piątek, 17 maja 2013

Prolog.

Budzisz się. Czujesz jakbyś spała co najmniej kilka dni. Każdy oddech przychodzi z trudem. Rozglądasz się po ciemnej sali. Nie masz pojęcia gdzie jesteś. Nie przypomina to twojej sypialni, ani pokoju. Z trudem dostrzegasz cokolwiek dookoła. Próbujesz się poruszyć. Każdy ruch sprawia ci ogromny kłopot i ból. Jednak zmuszasz zastane mięśnie do współpracy. Z ogromnym trudem siadasz na brzegu łóżka. Chcesz iść dalej ,ale ograniczają cię kabelki przypięte do twojego ciała. Po omacku błądzisz dłonią po stoliku znajdującym się obok. Wreszcie znajdujesz włącznik światła i po jego użyciu staje się jasność. Po chwili dedukcji dochodzisz wreszcie gdzie jesteś. Sterylna sala. Lekko bielone ściany z nieco odpadającym tynkiem. Szpitalne niewygodne łóżko. Obok masa przyrządów sprawdzających funkcje życiowe. Dalej nie wiesz co tutaj robisz. Masz cichą nadzieję ,że ktoś zupełnie przypadkiem wpadnie do sali i wytłumaczy ci o co chodzi. Mija kilka minut ,a tobie wydaje się ,że co najmniej wieczność. Spoglądasz na tykający zegar wiszący na ścianie. Wskazuje szóstą minut piętnaście. Zniecierpliwiona czekaniem szukasz pretekstu żeby ktoś tutaj zajrzał. Wreszcie dostrzegasz pilot zawiadamiający obsługę. Wciskasz go bez namysłu. Czekasz siedząc na brzegu łóżko frywolnie poruszając nogami.
 -Musiało być jakieś spięcie bo przecież to niemożliwe...-słyszysz głos wchodzącego lekarza ,który zamiera na twój widok. To samo robi drugi. Stoją w osłupieniu dłuższą chwilę, a ty przyglądasz im się nie wiedząc o co chodzi.
 -Wie pani jak się nazywa?-pyta jeden z lekarzy siadając koło mnie
 -Alicja Michalak.-odpowiadasz bez namysłu
 -Kto jest prezydentem?
 -Kaczyński.-mówisz
 -Wie pani gdzie jesteśmy?-pyta
 -Jak mniemam w szpitalu.-ironizujesz.
Zaczynają skrzętnie badać twoje funkcje życiowe. Po około piętnastu minutach oglądania cię niemal jak okazu w zoo zaczynają coś między sobą uzgadniać. W ten do sali wpada jakiś mężczyzna. Szeroko uśmiecha się na twój widok po czym zamyka cię w szczelnym uścisku.
 -Nawet nie wiesz jak się cieszę.-szepcze.
Nie masz pojęcia kim jest owy szatyn, a tym bardziej dlaczego cię ściska. Kiedy wyswobadza cię ze swojego uścisku bierze cię za dłoń.
 -Ala nie wiesz jak bardzo się o ciebie bałem.-mówi ,a ty patrzysz na niego przerażona.
 -Przepraszam, my się znamy?-wreszcie wydobywasz z siebie
 -Ala, nie żartuj sobie.
 -Ale ja nie żartuję. Nie znam cię.-bronisz się
 -Jak to nie znasz?-pyta z ogromnym przerażeniem w oczach- Jesteśmy małżeństwem.
 -Słucham?-robisz wielkie oczy
 -Od prawie dwóch lat.-kontynuuje
 -Niemożliwe.-kręcisz głową- Który dzisiaj?
 -Siedemnasty sierpnia.
 -Którego roku?
 -Dwa tysiące jedenaście.
Kręcisz głową. Przecież to nie może być prawdą co mówi szatyn. Masz męża? To wydaje ci się jakąś abstrakcją, zupełną głupotą.
 -Ala błagam cię ty mnie musisz pamiętać.-mówi niemalże błagalnym głosem.
Dalej jesteś w szoku bo zupełnie obcy mężczyzna właśnie powiedział ci ,że jest twoim mężem. I to od blisko dwóch lat. Kręcisz niedowierzając głową. Za chwilę ów osobnik wychodzi z sali. Przez niedomknięte drzwi doskonale go widzisz i słyszysz.
 -Ona mnie nie pamięta.-mówi w kierunku lekarza
 -Panie Grzegorzu pańska żona ma zanik pamięci.
 -Jak długo to potrwa?-pyta
 -Ta pamięć powinna stopniowo wracać. Jednak nie jestem w stanie powiedzieć kiedy to nastąpi. Może za kilka dni, tygodni, miesięcy, ale też może nigdy nie wrócić.
