"A jeśli dzieli nas
Od przepaści krok
Chcę tylko czuć, że cię mam przy sobie
Chcę wtedy mieć cię przy sobie
Bo gdy przy sobie cię mam
Wierzę ,że zamiast się stoczyć
Kolejny raz uda się nam."
-Mogę?-pytasz nieśmiało spoglądając w jego kierunku
-Jeszcze pytasz?-odpiera z uśmiechem.
Zabierasz się za zwiedzanie niemal każde zakątka ponad stumetrowego domu. Z ogromną dokładnością oglądasz każdy nawet najmniejszy pokój. Aż wreszcie docierasz do pomieszczenia na poddaszu. Od razu przykuwa twoją uwagę. A zwłaszcza jasno zielona wykładzina i białe meble, a do tego jedna pistacjowa ściana wyróżniająca się na tle innych koloru śmietankowego. Na dość sporym biurku leży sterta papierów i projektów. Jednak twoją uwagę w tym momencie przykuła komoda, a dokładniej trzy zdjęcia w ramkach ,które na niej stały. Podchodzisz bliżej i bez problemu rozpoznajesz postaci znajdujące się na fotografiach. Na jednej z nich widzisz dwie jakże szczęśliwe osoby, a jedną z nich jesteś właśnie ty. Nie masz wręcz wątpliwości co do tego czy byłaś szczęśliwa. Do tego ,że obydwoje byliście. I wnioskujesz to z zaledwie paru waszych wspólnych fotografii. Za chwilę udajesz się w kierunku biurka. Siadasz na fotelu. Delikatnie odkładasz przeszkadzające papiery na bok odkrywając przygnieciony wręcz nimi laptop. Odpalasz go. Na pulpicie widnieje jego zdjęcie z meczu. Na pulpicie dostrzegasz folder zatytułowany "fotografia". Od razu klikasz w ikonkę w owym podpisem. Twoim oczom ukazuje się kilkanaście folderów z przeróżnymi nazwami. Odpalasz pierwszy lepszy. Z zapartym tchem przeglądasz każde kolejne zdjęcie. Mija godzina, a ty nie jesteś nawet w połowie.
-Tu jesteś.-pojawia się w drzwiach z uśmiechem
-Zgaduję ,że ten pokój należał do mnie?-pytasz, a on kiwa na potwierdzenie głową
-To takie twoje małe królestwo. Jak gdzieś znikałaś, zawsze wiedziałem gdzie cię szukać. Zaszywałaś się tu czasem nawet na parę godzin i pracowałaś.
-Czyli gdzieś pracowałam?-pytasz z delikatnym uśmiechem
-Masz własną firmę. Razem z Gabi.-odpiera-Pamiętasz ją?
-Pamiętam.-przytakujesz-Byłam... w tym dobra?
-Dobra? Nawet bardzo. Jakaś włoska firma chciała żebyś zaprojektowała im siedzibę.
Byłaś zdumiona jego słowami. Fakt, byłaś jedną z lepszych studentek, ale nie wydawało ci się żebyś była w tym co robisz wybitnie genialna. A teraz dowiadujesz się ,że masz dobrze prosperującą firmę i sama jesteś uznanym architektem.
-Prócz pracy, miałam jakieś hobby prawda?
-Miałaś.-przytakuje- Jak pewnie zdążyłaś już zauważyć uwielbiałaś fotografować i byłaś w tym całkiem niezła. Prócz tego byłaś wyśmienitą kucharką i uwielbiałaś podróżować.
-Stąd tyle zdjęć z różnych krajów?
-Dokładnie tak.-uśmiecha się- Co roku odwiedzaliśmy jakieś ciekawe miejsca.
-Tu jesteś.-pojawia się w drzwiach z uśmiechem
-Zgaduję ,że ten pokój należał do mnie?-pytasz, a on kiwa na potwierdzenie głową
-To takie twoje małe królestwo. Jak gdzieś znikałaś, zawsze wiedziałem gdzie cię szukać. Zaszywałaś się tu czasem nawet na parę godzin i pracowałaś.
