When you're gone
The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.
Ludzie kłócą się z rodziną z różnych powodów. Z powodu spadku, z powodów moralnych czy różnic charakterów. Rodziny się nie wybiera, z nią jedynie dobrze wychodzi się na zdjęciach. Coś w tym było. Rodzina zawsze chce szczęścia jej członka, najgorsze jest to gdy chce go za wszelką cenę. Gdy zataja pewne fakty chcąc to pominąć mimochodem. Gdy nie są szczerzy i nie patrzą na twoje szczęści tylko na swoje. Bo przecież matka zaprzeczająca w zupełności temu co działo się w twoim życiu i próbująca swatać cię z byłym chłopakiem za czasów licealnych na pewno nie pragnie twojego szczęścia. Pragnie jedynie zmanipulować cię i podporządkować sobie. Pragnie ułożyć twoje własne życie tak jakby ona sama tego chciała. A przecież nie przeżyje za ciebie życia. Siostra nie mająca kompletnie własnego zdania, zupełnie podległa decyzjom matki również nie jest dobrym doradcą. Jedynym rozsądnym głosem wydaje ci się być twój ojciec głęboko znużony działaniami swojej małżonki, mający serdecznie dość jej apodyktyczności. Wcale nie zdziwiło cię to gdy pewnego dnia zadzwonił i poprosił o spotkanie. Nie zdziwił cię fakt ,że oznajmił ci iż z matką są w separacji i prawdopodobnie dojdzie do rozwodu. Po tylu latach wreszcie zrozumiał co ona z nim zrobiła. Choć kochałaś ją bo była twoją matką byłaś zupełnie inna aniżeli ona i twoja siostra. Rzadko się zgadzałyście ze sobą chociażby dlatego ,że twoja matka musiała zawsze wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze do każdej najbardziej błahej sprawy twojego życia. I gdy nadarzyła się okazja by cię znów podporządkować znów próbowała. I znów jej nie wyszło.
-Nie dziwię się ,że znów się nie odzywacie. Ale chcę Ala byś mimo wszystko pamiętała ,że to wciąż twoja matka.-dodaje ojciec
-Pamiętam.-odpowiadasz- Choć zupełnie nie pojmuję jej światopoglądu to w dalszym ciągu była i jest mi bliska. Jednak najbardziej w tym wszystkim boli mnie to ,że nie mówi mi prawdy.
-Po prostu nie może przeboleć ,że jej córka sama układa sobie życie, bez jej pomocy. Po tym wypadku myślała ,że uda jej się znów cię zjednać.
-Zataiła przede mną najważniejsze fakty z mojego życia. Próbowała wmówić mi ,że nie była szczęśliwa kiedy tak właśnie było. To nie jest normalne.-odpowiadasz.
Dziwiłaś się jak taki mężczyzna jak twój ojciec mógł wytrzymać z kimś takim aż tyle lat. Zamiast odejść od niej i być szczęśliwym trwał przy niej by jego córki miały jak najlepiej. Dopiero teraz zobaczyłaś jak przez te kilkanaście lat się dla was poświęcał tkwiąc w toksycznym związku z twoją matką. Nie wyobrażałaś sobie jak można tyle wytrwać bez żadnego słowa. Byłaś pełna podziwu. Ty nie potrafiłabyś dusić się z kimś dla dobra innego człowieka. Nie potrafiłabyś żyć z kimś wobec kogo nie czujesz zupełnie nic, gdy uczucie ulotniłoby się już dawno temu. Z letargu wyrywa cię pukanie do drzwi za którymi stoi kurier z pokaźnym bukietem kwiatów. Dość niepewnie odbierasz je i zaczynasz czytać liścik. "Najcudowniejszej z cudownych." Wydaje ci się to jakimś żartem. Nie masz pojęcia kto ci go przysłał, ale doskonale wiedział ,że uwielbiasz frezje. Nie mija pół godziny, a w swoich skromnych progach gościsz bruneta nie mnie zaskoczonego prezentem od nieznajomego. I po chwili doznajesz olśnienia. Jest jeden osobnik, który zawzięcie o ciebie zabiega i bynajmniej nie chodzi ci o bruneta.