Lekarz odchodzi od szatyna. Ten stoi w korytarzy wbijając smutny wzrok w twoim kierunku. Nagle w sali zjawia się jak mniemasz jakaś lekarka.
 -Dzień dobry pani Alicjo, nazywam się doktor Szymańska. Muszę sprawdzić jak duże ma pani braki w pamięci. Zgoda?
 -A mam inne wyjście?-pytasz retorycznie
 -Co pani wie na swój temat.-zaczyna
 -Studiuję. -zatrzymałaś- Architekturę, w Katowicach. Mieszkam tam z rodzicami i siostrą.
 -Na którym roku studiów jest pani?-pyta
 -Drugim.-mówisz z przekonaniem
 -Ile lat ma pani?
 -Dwadzieścia.. jeden?-pytasz
Pani doktor wszystko skrzętnie notuje. Chwilę zastanawia się nad swoimi zapiskami po czym przewraca na drugą stronę i wygląda jakby coś porównywała. Zapisuje coś na nowej stronie. Nie jesteś w stanie tego odczytać.
 -Pani Alicjo.-zaczyna poważnym tonem.- Ma pani dwadzieścia pięć lat i kończy pani architekturę, ale w Rzeszowie. Nie mieszka pani w Katowicach, tylko w stolicy podkarpacia. Od siedemnastu miesięcy jest pani mężatką.
To co właśnie powiedziała ci doktor Szymańska jest dla ciebie ogromnym szokiem. Przecież niemożliwe żebyś nie pamiętała takich rzeczy.
 -Dlaczego tu jestem?-pytasz zdesperowana
 -Miała pani wypadek samochodowy. Była pani ponad dwa miesiące w stanie śpiączki. Przyznam ,że szanse na to ,że się pani wybudzi były nikłe.
 -Dlaczego ja nie pamiętam tego wszystkiego co właśnie mi pani powiedziała? Przecież... To nie musi być prawda.-mówisz łamiącym się głosem
 -W czasie wypadku doszło do uszkodzenia mózgu i efektem tego jest utrata pamięci.-mówi zupełnie spokojnie.
Za chwilę zostawia cię zupełnie samą z tym wszystkim. Mało realny wydaje ci się fakt ,że nie pamiętałabyś swojej przeprowadzki, jej powodu czy własnego męża. Wszystko wydaje ci się rodem wyjęte z amerykańskiego filmu. W tej samej chwili drzwi sali uchylają się i wpadają ci dobrze znane twarze.
 -Aluś dziecko, jak my się o ciebie martwiliśmy.-rzuca mama i od razu ściska cię
 -Na szczęście już jest dobrze.-dodaje spokojnie ojciec
 -Co ma być dobrze? Nie pamiętam ostatnich kilku lat swojego życia.-niemalże krzyczysz
 -Ale nas pamiętasz?-dopytuje matka
 -Pamiętam.-przytakujesz ze łzami w oczach
 -Zabierzemy cię do siebie do Katowic, wszystko będzie dobrze.-mówi spokojnym głosem obejmując cię
 -Wszystko pięknie ładnie, ale ja ponoć mam męża.-dodajesz z desperacją w głosie.
 -A tak... Masz.-dodaje nieco pochmurniejąc
 -O co chodzi?
 -Nic, nic.-macha ręką udając ,że nic się nie stało- Pamiętasz go chociaż?
 -Nie pamiętam. Pamiętam wszystko do dwa tysiące ósmego roku. Dalej, pustka.
Widzisz jak matka odwraca się w kierunku twojego ojca i coś szepczą. Krótką konwersację kończą z zadowolonym wyrazami twarzy.
 -Wracasz z nami do Katowic.
 -Ja nie mieszkam z wami.. Chyba powinnam wrócić tam gdzie teraz mieszkam.
 -Ale Aluś u nas odpoczniesz, może wszystko sobie przypomnisz?
W tejże chwili do sali weszła pielęgniarka nakazując rodzicom opuścić salę. Ci posłusznie wychodzą ówcześnie żegnając się z tobą. Owa pielęgniarka podaje ci masę tabletek do połknięcia. Wreszcie zmuszasz swoje obolałe mięśnie do ruchu. Przechodzisz kilka kroków z grymasem bólu na ustach. Postanawiasz udać się na obiad. Kiedy obalała wleczesz się korytarzem ni stąd ni zowąd pojawia się on.
 -Przepraszam.-wyduszasz z siebie
 -Nie twoja wina.-mówi z delikatnym uśmiechem na twarzy