-Czyli gdzieś pracowałam?-pytasz z delikatnym uśmiechem
-Masz własną firmę. Razem z Gabi.-odpiera-Pamiętasz ją?
-Pamiętam.-przytakujesz-Byłam... w tym dobra?
-Dobra? Nawet bardzo. Jakaś włoska firma chciała żebyś zaprojektowała im siedzibę.
Byłaś zdumiona jego słowami. Fakt, byłaś jedną z lepszych studentek, ale nie wydawało ci się żebyś była w tym co robisz wybitnie genialna. A teraz dowiadujesz się ,że masz dobrze prosperującą firmę i sama jesteś uznanym architektem.
-Prócz pracy, miałam jakieś hobby prawda?
-Miałaś.-przytakuje- Jak pewnie zdążyłaś już zauważyć uwielbiałaś fotografować i byłaś w tym całkiem niezła. Prócz tego byłaś wyśmienitą kucharką i uwielbiałaś podróżować.
-Stąd tyle zdjęć z różnych krajów?
-Dokładnie tak.-uśmiecha się- Co roku odwiedzaliśmy jakieś ciekawe miejsca.
-Przepraszam ,że cię tak męczę pytaniami.-dodajesz po chwili
-Nie męczysz.-zaprzecza- Mógłbym o Tobie opowiadać godzinami.
Uśmiechasz się nieco speszona. Za chwilę kontynuujecie rozmowę. Ta jednak nie trwa za długo bo szatyn musi iść na trening. Obiecuje wrócić jak najszybciej po czym wychodzi. Powracasz do swojej poprzedniej czynności jaką było oglądanie zdjęć. Po ponad półtorej godziny oglądasz ostatnie zdjęcie. Czułaś jakbyś oglądała zdjęcia zupełnie obcej osoby. Jednak widziałaś na nich siebie. Rozpromienioną, szczęśliwą i przede wszystkim szalenie zakochaną siebie. Siebie, którą tak bardzo pragniesz sobie przypomnieć. Żeby nie snuć się bez celu po bliżej ci nie znanym domu idziesz do kuchni. W jakąś godzinkę przyrządziłaś brokuły zapiekane z makaronem i sosem serowym.
-Jestem.-usłyszałaś z przedpokoju za jakieś kilka minut gdy siedziałaś wygodnie na kanapie i oglądałaś wiadomości. Polecasz mu zjedzenie jeszcze ciepłej kolacji co jest dla niego nie lada zaskoczeniem. Z ogromnym apetytem zjada to co przygotowałaś chwaląc przy okazji smak potrawy. Za chwilę nieco nieśmiało siada kilka centymetrów obok ciebie.
-Teraz przygotuj się na masę pytań.-śmiejesz się
-W takim razie słucham.-odpowiada z delikatnym uśmiechem
-Jak mniemam dzieci nie mamy?
-No nie.-odpiera
-A.. planowaliśmy?-pytasz nieco speszona
-W zasadzie to.. tak. Chciałaś tylko skończyć studia.
Wzdychasz głęboko i dopiero po chwili ciszy znów zabierasz głos.
-Pytam o teraźniejsze rzeczy, a nawet nie wiem do końca jak to się stało ,że jesteśmy małżeństwem.
-Wiesz oświadczyny i te sprawy.
-To akurat wiem.-zaśmiałaś się.
Za chwilę zaczął może i nieco przydługawą, ale jakże piękną historię. Gdyby usłyszał ją ktoś zupełnie obcy mógłby śmiało stwierdzić ,że to scenariusz jakiegoś amerykańskiego romansidła.
Kiedy widziałaś z jakim błyskiem w oku opowiadał o tym wszystkim, o waszym pierwszym spotkaniu, pierwszej randce, oświadczynach zrobiło ci się niewyobrażalnie przykro. Choć wiedziałaś ,że ten zanik pamięci nie był twoją winą i tak czułaś się winna. Ta sytuacja dla ciebie była wyjątkowo niezręczna i męcząca to co mówić o nim. Nawet nie wyobrażałaś sobie jak musiał się czuć. Z jednej strony cieszył się ,że w ogóle żyjesz, że się ocknęłaś, chciałby zapewne cię przytulić, pocałować, dotknąć, ale wie ,że to niemożliwe. Umiera z fizycznej tęsknoty. Choć tego nie mówi, widzisz to. Widzisz jak sam ze sobą walczy ,aby nie zrobić czegoś by cię nie wystraszyć. Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić jakie to musi być paskudne uczucie mieć przy sobie kogoś kogo kocha się z całego serca, a nie można nawet go dotknąć.
