonać, by odzyskała wspomnienia wydaje ci się ,że to nie działa. Dalej nieufnie na ciebie patrzy. Dalej boi się kiedy jesteś blisko niej. Dalej patrzy na ciebie obcym wzrokiem, nie tym spojrzeniem pełnym miłości. Choć rozsądek przestaje wierzyć to serce dalej mocno wierzy w to ,że jeszcze odzyskasz swoją kochaną Alę. Wierzy ,że jeszcze kiedyś będzie normalnie, zupełnie jak dawniej ,że jeszcze sobie przypomni...
Wchodzisz do domu. Choć wiesz ,że nie przywita cię soczystym buziakiem jak to miała w zwyczaju to nie możesz doczekać się jej widoku. Ten musi ci wystarczyć. Zastaje cię głucha cisza. Sprawdzasz niemalże każde pomieszczenie w domu i nikogo tam nie zastajesz. Dopiero w kuchni na stole dostrzegasz zaadresowaną do siebie kartkę. Od razu rozpoznajesz jej pismo.

Grzegorz,
Pewnie zastanawiasz się gdzie jestem i zdążyłeś przeszukać już pół domu i drugą połowę Rzeszowa. Nie znajdziesz mnie ani w moim pokoju, ani u Gabi, ani w Rzeszowie. Uciekłam. Przyznaję się, jestem okropnym tchórzem. Szczerze nienawidzę się za to ,ale nie potrafię na chwilę obecną inaczej. Gdy czytasz ten list jestem pewnie już w Katowicach, u rodziców. Nie chcę byś myślał ,że uciekłam do ciebie, bo tak nie jest. Uciekłam bo to wszystko wymknęło mi się spod kontroli. Nie kontroluję niczego w swoim życiu, czuję jakby przechodziło gdzieś obok mnie. Widzę też ,że krzywdzę osoby ,których nie powinnam. Choć niczego nie mówisz, widzę ,że cierpisz. Widzę ile zadaję ci bólu, tak bardzo starasz się mi pomóc, a ja nie potrafię się nawet odwdzięczyć błahym 'dziękuję' czy uśmiechem. Naprawdę doceniam to co robisz, mimo iż zachowuję się jak skończona idiotka. Nie myśl ,że nie przynosi to żadnego rezultatu. Może i nie pamiętam w dalszym ciągu, to jestem w stanie Ci zaufać i nie jesteś tym zupełnie obcym gościem co przed kilkoma tygodniami. Nie będę prosić cię byś zapomniał o mnie, spróbował żyć beze mnie bo wiem doskonale ,że nie będziesz potrafił. Widzę jak patrzysz na mnie, widzę ten błysk w oku gdy mówisz o tamtej Ali. Widzę jak bardzo mnie kochasz, a ja nie potrafię ci ofiarować tego samego. Boli mnie to okropnie. Musiałam wyjechać. To zrobi dobrze Tobie i mnie. Obydwoje to przemyślimy, zwłaszcza ja, bo jest trochę rzeczy ,które muszę sobie uporządkować. Wiem ,że możesz i pewnie jesteś zły za to co zrobiłam. Zrozumiem jeśli odpuścisz. Zrozumiem wszystko. 
Jednak proszę Cię o jedno. Nie pozwól mi tak łatwo odejść. Bo dalej wierzę ,że nadejdzie kiedyś taki dzień kiedy przypomnę sobie wszystko i nie chcę żałować czegoś co mogę zrobić nieświadomie. Choćbym nie wiem jak zwątpiła, walcz o mnie, o nas. Błagam. Nie pozwól temu co do mnie czujesz umrzeć śmiercią naturalną. Bo jeśli kochałam cię tak bardzo jak mówiła mi o tym Gabi czy ty sam to tego nie zapomniałam, być może siedzi to gdzieś tam głęboko we mnie uśpione i potrzebuje tylko impulsu. 
I choćby nie wiem co się stało, choćby nie wiem co powiedziała i zrobiła nie pozwól mi... Nie pozwól. Wystarczająco już krzywdzę Cię swoją niepamięcią.

Przepraszam,
Ala.