-On cię podrywa.-rzuca
-Ale kto?-pytasz mrużąc oczy
-Lotman.-odpowiada
-Czemu tak sądzisz?
-Widzę jak na ciebie patrzy i to mi wystarczy. Nie powiesz mi ,że tak nie jest?
-Chyba nie sądzisz ,że mam z nim romans.-odpowiadasz wnioskując z jego wypowiedzi
-Ja tak nie powiedziałem.-przeczy
-Ale pomyślałeś. Jak do cholery mogłeś tak pomyśleć?!-podnosisz ton głosu- Myślisz ,że pieprzyłabym się z tym odzyskiwaniem wspomnień i przede wszystkim ciebie i na boku miała kogoś innego?
-Nie to chciałem powiedzieć Ala.-mówi spokojnie próbując załagodzić jakkolwiek sytuację- Chciałem powiedzieć ,że nie podoba mi się to ,że koło niego mieszkasz. Nie podoba mi się to jak na ciebie patrzy. Nie podoba mi się to ,że o własną żonę muszę konkurować z jakimś innym gościem.
-Nie konkurujesz.-przeczysz
-Mnie wydaje się inaczej. Nie jestem ślepy.
-Znów wracamy do punktu wyjścia?-pytasz bez zbędnych ceregieli- Znów sugerujesz ,że między mną ,a nim coś jest na rzeczy. A nie jest i nie będzie.
-Więc skąd te kwiaty?
-Będziesz mi robił wyrzuty o jakieś pieprzone kwiaty? Skąd mam wiedzieć!-niemalże krzyczysz- Z przeleceniem mnie jakoś nie miałeś takich problemów.-prychasz i stajesz wpatrując się przez okno ,a po chwili słyszysz trzaśnięcie drzwiami. Pokłóciliście się. Nie masz zielonego pojęcia skąd przyszło mu do głowy to ,że mogłabyś mieć z nim romans. Owszem, może i działał na ciebie jego urok, ale to nie jego darzyłaś uczuciem. To nie Lotman był twoim mężem. Kiedy wszystko wydawało się obierać dobry kierunek nagle się spieprzyło przez zazdrość i dziwne domysły bruneta. Nie zamierzałaś odzywać się pierwsza. Nie byłaś winna i to nie ty powinnaś przepraszać. Pod tym względem byliście dobrani idealnie. Minął tydzień i żadno się nie odezwało do drugiego. Obydwoje szliście w zaparte z nadzieją na to ,że drugie zmądrzeje i wyciągnie rękę. Obydwoje byliście okropnie uparci co było widać.
-Długo jeszcze zamierzacie się do siebie nie odzywać?-pyta Gabriela sącząc kawę
-Ja nie zamierzam przepraszać bo nic nie zrobiłam.
-Ale musiałaś dać mu powód do tego by tak pomyślał.-dodaje
-Oszalałaś? Owszem może i Paul jest przystojny, ale nie jestem kretynką. Mało obchodzi mnie gość, któremu chodzi tylko o to by zaliczyć kolejną panienkę.-odpowiadasz na jej zarzuty
-To tym bardziej powinnaś wyperswadować Grześkowi to wszystko. Nie pomyślałaś może ,że to Lotman się mści za to ,że nie mu się opierasz?
W życiu nie pomyślałabyś ,że sympatyczny Amerykanin byłby w stanie posunąć się do tego. Nie podejrzewałaś, ale nikt inny nie mógłby czegoś takiego zrobić. Gdy wreszcie wybija zbawienna godzina piętnasta pędem gnasz do domu zbierając po drodze resztę pracy do domu. Wrzucasz zbędne papiery do przedpokoju i niemiłosiernie zła walisz w drzwi sąsiada. Po kilku chwilach otwiera z szerokim uśmiechem.