-Mogę cię teraz ja o coś zapytać?-pyta niepewnie
-Nie oczekuj zbyt wiele, nie pamiętam za dużo.-dodajesz
-Cieszę się ,że wróciłaś ze mną do domu, ale nie rozumiem pewnej rzeczy. Dlaczego nie wróciłaś z rodzicami do Katowic, ich pamiętasz, a wróciłaś z zupełnie obcym gościem do obcego miasta.
-Szczerze mówiąc.. sama nie wiem.-westchnęłaś- Po prostu czułam ,że jeśli chcę sobie przypomnieć cokolwiek z ostatnich czterech lat swojego życia muszę tu wrócić bo powrót do Katowic nie dałby mi nic. Czułam ,że jestem to winna, sobie, tobie czy po prostu nam. Chcę spróbować, ale nie wymagaj ode mnie cudów. Po prostu nie chcę potem żałować ,że nawet nie próbowałam wrócić do swojego poprzedniego życia.
Widziałaś ,że twoja wypowiedź była dla niego nie małym szokiem. Na tyle go to zaskoczyło ,że przez co najmniej kwadrans milczał bijąc się z myślami.
-Wiem ,że to dla ciebie trudne.-rzucasz widząc jego niewyraźną minę
-Tobie jest trudniej. To musi być okrutne nie pamiętać czterech lat swojego życia.
-I jest. I to cholernie. Czuję jakbym nie znała samej siebie. Patrzę w lustro i niby widzę siebie, ale zupełnie inną niż pamiętam.-twoje oczy momentalnie nie wiedzieć czemu zaszkliły się.
Nie chciałaś się rozpłakać, walczyłaś sama ze sobą. Musiałaś być silna, choć dostałaś solidnego kopniaka od życia. Musisz walczyć choćby było niewyobrażalnie ciężko. Nienawidzisz i przeklinasz tego przez którego nic nie pamiętasz. Przeklinasz dzień wypadku i jego sprawcę. Choć powinnaś się cieszyć ,że w ogóle egzystujesz po tak ciężkim wypadku i stanie śmierci klinicznej to nie cieszysz się. Wolałabyś umrzeć niż żyć tak jak żyjesz teraz. W zasadzie nie możesz tego w ogóle nazwać życiem. Wegetujesz w obcym domu, z obcym facetem, w obcym mieście w obcym sobie żywocie. Najbardziej na świecie pragniesz przypomnieć sobie wszystko co do minuty, a za cholerę nie możesz. Czujesz się jak więzień we własnym żywocie. Chce ci się płakać, ze złości i z bezradności. Wszystkie uczucia kumulują się w twoim środku. Nie przypominasz sobie żebyś tak reagowała na cokolwiek. Jednak nie chcesz mu okazywać słabości i grzecznie się żegnasz i wędrujesz na górę. Bierzesz długi prysznic chcąc zmyć z siebie wydarzenia dnia mijającego. Wygrzebujesz jakąś piżamę i po osuszeniu ciała ją wkładasz. Człapiesz ku wygodnemu łożu. Wygodnie układasz się przyciągając kolana do siebie. Nie wiedzieć czemu zaczynasz cicho szlochać. Chciałabyś by ktoś teraz cię przytulił, żeby po prostu był, ale doskonale wiesz ,że to niemożliwe. Pociągasz nosem. Czujesz się zupełnie beznadziejnie. Za chwilę słyszysz jak drzwi się uchylają. Szybko ocierasz pojedyncze łzy spływające po twoim bladym policzku po czym podnosisz się.
-Spokojnie, nie zamierzam tu spać. Wiem ,że czułabyś się mało powiedziane niezręcznie. Przyszedłem tylko po jakieś wygodne wdzianko do spania.-od razu usprawiedliwia swoje wtargnięcie do pokoju i zatrzymuje wzrok na twojej opuchniętej od szlochów twarzy- Coś nie tak?
-Wszystko.-mamroczesz pociągając nosem- Nie radzę sobie z tym, po prostu nie radzę, to wszystko mnie przerasta.
Za chwilę czujesz jak łóżko delikatnie ugina się pod jego ciężarem i siada koło ciebie niebezpiecznie blisko.
-Wiem ,że to zupełnie beznadziejna sytuacja, że masz dość wszystkiego ,że nie płaczesz bo ci się tu nie podoba, że pewnie w duchu przeklinasz sprawcę tego całego zdarzenia, że najchętniej rzuciłabyś to wszystko i wyjechała gdzieś na Dominikanę, ale wiem doskonale ,że tego nie zrobisz. Dlaczego? Sama pewne tego nie wiesz. Ale nie jest powiedziane ,że będzie łatwo, że od razu sobie wszystko przypomnisz. Musisz być silna, chociaż próbować i się nie dawać.
Otworzyłaś usta ze zdumienia. Powiedział dokładnie to co myślałaś. Nie spodziewałaś się ,że aż tak dobrze cię znał.
-Gdzie zamierzasz spać? Bo chyba nie na kanapie?-zmieniasz temat
-W gościnnym.-odpiera
-Wydaje mi się ,że tamto łóżko jest dla ciebie nieco przymałe.-marszczysz brwi- Zamieńmy się.
-Nie.-protestuje- Jest w porządku.
-Na pewno?
-Tak.-kiwa głową- A jak z tobą?
-Szału nie ma.-mruczysz- Ale jest lepiej.
-Ja zmykam bo już późno. Jakby co wiesz gdzie mnie szukać.-uśmiecha się po czym obdarowuje cię czarującym "Dobranoc. Śpij dobrze." i wychodzi. Układasz głowę na poduszce i odpływasz. Rano budzisz się i zerkasz na zegarek ,który wskazuje ósmą minut czterdzieści dwie. Leniwie przeciągasz się i wkładasz kapcie na nogi. Schodzisz na dół. Od samego salonu w twoje nozdrza uderza intensywny zapach świeżo zaparzonej kawy. Siadasz przy kuchennej wysepce. Za chwilę szatyn obdarowuje cię promiennym uśmiechem i szarmanckim "Dzień dobry." W odpowiedzi blado się uśmiechasz. Za chwilę podstawia pod twój nos talerz z naleśnikami i kubek czarnej kawy. Pochłonęłaś całą zawartość w mgnieniu oka, byłaś okropnie głodna.
-Mam pewien pomysł, potrzebuję tylko twojej zgody.-rzucił
-Jaki pomysł?-marszczysz brwi
-A tego ci nie zdradzę.
-Mam się zgodzić na coś co wymyśliłeś i nie chcesz mi o tym powiedzieć?
-Dokładnie tak.-odparł zadowolony
-Zwariowałeś?-pytasz
-To już dawno. Przyzwyczajaj się.-uśmiechnął się
-Co mi tam.-machnęłaś ręką.