Teraz nie krył wzruszenia. Kilka łez popłynęło po jego policzku. Siedział wręcz jak zahipnotyzowany na podłodze oparty o kuchenne meble. Czytał ten list kilka razy, za każdym razem z taką samą starannością analizując każde wykaligrafowane słowo. Czytał go tyle razy ,że znał go na pamięć. Gdy nie mógł jej nigdzie znaleźć obawiał się najgorszego. Obawiał się ,że uciekła i nigdy już nie wróci. Obawiał się ,że już nigdy nie pojawi się w jego życiu. Może i w tym liście nie napisała otwarcie ,że wróci, ale czuł to. Czuł też ,że nie może jej zawieść. Czuł ,że nie może tak łatwo dać zniknąć jej z jego życia. Nie pozwoli jej. Za bardzo ją kocha żeby odpuścić. Za bardzo przywiązał się do brunetki. Za bardzo przyzwyczaił się do jej obecności by dać jej zniknąć. Nie pozwoli by chora złośliwość losu zabrała mu to co w życiu ma najcenniejszego. Nie pozwoli by los ich rozdzielił. Nie pozwoli...
_______________________________________________________
Mamy rozdział numer trzy. Od razu pragnę podziękować Judycie, podrzuciła mi zespół The Fray i .. po prostu się w nim zakochałam! Nie mogło więc zabraknąć tutaj ich twórczości, dziękuję Judyta :) 
Wam też moje drogie dziękuję i to ogromnie, gdy zakładałam tego bloga liczyłam na góra trzy komentarze pod postem, nawet nie wiecie jak moje serduszko wielce się raduje widząc taką ilość komentarzy i do tego pochlebnych! O ilości wejść nie wspomnę. To co tworzę, tworzę dla Was i nawet nie wiecie jaką motywację dają mi Wasze opinie. Ogromnie cieszy mnie fakt ,że t historia spotkała się z taką aprobatą. Jest to niebagatelnie coś innego niż mamy przyjemność czytać na innych blogach i nie byłam pewna czy aby ktoś będzie miał ochotę na taki mój wymysł, ale się myliłam.
W tym rozdziale znów więcej przemyśleń niż dialogów, ale chyb taki jego urok. Pojawił się punkt widzenia Grzegorza, mam nadzieję ,że przypadnie Wam do gustu. Przyznaję bez bicia, podczas pisania listu i słuchania kawałka wyżej wspomnianego zespołu normalnie się.. popłakałam. Ale ja już chyba tak mam bo jestem niezmiernie wrażliwą osobą. 
Cóż, koniec wywodów moje drogie. Liczę na Wasze opinię :)
Ściskam, wingspiker.
I jeśli macie jakieś zapytanie do mojej osoby zapraszam tu.

57 komentarzy:

  1. Oj, też się popłakałam. Kocham The Fray i cieszę się, że i w Tobie obudziło się jakieś uczucie do nich :) Twój blog jest taki do bólu szczery, prawdziwy. Imponujesz mi dojrzałością, jaką w nim prezentujesz.
    Zobaczyłam też na Twoim asku, że jesteś z woj. lubelskiego. Z jakiego miasta?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiem jak Ci dziękować za to bo po prostu zakochałam się w ich piosenkach ♥
      Cieszę się ogroomnie ,że to wyraża bo o takie też emocje mi chodziło.
      Nie wiem czy będziesz kojarzyć, miasto 30tys mieszkańców, 89 km od Lublina, i 51 od Zamościa.
      Czyżbyś też była z lubelskiego? :)

      Usuń
    2. Tak, ja jestem za to z Białej Podlaskiej :) Wiem, gdzie jest Biłgoraj, jest to miasto rodzinne mojego dziadka, nadal mieszka tam moja ciocia :)

      Usuń
  2. Ha! Mówiłam, że ta jej matka coś za przeproszeniem odwali. Przecież nie przypomni sobie zbyt wiele gdy będzie w Katowicach, chociaż to moje miasto <3 Ale, mimo sympatii to jednak powinna była zostać w Rzeszowie i tam próbować sobie coś przypomnieć. No ale cóż, matka ją przekonała jednak, może gdyby Grzesiek był w domu to by coś zaradził a tak to tylko pozostaje mu jechać do niej i zabrać tam gdzie być powinna. Przecież w Rzeszowie ma też Gabrielę, mam nadzieję, że Grzesiu ją przekona.
    Na prawdę jest mi go żal, ale niech walczy, bo przecież jest o co, a bardziej o kogo.
    Chciałoby się już przeczytać kolejny rozdział no, mam nadzieję, że szybko coś dodasz :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z poczynaniami matki to tylko początek jakby to nazwać góry lodowej, ale więcej nie zdradzę ;) Myślę iż Grzesiek nie podda się łatwo i będzie walczył o Alę.
      Postaram się ! :)