Zajmujesz miejsce przy stoliku odbierając ówcześnie swoją porcję. On nie odstępuje cię na krok siadając naprzeciw.
 -Dobrze.-splatasz ręce.- Nie pamiętam cię, nie mam pewności ,że jesteśmy małżeństwem.
 -Jesteśmy.-mówi obruszony i podaje ci obrączkę z grawerem "Grzegorz i Alicja, 13 marzec 2010."
 -No dobrze, ale czy my.. byliśmy szczęśliwi?
 -Owszem.-uśmiecha się-Czemu pytasz?
 -Ludzie biorą ślub z różnych powodów. Wiesz, dla obywatelstwa na przykład.
 -Jestem z Katowic, tak samo jak ty.-odpiera z lekkim uśmiechem
 -Długo się znamy?
 -Prawie cztery lata.-mówi
 -I po niecałych dwóch latach wzięliśmy ślub?-pytasz zaskoczona własną decyzją
 -Tak wyszło.-wzrusza ramionami
 -Mieszkam.. mieszkamy w Rzeszowie?
 -Zgadza się.-potwierdza
 -Czym się zajmujesz?
 -Jestem sportowcem.
 -Sportowcem?-pytasz i unosisz brwi do góry
 -Siatkarzem.-dodaje
 -I pewnie dlatego tam mieszkam?
 -Dokładnie.-kiwa głową.
Patrzysz na niego i nie pamiętasz. Nie pamiętasz co tak naprawdę was łączyło czy też łączy, nie pamiętasz jak się poznaliście, nie pamiętasz waszej pierwszej randki, pierwszego pocałunku, oświadczyn, ślubu. Nie pamiętasz swojego życia z nim związanego. Czujesz jakbyś ktoś wyciął ci te ostatnie trzy lata życia. Do tego dziwnie zachowujący się rodzice na twoje pytanie o małżonka. Czułaś ,że czegoś ci nie mówią, ale ich pamiętałaś. Im ufałaś bardziej niż jemu. Co zrobisz ze swoim życiem, gdzie się podziejesz gdy za kilka dni będziesz musiała opuścić szpital? Wrócisz do Rzeszowa? Do mieszkania ,którego nie znasz do zupełnie obcego miasta z zupełnie obcym mężczyzną? Nie wiesz tego. Czujesz się jak aktorka w kiepskiej komedii i masz nadzieję ,że ta niedługo się skończy. I że będziesz wiedzieć co zrobić. Będziesz pamiętać wszystko.. Wszystko będzie jak dawniej choć tego nie pamiętasz. Nie pamiętasz czy byłaś szczęśliwa, czy pracowałaś gdziekolwiek. Nie pamiętałaś swojego życia. Nie pamiętałaś siebie...
________________________________________________
Z zupełnej nudy wpadł mi pomysł na opowiadanie może nieco inspirowany pewną genialną książką, jednak nie zdradzę jaką. Nie będzie to opowiadania pokroju moje pierwszego przekraczającego sześćdziesiąt rozdziałów. Będzie ich około dwudziestu. Może mniej, może więcej. Wszystko wyjdzie w tzw. praniu. 
Epizody będą pojawiać się na pewno co tydzień, zdarzy się ,ze częściej. Następny jutro/pojutrze.
Pozdrawiam.

8 komentarzy:

  1. świetnie się zapowiada! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki cudowny prolog i taka inna ta historia niż wszystkie! uwielbiam już ♥ szkoda ze nie bedzie dluga ale napewno bedzie fajna!!

    całusy ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, podziwiam Cię za to, że dajesz radę ogarnąć 3 opowiadania na raz. Czapki z głów! Ja na jedno ledwo znajdę czas...

    Wstęp genialny!
    Nie dość, że Kosok, którego uwielbiam, to jeszcze taka historia :O
    Coś czuję, że rodzice zechcą go jej wybić z głowy, wykorzystując zaniki pamięci ;/
    Zapowiada się wyśmienicie, czekam na ciąg dalszy! :)

    Pozdrawiam,
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo nie jest, aczkolwiek daję radę ;)

      Dziękuję bardzo :) Cieszę się ,że się podoba. Co do planów nie zdradzę, okaże się :)

      pozdrawiam.

      Usuń
  4. No fajnie się zaczyna, dobry pomysł z początkiem;) Zapraszam na VI http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń