niedziela, 4 sierpnia 2013

#Urywek ostatni.

And now,
I miss everything about you
Can't believe that I still want you
and after all the things we've been through
I miss everything about you
Without you.
*

Twoje życie przez ostatnie lata było zupełnie nie takie jakbyś chciała. Stało się takie jakim nigdy nie miało się stać. Rzuciłaś się w wir pracy. Pięłaś się po szczeblach kariery, osiągając mniejsze i większe sukcesy w swojej branży. Przy życiu trzymały cię jedynie kolejne projekty domów młodych, zakochanych ludzi, czy szczęśliwych małżeństw z gromadką dzieci. W swojej branży byłaś szanowaną i cenioną panią architekt. Wiele osób mogło z pewnością zazdrościć ci takiej stabilizacji i z pewnością zazdrościło. Bo kto nie zazdrościłby bycia szefową międzynarodowej firmy znanej niemal na całym świecie z idealnego wykonywania projektów. Bo kto nie zazdrościłby sporej sumki pieniędzy na koncie. Bo kto nie zazdrościłby tak atrakcyjnej kobiecie masy adoratorów dookoła. Jednak była jedna, jedyna rzecz jakiej ty zazdrościłaś. Była jedna, jedyna rzecz jakiej ty zazdrościłaś większości z kobiet w twoim wieku. Szczerze zazdrościłaś swoim rówieśniczkom ukochanego mężczyzny u boku, wspaniałych dzieci i przede wszystkim cudownego życia rodzinnego. Zazdrościłaś po cichu. Dlaczego? Bo sama skazałaś się na takie życie. Sama uciekłaś od niego, nie dałaś mu szansy. Po prostu pozwoliłaś my ułożyć sobie życie na nowo, z kimś innym. Do tej pory nie wiesz dlaczego tak postąpiłaś. Dopiero po tych kilku latach zrozumiałaś naprawdę jak wielki błąd popełniłaś. Chciałabyś cofnąć czas, jednak to nie możliwe. Wybrałaś tak, a nie inaczej. Czasem w życiu każdy z nas jest stawiany przed różnego rodzaju wyborami. Jedni wybierają między karierą, a rodziną, inni między kochankiem, a współmałżonkiem, inni po prostu trudzą się nad wyborem farby by przemalować pokój. I często bywa tak ,że pod wpływem niezdrowych emocji dokonujemy wyboru najgorszego z możliwych. Dokonujemy wyboru przez który potem cierpimy, o tyle fizycznie co psychicznie. Wyboru, którego za nic w świecie nie możemy cofnąć. Na każdym kroku jesteśmy doświadczani przez życie, między innym przez takie wybory. W życiu każdego z nas pojawiają się mniejsze lub większe przeszkody. Niektórzy potykają się o nie przez całe życie, inni tylko prze chwilę by po niej omijać je szerokim łukiem. Jedno jest pewne. W życiu nigdy nie ma łatwo. Na co dzień musimy zmagać się z różnymi sytuacjami zaproponowanymi przez najwyższego z najwyższych reżyserów sztuki życia. Owszem, czasem musimy się w życiu potknąć nawet i miliony razy by ten jeden, jedyny raz dokonać prawidłowego wyboru. Tobie wydawało się ,że w swoim blisko trzydziestoletnim życiu potykałaś się miliony razy. Wydawało ci się ,że ten na górze musi mieć niezły ubaw z ciebie. Momentami czułaś się jakbyś grała główną rolę w jakiejś mało śmiesznej komedii.
Minęło cztery lata. Długie cztery lata. Cztery lata przez które wiele w twoim życiu się zmieniło, ale też wiele rzeczy pozostało niezmiennych. Niezmiennych jak uczucie ,którym go darzyłaś. Niezmiennych jak tęsknota. Jednak szczerze sobie na to wszystko zasłużyłaś bo to ty położyłaś temu wszystkiemu kres, nie on. Mieliście jeszcze szansę, którą ty sromotnie zdeptałaś. Zdeptałaś swoją głupotą i cholerną dumą ,której nie potrafiłaś schować do kieszeni.
*
Minęło cztery miesiące. Cztery miesiące ,które dłużyły ci się niemiłosiernie. Cztery miesiące pełne pracy i przede wszystkim rozmyślań. Rozmyślań nad tym co mu powiesz, jak rozwiążesz tę sprawę. Kiedy wydawało ci się ,że całą przemowę masz idealnie ułożoną w głowie ta w jednej sekundzie runęła w gruzach. Runęła gdy zobaczyłaś jego. I to nie samego. Z dokładnie tą samą osobą co wtedy przed halą. 
 -Nie porozmawiamy?-słyszysz jego głos gdy po trzeciej nad ranem opuszczasz salę gdzie odbywało się przyjęcie weselne twojej przyjaciółki
 -Nie sądzę byśmy mieli o czym rozmawiać.-odpowiadasz beznamiętnie
- Czyli ty już przesądziłaś?