      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Poryczałam się. Poryczałam się po prostu ze wzruszenia. Dawno nie czytałam takich blogów, które by tak bardzo napierały na moją psychikę. Dziękuję, dziękuję ci za to, że tworzysz, bo dzięki temu moje uczucia nie umarły śmiercią tragiczną. Pięknie.

    www.przemoknietesercaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję ,że poświęcasz swój cenny czas na czytanie tego :)

      Usuń
    2. Czytając twojego bloga czas nie ma znaczenia. Już mnie nosi, bo czekam na kolejny rozdział. :)

      A u mnie pojawiła się siódemeczka, www.przemoknietesercaa.blogspot.com

      Usuń
    3. zapraszam na www.przemoknietesercaa.blogspot.com nowy rozdział :)

      Usuń
    4. Miło mi to czytać :) Już zaglądam.

      Usuń
  4. Genialne.To prawda , że to opowiadanie różni się od innych. I to jest w nim cudowne. Ja też się popłakałam i chyba nie ma osoby , która by sie nie wzruszyła podczas czytania. Ta historia jest niesamowita.
    Pozdrawiam Luna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, o to właśnie mi chodzi w przekazie :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Zaczynam od tego, że wielbię cię za piosenkę na samej górze. Nickelback to mój ulubiony zespół, a "Lulluby" jedną z najukochanszych piosenek.
    To, co tworzysz jest niesamowite. To, jak wszystko opisujesz zaczynając od uśmiechu, a kończąc na płaczu jest niesamowite. To, że sprawiłaś, że i w moim oku pojawiła się łza wzruszenia jest niesamowite. To, że pokazałaś nam zupełnie inną historię niż "poznali się, zakochali, poślubili" jest niesamowite. To, że opisałaś siatkarza nie tylko pod kątem "gwiazda z żelem na głowie" jest po prostu niespotykane, pokazałaś, że on też ma uczucia i za to cię podziwiam.
    Wszystko to na górze sprawia, że ta historia jest fenomenalna.
    Podziwiam jako fan no.1 :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest również i jedną moich ulubionych, więc nie mogła się nie pojawiać :) Niezmiernie miło mi jest to czytać, naprawdę :))


      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Nie wiem, jakim cudem mogłam "odkryć" to opowiadanie teraz, ale mam ochotę uderzyć się za to, że wydarzyło się to DOPIERO dzisiejszego wieczoru.
    Wszystko, każde słowo na tym blogu jest niesamowite. W trakcie czytania miałam na ustach uśmiech a w oczach łzy. Tworzysz coś, co mam nadzieję na długi czas zostanie w moim sercu.
    Z cholernie wielką niecierpliwością czekam na więcej, więcej!

    http://specyficznie.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie z Piotrem w roli głównej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię i cieszę się z kolejnego czytelnika :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Kurde, od początku ta jej matka jakoś mi sie nie podobała, mam nadzieje, że Grzesiek rzeczywiście nie przestanie walczyć i nie podda sie, bo to naprawdę ważne, żeby chociaż on do końca miał nadzieje. Liczę na to, że stanie sie cud, Ala nagle wszystko sobie przypomni i happy end zawita :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że nie jestem jedyną osobą , która się wzruszyła podczas czytania ;) Ale na prawdę wielki szacunek za tego bloga jest świetny, zupełnie inny niż reszta ;) A co rozdziału to denerwuje mnie mama Alicji, wtrąca się i chcę za wszelką cenę rozwalić jej małżeństwo z Grzesiem, mam nadzieję,że jej się to nie uda, a Alicja niedługo wróci do domu i zacznie się bardziej przekonywać do swojego męża ;) Czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie http://mydlo--powidlo.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :) Właśnie chodziło mi o taką inność.

      Chętnie zajrzę, pozdrawiam ;*

      Usuń
  9. NAUCZ SIĘ, błagam!
    Choć = chociaż. Idę do szkoły, choć nie chcę.
    Chodź to nie choć. Zdanie 'choc, musimy sie przejsc' NIE MA SENSU.

    I przestań wreszcie kopiować Vesper!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest coś takiego jak t9 na tablecie na którym głównie piszę i czasem zdarzy się ,że wkradnie się jakiś błąd więc przepraszam jeśli aż tak cię to uraziło. Wiem ,że 'choć' i 'chociaż' to wyrazy pokrewne, więc nie rozumiem twojego bulwersu.