Powlokłaś się do łazienki ówcześnie zabierając pierwsze lepsze ubranie z całkiem sporych rozmiarów garderoby. Zebrałaś się w rekordowym tempie bo zajęło ci to zaledwie piętnaście minut. Kiedy opuszczasz łazienkę widzisz czekającego w salonie szatyna. Kiedy cię dostrzega od razu się podnosi. Za chwilę opuszczacie dom szczelnie zamykając zamki. Jak prawdziwy gentleman otwiera ci drzwi do samochodu. Wsiadasz. Za chwilę odpala silnik i odjeżdżacie w bliżej nie znanym kierunku. W zasadzie mógłby cię wywieźć wszędzie i powinnaś się trochę bać, jednak w pewnym sensie mu ufasz. Ufasz bo kochał tamtą Alę i zrobiłby dla niej wszystko, a teraz stara się ci pomóc. Poniekąd stara się odzyskać tą starą Alę. Jednak wiesz ,że fizycznie jesteś dalej tą samą osobą, to psychicznie nigdy już nie będziesz taka sama. Z każdym dniem co raz bardziej wątpisz w to ,że jeszcze kiedyś będzie normalnie, ,że będziesz pamiętać. Z każdym kolejnym dniem tracisz nadzieję na normalne życie. Z każdym kolejny dniem stajesz się sobie jeszcze bardziej obca. Musisz powoli przyzwyczajać się do swojej obecnej koegzystencji w dziwnym układzie i bliżej nie znanym życiu. Zamiast z zapałem oczekiwać dnia następnego ty się go najzwyczajniej w świecie boisz. Boisz się co przyniesie los. Co raz bardziej zaczynasz się godzić z myślą ,że nie będzie już dobrze. Godzisz się z tym ,że nigdy nie odzyskasz ostatnich czterech lat. Nawet z tym ,że możesz go nie pokochać tak jak on kochał, czy dalej cię kocha. Boisz się ,że zawiedziesz jego, rodziców, czy po prostu samą siebie. Strach staje się twoją codziennością. Staje się twoim dziennym towarzyszem bliżej nieznanej ci ziemskiej wędrówki. Co wieczór modlisz się do Boga o to żeby oddał ci wspomnienia i co dziennie rano budzisz się z wiązanką przekleństw ,że tak się nie dzieje. Życie bywało okrutne, dostawałaś mniejsze lub większe kopniaki od niego właśnie ,ale ten jest wyraźnym ciosem poniżej pasa. Łudzisz się ,że to jakiś cholerny sen, cholerny koszmar z którego jak gdyby nigdy nic wybudzisz się i będzie zupełnie normalnie, zupełnie jak dawniej. Łudzisz się ,że jeszcze jest szansa, że jeszcze wszystko wróci. Łudzisz się ,że twoje życie jeszcze będzie godne nazwanie go życiem ,a nie marną wegetacją między tym co pamiętasz, a tym co próbujesz sobie przypomnieć...
-Nie męczysz.-zaprzecza- Mógłbym o Tobie opowiadać godzinami.
Uśmiechasz się nieco speszona. Za chwilę kontynuujecie rozmowę. Ta jednak nie trwa za długo bo szatyn musi iść na trening. Obiecuje wrócić jak najszybciej po czym wychodzi. Powracasz do swojej poprzedniej czynności jaką było oglądanie zdjęć. Po ponad półtorej godziny oglądasz ostatnie zdjęcie. Czułaś jakbyś oglądała zdjęcia zupełnie obcej osoby. Jednak widziałaś na nich siebie. Rozpromienioną, szczęśliwą i przede wszystkim szalenie zakochaną siebie. Siebie, którą tak bardzo pragniesz sobie przypomnieć. Żeby nie snuć się bez celu po bliżej ci nie znanym domu idziesz do kuchni. W jakąś godzinkę przyrządziłaś brokuły zapiekane z makaronem i sosem serowym.
-Jestem.-usłyszałaś z przedpokoju za jakieś kilka minut gdy siedziałaś wygodnie na kanapie i oglądałaś wiadomości. Polecasz mu zjedzenie jeszcze ciepłej kolacji co jest dla niego nie lada zaskoczeniem. Z ogromnym apetytem zjada to co przygotowałaś chwaląc przy okazji smak potrawy. Za chwilę nieco nieśmiało siada kilka centymetrów obok ciebie.
-Teraz przygotuj się na masę pytań.-śmiejesz się
-W takim razie słucham.-odpowiada z delikatnym uśmiechem
-Jak mniemam dzieci nie mamy?
-No nie.-odpiera
-A.. planowaliśmy?-pytasz nieco speszona
-W zasadzie to.. tak. Chciałaś tylko skończyć studia.
Wzdychasz głęboko i dopiero po chwili ciszy znów zabierasz głos.
-Pytam o teraźniejsze rzeczy, a nawet nie wiem do końca jak to się stało ,że jesteśmy małżeństwem.
-Wiesz oświadczyny i te sprawy.
-To akurat wiem.-zaśmiałaś się.