 -Nie, ty to zrobiłeś.-odpowiadasz
 -Ja?!-podnosi ton głosu- Nie bądź śmieszna
 -Nie jestem.-odpowiadasz z przekąsem
 -Jesteśmy małżeństwem, czy tego chcesz czy nie.
 -Byliśmy.
 -Czyli dla ciebie to już wszystko skończone, tak?
 -Można tak powiedzieć.-odpowiadasz- Nie potrafiliśmy się dogadać, więc musimy jakoś nauczyć się żyć bez siebie.
 -I mówisz to tak po prostu?
 -Szczęścia z nową koleżanką.-dodajesz po czym odchodzisz. 
Mówiąc to wszystko zrobiłaś mu na złość? Pewnie tak, ale nie tylko jemu. Również i sobie.
*
Mimo swojego względnego oburzenia, nie powstrzymywał cię specjalnie. Ba, wasz kontakt zupełnie się urwał. Od czasu do czasu dostawałaś od Gabi jakieś nowinki na temat jego i jego blondwłosej koleżanki. Z czasem jednak przestawało cię to obchodzić. Z czasem również i  twoja przyjaźń z blondynką nieuchronnie zmierzała ku końcowi.
*
 -Jesteś moją przyjaciółką i może to co ci zaraz powiem nie będzie za przyjemne, ale ktoś musi to zrobić.-wypala blondynka zupełnie znudzona twoimi wywodami
 -Wal śmiało, dobijaj mnie.-odpowiadasz z przekąsem
 -Obwiniasz jego za to wszystko, ale nie dostrzegasz pewnej rzeczy. Owszem, może i Grzesiek nie powinien był wierzyć w te bzdury o romansie, ale ty też nie jesteś tutaj bez winy moja droga. Nie popełnił nie wiadomo jakiej zbrodni by się na niego tak śmiertelnie obrażać. Ba, by uciekać jak największy tchórz świata na drugi koniec świata. Dałaś mu wolną rękę i dziwisz się ,że stara się jakoś odbić od dna? Ty czujesz się ja największa pokrzywdzona w tym wszystkim, a pomyślałaś co może czuć on? Owszem, może faceci czasem nie dostrzegają pewnych rzeczy, ale ty mu tego nie ułatwiałaś. Utrudniałaś mu to do maksimum, a na dodatek na koniec dobiłaś idiotycznym wyjazdem i śmiesznym wywodami w liście. Zachowałaś się niczym nieodpowiedzialna nastolatka,więc nie sądzę byś to ty miała powód do wywodów. 
 -Tak, stawaj teraz w jego obronie! Dobra z ciebie przyjaciółka.
 -Obydwoje jesteście moimi przyjaciółmi.-odgryza się- Ale nie mogę już wytrzymać twojego użalania i robienia z niego najgorszego drania. On nic nie zrobił, to ty wszystko schrzaniłaś Ala. 
 -Nie zachowujesz się jak przyjaciółka.
 -Bo powiedziałam ci prawdę bo nikt inny nie miał odwagi? Ktoś musiał.-odparła po czym trzasnęła drzwiami. I na tym wasz kontakt się zakończył.
*
Wigilia. Niby nic nadzwyczajnego. Coroczny spęd w rodzinnym gronie. Co roku masa rodziny zupełnie podekscytowanej świętami będącej amoku związanym z przygotowaniem tejże wieczerzy. Ciebie ta atmosfera nigdy nie ekscytowała i nigdy ekscytować raczej nie będzie. Zarówno wigilia jak i reszta dni świąt w rodzinnej atmosferze minęła ci okropnie szybko i nijako. Nijako tak jak i większość dni w roku. Dwudziestego ósmego dnia grudnia szczelnie opatulona wybrałaś się na spacer. Przemierzałaś Katowice w bliżej nieokreślonym kierunku. Puch przyjemniej skrzypiał po ciężarem twojego ciała, a śnieżnobiałe płatki śniegu opadały na kruczoczarne włosy. Pod przypływem chwili postanowiłaś odwiedzić swoją ulubioną katowicką kawiarenkę, którą odwiedzałaś niemal co dziennie będąc jeszcze studentką. Na ulicach nie minęłaś ani żywej duszy. Pomimo delikatnej wichury dotarłaś na miejsce gdzie zastała cię kartka "nieczynne do odwołania". Już miałaś odchodzić gdy coś, a właściwie ktoś przykuł twoją uwagę.
 -Cześć.-słyszysz po czym momentalnie się odwracasz i rozpoznajesz osobnika doszczętnie opatulonego szalikiem
 -Cześć.-odpowiadasz
 -Dawno się nie widzieliśmy.-rzuca brunet
 -Ze cztery lata.-odpowiadasz beznamiętnie wodząc wzrokiem po białym puchu
 -Co u ciebie?
 -Nic specjalnego. Pracuję w międzynarodowej firmie, swoje udziały w naszej wspólnej firmie odsprzedałam Gabi. A u Ciebie?-pytasz
 -Też nic ciekawego. Mecze, dom, zgrupowania i tak w kółko.-wzrusza ramionami.