      Nie czytam vesper, więc jakim cudem mam ją kopiować? Dość ciekawa teza, ale oczywiście ty masz inne zdanie, a tym bardziej ja nie muszę Ci niczego udowadniać. Przyjmuję każdą opinię na klatę, więc naprawdę bardzo 'odważnie' pisać z anonima. Jeśli Ci się coś nie podoba to nikt nie każe Ci tutaj wchodzić proste. Jeśli myślisz iż swoim komentarzem sprawisz iż zamknę się w pokoju i skończę pisać to grubo się mylisz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Ala jest w beznadziejnej sytuacji. To, co ją spotkało jest straszne i nie wyobrażam sobie, żeby coś takiego mogło spotkać mnie lub kogoś z mojego otoczenia. Grzesiek na pewno bardzo cierpi. Mieć żonę, którą kocha się do szaleństwa, a wiedzieć, że ona go nie pamięta, że nie pamięta, że go kocha, jest nie do zniesienia. Najważniejsze to chyba nie tracić nadziei, bo ona zawsze umiera ostatnia. List Ali do Grześka mnie również wzruszył, ale mimo wszystko nie wywołał u mnie łez. Jak wiele blogów czytałam i czytam, tak tylko dwa wywołały u mnie wzruszenie ostateczne, czyli płacz. Ale ty byłaś tego bliska i bardzo cię za to podziwiam. Tworzysz coś pięknego i oryginalnego. A to, jak opisujesz uczucia bohaterów jest niesamowite. Chciałabym kiedyś osiągnąć tak dobry styl pisania. Naprawdę, całuję rączki ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja krytyczna wręcz, co by nie zrobiła będzie miało lepsze lub gorsze skutki w jej życiu. Niezmiernie miło mi jest to czytać, naprawdę, cieszę się ,że ktoś jednak docenia moją pracę tutaj :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Kurde, ale się porobiło;( Smutno;( ale może wszystko jakoś się unormuję;) Mam nadzieję, że wszystko się jakoś poukłada;) Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak będzie :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Zapraszam na IX http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

      Usuń
  12. Świetnie, chociaż nie popieram wyjazdu Ali :( jej rodzice są za bardzo podejrzani, matka w szczególności. Mam nadzieję, że Grześ nie odpuści mimo zabiegów jej rodziny. Bo tego pewnie będzie można się spodziewać... Jestem taka ciekawa co się stało cztery lata temu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo mam nadzieję rozwieję Waszą ciekawość :)

      Usuń
  13. Jesteś niesamowita, to opowiadanie jest świetne ! Uwielbiam czytać takie opowiadania pod warunkiem, że są pisane w taki cudowny sposób, jak to ;) Denerwuje mnie trochę ta matka, sama nie wiem co myśleć o wyjeździe Ali, ale mam nadzieję, że przez ten czas kiedy będą osobno przemyślą to wszystko i zatęsknią za sobą. Tzn Grześ za Alą na pewno, ale wierzę, że Ala za Grzesiem też :) Oby im się to wszystko jakoś ułożyło....
    Zapraszam na nowy : http://nie-mam-nic.blogspot.com/ ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej , dziękuję! :) Widzę już większość uznała matkę Ali za taki czarny charakterek i myślę iż poniekąd tak być może.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  14. ej no i znowu mnie doprowadziłaś do łez :ccccccccc ale i tak kocham cię za to genialne opowiadanie ziomek ♥ to coś fenomenalnego, THE BEST BLOG OF REST :D


    gaatson ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. popłakałam się jak dziecko, strasznie szybko się wzruszam....rozdział przepiękny.
    Czekam z nie cierpliwaścią na kolejny. Pozdrawiam Julia