Za chwilę zaczął może i nieco przydługawą, ale jakże piękną historię. Gdyby usłyszał ją ktoś zupełnie obcy mógłby śmiało stwierdzić ,że to scenariusz jakiegoś amerykańskiego romansidła.
Kiedy widziałaś z jakim błyskiem w oku opowiadał o tym wszystkim, o waszym pierwszym spotkaniu, pierwszej randce, oświadczynach zrobiło ci się niewyobrażalnie przykro. Choć wiedziałaś ,że ten zanik pamięci nie był twoją winą i tak czułaś się winna. Ta sytuacja dla ciebie była wyjątkowo niezręczna i męcząca to co mówić o nim. Nawet nie wyobrażałaś sobie jak musiał się czuć. Z jednej strony cieszył się ,że w ogóle żyjesz, że się ocknęłaś, chciałby zapewne cię przytulić, pocałować, dotknąć, ale wie ,że to niemożliwe. Umiera z fizycznej tęsknoty. Choć tego nie mówi, widzisz to. Widzisz jak sam ze sobą walczy ,aby nie zrobić czegoś by cię nie wystraszyć. Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić jakie to musi być paskudne uczucie mieć przy sobie kogoś kogo kocha się z całego serca, a nie można nawet go dotknąć.
-Mogę cię teraz ja o coś zapytać?-pyta niepewnie
-Nie oczekuj zbyt wiele, nie pamiętam za dużo.-dodajesz
-Cieszę się ,że wróciłaś ze mną do domu, ale nie rozumiem pewnej rzeczy. Dlaczego nie wróciłaś z rodzicami do Katowic, ich pamiętasz, a wróciłaś z zupełnie obcym gościem do obcego miasta.
-Szczerze mówiąc.. sama nie wiem.-westchnęłaś- Po prostu czułam ,że jeśli chcę sobie przypomnieć cokolwiek z ostatnich czterech lat swojego życia muszę tu wrócić bo powrót do Katowic nie dałby mi nic. Czułam ,że jestem to winna, sobie, tobie czy po prostu nam. Chcę spróbować, ale nie wymagaj ode mnie cudów. Po prostu nie chcę potem żałować ,że nawet nie próbowałam wrócić do swojego poprzedniego życia.
Widziałaś ,że twoja wypowiedź była dla niego nie małym szokiem. Na tyle go to zaskoczyło ,że przez co najmniej kwadrans milczał bijąc się z myślami.
-Wiem ,że to dla ciebie trudne.-rzucasz widząc jego niewyraźną minę
-Tobie jest trudniej. To musi być okrutne nie pamiętać czterech lat swojego życia.
-I jest. I to cholernie. Czuję jakbym nie znała samej siebie. Patrzę w lustro i niby widzę siebie, ale zupełnie inną niż pamiętam.-twoje oczy momentalnie nie wiedzieć czemu zaszkliły się.
Nie chciałaś się rozpłakać, walczyłaś sama ze sobą. Musiałaś być silna, choć dostałaś solidnego kopniaka od życia. Musisz walczyć choćby było niewyobrażalnie ciężko. Nienawidzisz i przeklinasz tego przez którego nic nie pamiętasz. Przeklinasz dzień wypadku i jego sprawcę. Choć powinnaś się cieszyć ,że w ogóle egzystujesz po tak ciężkim wypadku i stanie śmierci klinicznej to nie cieszysz się. Wolałabyś umrzeć niż żyć tak jak żyjesz teraz. W zasadzie nie możesz tego w ogóle nazwać życiem. Wegetujesz w obcym domu, z obcym facetem, w obcym mieście w obcym sobie żywocie. Najbardziej na świecie pragniesz przypomnieć sobie wszystko co do minuty, a za cholerę nie możesz. Czujesz się jak więzień we własnym żywocie. Chce ci się płakać, ze złości i z bezradności. Wszystkie uczucia kumulują się w twoim środku. Nie przypominasz sobie żebyś tak reagowała na cokolwiek. Jednak nie chcesz mu okazywać słabości i grzecznie się żegnasz i wędrujesz na górę. Bierzesz długi prysznic chcąc zmyć z siebie wydarzenia dnia mijającego. Wygrzebujesz jakąś piżamę i po osuszeniu ciała ją wkładasz. Człapiesz ku wygodnemu łożu. Wygodnie układasz się przyciągając kolana do siebie. Nie wiedzieć czemu zaczynasz cicho szlochać. Chciałabyś by ktoś teraz cię przytulił, żeby po prostu był, ale doskonale wiesz ,że to niemożliwe. Pociągasz nosem. Czujesz się zupełnie beznadziejnie. Za chwilę słyszysz jak drzwi się uchylają. Szybko ocierasz pojedyncze łzy spływające po twoim bladym policzku po czym podnosisz się.