-Kogo ja widzę.-szczerzy się- Czyżbyś wreszcie była wolna i gotowa?
-Jedynie jaka jestem to wkurwiona. Myślisz ,że jak podrzucisz Grześkowi jakąś idiotyczną plotkę na temat romansu jego żony myślisz ,że przekonasz mnie tym do siebie? Mylisz się.
Odwracasz się na pięcie po czym schodzisz na dół. Wyciągasz telefon i wybierasz numer bruneta. Dzwonisz kilka razy i ani razu nie raczy odebrać. Kiedy po kilku minutach próbujesz dobijać się do drzwi również nie przynosi to upragnionego skutku. Wreszcie wyciągasz od Lotmana godzinę ich treningu. Siadasz na murku przy hali po czym cierpliwie czekasz na godzinę osiemnastą gdy ci zakończą treningi. Po owej godzinie widzisz wychodzących z hali zawodników. Kiedy wreszcie dostrzegasz posturę bruneta zamierasz i bynajmniej nie z powodu jego osoby. Zamierasz widząc go rozmawiającego z jakąś tlenioną blondynką i do tego niezwykle zadowolonego. Twoja złość osiąga apogeum. Masz ochotę wybuchnąć i zacząć wrzeszczeć. Ale nie, nie potrafisz. Odwracasz się na pięcie i szybko znikasz z terenu hali i idziesz w bliżej nieznanym kierunku. Siadasz na parkowej ławce przyciągając kolana do siebie. Mimowolnie po twoim policzku zaczynają spływać łzy. Płaczesz jak małe dziecko i nie potrafisz tego powstrzymać. Dlaczego tobie zaczął robić wyrzuty? Chciał zwalić winę na ciebie ,a sam ma kogoś? Wiesz ,że nie możesz osądzać go na podstawie jednego widzianego obrazka, jednak nie wydawało ci się by blondyna była dla niego jakąś koleżanką czy fanką. Dlaczego jest ci przykro? Bo naprawdę go pokochałaś. Sprawił ,że to uczucie odżyło w tobie, a teraz brutalnie je skopał swoimi oskarżeniami. Kiedy dzwonił odrzucałaś połączenia. Nie miałaś ochoty z nim rozmawiać. Nie miałaś zupełnej ochoty go widzieć.
Wieczorami topiłaś smutki w szklaneczce whisky. Miałaś głęboko gdzieś ,że wydzwaniał do ciebie po kilka razy i próbował zastać się w pracy czy w mieszkaniu. Nawet jeśli tam się znajdowałaś robiłaś wszystko aby nie doszło do waszego spotkania. Było ci już zupełnie obojętne co stanie się z wami. Było ci obojętne czy dacie sobie szansę. Ostatnimi czasy wszystko było ci obojętne na czele z życiem. Zaczęłaś pracować po godzinach, zamiast po piętnastej wracałaś grubo po dwudziestej drugiej. Żyłaś tylko i wyłącznie pracą. Wszystko inne zeszło na dalszy plan. Już nawet nie pamiętasz kiedy wyszłaś na kawę, czy po prostu na miasto. Nie potrafiłaś na tą chwilę inaczej. Praca była dla ciebie odskocznią od problemów życia codziennego. Praca pozwalała ci choć na chwilę zapomnieć. Jednak nawet podczas robienia głupich projektów nie mogłaś oderwać myśli od niego. Kiedy stało się to o co tak walczył od kilku miesięcy nagle zniknął. Żyłaś tylko pracą przez co nawet nie zorientowałaś się gdy nastał świąteczny szał. Nie zorientowałaś się nim opuściłaś dobrze znane miasto i nim siedziałaś w swoim rodzinnym domu popijając kubek gorącej herbaty. I bez separacji rodziców te święta były dla ciebie beznadziejne. Straciły one dla ciebie już dawno ten blask. Kiedyś co roku czekałaś do dwudziestego czwartego dnia grudnia, a teraz? Teraz chcesz aby tylko jak najszybciej to wszystko minęło. Tęskniłaś za tą magiczną atmosferą jaka im zawsze towarzyszyła. Teraz