Przez dłuższą chwilę stoicie w nieprzyzwoitej ciszy. W takcie jej trwania czujesz się co najmniej niezręcznie.
 -Słyszałem, że .. kogoś masz.-rzuca niepewnie
 -Nie, to nieaktualny temat.-wzdychasz-A ty? Masz kogoś?
 -Nie.-kręci głową- Ponoć nie mam czasu na takie rzeczy.
 -Ponoć?-cicho chichoczesz- Ja ponoć nie mam uczuć.
 -A ja nie umiem się angażować i jestem okropnym kucharzem.-uśmiecha się nieznacznie
 -Polemizowałabym.
 -Z czym?-unosi brew do góry
 -Z tym drugim.-odpowiadasz- W zasadzie z tym pierwszym... też.

Kiedy wydawało ci się ,że do końca życie będziesz już sama nagle na twojej drodze pojawił się ktoś zupełnie nie spodziewany. Ktoś kto sprawił ,że znów zaczęłaś się uśmiechać. Ktoś kto sprawił ,że praca nie była już dla ciebie rzeczą najważniejszą. Sprawił ,że znów miałaś ochotę żyć. Twoje dni znów nabrały kolorów. Po ośmiu godzinach w pracy nie wracałaś jak za karę do pustego domu. Gnałaś do niego jak szalona nie mogą się doczekać spotkania go. Bo nigdy nie jest powiedziane ,że swoją jedyną miłość spotykamy gdy mamy te dwadzieścia parę lat. Miłość nie wybiera. Można się zakochać mając te naście, czy kilkadziesiąt lat. Bo nigdy nie wiadomo kiedy spotkamy tą wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju osobę. Bo przez całe życie potrafimy spotykać miliony osób, ale w pewnym jego momencie pojawia się ta jedna. Ta zupełnie wyjątkowa. Osoba wywracająca nasze życie do góry nogami. Osoba bez której po jakimś czasie nie potrafimy żyć. Osoba od której uzależniamy się tak samo jak narkoman od białej ścieżki. Osoba będąca naszym powietrzem, naszym lekiem na wszelkie zło tego świata. Osoba u boku ,której nie straszne nam jest zupełnie nic. Można być szczęśliwym mając ciepłą posadkę, ogromny dom, najnowszy samochód i całkiem pokaźną sumkę na koncie. Jednak prawdziwe pojęcia szczęścia człowiek poznaje dopiero wtedy kocha i jest kochanym. Bo żadne materialne przyjemności nie są w stanie zastąpić bliskiej osoby. Tej ,która będzie z nami na dobre i na złe. Tej ,która kocha bezgranicznie i zawsze kochać będzie, bez względu na wszystko. Tej ,która daje nam ogromne poczucie bezpieczeństwa, ciepło i przede wszystkim miłość. Tej ,która jest dla nas oparciem w trudnych chwilach. Tej ,która cieszy się wraz z nami naszych sukcesów i smuci z porażek. Tej ,która jest i już na zawsze będzie. Do końca życia.
 -Mamusiu!-słyszysz wołanie swojego małego szczęścia dochodzące z głębi ogrodu
 -Co się stało słoneczko?-marszczysz brwi i kucasz tuż obok małej
 -Nie mogę znaleźć tatusia.-boczy się mała szatynka
 -Szukałaś wszędzie?-pytasz na co ona kiwa główką- Poszukaj jeszcze raz, jestem pewna ,że będzie w altance.-śmiejesz się dostrzegając swojego ukochanego próbującego ukrywać się właśnie we wskazanym przez ciebie miejscu. Wracasz na swój leżak po czym bacznie obserwujesz poczynania małej. Oli będącej niemal kopią twoją i jego. Te same kruczoczarne włosy i te same, ogromne czekoladowe oczy. Ten sam uśmiech. Nie potrafisz się napatrzeć na nią. Nie potrafisz się napatrzeć na tą dwójkę gdy mała wreszcie odnajduje swoją zgubę i bawią się w najlepsze. Patrzysz na największe szczęścia w swoim życiu. Szczęścia których o mały włos mogłoby nie być.
 -Ona mnie wykończy.-śmieje się gdy siada obok ciebie
 -Czyżbyś miał dość?-uśmiechasz się
 -Nigdy.-odwzajemnia uśmiech- A tego szkraba jak nazwiemy?-pyta wskazując na twój już całkiem pokaźnych rozmiarów brzuszek
 -Zdaję się na twoją inwencję twórczą kochanie.-śmiejesz się
 -W takim razie... Grzegorz junior!-mówi, na co ty wybuchasz niepohamowanym śmiechem
 -Wybacz, ale nie pozwolę ci skrzywdzić własnego syna.
 -Skrzywdzić?-udaje obrażonego
 -Nie to chciałam powiedzieć.-chichoczesz przytulając się do niego by po chwili dostać całusa w policzek.

Nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko ma jakiś głębszy sens, który możemy czasem zrozumieć po kilku latach. Tak samo było w tym przypadku. Gdy myśleli ,że już nigdy się nie spotkają los chciał inaczej. Znów postawił ich sobie na drodze. Choć potrzebowali czasu by znów dotrzeć do siebie, udało im się to. Pomimo sromotnego rozstania przed kilkoma laty uczucie łączące tą dwójkę nie wygasło. To spotkanie, pewnego grudniowego dnia było impulsem. Impulsem ,że w ich życiu jeszcze może zawitać słońce. Impulsem to tego, by ich osobne drogi życia znów się skrzyżowały. Z początku niewinne smsy przerodziły się w niezobowiązujące spotkania, a te w niemal codzienne schadzki. W życiu można zakochać się naprawdę tylko raz w życiu. Ale nie jest powiedziane ,że nie można na nowo zakochać się w tej samej osobie. Po wielu dramatach ich życia, wielu kłótniach i długich rozstaniach jedno można stwierdzić. Miłość przetrzyma wszystko. Miłość jest niewiarygodnie mocną więzią od której uciec się nie da. Ich miłość została poddana wielu ciężkim próbom. Z lepszymi i gorszym skutkami zakończyła się większość z nich. Lecz ten najtrudniejszy, dramatyczny test jakiemu została poddana ich więź zdali. Udowodnili jak wielką siłę posiada miłość. Czasem trzeba okazać tylko trochę cierpliwości i wszystko jest możliwe. Bo jeśli się kocha, nie liczy się nic. Bo jeśli się kocha, można czekać latami na ten dzień. Dzień w którym znów poczuje się ciepło tej jedynej osoby. Dzień w którym szara codzienność znów nabiera kolorytu, który nie zniknie już nigdy. 

KONIEC
~*~
Tak oto dobrnęliśmy do końca tej historii. Z początku miała być dłuższa, jednak 'w praniu' wyszło inaczej. Nie będę pisać o tym ,że nie jestem jakoś oszołomiona jakością tego epilogu bo zaraz pewnie mnie zganicie.  Jednak, nie jest on idealny. Trochę akcję przyśpieszyłam, bo przyznaję, nie potrafiłam nijak ubrać w słowa tych czterech lat, był jedynie jakiś pomysł na epilog, więc pomyślałam: czemu nie?
Cóż, koniec jest czasem podsumowań, więc podsumujmy.
Zaczynając tą historię siedemnastego maja nie spodziewałam się paru rzeczy. Nie spodziewałam się ,że spotka się ona z tak wielkim zainteresowaniem z Waszej strony i to od samego jego początku. Nie spodziewałam się ,że uda mi się utrzymać do końca zamysł tego opowiadania. Nie spodziewałam się tak dużej liczby wejść i komentarzy. Może nie każdy urywek był idealny, może nie każdy był arcydziełem i pisarskim majstersztykiem, ale wiem jedno. Starłam się by było ono jak najlepsze. By Wam sprawiało przyjemność czytanie go, a mi pisanie. Może i wiele rozdziałów zepsułam, bądź też Was rozczarowałam, więc za to przepraszam. Cały czas się uczę i mam nadzieję ,że z rozdziału na rozdział było to widać, było widać jakiś postęp. Kończąc to opowiadanie zamykam kolejny etap w swoim życiu, kończę kolejne swoje 'pisarskie dziecko' i jest mi cholernie smutno. Jednak, wszystko musi mieć swój początek i koniec. Dalej możecie mnie spotkać na dwóch moich pozostałych blogach i kto wie, czy moja chora wyobraźnia nie zmusi mnie do założenia kolejnego.
Dziękuję Wam za wszystko. 
Za każdy komentarz.
Za każde pojedyncze wejście tutaj i zmarnowaną minutę życia na czytanie.
Za każdą szczerą opinię.
Dziękuję Wam ,że byłyście, bez Was to opowiadanie nie byłoby takie jakim jest bo to Wy napędzałyście mnie do dalszego pisania.
DZIĘKUJĘ! i przepraszam za to jeśli którymś swoim rozdziałem Was rozczarowałam (jak np. zapewne ten epilog! :D)
Nie potrafię się żegnać, wiem, bo zaraz się rozklejam i tak jest tym razem.
Na początku pisałam ,że zainspirował mnie pewien film i jedna z ulubionych książek. 
Otóż, tym poniekąd wzorem było dzieło Nicholasa Sparks'a "I ,że cię nie opuszczę". Gratulacje dla tych ,które zgadły :)
PS. Prosiłaby każdą ,która czytała o mały komentarz, chciałbym wiedzieć do jakiej 'widowni' dotarłam :)
Eh, wiem, nie potrafię pisać epilogów :c

piątek, 2 sierpnia 2013

#Urywek dziesiąty.

I shot for the sky
I'm stuck on the ground
so why do I try
I know I'm gonna fall down
I thought I could fly
so why did I drown
I'll never know why it's coming down down down.