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja pierdole. Po raz kolejny załamuję ręce nad komentarzami dotyczącymi rzekomego kopiowania (przepraszam, że zabieram się za komentowanie od tyłu, ale aż się we mnie gotuje...) Są miliony blogów, powtarzam MILIONY i nie ma w ogóle takiej opcji, żeby jakiś mały szczególik nie powtarzał się w co poniektórych opowiadaniach. Raz - informowałaś nas, że Twoją inspiracją jest KSIĄŻKA. No cholera jasna, nawet szanowna Vesper mogła zaczerpnąć stąd ten pomysł, tym bardziej, jeżeli wszyscy twierdzą, że jest identyczna tematyka ;/ (jeżeli macie zamiar hejtować, to zacznijcie może od przeczytania opowiadania w całości wraz z uwagami od autora - wtedy zauważyłybyście ten drobny szczególik) Po drugie - styl pisania im nie odpowiada? Że też niby kopiujesz? W takim razie każda z nas powinna zbankrutować wypłacając grzywny należne innym bloggerkom. Pisanie w konkretnym stylu, w wybranej osobie nie jest niczym nowym, więc darujcie sobie wytykanie tego typu błędów. Prychnęłam na głos śmiechem, kiedy przeczytałam gdzieś, że kopiujesz treść, bo używasz narracji w drugiej osobie. Dla mnie to jest wielka sztuka, raczej bym się tego nie podjęła, bo to ponad moje 'pisarskie' umiejętności, dlatego powinny Ci chylić czoła, a nie krytykować. Po trzecie - olej to. Nie ma sensu przejmować się tego typu docinkami. Tworzysz coś wspaniałego i trzymam kciuki, żebyś dotarła z tym do końca. Zazdroszczę talentu ;)

    Przechodząc do opowiadania - poryczałam się. Poryczałam się na tyle, ze do tej pory nie mogę pozbierać myśli. To tak paskudna sytuacja! :( Grześkowi chyba serce pęknie, żyjąc w tej męczarni. tak blisko, a jednocześnie tak daleko od ukochanej osoby. Robi wszystko, żeby przypomniała sobie jak to było kiedyś... Coś czuję, że wtargnięcie rodziców zmieni jej postawę. Są nieprzychylni dla Grzegorza. Postarają się mu namieszać :(

    Pozdrawiam ciepło, czekam na więcej i...głowa do góry! Twórz to, co tworzysz i nie przejmuj się wszystkimi bezsensownymi uwagami :)
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać ktoś nie potrafi czytać ze zrozumieniem i aż ręcę opadają... Chciałabym się takimi rzeczami nie przejmować, ale jestem dość wrażliwą osobą i takie reczy mnie gnębią niestety. Czy ja wiem czy taki talent?:)
      Wszystko się okaże, ale faktycznie rodzice odegrają tutaj niebagatelną rolę.

      Pozdrawiam i dziękuję za dobre słowo *

      Usuń
  17. Super wcześniej nie miałam czasu, a dzisiaj przeczytałam ;) Czekam na więcej od ciebie i zapraszam do mnie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/31/rozdzial-48-wesole-swieta/

    OdpowiedzUsuń
  18. Popłakałam się jak czytałam ten rozdział :( Piosenka cudowna. A co do Ali i Grzesia, to wydaje mi się, że jej rodzicom, a szczególnie matce nie podobał się ich związek i chce to zniszczyć. Ale wiem, że Grzesiek będzie o nią walczył :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Piszesz w magiczny sposób ;)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam na nowy rozdział :)http://i-want-to-hold-your-hand.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Wszystko było pięknie cacy ,ale gdy zaczęłam czytać przemyślenia i takie prawdziwe emocje żyjące i wyniszczające Grzesia od środka to poddałam się. Zwyczajnie się poddałam. Płakałam chyba z 10 minut do tego stopnia ,że nie mogłam się wysłowić bo mnie zatykało. Jestem tak zaćpana Tym blogiem (ale innymi też) ,że to porażka. Dziś już z 8 razy wchodziłam patrząc czy nie ma czegoś nowego na którymś z Twoich blogów. Kocham również ten o Michale ,bo jest też pełen uczuć ,ale temu to nie sięga do pięt. I to żaden blog. W wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział do siebie tym razem o B.Kurku niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam ,że tak długo to trwa, ale nie mam kompletnie czasu ostatnio bo poprawy :< Jasne, wpadnę :)

      Usuń
  21. Przede wszystkim, zanim cokolwiek skomentuję, muszę się odnieść do tego pożal się Boże komentarza. Z góry przepraszam za bulwers :*