bez ojca te święta w zupełności straciły blask. Z resztą straciły go dobre kilka lat temu. Męczyło cię towarzystwo rodziny. Zwłaszcza tej części ,która wypytywała o twojego męża. Jakimś cudem wytrzymałaś trzy dni świąt zasypywana całą masą pytań. Nie miałaś też ochoty wysłuchiwać chorych tłumaczeń matki ani jej błagań żeby została. A jak spędziłaś Sylwestra? Nijak. Nie miałaś najmniejszej ochoty na świętowanie. Choć znajomi w tym i Gabriela wyciągali cię na zabawę ty wymigiwałaś się wyimaginowaną chorobą. Byłaś okazem zdrowia, nie miałaś po prostu nastroju by świętować rozpoczęcie kolejnego roku. Dzień ten nie był dla ciebie w żadnym calu wyjątkowy. Wieczorem wypiłaś jedynie dwie lampki wina ,a przed północą położyłaś się spać. Następne dni nowego roku były nijakie w twoim wykonaniu. W dalszym ciągu nie odzywałaś się do bruneta, a on także zaprzestał wszelakiej próby kontaktu. Dalej harowałaś od rana do nocy. Egzystowałaś tylko dzięki kilku mocnym kawom i kilkoma kawałkami sałatki jedzonej w biegu.
-Ala zwolnij trochę, nie wyglądasz najlepiej.-mówi blondynka stając we framudze drzwi
-Nie potrzebuję zwalniać. Jest dobrze jak jest.-mówisz nie odrywając wzroku od projektu
-Tylko nie przesadzaj z tą pracą okej?-pyta siadając naprzeciw ciebie. Przez dłuższą chwilę panuje cisza. Słyszysz tylko jej oddech. Dopiero po dłuższej chwili podnosisz głowę znad projektu. Napotykasz jej spojrzenie pełne obawy i troski.
-Ja nie potrafię inaczej. Muszę coś robić żeby o tym wszystkim nie myśleć.
-Naprawdę nie chcesz dać mu szansy?
-Oskarżył mnie bezpodstawnie o zdradę. Ja nie mam za co go przepraszać. Z resztą wydaje mi się ,że już znalazł sobie pocieszycielkę.
-O czym ty mówisz?-pyta zupełnie zdziwiona
-Widziałam go z jakąś blondyną.
-Ala, chyba nie sądzisz ,że on...
-Skoro on posądził mnie o zdradę, to czemu ja nie mogę?-pytasz nieco ironicznym tonem głosu.
Dlaczego to ty miałabyś wyciągać rękę ku niemu skoro to on wymyślił sobie to wszystko? Nie byłaś niczego winna. To nie ty powinnaś zabiegać o to by cię wysłuchał. To on powinien uganiać się za tobą. Nie miałaś za co go przepraszać i nie zamierzałaś tego robić. Przez kilka dni tliła się w tobie nadzieja ,że oprzytomnieje, jednak gdy zobaczyłaś go wtedy na hali nie wierzyłaś w to. Nadzieję straciłaś już całkowicie gdy kilkakrotnie widziałaś go z nią. Choć w zasadzie nie mogłaś być pewna czy aby na pewno jest coś między nimi na rzeczy czułaś ogromny ból gdy tylko przywoływałaś te obrazki. Ogromny ból sprawiało ci myślenie o nim. Wtedy już byłaś pewna ,że czujesz do niego coś więcej, że jest to coś trwałego. Ale wtedy też o ile fizycznie nie było po tobie widać tak psychicznie cierpiałaś niemiłosiernie. Widząc zakochanych na ulicach odwracałaś głowę, a już widząc kobiety w ciąży całkowicie zbierało ci się na płacz. Zostałaś z tym wszystkim sama. Ta cała sytuacja znów zupełnie cię przytłaczała. Chciałaś aby był to tylko zły sen z którego po prostu się obudzisz i będzie już dobrze. Jednak taka była twoja rzeczywistość. Zastanawiałaś się dlaczego w życiu musisz mieć tak pod górę? Dlaczego ty musisz obrywać od losu? Dlaczego jak coś zaczyna się w życiu psuć, to potem sypie się niczym domek z kart?