*

Wierzyć czy nie wierzyć? Zaufać czy nie? Zrobiłeś to. Uwierzyłeś mu. Zazdrość wzięła górę. Zniszczyłeś to co zbudowaliście dotychczas. Znów się oddaliła. Znów była okropnie daleko. Znów stałeś nad przepaścią. Nad przepaścią między tym co czujesz, a myślisz. Dlaczego właściwie mu uwierzyłeś? Przecież nie miał głębszych dowodów na to co ci powiedział, a mimo to uwierzyłeś. Widziałeś jak ogromny cios zadajesz jej swoją nieufnością. Skrzywdziłeś ją? Po części pewnie tak. A kiedy chciałeś to naprawić ona po prostu cię unika. I choć w dalszym ciągu nie wiesz kto z nich ma prawdę to chciałbyś z nią porozmawiać. Wiesz ,że mogła cię za to znienawidzić. Mogła i pewnie to zrobiła. Dlaczego nie próbowałeś potem się z nią skontaktować? Chyba wiesz. Twoja duma ci na to nie pozwalała. Choć czułeś się winny nie potrafiłeś nic zrobić. A przez to wasza relacja ,którą budowaliście w tak ogromny trudzie wróciła do punktu wyjścia. Zapewne ona nie chce się widzieć, nie chce cię znać. Dopiero wtedy zrozumiałeś dlaczego tak bardzo ją to zabolało. To wtedy dotarło do ciebie to wszystko. Dotarło do ciebie to ,że stało się to o co tak długo walczyłeś. Poczuła wreszcie do ciebie coś więcej aniżeli przyjaźń, a ty to tak po prostu zdeptałeś. Tak po prostu przez swoją głupotę. Dalej zastanawiasz się jak mogłeś tego nie dostrzec? Jak mogłeś nie zauważyć czegoś tak oczywistego? Nie zauważyłeś ,że nie patrzyła już na ciebie jak na przyjaciela, nie zachowywała się już jak znajoma. Nie zauważyłeś ,że wzrok pełen nieufności zamienił się we wzrok pełen ciepła i uczucia. Najzwyczajniej w świecie tego nie dostrzegłeś. Teraz ją straciłeś i nie wiesz czy aby nie na dobre. Czujesz się z tym fatalnie.
 -Ona wyjeżdża.-rzuca Gabriela pojawiając się w drzwiach wejściowych domu
 -Jak to?-pytasz zaszokowany
 -Nie dość ,że oskarżyłeś ją o zdradę to jeszcze dobiłeś widokiem z jakąś blondynką. Wróci dopiero za pół roku o ile w ogóle to zrobi. I nie wiem czy wtedy będzie jeszcze co ratować. Ona cię kocha, naprawdę tego nie zauważyłeś? Dlaczego wy faceci jesteście aż tak niedomyślni? Jeśli nie chcesz jej stracić rób coś zanim będzie za późno. Zamierzasz teraz odpuścić, gdy udało wam się już tak wiele? Po tylu latach zamierzasz po prostu dać jej odejść?
Zostawia cię w zupełnym osłupieniu przed wyjściem dając jakiś świstek papieru. Dlaczego sam nie potrafisz się zmotywować do działania? Dlaczego musi robić to za ciebie ktoś inny? Kochasz ją, a dajesz jej odejść. Kochasz ją, a oskarżasz o coś takiego. Kochasz, a zamiast jej wierzysz ledwo znanemu koledze z boiska. Kochasz. No właśnie, kochasz, a nie robisz nic? Po prostu zrywasz się na równe nogi i pędem gnasz na osiedle. Osiedla na którym mieszka z nadzieją ,że jeszcze uda ci się ją zastać. Jedyne co zastajesz puste mieszkanie. Głuchą pustkę jaka panuje również i w twoim sercu. Szukasz jej dosłownie wszędzie jednak na marne. Kiedy siadasz zrezygnowany w parku wyjmujesz z kieszeni to co dała ci przyjaciółka.
*
Grzesiek,
Nie mam zielonego pojęcia dlaczego mu uwierzyłeś. Nie mam pojęcia dlaczego tak postąpiłeś. Nie mam pojęcia dlaczego mi nie ufałeś. Nie mam pojęcia dlaczego zamiast porozmawiać, ty wyciągnąłeś wnioski. Możesz mi nie wierzyć, ale nie zrobiłabym ci tego. Dlaczego? Może to dziwnie zabrzmi ,ale nie potrafiłabym. Ostatnimi czasy zbyt dużo zacząłeś dla mnie znaczyć by wyrządzić Ci coś takiego. Tym bardziej nie rozumiem Twojego postępowania. Tym bardziej to wszystko boli. Może od początku nie było łatwo, ale Ty nie dawałeś za wygraną, walczyłeś gdy ja już nie chciałam. Walczyłeś jak lew za nas dwoje. No właśnie walczyłeś, a teraz odpuściłeś. Najzwyczajniej w świecie zostawiłeś jakby przestało Ci na tym zależeć. Nie wiem czy tak aby na pewno jest, ale chcę byś wiedział jedno. Twoja walka wcale nie była bezowocna. Może szło mi to dość opornie, ale z czasem zaczęłam się do Ciebie przekonywać. Z każdym kolejnym spotkaniem, każdą kolejną wspólnie spędzoną minutą, każdym kolejnym uśmiechem, z każdym kolejnym gestem sprawiałeś ,że to co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się mi być jakimś kompletnym absurdem naprawdę zaczynało się dziać. Choć z początku nie potrafiłam określić tego co to było, tak teraz już wiem. Pojęłam ten fenomen. Fenomen jakim była wielka miłość, Twoja i tamtej Ali. Miłości ,która gdzieś tam głęboko schowana tkwiła wewnątrz mnie. Miłości ,którą potrafiłeś we mnie wzbudzić. Zakochałam się w Tobie. Naprawdę tak się stało i nic na to nie poradzę. Z dnia na dzień stałeś się dla mnie ważny. Z dnia na dzień ujrzałam w Tobie kogoś więcej niż przyjaciela. Może i faktycznie Lotman jest przystojny i szarmancki i na pewno nie jednej kobiecie potrafiłby zawrócić w głowie, jednak nie mi. Zupełnie nie wzruszały i wzruszać nie będą jego zaloty. Wiesz czego? Bo moje serce jest już zajęte przez kogoś wyjątkowego. 