-Spokojnie, nie zamierzam tu spać. Wiem ,że czułabyś się mało powiedziane niezręcznie. Przyszedłem tylko po jakieś wygodne wdzianko do spania.-od razu usprawiedliwia swoje wtargnięcie do pokoju i zatrzymuje wzrok na twojej opuchniętej od szlochów twarzy- Coś nie tak?
-Wszystko.-mamroczesz pociągając nosem- Nie radzę sobie z tym, po prostu nie radzę, to wszystko mnie przerasta.
Za chwilę czujesz jak łóżko delikatnie ugina się pod jego ciężarem i siada koło ciebie niebezpiecznie blisko.
-Wiem ,że to zupełnie beznadziejna sytuacja, że masz dość wszystkiego ,że nie płaczesz bo ci się tu nie podoba, że pewnie w duchu przeklinasz sprawcę tego całego zdarzenia, że najchętniej rzuciłabyś to wszystko i wyjechała gdzieś na Dominikanę, ale wiem doskonale ,że tego nie zrobisz. Dlaczego? Sama pewne tego nie wiesz. Ale nie jest powiedziane ,że będzie łatwo, że od razu sobie wszystko przypomnisz. Musisz być silna, chociaż próbować i się nie dawać.
Otworzyłaś usta ze zdumienia. Powiedział dokładnie to co myślałaś. Nie spodziewałaś się ,że aż tak dobrze cię znał.
-Gdzie zamierzasz spać? Bo chyba nie na kanapie?-zmieniasz temat
-W gościnnym.-odpiera
-Wydaje mi się ,że tamto łóżko jest dla ciebie nieco przymałe.-marszczysz brwi- Zamieńmy się.
-Nie.-protestuje- Jest w porządku.
-Na pewno?
-Tak.-kiwa głową- A jak z tobą?
-Szału nie ma.-mruczysz- Ale jest lepiej.
-Ja zmykam bo już późno. Jakby co wiesz gdzie mnie szukać.-uśmiecha się po czym obdarowuje cię czarującym "Dobranoc. Śpij dobrze." i wychodzi. Układasz głowę na poduszce i odpływasz. Rano budzisz się i zerkasz na zegarek ,który wskazuje ósmą minut czterdzieści dwie. Leniwie przeciągasz się i wkładasz kapcie na nogi. Schodzisz na dół. Od samego salonu w twoje nozdrza uderza intensywny zapach świeżo zaparzonej kawy. Siadasz przy kuchennej wysepce. Za chwilę szatyn obdarowuje cię promiennym uśmiechem i szarmanckim "Dzień dobry." W odpowiedzi blado się uśmiechasz. Za chwilę podstawia pod twój nos talerz z naleśnikami i kubek czarnej kawy. Pochłonęłaś całą zawartość w mgnieniu oka, byłaś okropnie głodna.
-Mam pewien pomysł, potrzebuję tylko twojej zgody.-rzucił
-Jaki pomysł?-marszczysz brwi
-A tego ci nie zdradzę.
-Mam się zgodzić na coś co wymyśliłeś i nie chcesz mi o tym powiedzieć?
-Dokładnie tak.-odparł zadowolony
-Zwariowałeś?-pytasz
-To już dawno. Przyzwyczajaj się.-uśmiechnął się
-Co mi tam.-machnęłaś ręką.