-Co to jest?-pyta zdumiona blondynka gdy kładziesz na jej biurku kartkę
-Chcę wyjechać.-odpowiadasz
-Jak to?-pyta zszokowana
-Na zlecenie od tej włoskiej firmy. Na pół roku, może krócej.
Mimo jej próśb nie zgadasz się zostać. Potrzebujesz ochłonąć. Potrzebujesz zmienić otoczenie. Potrzebujesz na spokojnie przemyśleć to wszystko. Potrzebujesz czasu. Obydwoje go potrzebujecie. Chociaż dobrze wiesz, że gdy wrócisz może nie być co już ratować. Być może przez ten czas nauczycie się żyć bez siebie. Poznacie kogoś. Być może zapomnicie o sobie. Ale też może być też tak ,że wcale nie zapomnicie. Może być tak ,że to pół roku będzie najgorsze z możliwych. Możliwe ,że przez te pół roku zatęsknicie za sobą. Przez te pół roku może zdarzyć się wszystko. Nie wiesz właściwie czemu to robisz, ale jakiś cichy głos w twojej głowie podpowiada ci ,że to dobra decyzja. I chcesz by była ona najlepsza z możliwych. Choć twoje serce kraja się na myśl o brunecie wiesz ,że musisz. Bo jeśli naprawdę uwierzył to ,że w byłaś w stanie mu to zrobić to nie chcesz zagradzać mu drogi do szczęścia. Chcesz by był szczęśliwy. Chcesz tego jak niczego innego. Wiesz ,że obydwoje zasługujecie na szczęście. I choć nie wiesz czy szczęście będzie waszą wspólną drogą chcesz by tak było. Nawet jeśli stanie się to czego nie chcesz, nawet jeśli on o tobie zapomni. Jeśli znajdzie szczęście w ramionach kogoś innego. Nie będziesz mieć mu tego za złe. Kochasz go, tamta Ala kochał go nad życie i już chyba zawsze będziesz. Bo jeśli kocha się drugą osobę pragnie się jej szczęścia, nawet jeśli niekoniecznie oznacza ono nasze własne. Bo jeśli się kocha czasem trzeba dać odejść. Trzeba dać mu spróbować życia bez siebie. Być może gdy tego zaczerpnie wróci, a być może gdy zachłyśnie się innym życiem nie znajdzie w nim już miejsca dla ciebie.
___________________________________________________
Wiem, że pojawia się co raz więcej dialogów, ale bez nich chyba nie potrafiłabym. Może nie jest to jakiś wybitny rozdział, ale mam nadzieję ,że jest w miarę przyzwoity.
Dzisiaj nie będzie rozwiniętego komentarza za co przepraszam. Pytacie ile do końca? Z początku pisałam o ok.20 rozdziałach i już teraz wiem ,że prawdopodobnie tylu ich nie będzie, przepraszam. Ale spokojnie, jeszcze chwilę, choć nie ukrywam, w wakacje ono się zakończy w bliżej nie znanym terminie gdyż czeka na mnie kolejne zobowiązanie, czyli Nieulotne.
Ściskam, wingspiker.
Tak, lubię mieszać, to powoli moja dewiza ;-)
Kiedy następny? Chciałabym go dodać jak najszybciej. Niedziela/poniedziałek, w zależności od tego czy wyjadę na weekend ;-)
PS. Zapraszam na twittera, gdzie również się pojawiłam :)
twitter.com/wingspikerr
Tak, lubię mieszać, to powoli moja dewiza ;-)
Kiedy następny? Chciałabym go dodać jak najszybciej. Niedziela/poniedziałek, w zależności od tego czy wyjadę na weekend ;-)
PS. Zapraszam na twittera, gdzie również się pojawiłam :)
twitter.com/wingspikerr