Tak samo jak Ty oskarżyłeś mnie o coś na podstawie tego co usłyszałeś, a może zobaczyłeś tak samo mogłam zrobić i ja. Ale nie zrobię tego. Nie wiem kim ona jest dla Ciebie. Nie wiem już kim jestem dla Ciebie ja. Już nic nie wiem. Czy będzie jeszcze dobrze? Nie wiem. Życie pisze różne scenariusze. Rzadko mają one szczęśliwe zakończenie, a jak będzie w naszym przypadku tego nie wiem. Wiem jednak jedno. Może i znów uciekam. Może i jestem tchórzem bo nie potrafię poradzić sobie z własnym życiem. Ale jestem tylko i aż człowiekiem. To za wiele jak dla mnie. To pół roku nie jest tylko dla mnie. Ono jest dla nas obojga. Obydwoje będziemy mogli to wszystko przemyśleć. Obydwoje będziemy mogli ochłonąć i zastanowić się nad sensem tego wszystkiego. Bo jeśli Ty nie jesteś w stanie mi zaufać to nie może się udać. Każdy zdrowy związek opiera się na zaufaniu, a Ty najwyraźniej takiego wobec mnie nie masz. Być może przez te pół roku zapomnimy o sobie, nauczymy się żyć oddzielnie nie znajdując już miejsca w swoim życiu dla tego drugiego. Być może już nigdy się nie spotkamy. Być może znajdziemy szczęście gdzieś indziej. Ale też być może przez to pół roku będziemy nieustannie o sobie myśleć. Być może zatęsknimy za sobą. Być może za te pół roku będzie jeszcze dobrze. Jednak jedno jest pewne. Po tym wszystkim co nas spotkało obydwoje zasługujemy na szczęście. Bo jeśli nie razem to oddzielnie. Bo jeśli Ty będziesz szczęśliwy to ja też będę musiała. Nie karzę Ci zapomnieć, bo nie wiem czy to jest w ogóle możliwe. Nie każę Ci nic. Bądź po prostu szczęśliwy. I nie ważne czy to szczęście będzie wiązać się ze mną czy też nie. Po prostu żyj. Być może komuś zaufasz bardziej aniżeli mi. 
Mimo wszystko wciąż jesteśmy małżeństwem. Jeśli po tych sześciu miesiącach nasze drogi się rozejdą nie unikniemy tego. Nie chcę Cię ograniczać. Jeśli po tych sześciu miesiącach nie stanie się zupełnie nic po prostu się rozstaniemy. Zaczniemy po prostu pisać dalszą historię swojego życia bez siebie. 
Przepraszam jeśli dałam Ci powód do tego byś posądził mnie o zdradę. 
Przepraszam ,że pokochałam, teraz łatwiej byłoby odejść.
Przepraszam ,że dzięki Tobie uwierzyłam.
Przepraszam.
Ala.
*
Nie potrafisz zebrać myśli w nic sensownego. Nie potrafisz myśleć o niczym innym niż o niej. Zniszczyłeś ją. Może nie fizycznie, ale psychicznie. I to zupełnie nieświadomie, pod wpływem impulsu jakim była zazdrość. Naprawdę cię pokochała. Naprawdę cię opuściła. A bynajmniej miała taka zamiar. Wtedy do głowy przyszło ci jedno, jedyne miejsce o jakim nie pomyślałeś. Ostatnie miejsce gdzie mógłbyś ją spotkać. Podrywasz się z ławki i w te pędy gnasz na rzeszowskie lotnisko. Kiedy tylko na nie wpadasz niemal od razu dostrzegasz jej posturę. Niemal natychmiast gnasz w jej kierunku. Widzisz ogromne zdziwienie na jej twarzy. Jednak nie widzisz na niej tego cudownego uśmiechu jakim cię zawsze obdarzała. Widzisz smutną twarz nie wyrażającą niczego innego niż bólu i smutku.
 -Błagam cię, nie wyjeżdżaj.-wypalasz niemalże od razu
 -Myślisz ,że jak nagle zjawisz się tutaj to nagle zmienię swoją decyzję?