    Okej. Rozumiem, że komuś może wydawać się ta historia podobną do czegoś tam, co tworzy "jakaś tam" Vesper, Ale no błagam, ileż można wymyślać nowych fabuł i scenariuszy? Wiadomo, że nie da się stworzyć idealnie czegoś całkowicie nowego, z niepowtarzalnymi bohaterami, gdzie żaden szczegół nie pokrywa się z czymś innym.
    A przecież Autorka mówiła, że wzorowała się na książce, więc nie wiem skąd ten pocisk. Człowieku, na drugi raz najpierw czytaj, potem myśl, a na końcu pisz, ołkej? Wkurza mnie takie piętnowanie, bo co to komu daje? Powstało już tyle siatkarskich historii, że nie ma szans, żeby coś się nie powtórzyło przynajmniej pod względem bohaterów. Więc jak masz kurde problem, to po prostu nie czytaj i tyle!
    Dobra, uf.
    Teraz rozdział. No wzruszyłam się po raz kolejny. Tak bardzo mi żal Grzesia, a tak strasznie wkurzają mnie rodzice Ali. Gr... Niechże oni się ogarną, bo nie ręczę za siebie! Mam nadzieję, że nawet jeśli jej umysł nie może sobie przypomnieć ukochanego, to serce samo jej podpowie kim on jest i rozłąka małżonków nie potrwa już długo...
    Całuję, S. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się okaże czy będzie happyend na który zapewne czekacie :) I dziękuję za wsparcie ;*

      Usuń
  22. tak jak prosiłaś, zapraszam Cię na nowy, szósty rozdział na i-still-believee.blogspot.com
    Miłej lektury! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. popłakałam się choć nigdy przy opowiadaniach tego nie robię. :)
    cudowny rozdział i nie mogę sie doczekać kolejnego . :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Długo zabierałam się za komentarz. Musiałam poukładać myśli, które zdecydowanie po przeczytaniu rozdziału, rozlazły się na wszystkie strony.

    Po pierwsze: hejtowaniem się nie przejmuj, tworzysz coś wspaniałego, nadzwyczajnego, jedynego w swoim rodzaju, niezależnie na czym się wzorujesz, piszesz TY, nie kto inny!:*

    Po drugie: Jeju, jeju. Jak mi żal Grzesia, to Ty sobie nie wyobrażasz. Mam do niego ogromny sentyment, a tu jest w tak naprawdę strasznie beznadziejnym położeniu. Kocha kogoś, kto, tak naprawdę nie pamięta nic: miłości, przeszłości, momentu pierwszego pocałunku, tych wszystkich magicznych chwil, które budują związek.
    Myślę, że Ala, skoro już uciekła (ech, kobiety..) powinna dużo czasu poświęcić sobie, temu, czy nadal chce próbować sobie wszystko przypomnieć, lub spróbować Grzesia na nowo, ale wtedy musi do niego wrócić.
    I na koniec bulwers: KURWA mać, rodzice Ali, doprowadzają mnie do szału. Jest dorosła, to jej życie, więc do jasnej cholery niech pozwolą jej decydować o jej życiu, o uczuciach. Ech.

    Moja kochana, długi komentarz, ale tak na mnie działasz, wywołujesz wiele emocji i za to DZIĘKUJĘ!:*
    Przy okazji zapraszam do siebie na nowy;)
    http://volleyball-always-in-my-head.blogspot.com/
    pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamierzam, tworzę to w zupełności sama, sprawia mi to ogromną przyjemność i nei zamierzam tego kończyć ani przerywać. Faktycznie rodzice ,a właściwie matka będą takimi czarnymi charakterami, ale o tym niebawem ;) Zobaczymy co poczyni Ala, ale na chwilę obecną jest na rozstaju dróg.

      Ściskam ;*

      Usuń
  25. Tak jak prosiłaś, chciałam poinformować Cię, że na specyficznie.blogspot.com pojawił się nowy, trzeci rozdział. Serdecznie zapraszam również na wracam.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  26. Przestań. Przestań. Przestań komplikować im tak życie. Czytając to (poryczałam sie już od samego początku tej części z podkładem) wyobraziłam sobie takiego Grzesia czytającego list i Ale jadącą do Katowic. Oczywiście pierwsza cześć komętarza była żartem bo nie wiem jak ale tymi słowami dotarłaś do mojego serca i sie w tym zakochałam. Zakochałam w tym Grzesiu bezradnym i tak szczerze kochającym Ale która ma wielkie wyrzuty sumienia ponieważ ona nie umie takim samym wzrokiem spojrzeć na siatkarza. Jedno co się nasówa to łał zgadzam sie z innymi komentarzami piszesz bardzo dojrzale niczym sama byś przeżywała to co główni bohaterowie. Po takim wstępie nie mogę sie doczekać rozpoczęcia nowego bloga.
    Pozdrawiam
    Wimmes
    Ps
    Jestem tu nowa ale mam nadziee że milewidziana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne ,że tak, niezmiernie miło mi czytać ten komentarz :)

      Usuń
  27. Kopiujesz Vesper !! Po co ? Nie potrafisz sama napisać ciekawego opowiadania ? Żałosne ....

    OdpowiedzUsuń