Powlokłaś się do łazienki ówcześnie zabierając pierwsze lepsze ubranie z całkiem sporych rozmiarów garderoby. Zebrałaś się w rekordowym tempie bo zajęło ci to zaledwie piętnaście minut. Kiedy opuszczasz łazienkę widzisz czekającego w salonie szatyna. Kiedy cię dostrzega od razu się podnosi. Za chwilę opuszczacie dom szczelnie zamykając zamki. Jak prawdziwy gentleman otwiera ci drzwi do samochodu. Wsiadasz. Za chwilę odpala silnik i odjeżdżacie w bliżej nie znanym kierunku. W zasadzie mógłby cię wywieźć wszędzie i powinnaś się trochę bać, jednak w pewnym sensie mu ufasz. Ufasz bo kochał tamtą Alę i zrobiłby dla niej wszystko, a teraz stara się ci pomóc. Poniekąd stara się odzyskać tą starą Alę. Jednak wiesz ,że fizycznie jesteś dalej tą samą osobą, to psychicznie nigdy już nie będziesz taka sama. Z każdym dniem co raz bardziej wątpisz w to ,że jeszcze kiedyś będzie normalnie, ,że będziesz pamiętać. Z każdym kolejnym dniem tracisz nadzieję na normalne życie. Z każdym kolejny dniem stajesz się sobie jeszcze bardziej obca. Musisz powoli przyzwyczajać się do swojej obecnej koegzystencji w dziwnym układzie i bliżej nie znanym życiu. Zamiast z zapałem oczekiwać dnia następnego ty się go najzwyczajniej w świecie boisz. Boisz się co przyniesie los. Co raz bardziej zaczynasz się godzić z myślą ,że nie będzie już dobrze. Godzisz się z tym ,że nigdy nie odzyskasz ostatnich czterech lat. Nawet z tym ,że możesz go nie pokochać tak jak on kochał, czy dalej cię kocha. Boisz się ,że zawiedziesz jego, rodziców, czy po prostu samą siebie. Strach staje się twoją codziennością. Staje się twoim dziennym towarzyszem bliżej nieznanej ci ziemskiej wędrówki. Co wieczór modlisz się do Boga o to żeby oddał ci wspomnienia i co dziennie rano budzisz się z wiązanką przekleństw ,że tak się nie dzieje. Życie bywało okrutne, dostawałaś mniejsze lub większe kopniaki od niego właśnie ,ale ten jest wyraźnym ciosem poniżej pasa. Łudzisz się ,że to jakiś cholerny sen, cholerny koszmar z którego jak gdyby nigdy nic wybudzisz się i będzie zupełnie normalnie, zupełnie jak dawniej. Łudzisz się ,że jeszcze jest szansa, że jeszcze wszystko wróci. Łudzisz się ,że twoje życie jeszcze będzie godne nazwanie go życiem ,a nie marną wegetacją między tym co pamiętasz, a tym co próbujesz sobie przypomnieć...
_________________________________________________________
Pewnie zauważyliście nie będzie tutaj oszałamiającej ilości dialogów, ale uwielbiam sobie czasem pofilozofować co zapewne widać. Próbuje choć w ten sposób oddać walkę myśli naszej Alicji. Nasza bohaterka trochę się dowiedziała, jednak dalej jest więcej znaków zapytanie niż odpowiedzi. Dopada ją kryzys, jest roztargniona i nie wie dokąd zmierza jej życie, ale chyba każdy z nas będąc w takiej sytuacji miałby dokładnie takie same odczucia. Zastanawiacie się nad rolą rodziców, o nich głębiej w następnym rozdziale.
Jesteśmy po dwóch sparingach z Serbią. Pierwszy dobry, przyznam ,że nie spodziewałam się takiej formy po chłopakach, zwłaszcza Bartek dzielił i rządził. W drugim spotkaniu choć przegranym widać było plusy, dobry mecz Wojtka Włodarczyka i Dawida, Fabian też kilka ciekawych rozwiązań nam zaprezentował. Teraz nic jak tylko czekać na mecz z Brazylią bo mimo wszystko to co chłopcy zaprezentowali napawa optymizmem :)
Następny urywek zapewne na dniach gdyż nadchodzi wolne i będzie choć troszeczkę luzu.
Pozdrawiam, wingspiker.