 -Jesteś dla mnie okropnie ważna. Nie wiem dlaczego mu uwierzyłem. Nie wiem dlaczego nie spytałem cię o to czy to prawda. Skrzywdziłem cię i teraz to wiem.
 -Jestem dla ciebie ważna, ale mi nie ufasz?-pyta z dość ironicznym tonem- Nie zmienię decyzji.
 -Proszę cię. Nie rób tego.-mówisz błagalnym tonem nieprzerwanie wpatrując się w jej smutne, zielone oczy.
 -Twoje błagania nic nie zmienią. Musimy obydwoje od siebie odpocząć. Może po prostu to wszystko potoczyło się za szybko? Może po prostu nie jest dane nam być razem? 
 -Nie mów tak.-mówisz
 -A jak mam mówić?-podnosi głos- Mam nadzieję ,że znajdziesz kogoś komu będziesz ufał. 
 -Ala!-krzyczysz gdy ta zaczyna się oddalać. Odwraca się. Widzisz łzy w jej oczach.-Przecież wiesz jak jest. Kocham cię.
 -Do zobaczenia za pół roku.-mówi łamiącym się głosem. Nie wytrzymujesz po czym podbiegasz do niej i mimo jej szarpania przytulasz ją. Przytulasz ją jakbyście widzieli się po raz ostatni w życiu. Przytulasz jak ją jakby świat miał się zaraz skończyć. Słyszysz jak ona zaczyna po cichu szlochać. Uspokajasz ją.
 -Nie jedź, proszę cię nie jedź.-szepczesz jej do ucha- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam Ala. 
 -Tak będzie lepiej.-mówi cicho
 -Dla kogo? Na pewno nie dla mnie.-odpowiadasz- Nie puszczę cię. 
 -Dla nas. Odpoczniemy od siebie. 
 -Tylko dlaczego chcesz wyjechać tak daleko i na tak długo? 
 -To moja praca.-odpowiadasz- Nawet nie zauważysz ,że mnie nie ma.
 -Nie zauważę? Nie ma dnia bym o tobie nie myślał, nie ma minuty bym nie myślał. 
 -Proszę cię, puść mnie.-mówi, ale ty nie zamierzasz tego robić. Nie chcesz by wyjeżdżała. Nie chcesz jej stracić. Nie zniesiesz sześciu miesięcy bez niej. Nie zniesiesz tego ,że przez własną głupotę ją straciłeś. Nie zniesiesz życia bez niej. -Proszę, puść.-szepcze. A ty zamiast ją puścić całujesz ją. Całujesz tak zachłannie i tak czule jakby to miał być wasz ostatni pocałunek w życiu. Jakby wyjeżdżała i już nigdy miałbyś jej nie zobaczyć.
 -Naprawdę jesteś tego pewna?
 -Nie.-przeczy- Ale wiem ,że muszę. Za cztery miesiące jest ślub Gabi. Będę na nim i mam nadzieję ,że ty również. Wtedy się zastanowimy.
 -Obiecujesz?-pytasz, a ona kiwa głową. Ponownie ją przytulasz. Tym razem jednak nie protestuje. Za chwilę jednak wyrywa ci się z objęć po czym idzie przed siebie. Tym razem nie zatrzymujesz jej. Widzisz jak jeszcze raz odwraca się w twoją stronę. W dalszym ciągu widzisz jej smutne spojrzenie. Tkwisz dalej w tym samym miejscu jeszcze przez chwilę. Dopiero po dłuższej chwili zbierasz się do kupy i odchodzisz. Czujesz jakby wraz z jej odejściem odeszła jakaś część ciebie. Czujesz jakby coś się w twoim życiu skończyło. Nie potrafisz się skupić na niczym innym. Na treningu, na meczu, w kościele, podczas spaceru, gdy leżysz wieczorem w łóżku. Cały czas o niej myślisz. I wiesz ,że ona robi dokładnie to samo. Mimo wszystko chcesz wierzyć w to ,że te miesiące tylko umocnią to co was łączy, a nie rozdzielą. Bywają takie dni ,że ogromnie przygnębiony uciekasz się do alkoholu. Bywają takie dni kiedy nie masz ochoty by w ogóle żyć. Bywają takie dni ,że potrafisz oglądać się za innym kobietami. Bywają takie ,że dajesz się wyciągnąć niedawno poznanej dziennikarce na kawę. Bywają takie ,że zaczyna ci się ona podobać. Bywają ,że kiedy patrzysz na nią widzisz Alę. Bywają ,że kiedy spotykasz ją co raz częściej wydaje ci się ,że spotykasz brunetkę. Starasz się załatać tą ogromną wyrwę jaka powstała w twoim sercu po jej wyjeździe. Starasz się, lecz nie za dobrze ci to wychodzi. Czujesz jakbyś ją zdradzał, a de facto przecież tego nie robisz. Nie jest ona dla ciebie kimś szczególnym ,a brniesz w to bo czujesz się ogromnie samotny. Nie chcesz jej nikim zastąpić, a robisz to. Wiesz ,że nie będzie to możliwe. Po prostu wdając się w znajomość z blondynką starasz się zapomnieć o niej, choć wiesz ,że to nie będzie nigdy możliwe. Goryczy dodaje fakt gdy po miesiąc dowiadujesz się od Gabrieli ,że kogoś tam poznała. Wtedy już zupełnie starasz się nie myśleć o niej. Wtedy już zupełnie starasz się żyć od nowa. Żyć by w każdej minucie nie myśleć o niej. Skrzywdziłeś ją i wiesz o tym bardzo dobrze. Liczyłeś się z tym ,że może kogoś tam spotkać. Liczyłeś się z tym ,że może ułożyć sobie życie tam, bez ciebie. Życie w którym miejsca na twoją osobę ewidentnie zabraknie. W zasadzie wiedziałeś ,że to może zadziałać w obie strony. Z tą różnicą, że ty wiesz ,że nie kochasz i nie pokochasz nikogo bardziej niż ją. I choćby wydawało ci się ,że jesteś szczęśliwy w związku z kimś innym to tak nie będzie. Człowiek tylko raz w życiu się rodzi. Raz w życiu stawia pierwszy krok. Raz w życiu wypowiada pierwsze słowo. Raz w życiu idzie po raz pierwszy do szkoły. Raz w życiu zawiązuje pierwsze szkolne przyjaźnie trwające lata. Raz w życiu doznaje pierwszego zauroczenia. Raz w życiu zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Raz w życiu ślubuje ukochanej osobie wierność i uczciwość. Raz w życiu kocha naprawdę. Raz w życiu umiera. Ale za to wiele razy popełnia błędy o których cofnięciu się marzy. Wiele razy upada, by po tym się podnieść. Potrafi wiele razy popełniać ten sam błąd. Potrafi wiele razy ufać osobom ,którym nie powinien. Przez całe życie spotyka setki, a może tysiące osób. Aż wreszcie spotyka tą jedyną. Tą jedyną ,która odmienia jego życie na zawsze. Osobę ,która staje się całym światem. Osoba ,która staje się naszym powietrzem. Osoba bez której nie potrafi funkcjonować. I tylko raz w życiu ją spotykamy. Więc albo wykorzystamy swoją szansę na miłość, tą jedyną, niepowtarzalną albo będziemy żałować do końca życia. Ty spotkałeś tą jedyną. Przeszliście ze sobą tak wiele. Wiele razy ten górze wystawiał was na próbę. I kiedy wydawało ci się ,że nic nie może wam przeszkodzić nagle przeszkadza. Rujnuje to wszystko jednym głupim słowem, jedną głupią zazdrością. Tą jedyną ,która już być może nigdy nie będzie twoja. Teraz już nie zależy od ciebie. Teraz możesz już tylko czekać. Czekać aż dostaniesz pozew rozwodowy. Albo czekać aż spotkasz ją za cztery miesiące i dalej będzie twoja. Czekanie. To jedyne co ci pozostało. Nie wiesz co główny scenarzysta życia jakim jest Bóg napisał dla waszej dwójki. Nie wiesz jaka rola pozostała wam do odegrania w tym wielki teatrze jakim jest życie. Nie wiesz czy wasze role jeszcze kiedykolwiek będą  miały wspólny epizod. Nie wiesz czy wasza historia nie zmierza ku końcowi. Nie wiesz czy ta historia ma szczęśliwe zakończenie niczym nie jeden amerykański film romantyczny, czy może nieszczęśliwe jak dramat, a może pełne napięcia i dramatyczne zakończenie aniżeli w filmach Hitchcock'a. Wolałbyś w tym wypadku zakończenie pierwsze, mimo iż nienawidzisz romansideł. Jednak teraz jedyne co możesz zrobić to czekać. Cierpliwie czekać. Czekać na kulminacyjny moment waszego wspólnego przedstawienia. Przedstawienia ,które może mieć równie szczęśliwy co brutalny koniec...
___________________________________
Uspokoję, koniec jest jeszcze w nieco dalszej perspektywie, ale nie będę Was czarować, widać go na horyzoncie. To na pewno jeszcze nie koniec ich historii. Obiecałam coś i muszę słowa dotrzymać. Rozdział w całości z perspektywy Grzegorza, takich nie wiem czy będzie jeszcze za wiele. Bardziej skupimy się na osobie Ali.
No i stało się. Wyjechała. Kiedy wydawało się ,że nic nie zburzy tego co zmierza w dobrym kierunku musiało się coś stać. Zwykły ludzka zazdrość potrafi naprawdę dużo. Co stanie się przez następne miesiące? Zapomną o sobie? Zaczną życie z kimś innym? 
Tego i wiele innych, dowiecie się już niebawem ;)
Tak, wiem ,że zapewne Was rozczarowałam tym ,że wyjechała, jednak to było zaplanowane od samego początku i już nie chciałam zmieniać tego co sobie założyłam na początku tego opowiadania. To musiało się stać. 
Pozdrawiam cieplutko , wingspiker.